
WŁODZIMIERZ LUBAŃSKI (ur. 1947, Gliwice, napastnik, Górnik Zabrze)
Legendarny piłkarz, potem trener i menedżer, od 1976 roku mieszka w Lokeren, od kilku lat w już nowym, trzecim domu. Dziś ma 75 lat, nie grywa już nawet w oldbojach, ale trzyma się dobrze, przez kilku lat - namówiony przez żoną Grażynę (małżeństwem są od 49 lat) - trzy razy w tygodniu chodził na fitness i do sauny. Często bywa na uroczystościach w polskiej ambasadzie w Brukseli. Jest znawcą win, ma ich w domowej kolekcji kilkaset. Komentował mecze dla Polsatu, wcześniej dla TVP. Od czasu do czasu zabierał żonę na dalekie eskapady, np. do Kanady i USA. Dosyć często wpada do kraju, w sierpniu dobrze się bawił na kabaretonie w Sopocie. Ma wiele niewykorzystanych jeszcze zaproszeń w różne miejsca, które musiał odwołać z powodu pandemii koronawirusa. Nie doczekał się wnuków. Jego córka Małgorzata pracuje w firmie przewozowej, a syn Michał jest informatykiem, ma własną firmę w Lokeren.

JOACHIM MARX (ur. 1944, Gliwice, napastnik, Ruch Chorzów)
We Francji żyje od ponad 45 lat. Sprawdził się tam w roli piłkarza, trenera, dyrektora szkółki piłkarskiej i skauta. Miał również epizod w roli... sprzedawcy mebli kuchennych. W 2009 roku przeszedł na emeryturę. - Chodzę na mecze, do klubu, szkółki piłkarskiej, lubię majsterkować w domu, pracuję w ogrodzie. Chwalą mnie za ładnie przycięty żywopłot. Umiem także instalować anteny satelitarne na dachach. Kiedyś lubiłem podróżować - ale nie samolotem - i zwiedzać - opowiada. Mieszka w liczącej 2,5 tys. osób miejscowości Givenchy-en-Gohelle, 3 km od Lens. Z żoną Henryką (z którą 2 września uroczyście obchodził 55-lecie ślubu) ma syna Krzysztofa (pracuje w merostwie jako urzędnik w dziale sportu) i Sebastiana (jest trenerem przygotowania atletycznego). Wnuczki Marion i Julia grały w rugby (9-letnia Giuliana jeszcze nie połknęła sportowego bakcyla). 28-letnia Marion pracuje w żandarmerii, zajmuje się poszukiwaniem zaginionych osób. 9-letni wnuk Florian zaczyna grać w piłkę.

ZYGMUNT MASZCZYK (ur. 1945, Siemianowice Śląskie, pomocnik, Ruch Chorzów)
Od ponad 40 lat mieszka w Niemczech, gdzie - u rodziny w Hagen - w drodze do Francji na świąteczne zakupy zatrzymał go stan wojenny. Po namowach zdecydował się nie wracać do ojczyzny. W Niemczech grał bez większego powodzenia. Z powodu zapalenia płuc wylądował w szpitalu, przeszedł długą rekonwalescencję. Potem próbował szczęścia w roli szkoleniowca miejscowych drużyn, przez wiele lat pracował w fabryce form wtryskowych. Dziś ma kłopoty ze zdrowiem, m.in. z chodzeniem; konieczny okazał się zakup protezy. Jego żona Krystyna, była piłkarka ręczna Azotów Chorzów i reprezentacji Polski, w Niemczech już po swych 40. urodzinach znowu stanęła w bramce, uzyskując ze swoją drużyną dwa awanse.

MARIAN OSTAFIŃSKI (ur. 1946, Przemyśl, obrońca, Ruch Chorzów
Swą karierę zawodniczą (potem był trenerem) wspomina z niesmakiem, bo od lat ma problemy ze zdrowiem. I nie tylko dlatego. - Gdybym grał na takim poziomie w innych czasach, to bym się teraz cieszył życiem, Zarobiłbym, by się nim cieszyć - przekonuje. Na pytanie, jak teraz spędza czas, rzuca krótko: - Odpoczywam, nic nie robię. Byłem na rencie, a od kilku lat jestem na emeryturze. Dosyć nagoniłem się za piłką. Ostatnia funkcja zawodowa? Dyrektor sportowy grup młodzieżowych w Chorzowie. Jego żona Jadwiga pracowała w księgowości (w 2023 roku będą obchodzić 55-lecie małżeństwa). Ma dwóch synów: dziennikarza sportowego Dariusza i anglistę Tomasza. Na mecze praktycznie nie chodzi od dłuższego czasu. Ostatni raz był w ubiegłym roku roku. - Chyba już więcej nie pójdę. Szkoda mi nóg - mówi. Od 6 lat ma problem z chodzeniem. Wysiadł mu Achilles w lewej nodze, ma założoną endoprotezę. Operację przeszedł w 2015 roku.