Powiedzieć o Adamie Ostaszewskim, że był barwną postacią, to nic nie powiedzieć. Wynalazca, konstruktor, uczony, który ogłosił się… cesarzem Antarktydy. Jako cesarz twardo domagał się prawa uczestnictwa w obradach Kongresu Wersalskiego i przyjęcia "Cesarstwa Bieguna Południowego" do Ligi Narodów. Powoływał się przy tym na istniejącą w prawie międzynarodowym zasadę, zgodnie z którą niczyje terytorium można przejąć we władanie. Pochodzący ze Wzdowa pod Brzozowem Ostaszewski wprawdzie nigdy na Antarktydzie nie był (chociaż snuł plany takiej wyprawy), był za to "odkrywcą" gigantycznej góry Atlas-Meron, która miała znajdować się na Antarktydzie i na której miał się podpierać cały nieboskłon.
- Istnienie owej góry stwierdził na podstawie swoich zainteresowań mitologią - tłumaczy profesor Stanisław Januszewski, historyk techniki, autor książki "Leonardo ze Wzdowa" poświęconej Adamowi Ostaszewskiemu. - Sęk w tym, że ustalenia dotyczące góry Atlas były tylko spekulacją. Adam Ostaszewski częściej wysuwał hipotezy, które były nader ciekawe, ale nie zawsze znajdowały potwierdzenie w rzeczywistości. Na przykład podważał teorię budowy świata autorstwa Kopernika.
Samego siebie uważał za największego człowieka w dziejach ludzkości (sic!). Publicznie obiecywał podarować 100 tys. franków każdemu, kto wskaże osobę mądrzejszą niż on.
- Niewątpliwie nie należał do ludzi nadmiernie skromnych, mocno wierzył w swoje możliwości i na pewno nie był idiotą. Miał swoje dokonania - podkreśla Stanisław Januszewski.
Prekursor podniebnych wojaży
Ostaszewski trafił na karty polskiej historiografii lotniczej. W oparciu o jego projekt i pod jego kierunkiem krakowski mechanik Michał Jan Mądrzykowski wybudował, około 1889 roku, model płatowca z silnikiem odrzutowym. Model właściwie miał dwie wersje: A i B. - W omawianym czasie większość konstruktorów, nawet tych najbardziej uznanych, zajmowała się ornitopterami, płatowiec to była rewelacja - opowiada Stanisław Januszewski. - Śmiało można założyć, że był to pierwszy model płatowca na ziemiach polskich i jeden z pierwszych w Europie. Co ważne, ten model latał. Czy był w powietrzu przez 5, czy przez 20 sekund - to już mniej istotne. Bo niektórzy ówcześni konstruktorzy budowali takie samoloty, które wcale nie chciały latać. Płatowiec nosił nazwę Stibor 1. To na cześć księcia Ścibora ze Ściborzyc, słynnego średniowiecznego arystokraty, właściciela ok. 30 zamków, który był protoplastą rodu Ostaszewskich. Później Ostaszewski zaczął budowę aparatu latającego Stibor 2. Prawdopodobnie miał on być połączeniem pionowzlotu odrzutowego ze śmigłowcem. Ostatecznie Stibor 2 nie powstał, wykonany został jedynie wirnik. Konstruktor ze Wzdowa myślał też jeszcze o budowie Stibora 3 - aeroplanu pneumatycznego. W 1909 roku zatrudnieni przez Ostaszewskiego specjaliści z Francji zbudowali płatowiec z silnikiem gazowym, nawiązujący do prezentowanego wówczas w Paryżu i Berlinie samolotu braci Wright.
- Ostaszewski samodzielnie nim latał; były to loty kilkuminutowe. Tym samym był pierwszym właścicielem samolotu na ziemiach polskich i pierwszym Polakiem wykonującym loty - zaznacza Januszewski.
Poliglota, poeta, miłośnik sportu
Samolot, który w 1909 r. wybudowali zatrudnieni przez Ostaszewskiego Francuzi i na którym nasz krajan odbywał loty
(fot. archiwum Stanisława Januszewskiego)
Nasz bohater miał rozległe zainteresowania. Zrobił doktorat z prawa i z filozofii, wyuczył się przeszło 20 (!) języków. - Talent do nauki języków obcych przechodził w tej rodzinie z pokolenia na pokolenie - opowiada prof. Januszewski.
- Syn Adama i Marii Ostaszewskich (Wojciech - red.) władał kilkunastoma językami. Około 10 zna wnuczka Gabriela, która ostatnio pracowała w siedzibie ONZ w Wiedniu jako tłumacz symultaniczny.
Ostaszewski znał się na matematyce, fizyce, mechanice, chemii, botanice, zoologii, astronomii. Zarazem miał artystyczną duszę. Pisał wiersze, tłumaczył poezje. Grał na skrzypcach, fortepianie, komponował. Pasjonował go sport, zwłaszcza jeździectwo, a także szermierka, łyżwiarstwo, kolarstwo i automobilizm. Prawie we wszystkim, co robił, dawała o sobie znać jego żyłka odkrywcy i nowatora. Opatentował m.in. skrzypce, na których można było uzyskiwać ciągłe akordy. W 1881 roku zbudował model samochodu. - Stworzył koncepcję języka międzynarodowego, który nazwał "Ost". Odwalił przy tym kawał roboty, choć nie był jedynym, który próbował wymyślić język powszechny. Wtedy przecież narodziło się chociażby esperanto. Słownik języka "Ost" i dużo innych rodzinnych pamiątek wnuczka Adama przekazała do Ossolineum - mówi autor książki "Leonardo ze Wzdowa".
Nasz ziomek
Zjeździł kawał świata, ale jego miejscem na ziemi był Wzdów. Urodził się tam 155 lat temu, w rodzinie właścicieli Wzdowa, pieczętującej się herbem Ostoja. O niejednym przedstawicielu tego rodu można dziś poczytać w encyklopediach. Zasłużoną postacią był na przykład ojciec Adama, Teofil. We Wzdowie założył
szkołę ludową. Działał na rzecz zniesienia pańszczyzny, był członkiem Stanów Galicyjskich.
Z kolei matka "cesarza", Emma, pianistka oraz działaczka społeczna, organizowała pomoc dla powstańców styczniowych i uchodźców z zaboru rosyjskiego. Ostaszewscy posiadali spory majątek ziemski. - Oprócz Wzdowa w jego skład wchodziły Grabownica Starzeńska, Ladzin, Klimkówka, Sieniawa, Iwonicz - wymienia
Marian Orłowski, który kiedyś we Wzdowie kierował szkołą podstawową. Januszewski: - W swoim pałacu we Wzdowie Ostaszewscy zgromadzili masę patriotycznych pamiątek, np. fortepian, na jakim grywał Chopin. Była tam też bogata biblioteka. Adam miał traktaty astronomiczne z XV i XVI wieku; miał książkę z odręcznymi uwagami Kopernika na marginesie. Podróżując po świecie, kupował antyczne rzeźby. Niektóre podarował Uniwersytetowi Jagiellońskiemu.
Wspomniany statek powietrzny Stibor 2 najprawdopodobniej powstawał w oranżerii pałacu we Wzdowie, gdzie Ostaszewski miał pracownię. Obok pałacu wybudował obserwatorium astronomiczne, po którym dzisiaj pozostało tylko ziemne usypisko. W latach 70. zeszłego stulecia Stanisław Januszewski, zbierając materiały do książki, odbył podróż śladami Adama Ostaszewskiego. Był m.in. na cmentarzu w Jasionowie, gdzie spoczywa Ostaszewski, dotarł również do krewnych konstruktora. W Krośnie spotkał się z jego bratankiem Józefem, w Ladzinie - z bratanicą Olgą Dwernicką. Wspomniana już wnuczka Gabriela wtedy mieszkała w Krakowie. W
e Wzdowie od lat nie ma już Ostaszewskich. W ich dawnym pałacu do niedawna mieścił się Uniwersytet Ludowy. Obecnie obiekt jest w prywatnych rękach i… niszczeje. - Podnosiliśmy już tę kwestię, prosiliśmy właścicieli - nie są to ludzie miejscowi i nie wiem, gdzie dokładnie mieszkają na co dzień - żeby przynajmniej park był utrzymany w należytym stanie - mówi sołtys Wzdowa Andrzej Gromek.
Bez takich ludzi świat byłby nudny
"Pieśni potomnych głosić będą chwałę moją" - pisał Adam Ostaszewski. Ta przepowiednia nie do końca się sprawdziła; Ostaszewski jest dziś trochę zapomniany. - Gdyby miał więcej szczęścia, byłby uważany za jednego z najważniejszych pionierów lotnictwa końca XIX wieku na świecie - nie ma wątpliwości Stanisław Januszewski.
- Bo takich osiągnięć jakie on miał,nie mieli nawet najwybitniejsi Francuzi - a Francja była stolicą światowego lotnictwa. Za to mieli za sobą prasę, robiono im reklamę, a Ostaszewski siedział we Wzdowie, na krańcach Europy. Później, na początku XX wieku, gdy usiłował szerzej swój dorobek pokazywać, to, co prezentował, było już standardem. Biograf Adama Ostaszewskiego przypuszcza, że to, co konstruktor mówił o sobie jako cesarzu Antarktydy (miał być też jeszcze m.in. "królem Polski"), było pewnego rodzaju prowokacją, żartem. Albo może raczej chwytem marketingowym, za pomocą którego Ostaszewski starał się bardziej zwrócić uwagę świata choćby na swoje dokonania w dziedzinie lotnictwa.
Januszewski: - Niektórzy mieli go za wariata, ale ci, co go tak oceniali, nie dorastali mu do pięt. Zresztą on się nie przejmował tym, co mówią inni, i ja mu tego podejścia zazdroszczę. Jego biografia zafrapowała mnie też z innego powodu. Poprzez ten życiorys widzimy niejako całą paletę barw schyłku XIX stulecia. W działalności i postawie Ostaszewskiego odbijają się ówczesne nurty umysłowe i filozoficzne. A dokonywała się ogromna rewolucja: w lotnictwie, matematyce, języku powszechnym. Kiedy teraz patrzymy na dzieje nauki, czy techniki, to ciągle przez pryzmat pomnikowych postaci, takich jak Kopernik. Nie zauważamy folkloru, który czasem jest ważniejszy. Bez takich ludzi jak Ostaszewski świat byłby nudny.
Cezary Kassak
NOWNY**