1 maja 1915 roku godz. 12.30. RMS "Lusitania" opuszcza port nowojorski, biorąc kurs na ogarniętą wojną Europę. Na pokładzie, wśród niemal dwóch tysięcy pasażerów i członków załogi, znajduje się m. in. trzech pasażerów na gapę - to Niemcy, którzy fotografowali statek przed wyjściem z portu.
Kapitan liniowca, William T. Turner - w obawie że mogą to być szpiedzy - poleca delikwentów uwięzić, by po zawinięciu do Liverpoolu przekazać ich władzom.
7 maja 1915 roku, kilkanaście minut po trzeciej po południu niedaleko Old Head of Kinsale (Irlandia). Niemal 31 tonowy liniowiec, kończący podróż nr 202, zostaje trafiony jedną torpedą w prawą burtę na wysokości jednej z maszynowni.
Torpeda pochodzi z niemieckiego okrętu podwodnego U-20, dowodzonego przez kapitana Cesarskiej Marynarki Wojennej Waltera Schwiegera (1885-1917). Następują dwa wybuchy; drugi z nich zaskakująco silny. Trafiony liniowiec tonie o 15.30, po osiemnastu minutach (!) od trafienia.
Wraz z nim ginie 1198 osób (785 pasażerów i 413 członków załogi), w tym wszyscy trzej wspomniani Niemcy i aż 128 obywateli neutralnych wówczas Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Znaczącą postacią wśród tych ostatnich jest milioner A. Vanderbilt.
Tylko 761 rozbitków zostaje uratowanych. Wśród nich jest wspomniany kapitan Turner.
Rejon holenderskiej wyspy Terschelling. Po wejściu na minę tonie niemiecki okręt podwodny U-88, dowodzony przez kpt. mar. Waltera Schwiegera. Wraz z okrętem ginie dowódca i cała załoga. Takie są fakty.
Sprawa "Lusitanii" wciąż powraca...
Zatonięcie "Lusitanii".
(fot. Bundesarchiv / DVM 10 Bild-23-61-17 [1])
... jak bumerang na łamy światowej prasy, a ostatnio też na strony ogarniającej wszystko sieci. Chodzi o wyjaśnienie zagadki zatonięcia ogromnego wówczas statku w tak krótkim czasie i po dwóch wybuchach, z których ten drugi był niesamowicie silny.
Każda z trzech stron, zainteresowanych w sprawie - Brytyjczycy, Amerykanie i Niemcy - prezentowała swoją wersję wydarzeń.
Brytyjczycy utrzymywali, że druga eksplozja na "Lusitanii" była wybuchem jej kotłów, nie wygaszonych w czas i nagle zalanych tonami zimnej wody; spekulacji na temat ew. sabotażu strona brytyjska nie dopuszczała.
Amerykanie posługiwali się konkretami. Prasa w USA pisała swego czasu, że ostatni kapitan brytyjskiego turbinowca, William T. Turner, miał jakoby zeznać pod przysięgą, iż na "Lusitanię" załadowano łącznie ponad pięć tysięcy skrzyń z różnego rodzaju amunicją przeznaczonych do Londynu oraz Liver- poolu. Skrzynie te miały się znajdować w ładowni w dziobowej części statku.
Z kolei Niemcy utrzymywali, że na "Lusitanii" miała się znajdować nie tylko amunicja, ale także różne niebezpieczne chemikalia, wiezione do Europy w celu użycia do produkcji gazów bojowych. Sam fakt zaatakowania liniowca tłumaczą Niemcy faktem dostrzeżenia wielkiego "Brytyjczyka" przez kpt.
Schwiegera w obszarze ledwie miesiąc wcześniej ogłoszonym "strefą wojenną", a także tym, że z U- Boota widziano jakoby wybłyski wystrzałów z sześciocalowych dział, w które "Lusitania" była ich zdaniem uzbrojona.
Nie koniec na tym, wkrótce zaczęła szerzyć się plotka, że to sami Brytyjczycy "nafaszerowali" nieszczęsny turbinowiec niebezpiecznymi materiałami i polecili kapitanowi Turnerowi, by ten pozwolił Niemcom storpedować swój statek.
Wciąż walczącym przeciw przewadze Brytyjczykom miało jakoby zależeć na tym, by wraz z nieszczęsnym liniowcem zginęło w odmętach jak najwięcej obywateli neutralnych, ale silnych Stanów Zjednoczonych AP tak, żeby rozwścieczona opinia publiczna tychże wymogła na władzach jak najszybsze przystąpienie do działań toczącej się wojny po stronie Ententy.
W tym kontekście swoistego znaczenia nabiera fakt, iż mimo stosownych zapewnień Admiralicji na powracający z USA transatlantyk nie czekała u wrót Europy żadna eskorta.
Sprawa nieszczęsnej "Lusitanii" powróciła na początku drugiej wojny światowej. W niedzielę 3 września 1939 roku kolejny niemiecki okręt podwodny, U-30 (też pod znakami Kriegsmarine, ale już nie cesarskiej) pod dowództwem kapitana F. Lempa storpedował na Adantyku brytyjską "Athenię" (13.645 BRT), dowodzoną przez kapitana... Jamesa Cooka.
Historia się powtórzyła - znowu zginęli ludzie, a wśród ponad stu ofiar tragedii znaleźli się obywatele neutralnych Stanów Zjednoczonych Ameryki. Goebbelsowska propaganda tym razem bez ogródek twierdziła, że "Athenię" zatopił sam Sir W. L. S. Churchill (1874-1965), szara eminencja Admiralicji Brytyjskiej i przyszły premier Albionu - chcąc jakoby skłonić władze amerykańskie do przystąpienia do kolejnej wojny.
W czasach nam bliższych
...do badania wraku "Lusitanii" (odnalezionego w 1982 roku) przystąpił sławny dr R. D. Ballard - odkrywca m. in. wraków "Titanica" i "Bismarcka". Pojawiła się też nowa hipoteza o potężnym wybuchu mieszaniny pyłu węglowego i powietrza w opróżnionych zasobniach paliwowych nieszczęsnego statku.
Straszliwy ten wybuch miał jakoby zostać co najmniej zainicjowany eksplozją niemieckiej torpedy i to on miał pozrywać wszystkie windy i zrujnować klatki schodowe na tonącym liniowcu, odcinając setkom ludzi drogę do ratunku.
Wśród specjalistów są jednak tacy, których zdaniem wspomniana mieszanina wybuchowa wcale nie ma aż takiej siły niszczącej; ci poszukują przyczyny tragedii we wtórnej eksplozji w jednej z maszynowni lub kotłowni transatlantyku. Zwolennicy teorii spiskowej też nie dają za wygraną; ci ostatni odkryli jakoby wyrwę po jakimś wybuchu (?) po lewej (!) burcie w części dziobowej, gdzie ich zdaniem miała nastąpić fatalna dla statku druga eksplozja.
Powoli zbliża się setna rocznica strasznej tragedii, przysłoniętej okropnościami szalejącej wojny. Wrak "Lusitanii" - zachowany mimo wszystko w stanie dużo lepszym, niż wrak większego od niej o połowę "Titanica" - wciąż zazdrośnie strzeże swej tajemnicy.
Wojciech M. Wachniewski
[1] Zdjęcie udostępnione jest na licencji:
Creative Commons
Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach. 3.0. Niemcy