Nazwa „Scotland Yard” sięga średniowiecza. Pochodzi od nazwy ulicy, przy której komenda policji mieściła się w latach 1829-1890, a przy okazji od nazwy pałacu, który był siedzibą królów Szkocji w czasie ich średniowiecznego pobytu w stolicy Anglii.
„Łapacze złodziei”
Zacznijmy od 1829 r., gdy w Londynie pojawiła się pierwsza służba policyjna, utworzona przez ówczesnego ministra spraw wewnętrznych - Roberta Peela (1788-1850), konserwatystę, zaufanego księcia Wellingtona, triumfatora spod Waterloo. Peel nie tylko powołał policję, ale ograniczył również katalog czynów zagrożonych karą śmierci i zreformował ponadto brytyjski system więziennictwa.
Na siedzibę londyńskiej policji wybrano wtedy kompleks budynków, które - jak już wiemy - kilka wieków temu należały do członków szkockiej rodziny królewskiej. Pierwsze lata nowej służby były szczególnie trudne, bowiem wszystko trzeba było zaczynać właściwie od początku. Np. dochodzenia w sprawie przestępstw były dotąd prowadzone głównie przez osoby, które z reguły nie miały najmniejszego pojęcia o zawiłościach pracy śledczej. Co więcej, każdy mógł zostać „łapaczem złodziei” i otrzymać pewną zapłatę za schwytanie przestępcy, jeśli udowodni się jego winy. Jednak wielu zrobiło to wyłącznie dla zysku, osobistej zemsty lub po prostu z pragnienia przygody.
Co ciekawe, kiedy w 1842 r. nowa instytucja policyjna, czyli nasz Scotland Yard, umieściła na służbie swoich pierwszych funkcjonariuszy policji w cywilu, doszło do publicznego protestu przeciwko tym „szpiegom”. Dopiero z czasem policja stopniowo zdobyła zaufanie londyńskiej opinii publicznej. Wydział Śledczy Kryminalnych (CID) powstał dopiero w 1878 r. i początkowo był grupą detektywów w cywilu, którzy gromadzili informacje o działalności przestępczej.
Przeprowadzki
Już pod koniec XIX w. londyńska kwatera główna policji w Scotland Yardzie stawała się coraz bardziej przepełniona. Dlatego w 1890 r. na nabrzeżu Tamizy otwarto nowy budynek siedziby i nazwano go „New Scotland Yard”. W 1967 r. ponownie przeniesiono siedzibę instytucji do nowego budynku, znajdującego się na skrzyżowaniu Victoria Street i Broadway, zwanego także „New Scotland Yard”. Tam pozostawała przez prawie 50 lat, po czym w 2016 r. przekwaterowano ją do przeprojektowanego budynku Curtis Green na Victoria Embankment.
Obszar nadzorowany przez London Metropolitan Police obejmuje dziś cały Wielki Londyn z wyjątkiem City of London, które ma własne oddzielne siły policyjne. Do jej zadań należy wykrywanie przestępstw i zapobieganie im, ochrona porządku publicznego, nadzór ruchu drogowego oraz udzielanie licencji pojazdom. Szefem administracyjnym Scotland Yardu jest komisarz, który jest powoływany przez koronę na polecenie sekretarza spraw wewnętrznych.
Jego podwładnymi są zastępcy, nadzorujący takie operacje, jak administracja, ruch drogowy i transport, dochodzenia karne (CID) oraz rekrutacja i szkolenie policji. CID zajmuje się wszystkimi aspektami dochodzeń karnych i obejmuje biuro rejestru karnego, sekcje ds. odcisków palców i fotografii, oddział ds. oszustw, wysoce mobilną jednostkę policji znaną jako Flying Squad, metropolitalne laboratorium policyjne i szkołę detektywistyczną.
Biedny Lestarde
Ale Scotland Yard to nie tylko instytucja, ale także legenda z nią związana. Zawdzięczamy ją przede wszystkim modnej w XIX w. literaturze detektywistycznej, a szczególnie jednemu z jej przedstawicieli - Arturowi Conan Doyle’owi (1859-1930). To właśnie szkocki pisarz, lekarz, wolnomularz i spirytysta wymyślił postać genialnego detektywa Sherlocka Holmesa, który skutecznie rywalizując z zinstytucjonalizowanym Scotland Yardem, siłą rzeczy przyczynia się do budowania jego autorytetu.
Czasami wygląda to dość groteskowo, bowiem głównym przedmiotem żartów i kpin Holmesa jest inspektor Scotland Yardu safandułowaty Lestrade. Jego imienia nie znamy, jedynie inicjał: „G”. W żadnym z kilkunastu opowiadań o Sherlocku Holmesie, w których się pojawia, nie opisano również faktów dotyczących jego życia osobistego. Doktor Watson, pomagier Holmesa, opisał Lestrade’a jako „chudego, ciemnookiego mężczyznę, mającego w sobie coś ze szczura”. Holmes zaś uważał go za osobę „szybką i energetyczną, lecz ogólnie konwencjonalną”. Można przypuszczać, iż detektyw miał poważanie w opinii publicznej, gdyż w jednej z relacji prasowych nazwany został „słynnym inspektorem policji londyńskiej”.
„Ów słynny inspektor” ze Scotland Yardu bez Holmesa nie potrafił zrobić nic. „Gdy pojawia się jakaś ciut bardziej skomplikowana sprawa, inspektor niezawodnie stawiał się w mieszkaniu na Baker Street 221B i prosił Holmesa o pomoc. Sam stawał się natomiast obiektem kpin i złośliwości wygłaszanych nader często przez detektywa. Skąd u Conana Doyle’a taka niechęć do zacnego skądinąd inspektora Scotland Yardu? Być może miała korzenie w rzeczywistych wydarzeniach. Brytyjska policja - dziś uznawana za jedną z lepszych na świecie - w XIX w. dopiero raczkowała i miała na koncie wiele kompromitujących wpadek” - zauważa Paweł Stachnik w tekście na portalu ciekawostkihistoryczne.pl.
Spis porażek
Jedną z takich kompromitacji była tzw. sprawa z Trowbridge. 29 czerwca 1860 r. w hrabstwie Somersetshire, w willi inspektora fabryki Samuela Kenta, znaleziono zwłoki jego najmłodszego synka. Dziecko leżało w ogrodowym ustępie z podciętym gardłem. Kent mieszkał w willi ze swoją drugą żoną, trojgiem dzieci z pierwszego i trojgiem z drugiego małżeństwa. Zamordowany chłopiec był ulubieńcem ojca i matki. Miejscowa policja kierowana przez nierozgarniętego nadinspektora Fowleya okazała się całkowicie niekompetentna.
„Fowley nie miał pojęcia jak prowadzić śledztwo. Mało tego: dopuścił się kilku zupełnie niezrozumiałych działań. Gdy znalazł w kotle do prania zakrwawioną koszulę nocną, nie zabezpieczył jej, tylko pozwolił, by ktoś ją zabrał. Z kolei pozostawiony na szybie krwawy odcisk dłoni… starł, aby „rodzina się nie przeraziła”. Kazał za to aresztować nianię dzieci, choć ta nie miała żadnego motywu, by kogokolwiek zabijać” - pisze Stachnik.
Skorumpowani
Spójrzmy zatem na metody stosowane przez Scotland Yard w tamtym czasie. Może w nich tkwi zagadka małej skuteczności śledczych, tak wykpiwanej przez Sherlocka Holmesa. W latach 70. XIX w. angielska policja zaczęła sporządzać spisy zawodowych przestępców oraz spisy zwalnianych po odsiadce więźniów. Tyle że spisy te wykonywali urzędnicy w ministerstwie spraw wewnętrznych, a do policjantów trafiały one po… dziewięciu miesiącach.
Mało tego, opisy przestępców były powierzchowne i niewiele dawały śledczym. Rzadko uwzględniano w nich tak ważny element, jak znaki szczególne delikwenta. Inną nowoczesną pomocą miały być albumy z fotografiami przestępców. Cóż z tego, że je wykonywano, gdy w latach 80. XIX w. liczyły one 115 tys. zdjęć i z trudem udawało się w nich odnaleźć cokolwiek.
Dodajmy do tego, że w 1879 r. w Londynie wybuchł głośny skandal związany ze Scotland Yardem. Otóż okazało się, że czterej najstarsi i najbardziej poważani pracownicy tej instytucji - John Meiklejohn, Nathaniel Druscovitch, William Palmer i George Clarke - zajmujący się nadzorowaniem wyścigów konnych - zostali przekupieni przez oszustów i chronili ich machinacje. Sprawa stała się głośna, policjantów skazano, a sam Scotland Yard przeorganizowano.
Na czele kobieta
Obecnie Scotland Yard jest największą agencją policyjną w Anglii. Zatrudnia ponad 40 tys. osób obsługujących Londyn i jego przedmieścia na obszarze 620 mil kwadratowych z populacją ponad 7 mln. W marcu 2017 r. jego szefową została 56-letnia wówczas Cressida Dick. „Jestem poruszona i zawstydzona. Ten awans daje mi niezwykłe możliwości. Będę się starała, by pracować na rzecz bezpieczeństwa i spokoju londyńczyków” - powiedziała Dick, odbierając nominację.
Szefowa Scotland Yardu otrzymała roczną pensję wynoszącą 270 tys. 648 funtów, zagwarantowaną pięcioletnią kadencję, trochę przywilejów i liczne obowiązki. Ale mało kto wie, że nie była to pierwsza kobieta na tak eksponowanym policyjnym stanowisku. Pierwszą kobietą, która została oficerem w Scotland Yardzie, była Dorothy Petom, służyła w latach 1930-1946. Dowodziła tam sekcją kobiecą.