Kryminalne historie. Niecne postępki krwawego burmistrza Erazma Czeczotki

Paweł Stachnik
klimkin / pixabay
Bywa nazywany Borgią z Krakowa. Na swoim koncie uzbierał taką liczbę łajdactw, przekupstw i pospolitych zbrodni, że trudno znaleźć kogoś, kto mógłby iść z nim w konkury.

16 grudnia 1567 r. w Krakowie odbył się pogrzeb magistra Franciszka Wolskiego, ściętego przez kata niespełna miesiąc wcześniej. Za straceniem Wolskiego stał bezwzględny krakowski burmistrz Czeczotka-Tłokiński, a przyczyną egzekucji był spór o kobietę.

Razmus Czeczotka wywodził się z Wielkopolski. Jak pisał Bartosz Paprocki w dziele „Herby rycerstwa polskiego”, przodek Razmusa wywędrował stamtąd i trafił do Krakowa. Renesansowa stolica Rzeczpospolitej była prężnie rozwijającym się miastem, w którym kwitły handel, rzemiosło i budownictwo. Ośrodek przyciągał złaknionych kariery ludzi z różnych stron świata.

Radny przez 40 lat

Młody Razmus pochodził wprawdzie z niskiego stanu, ale odznaczał się rzutkością. W Krakowie zajmował się handlem. Prowadził rozmaite interesy - głównie handlował suknem - dzięki czemu dość szybko doszedł do majątku i znaczenia. Drogą do pomnożenia jednego i drugiego stało się korzystne małżeństwo. Czeczotka ożenił się z wdową po rajcy miejskim Mikołaju Jaskierze, Barbarą z domu Krupkówną. Wzięła ona po zmarłym mężu niezły posag w postaci tysiąca złotych oraz kamienicy w dobrym miejscu, bo przy ul. Sławkowskiej. Ożenek pozwolił Czeczotce na awans do górnych sfer krakowskiego mieszczaństwa oraz nawiązanie towarzyskich i handlowych kontaktów ze znanymi rodami, jak np. słynną włoską rodziną Montelupich. Po śmierci Barbary ambitny Razmus poślubił siostrę Sebastiana Montelupiego, bogatego krakowskiego kupca i bankiera, dostawcy towarów na dwór Zygmunta Augusta i operatora pierwszej stałej linii pocztowej. Ten mariaż wyniósł Czeczotkę na jeszcze wyższy poziom. Zyskał dostęp do możnowładców, duchownych i szlachty. Wszystkie te koligacje i znajomości - a także majątek i znaczenie w mieście - sprawiły, że w 1547 r. Czeczotka został rajcą. Stanowisko to zajmował przez - bagatela! - 40 lat, aż do śmierci. Coraz bardziej rozwijał też swoje interesy i gromadził dobra, w tym także ziemskie. Już w 1548 r. został burmistrzem Krakowa. Ponownie funkcję tę sprawował w roku 1573 i 1576. Był też kilka razy ławnikiem oraz burgrabią ratusznym.

W 1552 r. Czeczotka został nobilitowany na sejmie w Piotrkowie za - jak podał Paprocki - zasługi i uczynność wobec ludzi. Do swojego herbu przyjął go kanclerz koronny Jan Ocieski. Czeczotka zmienił nazwisko na Tłokiński, pieczętował się herbem Jastrzębiec, a podpisywał Erazm Czeczotka-Tłokiński. W niektórych źródłach można jednak przeczytać, że adoptujący do herbu nie był znany, a nawet, że Czeczotka adopcję zmyślił. Tak pisał o tym w 1906 r. warszawski bibliofil Wiktor Wittyg, współautor książki „Nieznana szlachta polska i jej herby”: „Rzecz prosta, Czeczotka, wzorem innych bogatych mieszczan krakowskich, zapragnął szlachectwa; powołać się zaś na jakieś nadania Cesarzów dla swego czysto polskiego pochodzenia nie mógł; wiadomem mu było o adoptacyach mieszczan przez szlachtę, jak Morsztyna przez Tarnowskiego i innych, to też po śmierci Osieckiego [Ocieskiego], kanclerza koronnego, z którym go zapewno łączyły bliższe stosunki, próbuje wcisnąć się pomiędzy szlachtę, jako adoptowany przez zmarłego już Osieckiego do h. Jastrzębiec […]. Przez nikogo nie kwestyonowany robi się szlachcicem z przydomkiem Tłokieński, następnie przydomek ten zamienia na nazwisko, a nazwisko na przydomek i wyszedł jakoby prastary ród wielkopolski Jastrzębczyków-Tłokieńskich z przydomkiem Czeczotka”.

Pazerny pieniacz i skrytobójca

Jak dokładnie było, nie wiemy, ale sprawa ta kieruje nas ku mniej sympatycznym cechom osobowości Czeczotki. Otóż odznaczał się on bezwzględnym i brutalnym charakterem oraz chciwością. By zdobyć to, na czym mu zależało, nie wahał się przed oszustwem, kradzieżą czy zabójstwem. Był zapalczywy, kłótliwy i zawzięty. W Krakowie słynął z awantur i sporów, jakie toczył z kontrahentami, dostawcami, sąsiadami i dłużnikami.

Prof. Janina Bieniarzówna przytacza w II tomie „Dziejów Krakowa” niektóre bezprawne działania Czeczotki. I tak oto zabrał z ratusza 800 zł, a miasto musiało mu jeszcze płacić odsetki. Za obsadzanie wakujących urzędów grodzkich brał łapówki. Rozdawał miejskie kramy, łaźnie, wagi, domy i piwnice, pobierając za to do własnej kieszeni odpowiednie opłaty. Robotników pracujących przy jego kamienicy kazał natomiast opłacić z funduszy miejskich. Zboże zwiezione ze swoich folwarków składował w miejskim spichrzu i sprzedawał piekarzom, browarnikom oraz krupnikom po cenach wyższych niż rynkowe.

Lista przestępstw jest znacznie dłuższa. Czeczotka próbował zabić rajcę Wacława Chodorowskiego. Kazał ściąć ucznia gimnazjalnego, w związku z czym kasa miasta musiała wypłacić odszkodowanie w wysokości 7 tys. złotych. Zagłodził w więzieniu ratuszowym zagrodnika (chłopa) z Grzegórzek Matysza Kaszkę, za co w 1582 r. został pozwany do sądu. Wydzierżawił od Krakowa wagę miejską za 80 złotych, a potem sam oddał ją w dzierżawę, ale za złotych 300. Wybudował kramy miejskie, a potem sam ciągnął z nich zyski. Zajął sadzawkę miejską, uprzednio każąc ściąć grodzkich strażników, którzy jej pilnowali. Przejął na wyłączność jatki mięsne w Sukiennicach. Dzierżawił folwarki Dąbie i Grzegórzki od miasta, za co niemal nie płacił. Był prowizorem szpitala ubogich studentów pw. św. Rocha przy ul. Szpitalnej, a na jego utrzymanie pobierał pieniądze od Akademii Krakowskiej. Według statutu fundacyjnego szpital miał przyjmować 70-80 biednych uczniów, którym co tydzień przysługiwała beczka piwa, a w niedzielę mięso cielęce i dwa floreny na wikt. Tymczasem Czeczotka utrzymywał zaledwie 18 ubogich, w tym tylko trzech studentów, zamiast piwa dawał im wodę i po jednym florenie na wikt. W dodatku zlikwidował stanowisko szpitalnego kapelana, więc chorzy umierali bez sakramentów. Trzeba przyznać, że wykaz przewin wygląda imponująco.

Rozwiązły łapówkarz

Niegodziwości burmistrza wywoływały coraz większe niezadowolenie. W końcu grupa krakowskich rajców odważyła się wnieść przeciw niemu sprawę przed trybunał królewski. Niewiele to jednak dało, bo Czeczotka przekupił Tomasza Pszonkę, notariusza kancelarii Zygmunta Augusta. Urzędnik tak przygotował sprawę, że zakończyła się uniewinnieniem burmistrza. Mało tego, łapówkę dla Pszonki zapłaciło miasto. Erazm kazał wydać mu z magazynów miejskich „suknię czarną adamaszkową podszytą karmazynem”. Inną skargę przeciwko Czeczotce wniósł rajca Stefan Haller, lecz i on przegrał przed sądem. Mało tego, król Stefan Batory złożył Hallera z urzędu. Krótko mówiąc, nie było silnych na Czeczotkę.

Przypadłością Czeczotki-Tłokińskiego była też rozwiązłość. Lubił towarzystwo kobiet i zmieniał je często. Swoją pierwszą żonę Barbarę otruł, gdy mu się znudziła. Potem żył z Hanną Żuraczką, która znana była z tego, że często jeździła na wyprawy z wojskiem i w obozie oddawała się rozpuście. Innym razem Erazmowi spodobała się żona jednego z pachołków, którzy pracowali w mieście, kazał więc swoim ludziom wywołać z nimi bójkę. Wszyscy zostali aresztowani i ścięci, a kobietę Czeczotka zabrał do siebie. Później prawie oficjalnie utrzymywał kilka nałożnic, z którymi płodził dzieci.

Kolejnym powodem zgorszenia w Krakowie była łaźnia, jaką Tłokiński kazał zbudować w swoim okazałym domu na rogu ulic św. Anny i Wiślnej. Miał tam zwyczaj przyjmować kobiety nie tylko lekkich obyczajów i nie tylko w celach higienicznych.

Wszystko przez kobietę

Pewnego razu niewiasta stała się przyczyną konfliktu Czeczotki z magistrem filozofii i nauk wyzwolonych Franciszkiem Wolskim, a w efekcie przyczyną śmierci tego drugiego. Wolski był przełożonym krakowskiej szkoły Świętego Ducha i jeśli wierzyć przekazom z epoki, człowiekiem „znamienitego umysłu”, choć także łasym na wdzięki płci pięknej. Do sporu między nim a Czeczotką doszło za sprawą Anny Waliszewskiej, wdowy po rzeźniku, która prowadziła raczej swobodny tryb życia. Najpierw była metresą burmistrza, ale potem porzuciła go dla młodszego i atrakcyjniejszego Wolskiego. Wściekły Erazm postanowił policzyć się z rywalem. Ten jednak, nie bacząc na wpływy Tłokińskiego, podczas bezpośredniej konfrontacji po prostu wyrzucił raptusa za drzwi.

Czeczotka sięgnął po wypróbowane metody. Jego ludzie sprowokowali bójkę z Wolskim, podczas której miał on zdemolować izbę w ratuszu i wybić w nim okna. Tłokiński za 300 złotych łapówki skłonił podstarościego, by ten aresztował magistra. Pozostawała jeszcze kwestia ujęcia Wolskiego. Tutaj Erazm uciekł się do fortelu. Zaprosił adwersarza na ucztę, na której miało się odbyć pojednanie. Gdy Wolski na nią przybył, został schwytany i odstawiony na ratusz.

Rychła rozprawa rajców była bezprawna, bo magister - jako uczony Akademii Krakowskiej - podlegał jurysdykcji rektora, a nie miasta. Rajcy mieli nawet początkowo pewne opory przed skazaniem Wolskiego, ale diabelski burmistrz po raz kolejny posłużył się fortelem. Przekonał magistra, że jeżeli się przyzna do winy, to zostanie wypuszczony. Wolski po raz drugi dał się nabrać, złożył zeznanie i to wystarczyło. Tego samego dnia, 21 listopada 1567 r. w południe odbyła się egzekucja. Wolskiego wyprowadzono z ratuszowego więzienia. Szafot stał na Rynku. Ścięcie nie poszło jednak gładko, bo katu, który miał świadomość, iż dzieje się bezprawie, zadrżała ręka. Nie od razu pozbawił skazańca głowy. Udało mu się dopiero za którymś razem. Gdy było po wszystkim, obecny na miejscu podstarości krzyknął do burmistrza:

„Masz czego chciałeś, Czeczotko!”.

Tymczasem wieść o bezprawnym ścięciu magistra wywołała w mieście wzburzenie. Szczególnie wśród studentów, którzy wszczęli trwające dziesięć dni rozruchy. Uzbrojeni w rozmaitą broń, szturmowali dom Czeczotki. Interweniowała piechota z zamku wawelskiego. Zaniepokojony rozwojem sytuacji Zygmunt August ostro nakazał rektorowi Akademii przywrócić porządek na uczelni. Studenci liczyli jeszcze na pomoc biskupa krakowskiego Filipa Padniewskiego, ale ten nie zaangażował się w sprawę. Nic zresztą dziwnego; dostał za to od Czeczotki srebrny puchar i 200 dukatów wyjętych z kasy miasta.

16 grudnia odbył się manifestacyjny pogrzeb Wolskiego z udziałem studentów i mieszczan. Ciało straconego magistra przeniesiono w żałobnym pochodzie z kościoła Franciszkanów na Rynek. Tam odczytano protestację przeciwko zbrodni, a w każdym rogu ogłoszono publicznie nazwiska sprawców - Czeczotki i rajców. Zwłoki pochowano na cmentarzu Świętego Ducha.

Sprawa Wolskiego została definitywnie zamknięta trzy lata później, w 1570 r. Król uwolnił Tłokińskiego i rajców od winy. Został za to obdarowany przez miasto prezentem w wysokości 850 florenów. Łapówki otrzymało też kilku urzędników zaangażowanych w zatuszowanie afery. Erazm Czeczotka zmarł śmiercią naturalną w kwietniu 1587 r. Przestępstw dopuszczał się do końca życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia