Polskie psy wojny. 10 nieustraszonych najemników znad Wisły
2. Dymitr Wiśniowiecki
Dla Zygmunta Augusta strzegł Kresów. Dla Iwana Groźnego łupił pogranicze tatarsko-tureckie. Dla Olbrachta Łaskiego szykował inwazję na Mołdawię
Jego kniaziowska sława sięgała daleko poza Dzikie Pola. A przecież wśród Wiśniowieckich oryginałów i watażków nie brakowało. Stał się legendą zwłaszcza od czasu, gdy w 1552 r. w odwecie za zniszczenie Bracławia przez chana Dewlet Gireja razem z wojskami innych kresowych zabijaków - Bernarda Pretwicza i Mikołaja Sieniawskiego złupił okolice Oczakowa nad Morzem Czarnym.
Choć do szaleństwa odważny i szczodrze obdarzony fantazją, był jednakże klasycznym warchołem XVI-wiecznej Rzeczypospolitej, gotowym stanąć przy każdym, kto był w stanie mu sowicie zapłacić - dowodzi Władysław A. Serczyk w tomie „Na dalekiej Ukrainie - dzieje kozaczyzny do 1648 roku”. Przewodził wielu wyprawom łupieskim przeciw Tatarom krymskim i Turkom.
Ale dawał też dowody praktycznego myślenia: w latach 1554-1555 ufortyfikował na własne potrzeby Małą Chortycę, dając tym samym początek Siczy Zaporoskiej, która w następnym stuleciu tak bardzo da się we znaki Koronie. Chortycę założono na największej wyspie dnieprzańskiej (długości prawie 13 km i szerokości prawie 3 km). Nie była ona zbyt rozległa i nie odznaczała się piękną architekturą, ale za to była trudna do zdobycia, zwłaszcza że broniły jej wysokie na 14 metrów wały, a także woda oraz nieprzebyte bagna i dnieprowe oczerety.
Poróżniwszy się z królem Zygmuntem II Augustem wstąpił na służbę do cara Iwana IV Groźnego i w jego imieniu łupił pogranicze tatarsko-tureckie. Szybko ukorzył się jednak przed królem i uzyskał przebaczenie w zamian za obietnicę zaprzestania napadów na ziemie tatarskie i tureckie. Mimo to już w 1559 r. zorganizował bardzo udaną wyprawę na Krym i na czele 8 tys. kozaków, czyli niemalże małej armii, odbił jasyr, wziął jeńców i zdobył bogate łupy.
Sławą cieszył się tylko kilka lat. Już w 1560 roku za pieniądze wojewody sieradzkiego Olbrachta Łaskiego zgromadził prywatną, blisko dwutysięczną armię złożoną z najemników i pewnej liczby szlachty kalwińskiej. Miała ona wyruszyć z województwa ruskiego do Mołdawii, jednak Zygmunt August zdecydowanie zakazał mu tej awantury. Ale na swoją zgubę w 1563 r. Bajda znów interweniował na Wołoszczyźnie. Zwabiony podstępem i schwytany przez hospodara Stefana Tomżę, został wysłany razem z towarzyszącym mu Janem Piaseckim, podolskim szlachcicem herbu Zabawa, do Stambułu jako „dar hospodara”, którym chciał zdobyć poparcie sułtana w walkach o tron wołoski. Sulejman kazał obydwóch jeńców zgładzić.
Marcin Bielski opisał w kronice śmierć Wiśniowieckiego i Piaseckiego: „... którzy tam na haku obadwa zawieszeni byli: nad odnogą morską ku Galacie idąc. Piasecki łatwiey skonał, bo lecąc na haku za ud, a głową się na dół obrócił y tak prędko go krew zalała. A Wiśniowiecki za żebro uwiązły tak oczyma obrócił się ku górze, przeto był żyw do trzeciego dnia, aż go Turcy ustrzelali z łuku gdy przeklinał ich Mahometa”.
Wśród Kozaków, w legendach i ukraińskich dumkach, przechował się inny opis śmierci Bajdy: oto sułtan, podziwiając męstwo i sprawność żołnierską Wiśniowieckiego, miał mu zaproponować córkę za żonę, jednak pod warunkiem przejścia Dymitra na islam. Hardy kniaź miał odpowiedzieć sułtanowi: „Twoja doczka choroszaja, twoja wiara proklataja” i nazwać islam „psią wiarą”. Za taką zniewagę sułtan kazał powiesić Bajdę za ziobro poślednie. Wisząc na haku zdołał jeszcze Dymitr wyrwać jednemu ze strażników łuk i przez trzy dni raził z niego Turków, a nawet zranił sułtana. Wtedy Bajdę dobito.
Bajda jest bohaterem jednej z najbardziej znanych ukraińskich pieśni narodowych - „W Carehradi na rynoczku”, przedstawiającą go jako bohatera - obrońcę ziemi rodzinnej, który walczy z turecko-tatarskim uciskiem.