Fatalną opinię o Henryku von Brühlu ukuł w polskiej historiografii Władysław Konopczyński. Pisał o nim „szara eminencja Augusta III”, która „wyręczała władcę okiem, uchem, myślą, wolą. I zawsze miała na podorędziu posłuszny zastęp kreatur”.
Był, wedle ówczesnej tytulatury, hrabią cesarstwa niemieckiego, pierwszym saskim tajnym ministrem gabinetu i konferencji, rzeczywistym tajnym radcą, ober-szambelanem, ober-podkomorzym, prezesem Kamery, naczelnym dyrektorem podatkowym, generalnym dyrektorem akcyzy, wyższym dyrektorem deputacji obrachunkowej, generalnym komisarzem do wrót Morza Bałtyckiego, nadinspektorem manufaktur porcelanowych, kapitulariuszem katedry miśnieńskiej, proboszczem katedry budziszyńskiej, głównodowodzącym saską kawalerią w Polsce, hrabią na Ocieszynie i Brylewie, starostą lipnickim, piaseczyńskim, bolimowskim i spiskim, wójtem bydgoskim, ponadto generałem piechoty saskiej, generałem artylerii koronnej. Należał do wolnomularskiej loży Trzech Braci na wschodzie Warszawy, na której czele stał Franciszek Longchamps de Bérier, prezydent Lwowa.
Przede wszystkim jednak wiernie stał u boku Augusta III Wettyna. Jako jeden z niewielu dworaków miał do niego dostęp tuż po tym, jak monarcha wstawał z łoża i wypijał pierwszą filiżankę herbaty. Von Brühl przestępował próg jego sypialni około siódmej rano i raczył króla najświeższymi plotkami. Dopiero potem referował mu wykonanie poleceń i omawiał sprawy państwowe. To do Brühla bowiem spływały raporty tajnych służb. Dopiero później dostęp do majestatu mieli inni ministrowie i dyplomaci
Ksiądz Jędrzej Kitowicz zapisał: „Król szedł do kaplicy przez salę, w której się panowie o godzinie 11 punktualnie zgromadzali i przez długi kurytarz do kaplicy na boku pałacu stojącej prowadzący, z rękami wyciągniętymi, w które go szeregi panów i szlachty, z obu stron uszykowane, całowały. Kto z pospolitych obywatelów miał jaką suplikę do króla, podawał mu ją podczas tego marszu, nisko nachylony, albo na jedno kolano przyklęknąwszy. Król odebrawszy suplikę oddawał paziowi za sobą idącemu, a paź odnosił ją do ministra (Brühla), który podług woli swojej imieniem królewskim dawał na nie odpowiedzi albo też w kąt zarzucał, za nic warte lub natrętne uznane”.
Tak olbrzymia władza sprawiła, że w pismach Władysława Konopczyńskiego król i minister występują prawie zawsze razem. Jak nierozłączna para.
Jak to wszystko się zaczęło?
Henryk von Brühl urodził się 13 sierpnia 1700 r. w Gangloffsömmern w Turyngii. Od najmłodszych lat wykazywał zdolności do służby dworskiej. W 1719 r. został „srebrnym paziem” Augusta II, w 1729 r. - kamerjunkrem, a w roku 1730 - podkomorzym, później szambelanem saskim. W 1731 r. mianowano go dyrektorem akcyzy, kierownikiem finansów elektorskich, polityki zagranicznej i wewnętrznej elektoratu. Zasiadał w Radzie Tajnej, dysponował obsadą stanowisk duchownych. Od 1733 r. administrował górnictwem i dochodami dworu. Za swą służbę pobierał niebagatelną pensję - 90 tys. talarów rocznie, którą powiększał licznymi łapówkami i nielegalną dzierżawą dóbr.
Natychmiast po śmierci Augusta II jego następca August III wysłał Brühlowi instrukcję, co ma zrobić po śmierci króla. Miał zabezpieczyć papiery i wartościowe przedmioty, w tym insygnia koronacyjne, a następnie rozpocząć zabiegi o tron polski. Sam Brühl miał odpowiadać, że książęce „serce i skłonności kierowały się zawsze ku dobru polskiego narodu” i ma on nadzieję, iż zasługi ojca „skłonią Polaków do dania (...) pierwszeństwa przed innymi kandydatami, którzy wystąpią z aspiracjami do polskiego tronu”. Jak wiadomo, August III Wettyn włożył polską koronę 17 stycznia 1734 r. w katedrze na Wawelu. Został koronowany przez biskupa krakowskiego Jana Aleksandra Lipskiego. To także zasługa knowań Henryka von Brühla.
O jego talentach do intryg i cynizmie krążyły legendy. Po umiejętnym odsunięciu konkurenta, faworyta Augusta III, Aleksandra Józefa Sułkowskiego, który musiał w 1738 r. opuścić Drezno, zgromadził w swoich rękach praktycznie wszystkie najważniejsze urzędy saskie. Od roku 1738 do 1763 podlegał mu Tajny Gabinet - naczelny organ władzy w Saksonii. W 1746 r. otrzymał awans na wymarzoną funkcję - premiera-ministra.
Oficjalna nota w Polskim Słowniku Biograficznym podaje: „Prowadził skomplikowaną grę dyplomatyczną, wikłając Saksonię w trzy wojny śląskie i pospiesznie zmieniając sprzymierzeńców. Snuł plany utworzenia saskiego korytarza terytorialnego, który by połączył Saksonię z Polską, co wymusiło antyaustriacki (a potem antypruski) kurs polityki (Saksonię z Polską łączył Śląsk - do 1740 austriacki, potem pruski). W rezultacie w 1757 roku wojska pruskie spustoszyły Saksonię”.
Jak zauważył Konopczyński, Brühl, który zapoczątkował tworzenie się w Saksonii nowoczesnej biurokracji, opierał się przede wszystkim na ludziach niskiego stanu, co budziło sprzeciw szlachty i arystokracji, która z czasem coraz bardziej go nie cierpiała. Tak jak August nigdy nie nauczył się polskiego. Był „grzeczny, wytwornie nonszalancki, śliski, pochlebczy, uśmiechnięty. Oferował komplementy i protekcję każdemu, kogo potrzebował”. A do tego miał też inne zdolności: „Zbierał łapówki, okradał kasy saskie, oszukiwał i demoralizował opinię, ogłupiał króla, psuł mu pożycie z rodziną, szpiegował królową, królewięta i cały kraj”.
Opłata za wizytę u króla
W skomplikowanej sytuacji politycznej połowy XVIII w. von Brühl starał się, jakbyśmy dziś powiedzieli, realizować linię „ultrarealistyczną”. Brühl zalecał współpracę z Rosją przeciw Prusom, które zagrażały Saksonii i Rzeczypospolitej. Kilkakrotne próby porozumienia i zyskania poparcia Prus dla planów reform w Rzeczypospolitej rozbijały się o wygórowane żądania terytorialne, na które August III nie chciał się zgodzić. Adam Leszczyński, publicysta „Gazety Wyborczej”, przytacza w swoim tekście o Sasach taką oto anegdotę. „Dalekosiężnym celem Brühla było połączenie Saksonii z Polską poprzez Śląsk, a w dalszej perspektywie korona cesarska w Rzeszy dla Augusta.
- Brühl, hab ich Geld? - pytał rano król.
- Ja, Majestät - niezmiennie odpowiadał minister”.
Od 1743 r. Brühl mocniej związał się z Rosją, popierając w Rzeczypospolitej interesy jej głównych stronników - Czartoryskich. Powód był prosty. W 1748 r. to właśnie Czartoryscy wpłynęli na pozytywny wyrok Trybunału Koronnego poświadczający jego polskie szlachectwo. Od tej chwili mógł nabywać również dobra ziemskie w Polsce, m.in. wsie Łomianki, Wola i kilka placów na przedmieściach Warszawy. W 1754 r. dokonał jednak zaskakującego posunięcia. Zerwał z Czartoryskimi i zbliżył się do politycznej kamaryli Jerzego Mniszcha, który w Dukli zawarł związek małżeński z jego córką Marią Amalią z Brühlów. To umocniło jego pozycję wśród polskiej magnaterii. Szlacheckie doły pozostały mu raczej niechętne.
W 1749 r. saski landtag oskarżył Brühla o malwersację 30 mln talarów. Co zrobił Brühl? Przekupstwem i groźbą Brühl wymógł na stanach zgodę na nowe ciężary, wywołując powszechne oburzenie. Głównych opozycjonistów nakazał aresztować wkrótce po zakończeniu obrad, w efekcie czego stanów saskich za życia Augusta III już więcej nie zwoływano. „O ile hrabia radził sobie z opozycją - pisze Leszczyński - o tyle w wielkiej polityce jego koncepcje kończyły się fiaskiem. Kiedy w 1756 r. razem z posłem angielskim Charlesem Williamsem snuł plany zmierzające do ustanowienia w Rzeczypospolitej monarchii dziedzicznej, sprawa zaraz upadła, bo wybuchła wojna Saksonii z Prusami, która przerodziła się rychło w wielki konflikt europejski, czyli wojnę siedmioletnią”.
Pod koniec lat 50. Brühl z handlu urzędami zrobił prawdziwy majstersztyk. Gdy do Warszawy zjechał August III, jego minister brał pieniądze nawet za umożliwienie dostępu do króla. W ciągu krótkiego czasu zarobił 3 mln złotych polskich. Szlachta sarkała na podobne zdzierstwo, a 14 kwietnia 1758 r. hetman wielki koronny Jan Klemens Branicki ogłosił adresowany do króla manifest, w którym oskarżył Brühla o najgorsze zbrodnie. Został powielony przez jego wrogów i był powszechnie czytany przez szlachtę. Brühl uratował stanowisko i wpływy, ale jego reputacja sporo ucierpiała, choć i tak nie była zbyt wysoka.
Rok później ukazała się po francusku anonimowa broszura „Życie i natura hrabiego B.”. Jej autor, prawdopodobnie pruski urzędnik, dowodził, że za wszystkie nieszczęścia Saksonii odpowiada Brühl. Pisał o bogactwie ministra, o wystawności jego dworu, o tym, ile miał butów i ile szlafroków, a przede wszystkim - ile milionów talarów ukradł. Książeczka miała ogromne powodzenie w Europie, chętnie czytano ją także w Polsce. Na sejmie 1762 r. atak na Brühla był już zupełnie jawny - Stanisław Poniatowski, przyszły król, zakwestionował prawo jego synów do bycia posłami oraz polskie szlachectwo ministra. Szlachta krzyczała, że jest sprawcą wszystkich nieszczęść kraju. Jak pisał Konopczyński: „W czasie awantury dobyto szabel”.
Czy wpłynęło to na postępowanie Brühla? Niespecjalnie. Uszczuplony budżet koronny Brühl uzupełniał w sposób najbardziej efektywny: poprzez sprzedaż polskich wakansów, czyli nieobsadzonych stanowisk urzędniczych. I tak w 1761 r. sprzedał przykładowo podskarbiostwo koronne Teodorowi Wesslowi, który miał zagwarantować mu nielegalne dochody z nowo utworzonej mennicy polskiej (ponoć wziął jednak na ten cel gigantyczną łapówkę od prusko-żydowskich fałszerzy). Nadal potrafił być bezwzględny. W 1761 r. buntującą się przeciwko saskiej korupcji szlachtę wielkopolską spacyfikował z pomocą 12-tysięcznego wojska rosyjskiego.
Koniec opowieści
Rok 1763 r. był fatalny, zarówno dla Augusta III, jak i jego wszechwładnego ministra. 21 kwietnia niedomagający król wyjechał wraz z Brühlem z Warszawy, a 30 kwietnia ujrzał po raz pierwszy od 1756 r. zrujnowane przez Prusaków Drezno. Był wstrząśnięty. Poważnie zapadł na zdrowiu. Razem z nim rozchorował się i minister - miał dolegliwości żołądka i jelit, które powodowały poważne krwawienie. Pracował już tylko w łóżku. Do tego Czartoryscy w izbie poselskiej zaatakowali jego podrabiane szlachectwo.
Konopczyński pisał złośliwie: „Tyle miał jeszcze pociechy przekupywacz sumień, że 49 posłów ujęło się za jego klejnotem. 24 IV 1763 zgarnąwszy ostatnie kubany (20.000 dukatów od A.M. Sapiehy za buławę polną litewską) opuścił B. Polskę na zawsze, poczem wnet rozchorował się i w 3 tygodnie po Auguście III umarł w Dreźnie 28 X. Nastąpiło pośmiertne śledztwo, głównie za sprawą królewicza Ksawerego. Wykazano zmarłemu, że sprzeniewierzył z kas skarbowych 4 i pół miliona talarów, i orzeczono rewindykację tej kwoty z sześciomilionowej fortuny spadkobierców. W Polsce reakcja przeciw Brühlom była mniej gwałtowna niż w Saksonii; grożono im wprawdzie odebraniem godności i dóbr, ale Stanisław August darował im winy”.
Brühla trudno jest bronić i wśród historyków trudno znaleźć kogoś, kto podjąłby się tego zadania. Kim bowiem był ów polityk, który pozostawił po sobie polityczne zgliszcza, fatalną reputację, a także największy w Europie zbiór zegarków, kamizelek oraz... misternie trefionych peruk. Konopczyński podsumował go następująco: „Doskonały samolub, groszorób, bez polotu i poczucia służby publicznej, uosobienie powszednich zdolności i pospolitych przywar, pasożytował on na dwóch społeczeństwach. Saksonię w wyścigu dziejowym z Prusami przyprawił o zupełną przegraną, ratunku Polski zaniedbał, zostawiając w niej pustkę, którą wypełnią radomianie i targowiczanie. Jego religijność, demonstrowana w książeczce »Die wahre und gründliche Gottseligkeit der Christen insgemein nebst einer Anleitung zum Gebet« była tylko na pokaz”.
Oddajmy jeszcze głos Leszczyńskiemu: „Po śmierci ministra nowi władcy Saksonii zarządzili śledztwo w sprawie jego nadużyć: zabrali na rzecz państwa pałace i gotówkę, ale dobra ziemskie zostały przy rodzinie”. A rodzinę Brühl zostawił zaiste imponującą. Ze związku z Marią Anną Franciszką hrabiną von Kolowrat-Krakowsky urodziło mu się dziewięcioro dzieci, a pięcioro osiągnęło wiek dojrzały: Maria Amalia von Brühl, Alois Friedrich von Brühl, Carl Adolph von Brühl, Albert Christian Heinrich von Brühl i Hans Moritz von Brühl (Seifersdorf). Carl Adolph i Albert Christian wybrali drogę kariery wojskowej i zostali pruskimi generałami. Pomnik Amalii można dziś oglądać w kościele w Dukli, gdzie osiadła po małżeństwie z Jerzym Mniszchem.
Najciekawiej potoczyły się dzieje Alojzego von Brühla. Już w 1750 r., jako 11-latek, został starostą warszawskim. Starostwo odstąpił mu książę wojewoda ruski August Czartoryski. Następnie był posłem na sejm 1762 r. Popierany przez króla Poniatowskiego w kilkanaście lat zreformował groteskową w swym zacofaniu polską artylerię, czyniąc z niej nieliczną, ale doskonale wyszkoloną formację. Brühl był także autorem popularnych sztuk teatralnych, inicjatorem akcji dobroczynnych (np. utworzenia w Warszawie schroniska dla ubogich) oraz oczywiście masonem, jak ojciec. Poślubiwszy saską szlachciankę, opuścił Rzeczpospolitą i osiadł na Łużycach. Planował wysłać swych synów na wychowanie do Polski, zmarł jednak w 1793 r., nie ujrzawszy już jej końca.
Co zostało po Henryku von Brühlu?
Powiedzieć, że Brühl uwielbiał zbytek, to truizm. Zgromadził olbrzymi majątek, którego część ulokował w nieruchomościach. Zostały po nim:
1. Pałac na warszawskich Młocinach. Został wzniesiony jako rezydencja podmiejska w latach 1752-1758 według projektu Johanna Friedricha Knöbla na wiślanej skarpie, otoczony ogrodem, nazywany też Wilanowem Północy. Przez długie lata słynął z hucznych zabaw i bali. W przypałacowym zwierzyńcu trzymano dzikie zwierzęta: żubry, dziki, jelenie i daniele, zbudowano także bażantarnię. W 1786 r. pałac został przebudowany przez Szymona Bogumiła Zuga dla Alojzego Fryderyka von Brühla.
2. Tarasy Brühla w Dreźnie - promenada spacerowo-widokowa. Stanowi ona północną, przylegająca do Łaby część odbudowanego w latach 90. XX w. placu Neumarkt i zabudowy staromiejskiej. Tarasy Brühla są elementem trasy spacerowej prowadzącej nad Łabą i znajdującej się w najbliższym sąsiedztwie drezdeńskich atrakcji turystycznych. Zostały one zbudowane na pozostałościach drezdeńskich umocnień.
3. Pałac Brühla w Brodach. Wybudowany w latach 1741-1753 w powiecie żarskim. Pierwszy pałac zaprojektował i zrealizował tutaj architekt Francko dla rodziny Promnitzów w latach 1670-1674. 60 lat później, w 1740 r., von Brühl polecił wybudować tu nowy pałac. Zadanie to zrealizował architekt Jan Krzysztof Knöffel w latach 1741-1753.
Nie ocalały warszawskie pałace von Brühla: przy Wierzbowej (przed wojną siedziba MSZ), zaprojektowany przez Tylmana z Gameren, i na Woli, zaprojektowany przez Johanna Friedricha Knöbla.