Jan Maletka zasługuje na upamiętnienie. Odpowiedź Adamowi Leszczyńskiemu

Wojciech Kozłowski
Jan Maletka
Jan Maletka fot. Instytut Pileckiego
Artykuł Adama Leszczyńskiego w OKO.press „Zabili go za pomaganie Żydom? Pomnik postawiony na podstawie jednej relacji po 40 latach”, domaga się odpowiedzi - pisze Wojciech Kozłowski z Instytutu Pileckiego.

Po pierwsze, upamiętnienie Jana Maletki 25 listopada 2021 roku we wsi Treblinka, w ramach programu „Zawołani po imieniu”, ponad 4 kilometry od obozu śmierci Treblinka II, zostało brutalnie zaatakowane m.in. przez prof. Jana Grabowskiego. Zarzucono Instytutowi Pileckiego, że zrealizował to upamiętnienie, aby zakwestionować pamięć o ofiarach Holokaustu i przekonać Polaków o masowości polskiej pomocy dla Żydów wywożonych przez Niemców na śmierć.

Wyjaśniam zatem, że oba zarzuty są nieprawdziwe. Polny kamień (a nie pomnik) z tablicą upamiętniającą Jana Maletkę oraz oddającą cześć żydowskim ofiarom Treblinki II, stanął na terenie wsi Treblinka. Natomiast program „Zawołani po imieniu” nie podejmuje kwestii skali polskiej pomocy. Jest on poświęcony wyłącznie tym, którzy pomagali i zginęli – a to jest fundamentalna różnica. Nie sposób zrozumieć, dlaczego fakt istnienia przestępców, czerpiących zyski z tragedii Żydów, miałby sprawić, że program „Zawołani po imieniu”, przywracający pamięć o lokalnych bohaterach, ludziach z małych miast i wsi, o których do tej pory nikt nie pamiętał, fałszowałby historię. Gdyby podłość jednych wykluczała szacunek dla bohaterstwa innych, to w Warszawie nie można byłoby upamiętniać żołnierzy AK, ponieważ istnieli też agenci Gestapo. Nie byłoby upamiętnień działaczy opozycji demokratycznej z okresu PRL, bo równolegle do nich działali agenci SB. Jedno z głównych rond w Warszawie nie mogłoby nosić imienia generała de Gaulle’a ze względu na reżim Vichy. Upamiętnia się bohaterów, a nie zdrajców. Nie wyklucza to mówienia o negatywnych przykładach postaw ludzkich, tak w odniesieniu do okupacji niemieckiej jak i okresu powojennego. Wielu „Zawołanych” zginęło na skutek donosów. Mówienie o tym publicznie podczas upamiętnień, potępianie donosów oraz podkreślanie indywidualnego (oraz rodzinnego) charakteru pomocy trudno bez złej woli określić mianem lukrowania historii.

Po drugie, irytacja i niechęć względem upamiętnienia Jana Maletki, której w ostatnich tygodniach jesteśmy świadkami, zdaje się wskazywać na silne pragnienie ukazania polskich postaw względem Żydów w jednoznacznie negatywny sposób. Każdy badacz Holokaustu ma jednak świadomość, że relacje polsko-żydowskie czasu niemieckiej okupacji układają się w niejednoznaczny obraz.

Po trzecie, każde upamiętnienie poprzedzone jest głęboką kwerendą w archiwach polskich i zagranicznych (państwowych, społecznych, prywatnych), włączając w to śledztwa i procesy powojenne (w Polsce i w Niemczech), dokumentację sądową, historię mówioną z okresu PRL (archiwum TVP, archiwum FINA), księgi pamięci, świadectwa żydowskie, dokumenty z Archiwum Ringelbluma, zeznania polskie pod przysięgą przed Główną Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich. Uzupełnia się ją pogłębionymi wywiadami z członkami rodzin poszkodowanych (w tym z naocznymi świadkami). Do tej pory upamiętniliśmy 53 Polaków razem z ich żydowskimi podopiecznymi. Historie są opisane na stronie internetowej IP. Instytut nie udostępnia wyników kwerend badaczy ze względu na utrwaloną praktykę podobnych instytucji naukowych na świecie. Właściwym miejscem ich prezentacji są publikacje naukowe.

Po czwarte, przedstawiona w artykule argumentacja – sformułowana „z pomocą kilkorga historyków i historyczek zajmujących się Zagładą” – stara się podważyć wiarygodność zachowanych przekazów o okolicznościach śmierci Jana Maletki, ponieważ „ludzka pamięć jest zawodna, wspomnienia ulegają modyfikacjom, a co więcej — Pawłowicz [naoczny świadek zastrzelenia Jana – WK] mówił Zajączkowskiemu [historykowi, który zebrał jego relację w latach 80. XX w. – WK] także o swoim bohaterstwie (według jego wersji poszli obaj pomagać Żydom).” Przy okazji zarzucono historykom Instytutu „rozbudowywanie i wzbogacanie” historii Jana Maletki. Odpowiem w kilku punktach:

· Historia Jana Maletki znana jest w literaturze od dziesięcioleci. Zginął on za podanie wody Żydom. W żadnym momencie nie pojawia się sugestia, że robił to za pieniądze czy brylanty. Tymczasem red. Leszczyński próbuje obciążyć Maletkę odpowiedzialnością zbiorową, poprzez odwołanie się do źródeł, które mówiły o innych Polakach sprzedających wodę. Dla porządku należy dodać, że są także relacje (w tym Franciszka Ząbeckiego) o Polakach (i kolejarzach i ich rodzinach!) podających wodę z ludzkiego odruchu. Zatem ten zabieg red. Leszczyńskiego w sposób nieuprawniony upraszcza skomplikowany obraz relacji polsko-żydowskich, chcąc wywołać jednoznacznie negatywne wrażenie.

· Od dawna w Instytucie Pileckiego wiemy, że badanie konkretnej historii śmierci za pomoc wymaga szczególnej wrażliwości i dokładności. Podobnie jest w przypadku Jana Maletki. Najwyraźniej zespół OKO.press nie dotarł do źródła wytworzonego nie 40 lat po śmierci Maletki, lecz jeden dzień, z którego wynika, że zgon nastąpił 20 sierpnia 1942 r. ok. godz. 10 rano i był efektem postrzału, a świadkami tego zdarzenia byli Stanisław, brat zabitego oraz Remigiusz Pawłowicz. Ten ostatni nie tyle był „towarzyszem zabitego”, jak napisał red. Leszczyński, lecz naocznym świadkiem zbrodni! Ponadto w tym dokumencie Jan Maletka określony jest mianem „robotnika”, co – obok postrzelenia – ukazuje ścisły związek jego przypadku z „zastrzeleniem robotnika służby drogowej” w relacji Ząbeckiego.

· Pozyskiwanie relacji kilkadziesiąt lat po wydarzeniach samo w sobie nie dyskwalifikuje jej wiarygodności, którą weryfikuje właściwa krytyka źródła. Cenione i szeroko wykorzystywane tzw. Archiwum Spielberga, rejestrujące relacje świadków i ocalonych z Zagłady, zaczęło powstawać dopiero w 1994 r., a więc często pół wieku i więcej po relacjonowanych wydarzeniach. Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich przesłuchiwała Polaków w charakterze świadków jeszcze w latach 60., 70. i 80. XX w. Nie jest winą zeznających, że spytano ich tak późno. Zgodzę się, że historie „Zawołanych” należało badać już dawno temu. Stanisław Maletka zmarł w 2005 r. Remigiusz Pawłowicz w 2007. Teraz ratujemy ludzkie historie od zapomnienia.

· Pozostaje zagadką, dlaczego w dobie tworzenia wielkich archiwów „historii mówionej”, również dotyczących świadków i ocalonych z Zagłady, „relacje rodzinne” są przez red. Leszczyńskiego tak bardzo marginalizowane; wręcz lekceważone. O okolicznościach śmierci Jana Maletki pamiętali naoczni świadkowie, dla których było to wstrząsające doświadczenie. Trudno przecież zapomnieć tragiczną śmierć brata czy przyjaciela. Jan i Remigiusz przed wysłaniem na roboty w okolice Treblinki grali w jednym klubie sportowym w Mińsku Mazowieckim. Po wojnie rodziny Maletków i Pawłowiczów nie utrzymywały ze sobą kontaktów. Poznały się dopiero na upamiętnieniu. Okoliczności śmierci Jana przechowały jednak bardzo zbieżnie.

· Instytut, dla zachowania właściwej rzetelności, przeprowadził bardzo szeroką kwerendę dotyczącą okoliczności śmierci Jana Maletki. Wśród nich wymienię zespoły: Centrali Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu, Akta Jana Gozdawy-Gołębiowskiego, Akta Ryszarda Nazarewicza, Archiwum Władysława Siły-Nowickiego, Rząd Generalnego Gubernatorstwa, Delegatura Rządu na Kraj, Armia Krajowa, Zbiór relacji Żydów Ocalałych z Zagłady oraz zeznania przed Główną Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich. Nigdzie nie natrafiliśmy na wskazówkę, aby Jan Maletka pomagał Żydom za korzyści materialne.

Podsumujmy, cała historia o bohaterskiej śmierci Jana Maletki opiera się na spójnych relacjach naocznych świadków zbrodni, zachowanych w literaturze i w niezależnych od siebie przekazach rodzinnych, oraz na wiarygodnych źródłach (także dla red. Leszczyńskiego) potwierdzających datę, okoliczności i przyczynę śmierci. Nie ma natomiast żadnych dowodów, że Jan Maletka podawał wodę za pieniądze czy kosztowności. Wyłącznie insynuacje.

Dlatego na koniec pragnę podkreślić, że kamień z tablicą (a nie pomnik!) należał się Janowi Maletce we wsi Treblinka, w miejscu, w którym zginął. Natomiast red. Leszczyńskiego i wspierających go historyków i historyczki, zajmujących się Zagładą, uprzejmie proszę o wskazanie źródeł, z których wynika, że Jan Maletka sprzedawał wodę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Edukacja

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia