Kobiety mówiły na nich „karaluchy” - w 1945 na Kujawach i Pomorzu doszło do tysięcy gwałtów

Adam Willma
Adam Willma
1945. Otrzeźwienie po chwilach euforii nadejdzie wkrótce. Jako pierwsze przekonają się o tym kobiety.
1945. Otrzeźwienie po chwilach euforii nadejdzie wkrótce. Jako pierwsze przekonają się o tym kobiety. Collage - AW
Relacje prasowe z terenów zajętych przez Rosję na Ukrainę mrożą krew w żyłach. Ale wszystko już było – również w Polsce w 1945 roku.

Eugeniusz Przybył, nauczyciel i malarz, przez całą okupację niemiecką pisał w Toruniu swój dziennik. Z pierwszego lutego, dnia w którym Armia Czerwona wkroczyła do Torunia, pochodzi ostatni okupacyjny wpis.
„Około południa pokazali się na naszej ulicy pierwsi żołnierze sowieccy. Z początku zobaczyłem dwóch żołnierzy, później kilku. (...)Już tu i ówdzie żołnierze rozmówili się z ludnością, już pytają o chleb, o wódkę, o papierosy, już pytają o drogę. Idą na zachód. (…) Przeżywamy osobliwą chwilę, patrzymy na wielkie wydarzenie. Już Niemców nie ma. Odeszli od nas po pięciu latach i pięciu miesiącach. Od dziś zaczynamy nowe dni. Nasze jutro będzie inne, niż było nasze dziś. Do pełnego zwycięstwa już niedaleko. Będziemy wolni, będziemy wolni, wierzmy. (…) Nasza martyrologia skończy się”.

Zgwałcili, zabrali nawet bieliznę

Wnikliwy kronikarz wojennej rzeczywistości tym razem całkowicie się mylił. Tego samego mroźnego dnia, w którym Eugeniusz Przybył dostrzegł pierwszych czerwonoarmistów, do miasta zjechali również funkcjonariusze NKWD. Niedługo do ich aresztu trafi 700 torunian, a na ulicach miasta rozpoczną się regularne łapanki. Wielu zatrzymanych zesłanych zostanie do Związku Radzieckiego i wielu nigdy stamtąd nie wróci.

Otrzeźwienie po chwilach euforii nadejdzie wkrótce. Jako pierwsze przekonają się o tym kobiety.
Historię „wyzwolenia” kilku toruńskich kobiet opisywaliśmy parę lat temu w „Pomorskiej”. Na przykład Marii S. z toruńskich Bielan, 48-letniej wdowy, której maż zmarł w więzieniu.

Rosjanie załomotali kolbami do jej domu 11 lutego wieczorem. Trzech mężczyzn z karabinami. Zażądali biżuterii i zegarków, a gdy je dostali „zaczęli strzelać w mieszkaniu” – relacjonowała kobieta. „Pobili mego wujka staruszka, mnie zaś wepchnięto do osobnego pokoju, rozebrano mnie do naga, dopuszczając się na mnie kolejno gwałtu. Córka moja, lat 17 w czasie strzelaniny ukryła się, wykorzystując moment, kiedy żołnierze zajęci byli mną, zbiegła przez okno. Po dokonaniu gwałtu na mnie zabrano mi wszystkie rzeczy i bieliznę”.

Polki od święta, Niemki na co dzień

Do mieszkania 53-letniej Elizabeth P. przy ul. Chełmińskiej czterech krasnoarmiejców wdarło się 24 lutego. Najwyższy stopniem nakazał pozostałym, aby zostawili go samego. Zgwałcił Elizabeth i wyszedł. Coś mu się jednak w drodze przypomniało. Wrócił pół godziny później, zabrał jej pierścionki i zgwałcił raz jeszcze. A później przyszedł na noc, tym razem z wódką. Gwałcił kobietę do świtu.

Następnego dnia Elizabeth podcięła sobie brzytwą żyły. Znalazł ja na podłodze otwartego mieszkania milicjant. Była już jedna nogą po drugiej stronie, ale przeżyła.

Gwałty na Polkach były skutkiem przyzwolenie dowództwa na „odpoczynek” dla żołnierzy, natomiast gwałty na Niemkach stanowiły już elementem planowego odwetu. Wyłapywane kobiety zapędzano do zamkniętych budynków, gdzie musiały tygodniami świadczyć usługi seksualne. Jeśli przeżyły wyrzucano je na bruk, a ich miejsce zajmowały kolejne.

„W obozie w Toruniu wyciągnęli na siano panią H. i tam jeden po drugim w dwudziestu pięciu zgwałcili na sianie. Po tej orgii długo cierpiała” - czytamy w opracowaniu Nadgoplańskiego Towarzystwa Historycznego.

Matkę gwałcili po kolei

Bydgoszcz przerobiła podobny scenariusz przed Toruniem. Remigiusz Ławniczak, autor nieocenionych tekstów poświęconych temu czasowi, przytacza m.in. relację Stefanii Raciniewskiej-Jankowskiej, która wraz z siostrą przez dwa tygodnie noce spędzała w schronie. Gdy czerwonoarmiści zapukali do drzwi, dziewczęta uciekły przez okno do ogrodu i tam schowały się w klatkach po królikach. Niektóre kobiety ukrywały się na dachach, jedna zabandażowana leżała w łóżku, udając chorą na tyfus. Inna młoda dziewczyna kilka dni spędziła zamknięta na strychu, ponieważ w podwórzu kwaterowali żołnierze sowieccy. Wspominała: „Pewnego razu do mieszkania naszego przyszedł Rosjanin i wprost powiedział, co chce ode mnie […] A że mnie nie miał, to sąsiadkę zgwałcił, która na parterze mieszkała […] Ten Rusek wszedł i zażyczył sobie córki, ale matka powiedziała twardo: Nie! Nie wolno! On na to: To ty się kładź. I tą matkę po kolei gwałcili. I to nie był jakiś odosobniony przypadek, ale norma”.

Mężczyźni po obu stronach

Identyczny scenariusz dotyczy Grudziądza i okolic. W dokumentach podziemia czytamy, że ofiarami były nawet dziewczynki w wieku od 8 do 12 lat. Bywało, że nastolatki gwałcono na oczach matek. Grożąc bronią, wyciągano kobiety z mieszkań i piwnic. „Ja w schowku siedziałam całe popołudnie i całą noc, były nas dwie, tak na kuckach przesiedziałyśmy, że nie mogę dziś na nogi stanąć” – czytamy w jednej z relacji. - „Wielkim strachem się żyje i słucha, czy znowuż jacyś pijani nie idą, nie można się od nich odczepić”.

Jeszcze po kilku miesiącach od wejścia czerwonoarmistów odnotowywano kolejne gwałty z adnotacjami, że kobiety zostały zarażone chorobami wenerycznymi. W czerwcu 1945 milicjanci ze Świerkocina zatrzymali pięciu żołnierzy, którzy w nocy dokonali kilku kradzieży i zgwałcili kobietę. Jeszcze pod koniec 1945 w Grudziądzu po zmroku żołnierze radzieccy organizowali polowania na kobiety - ustawiali się po obu stronach ulicy i i usiłowali wciągać kobiety w boczne zaułki.
Cichymi bohaterami tamtych dni byli mężczyźni, w relacjach znaleźć można dziesiątki opisów zabójstw i tortur tych, którzy próbowali bronić swoich kobiet przed gwałtem.

Komendant zabija i wyjeżdża

W mniejszych miejscowościach żołnierze mogli czuć się jeszcze bardziej bezkarni. I znów przywołujemy ustalenia Remigiusza Ławniczaka. W Golubiu pierwszy komendant sowiecki w czasie krótkiej obecności zastrzelił młodą kobietę, córkę gospodarzy domu. W okolicach wsi Sipiory doszło do gwałtów na kilku kobietach. W lipcu czerwonoarmiści dokonali napadów w Dębogórze. Wtargnęli do jednego z mieszkań, w którym trzykrotnie zgwałcili 45-letnią kobietę. We wsi Rady czterech żołnierzy zgwałciło szesnastoletnią dziewczynę, której stan określono później jako beznadziejny. W sierpniu przejeżdżający żołnierze zgwałcili na szosie Annę K. We wrześniu w miejscowości Bielawy dokonali brutalnych gwałtów na J. F. i M. Sz., bijąc je przy tym dotkliwie, ponieważ stawiały opór.

„Posępni i apatyczni, żądni wódki i kobiet”

Lęk budził sam wygląd żołnierzy ze wschodu - kałmuckie rysy, drelichy, obszarpane płaszcze, worki zamiast butów. Kobiety nazywały ich „karaluchami” albo „smoluchami”. Sugestywny opis znajdujemy w relacji Zbigniewa Raszewskiego: „Żołnierzy ojczyzna na ogół nic nie obchodziła, byli to w masie swojej ludzie posępni i apatyczni, żądni wódki i kobiet. Największym szczęściem krasnoarmiejca była wódka. Gdzie tylko jej dopadł, pił na umór, bez względu na okoliczności. Jeśli było to niebezpieczne, krasnoarmiejec wolał zginąć aniżeli wyrzec się picia”.

W tym ogromnym morzu przemocy pojawiały się jednak i ludzkie odruchy. W zachowanych relacjach o pobycie Rosjan w cywilnych mieszkaniach żołnierzach można znaleźć również pozytywne przykłady. Jeden z nich dotyczy pewnego oficera, który – jak wspomina polski gospodarz „był inteligentny i nienawidził Sowietów”. Inny, przyzwoity Rosjanin starał się chronić Polaków przed grabieżą. Bywali i tacy, którzy czynnie reagowali na próby gwałtów oraz dzielili się z gospodarzami własnymi racjami żywnościowymi.

Zniszczyć dowody

Latem 1950 r. rząd polski otrzymał prośbę od dowództwa wojsk radzieckich. Chodziło o z zniszczenie dokumentacji dotyczącej pobytu Armii Czerwonej na terenach Polski od roku 1945. „Rożne informacje zawarte w tych dokumentach mogą dostać się w niepowołane ręce i ujawnić tym samym tajemnicę wojskową” - argumentowali sowieccy dygnitarze. W piśmie wyszczególniono instytucje, urzędy, władze, w których takie dokumentu mogły się zachować. Wicepremier Aleksander Zawadzki wydał więc polecenie zniszczenia dokumentów.

Papiery znikły. Niekiedy pozostała pamięć, częściej milczenie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kobiety mówiły na nich „karaluchy” - w 1945 na Kujawach i Pomorzu doszło do tysięcy gwałtów - Gazeta Pomorska

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia