Historycy nie mają dziś wątpliwości, iż do niemieckiej hegemonii na kontynencie europejskim w wieku XIX przyczyniły się ogromne francuskie reparacje wojenne po wygranej przez Niemców wojnie francusko-pruskiej z lat 1870-71. Kanclerz Otto von Bismarck od lat dążący do zjednoczenia państw niemieckich doskonale wiedział, że po pokonaniu Austrii, ostatnią przeszkodą na drodze do realizacji jego celu stoi Francja Napoleona III.
Prowokacja Bismarcka
Cesarz Francji oczywiście wolał mieć za swoją wschodnią granicą kilkanaście mniejszych (i niegroźnych) państw niemieckich zamiast jednego wielkiego sąsiada. Dlatego też wojna francuska- pruska (będąc zaplanowana przez Bismarcka) wisiała na włosku. Aby sprowokować Francję, Bismarck pośrednio wykorzystał przewrót wojskowy w Hiszpanii. Po obaleniu królowej Izabeli II, nowy rząd zaproponował objęcie tronu przez Leopolda, członka dynastii Hohenzollernów. Francja, aby nie dopuścić do powrotu sytuacji sprzed 1700 r., kiedy znajdowała się pomiędzy sąsiednimi monarchiami habsburskimi, stanowczo sprzeciwiła się tej kandydaturze. Rozmowy francusko-pruskie w tej sprawie odbyły się w uzdrowiskowym mieście Bad Ems. Wilhelm I Hohenzollern, król Prus, zgodził się na rezygnację Leopolda z hiszpańskiego tronu. Jednak dyplomaci francuscy zażądali od pruskiego króla pisemnej gwarancji królewskiej, „że zobowiązuje się po wsze czasy nie dać przyzwolenia, w wypadku, jeżeli Hohenzollernowie znowu powrócą do wysunięcia swojej kandydatury”. Wilhelm I odebrał zachowanie Francuzów jako nietakt i upokorzenie, i postanowił już więcej nie przyjmować dyplomaty znad Sekwany. Swoją decyzję wyjaśnił w depeszy do Bismarcka. „Żelazny Kanclerz” szybko wykorzystał sytuację - depeszę Wilhelma przeredagował w sposób prowokujący Francuzów, a następnie polecił opublikować ją w pruskiej prasie. Francuska opinia publiczna zareagowała bardzo emocjonalnie - dokładnie tak, jak planował Bismarck. 19 lipca 1870 r., dokładnie pięć dni po „poprawionej” depeszy Wilhelma I, Napoleon III wypowiedział Prusom wojnę.
Wojna
Bismarck był doskonale przygotowany na wojnę. Po kolejnych klęskach wojsk francuskich przyszła druzgocąca przegrana, a następnie kapitulacja wojsk cesarza Napoleona III pod Sedanem 1 września 1870 r. Wtedy to ponad 130-tysięczne wojska francuskie ze swoim cesarzem na czele znalazły się w pruskim okrążeniu, z którego nie potrafiły się wyrwać. Napoleon III trafił do niewoli, co było równoznaczne z upadkiem cesarstwa. W Paryżu, 4 września 1870 r., ogłoszono powstanie rządu III Republiki, który postanowił kontynuować walkę z Prusakami. Niemcy po opanowaniu Wersalu przystąpili do okrążania Paryża. Jeszcze przed zakończeniem działań wojennych, 18 stycznia 1871 r., w Wersalu podpisany został dokument, który był marzeniem Bismarcka - ogłoszone zostało zjednoczenie Niemiec. 10 dni później, 28 stycznia 1871 r. skapitulował Paryż. Bismarck tryumfował.
Miliardy franków
Prusacy wygrali wojnę m.in. dzięki „żelaznemu uściskowi”, w którym trzymali i „udusili” francuskie wojska pod Sedanem, a potem oblegając Paryż. Jednak „żelazny uścisk” Prusaków nie skończył się wraz z podpisaniem przez cesarza Napoleona III, a następnie rząd III Republiki aktu kapitulacji. Paradoksalnie dopiero wtedy Niemcy chwycili Francję za szyję i trzymali tak długo, dopóki nie osiągnęli celu. 21 lutego 1871 r. Bismarck wezwał na rozmowy do Wersalu szefa francuskiego rządu Adolphea Thiersa. Francuz doznał wstrząsu, gdy „Żelazny Kanclerz” zakomunikował mu swoje żądania. Bismarck już na wstępie powiedział, że oprócz utraty na rzecz Prus Alzacji i Lotaryngii Francja będzie musiała zapłacić Niemcom reparacje wojenne w wysokości 6 mld franków w złocie. Na emocjonalne protesty Thiersa Bismarck zareagował przypomnieniem, jaka jest sytuacja w kraju nad Sekwaną - kontyngent 600 tys. niemieckich żołnierzy, którzy siłą mogą wymusić reparacje. Bismarck groził też zerwaniem rozejmu, na mocy którego Paryż, Bordeaux i Lyon nie były okupowane przez Niemców. Thiers uległ wobec takiego dictum, ale postanowił się targować. Gorące rozmowy w sprawie wysokości francuskich reparacji trwały aż 5 dni, ale poskutkowały zmniejszeniem jej wysokości o niebagatelną kwotę miliarda franków w złocie. Bismarck pozostał jednak nieugięty wobec dalszych nacisków Francuza. W końcu 26 lutego szef francuskiego rządu złożył podpis na preliminarium traktatu pomiędzy III Republiką a II Rzeszą. Francja miała wypłacić zadośćuczynienie za sprowokowanie wojny w wysokości 5 mld franków w złocie, przy czym pierwszy miliard Bismarck chciał dostać już do grudnia 1871 r. W traktacie Thiers musiał się zgodzić na warunek Bismarcka, iż niemieckie wojska będą stacjonowały nad Sekwaną, dopóki Francja nie spłaci całego swego długu.
Żałoba narodowa i Komuna Paryska
Odczytanie przez Thiersa przed Zgromadzeniem Narodowym warunków traktatu spowodowało (dosłownie) żałobę narodową. Francuscy deputowani, jak i wiele kobiet zaczęło nosić czarne stroje. Panowała opinia, iż „Francja była bardziej poniżona aniżeli po przegranej pod Waterloo”. Było wiadome, że spłata reparacji najbardziej dotknie najbiedniejszych mieszkańców Francji, wśród których narastało wrzenie. I tak ratyfikacja narzuconego przez Bismarcka traktatu doprowadziła do wybuchu „Komuny Paryskiej”. Co ciekawe, Bismarck natychmiast wsparł rząd Thiersa, który ponad dwa miesiące zmagał się z komunardami. Aby wzmocnić wojska rządowe, kanclerz nakazał zwolnić z niewoli francuskich żołnierzy zawodowych, dzięki którym rewolucja została w końcu stłumiona. Bismarck potrzebował legalnego francuskiego rządu po to, żeby dostać swoje 5 mld franków w złocie.
Plan Kaczkowskiego
Gdy tylko w maju 1871 r. wojska rządowe stłumiły Komunę Paryską, Bismarck ponownie zaprosił francuski rząd do rozmów o reparacjach. Tym razem toczyły się one we Frankfurcie nad Menem, gdzie ostatecznie 10 maja 1871 r. podpisany został traktat pokojowy. Na jego mocy Francja traciła Alzację i Lotaryngię i godziła się na 5 mld franków w złocie reparacji za… wywołanie wojny, którą Bismarck sam sprowokował. „Żelazny Kanclerz” przedstawił we Frankfurcie ministrowi spraw zagranicznych Francji (Julesowi Favre’emu) nowe warunki spłaty. Wojska niemieckie miały okupować 1/3 terytorium Francji do momentu spłaty reparacji. Oczywiście całość ogromnych kosztów utrzymania wojsk niemieckich miała ponieść Francja, a dodatkowo corocznie do sumy 5 mld franków Niemcy zamierzali doliczać jeszcze 5 proc. odsetek. Niemcy zapowiedzieli także, iż kolejne francuskie departamenty okupowane przez wojska pruskie będą przekazywane Francuzom wraz z wpłatami rat kontrybucji. Rząd Thiersa miał twardy orzech do zgryzienia, gdy wtem z nieoczekiwaną pomocą przyszedł polski finansista (i literat) Zygmunt Kaczkowski. Polak był dość tajemniczą postacią. Urodzony w rodzinie ziemiańskiej i doskonale wykształcony na kilku uniwersytetach (we Lwowie, Wiedniu i Lipsku) miał za sobą udział w powstaniu krakowskim 1846 r., a następnie w Wiośnie Ludów. Skazany na śmierć, jednak ostatecznie za udział w zrywach zapłacił kilkoma laty więzienia. Był doskonałym, zapomnianym dzisiaj pisarzem, który bardzo dobrze radził sobie też w świecie finansów. Pojawiały się jednak głosy, że Kaczkowski był też austriackim agentem. Jedno jest pewne – to twórca planu, który ułatwił Francuzom szybkie spłacenie reparacji i uwolnienie się od wojsk niemieckich. Thiers postanowił skorzystać z pomysłu Polaka. Niebawem szef francuskiego rządu zaprosił do Wersalu najpotężniejszego bankiera Francji - barona Alfonsa de Rothschilda, którego poprosił o udostępnienie gęstej sieci swoich placówek bankowych dla organizacji wielkiej pożyczki wewnętrznej. Thiers liczył, że znani z patriotyzmu Francuzi zgodzą się wykupić na poczet reparacji papiery dłużne na kwotę 2 mld franków. Wielką pożyczkę rozpoczęto rankiem 28 czerwca 1871 r. Po sześciu godzinach od otwarcia placówek bankowych obligacje rządowe sprzedano na kwotę 4,9 mld franków. III Republika była wdzięczna Polakowi - Zygmunt Kaczkowski został za swój plan spłaty odznaczony francuską Legią Honorową. Francja ostatecznie spłaciła wszystkie reparacje w 1873 r. Dzięki francuskim frankom w złocie Reichstag mógł niebawem (1874) przyjąć ustawę, iż wprowadzona do obiegu dwa lata wcześniej niemiecka marka zostanie oparta na parytecie złota. Tym samym za francuskie reparacje II Rzesza zapewniła sobie jedną z najstabilniejszych walut świata i ogromny rozwój niemieckiej gospodarki. A wszystko to z reparacji za wojnę, którą sprowokował Bismarck.
Przykład Grecji
Warto w tym kontekście spojrzeć na historię innego państwa - Grecji (członka UE), która kilka lat temu także ośmieliła się domagać od RFN reparacji wojennych. Dodajmy, że przez ostatnie lata gospodarka Grecji była pod nadzorem tzw. Trójki: ekspertów Europejskiego Banku Centralnego, Komisji Europejskiej oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego. „Trójka” zmusiła Greków do drastycznego zaciśnięcia pasa, aby wpływy budżetowe zrównoważyć z wydatkami oraz koniecznością obsługi długu, co dla Greków okazało się prawdziwą „grecką tragedią finansową”. Po takiej kuracji Grecy w 2015 r. wybrali w wyborach partię Syrizę, której lider Aleksis Tsipras obiecał m.in., iż będzie się domagać od Berlina spłaty reparacji wojennych oszacowanych na 270 mld euro. Rzecznik rządu Niemiec Steffen Seibert odpowiedział w 2016 r., że Ateny reparacji nie dostaną. W tym samym czasie Niemcy nadal zarabiały na obsłudze długu Grecji. Niedawno niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble przyznał, że RFN na ratowaniu Grecji przed bankructwem „zarobiły” 1,34 mld euro. Czy niemiecki minister słyszał, jak kiedyś Niemcy same wymusiły spłatę reparacji? Myślę, że warto mu zadać takie pytanie.