Polskie psy wojny. 10 nieustraszonych najemników znad Wisły
1. Zawisza Czarny
Tak, Zawisza Czarny, którego znamy jako jagiellońskiego rycerza bez skazy, także dorabiał sobie na boku. W całej Europie ceniono go bardzo, bardzo wysoko
Swoją karierę średniowiecznego kondotiera Zawisza, urodzony w 1370 r. i najbardziej sławny z polskich rycerzy, zaczął w oddziałach margrabiego Prokopa Luksemburskiego, margrabiego morawskiego, klasycznego feudalnego awanturnika. Ponoć już w 1399 r. razem z Prokopem okupował dobra biskupa ołomunieckiego, za co był zagrożony klątwą kościelną.
Kiedy Prokop wylądował w więzieniu, Zawisza zmienił pracodawcę. Tym razem zaciągnął się na służbę u węgierskiego króla Zygmunta Luksemburskiego. „Na Węgry przyciągała ich nie tylko nadzieja na rycerską przygodę, ale przede wszystkim chęć poprawienia statusu majątkowego” - piszą w tomie „Zawisza Czarny z Garbowa herbu Sulima” Beata Możejko, Sobiesław Szybkowski i Błażej Śliwiński.
Z kolei Marcin Szymaniak w książce „Fighterzy. Najlepsi polscy wojownicy” dopowiada: „Służąc Zygmuntowi, najsłynniejszy polski rycerz brał udział głównie w bojach ze zbrojną opozycją wspierającą konkurencyjnych kandydatów do węgierskiego tronu. Wciąż się wyróżniał, a Zygmunt hojnie go wynagradzał. Czarnowłosy wojownik (…) otrzymał m.in. prawo do pobierania dochodów z miasteczka Sabinov na Górnych Węgrzech (obecnie Słowacja). Jako sprawdzony najemnik ściągnął na służbę u króla Węgier również swego młodszego brata, Jana Farureja”.
Polski rycerz, walcząc za pieniądze Zygmunta, miał okazję bić się m.in. w Bośni w 1408 r. i z husytami w 1422 r.
W międzyczasie zaliczył bitwę pod Grunwaldem, gdzie tak spodobał się królowi Jagielle, że ten zabrał go w 1412 r. na uroczysty zjazd monarchów w Budzie. Tam Zawisza wystąpił jako uczestnik zorganizowanego przy tej okazji wielkiego turnieju rycerskiego.
Jako uznana europejska sława, Zawisza dał się niekiedy ponosić narodowej fantazji. Legendarny historyk Antoni Prochaska odnotował w swoim opracowaniu o soborze w Konstancji, że 9 maja 1418 r. tamże, w obecności papieża Zawisza dyplomata dumnie oświadczył, że czci króla polskiego będzie bronić „gębą i ręką” i uzyskał tym samym od Marcina V potępienie paszkwilu napisanego przeciw Rzeczypospolitej przez zakonnika dominikańskiego Jana Falkenberga.
Był odważny, ale - jak się okazuje - także próżny. Historycy wspominają bowiem słynną ucztę, jaką Zawisza wydał na ulicy św. Jana w Krakowie dla monarchów biorących udział w uroczystościach zaślubin Władysława Jagiełły i Zofii Holszańskiej w 1424 r. Wzięli w niej udział król rzymski, duński, polski, książęta mazowieccy, śląscy oraz inni dostojnicy. Nowinką w czasie tej uczty były włoskie warzywa, osobliwie kalafior, które Zawisza sprowadził nad Wisłę wcześniej, niż je przywiozła późniejsza polska monarchini - Bona.
W 1428 r. znalazł się w wojsku węgierskiego króla, zmierzającego do walki z Turkami. Historycy dowodzą, że był za swoje czyny suto wynagradzany - głównie złotem, ale też ekwipunkiem rycerskim i szlachetnymi końmi. Właśnie w trakcie antytureckiej wyprawy, konkretnie pod Golubcem w dzisiejszej Serbii, najsłynniejszego polskiego rycerza dosięgła śmierć. Według zachowanej relacji dostał się do tureckiej niewoli, ale dwóch janczarów posprzeczało się o tak cennego jeńca i w czasie kłótni jeden z nich złośliwie odrąbał Zawiszy głowę.
Są jednak i tacy, którzy przyczyny śmierci Zawiszy Czarnego upatrują jednak w nieudolności króla Zygmunta Luksemburskiego jako naczelnego dowódcy tejże wyprawy. Symboliczny pogrzeb Zawiszy odbył się w listopadzie 1428 r. w kościele Franciszkanów w Krakowie.