42 rocznica zakończenia strajku w KWK "Piast" w Bieruniu
Była noc z 12 na 13 grudnia 1982 roku, gdy w całym kraju rozpoczęły się aresztowania działaczy opozycyjnych oraz zakładowych liderów Solidarności. Nad ranem 13 grudnia, wyemitowano przemówienie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, z którego cała Polska dowiedziała się o wprowadzeniu stanu wojennego. Rozpoczęły się masowe protesty. W akcie sprzeciwu wobec działań komunistycznej władzy, górnicy ze śląskich kopalń rozpoczęli akcje strajkowe. Te przeważnie były tłumione przez oddziały ZOMO. Do najtragiczniejszej pacyfikacji doszło w kopalni “Wujek”, gdzie śmierć poniosło dziewięciu górników.
14 grudnia 1981 roku, w Kopalni Węgla Kamiennego "Piast" w Bieruniu, rozpoczął się z kolei najdłuższy w powojennym górnictwie strajk. Tego dnia, górnicy z "Piasta" otrzymali informację o internowaniu zarządu "Solidarności" we współpracującym z kopalnią Przedsiębiorstwie Robót Górniczych. Wówczas jeden z działaczy "Solidarności" zaapelował do czekających na podszybiu na wyjazd z dołu górników, by ci przeciwstawili się opresyjnym działaniom. Zdecydowano, że górnicy pozostaną na dole. Domagano się także natychmiastowego zniesienia stanu wojennego oraz uwolnienia Eugeniusza Szelągowskiego, który był zastępcą przewodniczącego Komisji Zakładowej "Solidarności". Do podobnego - choć krótszego - strajku doszło także w pobliskiej kopalni "Ziemowit" w Lędzinach.
Protest 650 metrów pod ziemią
Gdy pierwsza zmiana górników zjechała pod ziemię, jedynie pozorowała pracę. W trakcie drugiej zmiany powołano komitet strajkowy. Do protestu przyłączali się kolejni górnicy. Ci, którzy pracowali na poziomie 500 metrów, otrzymali zakaz zjazdu na niższy poziom. Brak możliwości zjazdu klatką szybową, więc górnicy schodzili po drabinach 150 metrów niżej. Zajmowało to prawie 40 minut. Również i kolejna zmiana dołączyła się do strajku.
- "Piast" stanął. Ale myliłby się ten, kto uważałby, że strajk na kopalni oznaczał spokój. Zarówno u góry, jak i na dole, tj. w dyrekcji, jak i wśród strajkujących trwał gorączkowy ruch. I tu i tam zastanawiano się co dalej robić. Podczas, gdy na górze obmyślano metody i koncepcje jak najszybszego wygaszenia strajku, na dole przystąpiono do odpowiedniego zorganizowania się. I nie chodziło jedynie o to, aby skutecznie protestować, ale także, a może przede wszystkim, aby jak najlepiej i najbezpieczniej przetrwać w bądź co bądź ekstremalnych warunkach - opisywał zdarzenia dr Jarosław Neja, w publikacji "14 dni pod ziemią w Kopalni "Piast".
Gdy górnicy protestowali pod ziemią, władze rozważały różne scenariusze pacyfikacji. Górnicy byli jednak zdeterminowani do podjęcia obrony, w przypadku szturmu ze strony ZOMO.
Boże Narodzenie pod ziemią
Górnicy spędzili pod ziemią Boże Narodzenie i Wigilię, przy wstrzymanych dostawach żywności i gasnących lampach. Jednym z protestujących był Stanisław Dudek, który wziął udział w grudniowym strajku jako świeżo upieczony mąż.
- W sobotę wziąłem ślub cywilny, a w poniedziałek zjechałem na dół i wyjechałem do żony dopiero na święta. W tym czasie rozmawiała ze mną dwa razy przez telefon kopalniany i płakała. A ja jej tłumaczyłem, żeby nie płakała, bo jakbym ja wyglądał na dole, gdybym tak szybko wyjechał. Żona była w 7 miesiącu ciąży i to musiało być dla niej trudne, bo do dzisiaj o tym za wiele mówić nie chce. Ale to było bezpieczne dla nas, myśmy chcieli uniknąć sytuacji z Wujka, dlatego siedzieliśmy pod ziemią - wspominał Stanisław Dudek.
Gdy po 10 dniach strajkowania wyjechał na powierzchnię, przez kilka dni musiał przebywać w zaciemnionych pomieszczeniach, by jego oczy dostosowały się do światła dziennego. Innym uczestnikiem tamtych wydarzeń był Andrzej Włoszczyk, który wówczas pracował jako sztygar zmianowy na oddziale elektrycznym na poziomie "500". Zarówno Dudek, jak i Woszczyk, stali się postaciami projektu dokumentalnego o wydarzeniach z kopalni "Piast" w 1981 roku.
- Uważam, że ta historia nie może zaniknąć, trzeba o niej mówić, dlatego między innymi i ja starałem się udokumentować ją w swojej książce – podkreślał Andrzej Włoszczyk.
Do udziału w przedsięwzięciu zaproszonych zostało kilkadziesiąt osób, zaś realizacją dokumentu zajmuje się jeden ze znanych twórców kina niezależnego Wojciech Wikarek, który jednocześnie był uczestnikiem strajku. Pomysłodawcą z ramienia związków zawodowych jest z kolei Mariusz Śliwiński z "Solidarności".
- Występowałem właściwie w dwóch rolach. Zarówno w roli operatora, jak i osoby biorącej udział w proteście i dobrze wie, jak to wyglądało. W trakcie realizacji projektu udało się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy, bo występują ludzie, którzy nie brali udziału w poprzednim filmie dokumentalnym ("Najdłuższa szychta" z 2007 roku red.). Pojawiają się także dzieci osób strajkujących, które znają opowieści rodzinne i dzielą się notatkami z tamtych wydarzeń - mówi Wojciech Wikarek.
Do projektu zaproszeni zostali zarówno strajkujący, jak i członkowie ich rodzin. Jak podkreśla Wojciech Wikarek, interaktywny projekt miałby ujrzeć światło dzienne między innymi w sali tradycji, która w przyszłości ma powstać w Bieruniu. Jak informuje Polska Grupa Górnicza, projekt ma zakończyć się również materiałem filmowym dokumentującym całe wydarzenie.
Trwający 14 dni podziemny strajk w kopalni "Piast" w Bieruniu, był najdłuższym tego typu protestem w trakcie stanu wojennego. Protest był prowadzony 650 metrów pod ziemią i trwał od 14 grudnia 1981 roku. Strajk zakończył się 28 grudnia, gdy górnikom kończyły się zapasy wody i żywności. Mimo zapewnień ówczesnych władz, kilku liderów kopalnianej "Solidarności" aresztowano. Prokurator żądał skazania ich na karę do 15 lat pozbawienia wolności. Ostatecznie górnicy zostali internowani i zwolnieni po kilku miesiącach.