7 listopada 1918 r. Kurt Eisner, lider socjaldemokratów, proklamował Wolne Państwo Bawarię i doprowadził do detronizacji dynastii Wittelsbachów. 8 listopada zawrzało w Zagłębiu Ruhry oraz upadł rząd Brunszwiku. Następnego dnia wystąpienia rewolucyjne objęły Berlin, gdzie buntem kierował Karl Liebknecht i grupa tzw. Rewolucyjnych Zwierzchników.
Marynarze nie chcą walczyć
Wśród przyczyn wybuchu rewolucji listopadowej wymienia się zwykle reakcję na klęskę militarną Rzeszy w Wielkiej Wojnie i związany z nią głęboki kryzys gospodarczy i głód, wpływ rewolucji sowieckiej i społeczne oczekiwania na „reformy socjalne”. Ten ostatni powód podają zwykle historycy lewicowi, dla których ówczesne wydarzenia były logicznym skutkiem ewolucji doktryny komunistycznej żywotności idei marksistowskich. Dość zgodnie przyjmuje się moment wybuchu rewolty – bunt marynarzy w Kilonii, tzw. Kieler Matrosenaufstand, który rozpoczął się 3 listopada. Jeszcze w październiku cesarskie dowództwo marynarki wojennej, pod wpływem admirała Franza von Hippera, planowało wysłać flotę do ostatecznej bitwy przeciwko Królewskiej Marynarce Wojennej na kanale La Manche. Rozkaz morski z 24 października i przygotowania do żeglugi wywołały jednak bunt wśród marynarzy, zaagitowanych hasłami komunistów. Jan Valtin, agitator bolszewicki, członek Spartakusowskiej Ligi Młodzieży, z nieukrywaną radością opisał to, co się wówczas wydarzyło: „Tej nocy widziałem zbuntowanych marynarzy wjeżdżających do Bremy w karawanach zarekwirowanych ciężarówek – czerwone flagi i karabiny maszynowe zamontowane na ciężarówkach (…). Ludność wyległa na ulice. Ze wszystkich stron masy ludzkości, morze kołyszących się, pchających ciał i wykrzywionych twarzy przesuwało się w kierunku centrum miasta. Wielu robotników było uzbrojonych w broń palną, bagnety, młoty”.
Rodzi się Front
Zrewoltowani matrosi, maruderzy z armii lądowej, ale też robotnicy i lumpenproletariat powołali Radę Robotniczą i Marynarską, która przejęła kontrolę nad miastem. Tej nocy robotnicy i marynarze niosący pochodnie zalali wąskie uliczki, śpiewając „Międzynarodówkę” i nie napotykając oporu. Następnego dnia władza w tej morskiej twierdzy była już w rękach rewolucjonistów. „4 listopada płomienie rewolucji nadal się rozprzestrzeniały, zaznaczając się czerwonymi flagami wciąganymi nad oficjalnymi budynkami cesarskimi. 6 listopada w Hamburgu, Bremie i Lubece władzę przejęły Rady Marynarzy, Żołnierzy i Robotników. 7 i 8 listopada Drezno, Lipsk, Chemnitz, Magdeburg, Brunszwik, Frankfurt, Kolonia, Stuttgart, Norymberga i Monachium poszły w ich ślady” – czytamy na stronie Czerwonego Frontu, forum młodych marksistów. Bunt poparły także grupy rewolucyjnych socjalistów, z których największy był Związek Spartakusa („Spartakusbund”), założony wcześniej m.in. przez Różę Luksemburg, Karla Liebknechta, Juliana Marchlewskiego, Franza Mehringa, Klarę Zetkin i Leona Jogichesa, będący jeszcze kilka lat wcześniej częścią lewego skrzydła USPD, czyli Niezależnej Socjaldemokratycznej Partii Niemiec. Istniały też grupy regionalne, które zaangażowały się w wystąpienia. Wśród nich znalazły się m.in. berlińska grupa Rewolucyjni Zwierzchnicy (Revolutionäre Obleute) i Bremeńska Lewica Radykalna (Bremer Linksradikale).
Niemcy na krawędzi
Sięgnijmy do tekstu Adama Galosa „Historia Niemiec od 1789 roku”, z którego wynika, że rewolucja postępowała błyskawicznie. „5 listopada rząd stracił kontrolę nad Lubeką, 6 – nad Bremą, Hamburgiem i szeregiem kolejnych portów”.7 listopada, jak już wiemy, Kurt Eisner proklamował Wolne Państwo Bawarię i triumfalnie, choć nieco teatralnie ogłosił detronizację Wittelsbachów. Tym niemniej Leopold Bawarski wyjechał i wrócił do Monachium dopiero w styczniu 1919 r. Jako osoba prywatna mieszkał tam do śmierci w wieku 84 lat. Najbardziej dramatycznie wyglądały wystąpienia rewolucyjne w Berlinie, które rozpoczęły się 9 listopada i gdzie buntem kierował ideowy komunista Karl Liebknecht. Utworzono tam Berliński Komitet Wykonawczy Rad Robotniczych i Żołnierskich, który działał jako swoiste centrum rad utworzonych w całym kraju. Pod nieobecność parlamentu lub innego wybieralnego zgromadzenia organ ten rościł sobie prawo do bycia alternatywną władzą. Zapowiedziano, że rewolucja w całych Niemczech nastąpi „lada chwila”. 9 listopada Liebknecht, przemawiając z balkonu berlińskiego zamku do rozentuzjazmowanych tłumów, proklamował „wolną socjalistyczną Republikę Niemiec” (Freie sozialistische Republik Deutschland). W Berlinie otwarto więzienia i uwolniono setki więźniów, w tym Leona Jogichesa, jednego z liderów spartakusowców. Z kolei Róża Luksemburg została uwolniona z więzienia we Wrocławiu. Nieoczekiwanie przeciw buntowi opowiedzieli się socjaldemokraci. Jej przywódcy, Philipp Scheidemann i Friedrich Ebert, zażądali od kanclerza Maksymiliana Badeńskiego przekazania im rządów, obiecując uspokojenie kraju. Warunkiem miała być jednak likwidacja monarchii.
Schyłek listopada
Decyzja, którą podjął kanclerz musiała być najtrudniejszą w jego karierze. Ogłoszenie republiki było równoznaczne z detronizacją Wilhelma II Hohenzollerna, który zresztą uciekł z kraju po tym, jak stracił realną kontrolę nad wojskiem. Jeszcze 9 listopada Scheidemanna poparła armia i przystąpiła do tłumienia rewolucyjnych wystąpień. Nocą z 9 na 10 listopada Friedrich Ebert rozmawiał z gen. Wilhelmem Groenerem, który podjął współpracę z przejmującymi władzę w Niemczech socjaldemokratami i opowiedział się za przyjęciem postanowień traktatu wersalskiego. Ten zanotował w dzienniku pod datą 10 listopada, że „Naczelne Dowództwo Wojskowe oddaje się do dyspozycji rządu”. Wśród komunistów wizja zwycięskiej rewolucji była jednak wciąż realna. Liebknecht apelował: „Musimy teraz wytężać siły, by zbudować rząd robotniczy i żołnierski oraz nowe państwo proletariackie, stan pokoju, radości i wolności dla naszych niemieckich braci na całym świecie. Wyciągamy do nich ręce i wzywamy ich do doprowadzenia do końca światowej rewolucji. Ci z was, którzy chcą zobaczyć wolną Niemiecką Republikę Socjalistyczną i rewolucję niemiecką, podnieście ręce!”. Przesilenie przyszło 11 listopada, gdy Ententa zgodziła się na zawieszenie broni. Podpisano je, niejako szydząc z przegranych, w wagonie kolejowym w Compiègne. W Niemczech wciąż jednak trwały strajki i demonstracje, kryzys gospodarczy sięgał dna, a przed sklepami ustawiały się monstrualne kolejki. W takiej atmosferze socjalistyczny rząd zaczął planować wprowadzenie pakietu reform socjalnych, obejmujących wprowadzenie ośmiogodzinnego dnia pracy i pełnej swobody zgromadzeń i stowarzyszeń.
Krwawa rozprawa
„Novemberrevolution“ zakończyła się stanem wyczekiwania. W grudniu nastroje zaczęły się jednak ponownie radykalizować. Związek Spartakusa zaczął zbroić robotników i tworzyć z nich oddziały Czerwonej Gwardii. Z 31 grudnia 1918 na 1 stycznia 1919 r. przekształcił się w Komunistyczną Partię Niemiec. W styczniu gwardziści rozpoczęli regularne walki uliczne i strzelaniny z policją i powstałym do życia w 1918 r. Freikorpsem. Wybory do Reichstagu 19 stycznia, przy 83 proc. frekwencji, zgodnie z oczekiwaniami wygrała SPD, czyli socjaldemokraci, otrzymując 38 proc. głosów, a USPD 8 proc. Prawica – od narodowych liberałów po narodowców – 15 proc. Filarami tak zrodzonej tzw. weimarskiej koalicji były odtąd SPD, liberałowie i katolickie Centrum. To one autoryzowały konstytucję liberalnego i socjalnego państwa prawa, które za jeden z celów postawiło sobie zdławienie rewolty komunistycznej. 13 lutego uformował się rząd pod kierownictwem Scheidemanna, zaś prezydentem Rzeszy wybrano Eberta; dzień ten jest uznawany za początek Republiki Weimarskiej. Ale w rozprawie z rewolucją władze i wcześniej używały bezwzględnych metod. 5 stycznia Róża Luksemburg i Karl Liebknecht zostali uprowadzeni w Berlinie przez Dywizję Strzelców Gwardii Kawalerii Freikorps. Najpierw byli torturowani, a następnie ich zastrzelono. Ciało Luksemburg wrzucono do berlińskiego kanału Landwehr. W marcu został zamordowany również Leon Jogiches.
Koniec mitu
„Wraz z utratą przywódców ruch rewolucyjny stopniowo wygasł, a wojsko przystąpiło do pacyfikacji poszczególnych regionów Niemiec. Szczególnie ostre walki toczyły się w Zagłębiu Ruhry. 4 marca berlińscy rewolucjoniści, korzystając z nieobecności armii, zorganizowali powstanie, które zostało jednak zduszone 11 marca, a w jego walkach zginęło 1200 osób” – pisze niemiecki historyk Golo Mann w tomie „Niemieckie dzieje w XIX i XX wieku”. Rewolucję w Bawarskiej Republice Rad, ostatniej ostoi buntu, stłumiono 2 maja 1919 r. siłami Reichswehry. Podczas krwawych walk o Monachium zginęło ok. 600 osób. Wcześniej, 21 lutego, prawicowy aktywista Anton Graf von Arco auf Valley zastrzelił Kurta Eisnera. Wraz z upadkiem Monachium wizja komunistycznych Niemiec przeszła do historii.