Przez wiele lat bitwa wyrska była zapomnianym epizodem wojny obronnej z 1939 roku. Przez lata utrwalany był mit, iż obrona Górnego Śląska sprowadzała się do dzielnej i pełnej poświęcenia postawy harcerzy broniących wieży spadochronowej w Katowicach czy też ochotniczych oddziałów powstańców śląskich. Zapominano o 45 tysiącach żołnierzy Grupy Operacyjnej „Śląsk”, dowodzonej przez generała brygady Jana „Jagmina” Sadowskiego, wchodzącej w skład Armii „Kraków”.
Dzień pierwszy
Na środkowy odcinek działań wojennych na Śląsku, od Kobióra po Mikołów, uderzył VIII Korpus Armii generała Ernsta Buscha. Niemcy zaatakowali w tym rejonie z olbrzymią determinacją, uważając, że obrona polska załamie się tutaj najszybciej. Kobiór, Gostyń, Wyry i Mikołów znajdowały się dokładnie pomiędzy tzw. pozycją Pszczyna z 6. Dywizją Piechoty a dość silnie umocnionym Obszarem Warownym „Śląsk”, obsadzonym przez wojsko i oddziały powstańcze. Generał Busch sądził, że po silnym ostrzale artyleryjskim i zmasowanym ataku piechoty dokona wyrwy w polskiej obronie, rozdzielając siły polskie na dwie części. Mógłby wówczas odizolować od siebie dwa związki taktyczne operujące w województwie śląskim: Grupę Operacyjną „Bielsko” i Grupę Operacyjną „Śląsk”. Klin otworzyłby drogę wojskom niemieckim na Oświęcim i Kraków. Żołnierze von Obstfeldera dość szybko zajęli miejscowość Gostyń i podeszli pod Wyry. Po początkowych sukcesach Niemców pod Kobiórem niespodziewanie nastąpiło polskie kontruderzenie. Broniący się tutaj pluton został wzmocniony oddziałem podpułkownika Adamczyka i wycofującymi się polskimi oddziałami z rejonu Rybnika i Żor. Na polu walki zjawili się mjr Mażewski i mjr Kwiatkowski ze swoimi oddziałami oraz kpt. Stranz ze swoją baterią artylerii. Popołudniowe natarcie niemieckich wojsk pancernych zostało z powodzeniem odparte, a bateria kapitana Stranza unieszkodliwiła 7 niemieckich czołgów. Oddziały Wehrmachtu wkraczają jednak do Łazisk i po krótkiej walce zajmują całą miejscowość.
Na pomoc broniącym się oddziałom dowódca Grupy Operacyjnej „Śląsk” gen. Jagmin-Sadowski skierował 54. Pociąg Pancerny „Groźny”, który już we wczesnych godzinach rannych przybył do Katowic. Wsparcie oddziałów polskich przez „Groźnego” doprowadziło do załamania się niemieckiego ataku pod Wyrami. Dopiero około godziny 12.00 pociąg wycofał się do Tychów, zabierając z pola walki wszystkich rannych żołnierzy. Widząc siłę niemieckiego natarcia, dowództwo Grupy Operacyjnej „Śląsk” postanawia przenieść swą Kwaterę Główną z Katowic do Mysłowic. Obawiano się szybkiego zajęcia stolicy Górnego Śląska od strony południowej. Tymczasem do ciężkich walk dochodzi także pod Mikołowem. W obronie wzgórza nr 341, zwanego Sośnią Górą, ginie lub odnosi rany połowa broniących go polskich żołnierzy z mikołowskiej kompanii batalionu „Katowice” kapitana Tytusa Wikarskiego z 203. Rezerwowego Pułku Piechoty wspieranej przez kompanię powstańców Ryszarda Bąka. Niemcy jednak nie zrezygnowali z prób zajęcia polskich pozycji. Kolejne uderzenie przeprowadzone w rejonie rzeki Gostynki o godzinie 17.00 również zostało odparte przy dużym wsparciu pociągu „Groźny”.
Dla dowódcy Grupy Operacyjnej „Śląsk” stało się jasne, że Niemcy chcą za wszelką cenę rozerwać polską obronę w rejonie Kobióra i Wyr. Aby temu zapobiec, gen. Jagmin-Sadowski rzuca na ten odcinek frontu swoje odwody w postaci większości 23. Górnośląskiej Dywizji Piechoty, która po krótkiej wymianie ognia z niemieckimi dywersantami, ostrzeliwującymi polską baterię artylerii, zajmuje pozycje w rejonie Tychów. Wieczorem Pociąg Pancerny „Groźny” zostaje podporządkowany dowództwu 23. Dywizji Piechoty i po raz kolejny bierze czynny udział w obronie polskich pozycji w Wyrach, bronionych teraz przez II batalion 73. Pułku Piechoty.
Dzień drugi
Od wczesnych godzin rannych Niemcy nieustannie atakowali rejon Kobióra, Żwakowa, Tychów, Wyr i Mikołowa. Uderzenie w tym miejscu przeprowadzała elitarna niemiecka jednostka 49. Pułku Piechoty „Niebieskie Lwy” pod dowództwem pułkownika Friedricha-Wilhelma von Rothkirch und Panthen, co świadczy o determinacji strony niemieckiej. Pod naporem atakujących III batalion 73. Pułku Piechoty został zmuszony do cofnięcia się i zajęcia pozycji na wzgórzu 280. Dowódca 23. Dywizji Piechoty płk dypl. Władysław Powierza rozkazuje oddziałom II batalionu 75. Pułkowi Piechoty przejście do kontrnatarcia wspartego ogniem polskiego pociągu pancernego, stacjonującego wówczas w Tychach. „Groźny” jeszcze nad ranem uzupełnił zapasy amunicji w Katowicach-Ligocie i był ponownie gotowy do podjęcia walki. Już drugi dzień wspierał jednostki 73. i 75. Pułku Piechoty walczące w Wyrach i na przedpolu Tychów. Kursując na linii Tychy-Kobiór, załoga pociągu skutecznie powstrzymywała ataki Niemców, zadając im znaczne straty w Lesie Wyrskim.
Wobec chwilowej przewagi na polu bitwy oddziały polskie przeszły do kontruderzenia około godziny 10.00 rano. Walki były tak zacięte, że zdecydowano się na włączenie do akcji jednego z batalionów 73. Pułku Piechoty. Oddziały polskie wspierał tutaj tyski oddział powstańczy Jana Barona i oddział samoobrony Jana Duka. Przy pomocy pociągu pancernego próbowano wysadzić desant tuż przy pozycjach niemieckich w Żwakowie, jednakże próba ta została udaremniona przez niemiecki ostrzał z moździerzy. O zaciętości walk świadczyć może fakt, iż doborowa grupa majora Hoffmeyera z 49. Pułku poniosła tak duże straty, że praktycznie nie przedstawiała już żadnej wartości bojowej. Równocześnie w tym samym czasie trwał zmasowany atak Niemców na Wyry. Niemiecka piechota, w sile dywizji, starła się z batalionem Obrony Narodowej „Zawiercie”. Około południa żołnierze niemieccy wdarli się do Wyr i zaczęli zajmować południową część Mikołowa, tzw. Kolonię Wojewódzką. O godzinie 15.00 gen. Jagmin-Sadowski wydał rozkaz odbicia miejscowości. Jednostki 55. Dywizji Piechoty ruszyły do kontruderzenia. Późnym popołudniem doszło w Wyrach do krwawych walk wręcz, w których zwycięstwo odnieśli Polacy, okupione dużą liczbą zabitych i rannych po obu stronach.
Przez ponad dwie godziny, równocześnie z walkami o Mikołów, pociąg pancerny „Groźny” prowadził nieustanny ogień na niemieckie pozycje. Wycofał się dopiero o godzinie 16.30, aby przewieźć kolejnych rannych na stację kolejową w Tychach. Około godziny 17.00 Polacy zdołali wyprzeć Niemców z części Żwakowa, a około 18.30 z Wyr. W kontrataku na Wyry zginęli między innymi dowódca batalionu ppłk Władysław Kiełbasa oraz Teodor Pucher - dowódca wyrskiej kompanii Ochotniczych Oddziałów Powstańczych. W walkach podczas rekonesansu pozycji niemieckich zginął również dowódca pociągu pancernego kpt. Jan Rybczyński, a dowództwo po nim przejął kpt. Józef Kulesza. W popołudniowych walkach „Groźny” zniszczył dwa niemieckie czołgi, jednakże sam otrzymał poważne trafienie, raniące między innymi nowego dowódcę pociągu. Chwilowo dowództwo nad pociągiem objął por. Józef Lipka. Późnym wieczorem pociąg wycofano z Tychów w celu uzupełnienia amunicji. Nocą, na rozkaz dowództwa armii, pociąg odjechał na pozycję w Mysłowicach. Straty po obu stronach były znaczne i dochodziły w niektórych jednostkach do 50% stanów osobowych. Pod Gostynią, Wyrami, Mikołowem i Łaziskami poległo 166 niemieckich żołnierzy i 4 oficerów. Kilkuset odniosło rany, a do niewoli dostało się 18 żołnierzy Wehrmachtu. Straty strony polskiej to 150 zabitych i ponad 380 rannych.
Opór Wojska Polskiego pod Wyrami nie pozwolił Niemcom na osiągnięcie wyznaczonych przez dowództwo celów strategicznych. W odwecie za bohaterską walkę polskich żołnierzy i oddziałów powstańczych Niemcy rozstrzelali w Gostyni 14 cywilnych mieszkańców miejscowości i prawie doszczętnie spalili Żwaków.
W momencie trwania walk pod Wyrami dowódca Armii „Kraków” został zmuszony do wydania rozkazu odwrotu wszystkich jednostek ze Śląska. Decyzja spowodowana była sytuacją na froncie. Było już jasne, że po rozbiciu 6. Dywizji Piechoty pod Pszczyną Niemcy rozwiną natarcie na Bieruń, Bojszowy i Chełm Śląski w celu odcięcia ewentualnej drogi odwrotu polskim jednostkom z Wyr, Tychów i Mikołowa. Na północnym odcinku działania Grupy Operacyjnej „Śląsk” Niemcy również zajmowali pozycje wycofujących się oddziałów polskich w rejonie Piekar Śląskich i Tarnowskich Gór. Wobec tego wszystkie jednostki polskie musiały wycofywać się za Wisłę i Przemszę w kierunku Krakowa. A na Śląsku powoli rozpoczynał się terror - tropiono powstańców, polskich harcerzy, a nawet księży. Urządzano publiczne egzekucje - rodziny i sąsiedzi musieli patrzeć na kaźń swoich bliskich. Winni nigdy nie zostali ukarani…
Nie przeocz
- Śląsk potrafi zaskoczyć! Zobacz 7 miejscówek, o których nie miałeś pojęcia
- Tych miejsc już nie ma... Zdjęcia TAKICH Gliwic i Zabrza obudzą w Was nostalgię
- Lato na budowie obejścia Węgierskiej Górki, to czas wytężonej pracy. Widać postępy
- W nowym Egzotarium najbardziej panoszą się ryby. Jest też żółw, płaszczka i ptaki!
Musisz to wiedzieć

Szymon Hołownia ma duże ego, większe ma tylko Lech Wałęsa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?