Odkrycia w średniowiecznym kościele pw. św. Jana Chrzciciela dokonano latem ub.r. podczas renowacji dolnej części wieży świątyni, powstałej w XIV w. Fragmenty napisów odsłonięto na południowej ścianie. Prawdopodobnie napisy umieszczono także po stronie zachodniej i północnej, jednak uległy one zniszczeniu z powodu znacznie gorszych, w porównaniu ze ścianą południową, warunków. Rozszyfrowaniem znaleziska zajął się Mariusz Śledź, były dyrektor szkoły w Małych Walichnowach, pasjonat historii Niziny Walichnowskiej. Wskazówki znalazł w „Kronice Walichnowskiej” ks. Marcina Augustyna Szeli.
- Pierwszy tom „Liber Ecclesiae Walichnowiensis” ks. Szela pisał w latach 1693-1718, a drugi tom „Liber Ecclesiae Parochialis Walichnowiensis” powstawał w latach 1718-1725 - tłumaczy Mariusz Śledź. - Kronika jest bardzo cennym źródłem wiedzy nie tylko o historii kościoła walichnowskiego, ale jest także precyzyjnym opisem wydarzeń historycznych mających miejsce na Nizinie Walichnowskiej w czasie III wojny północnej (1700-1721).
To właśnie w tej kronice ks. Szela podał informację o wykonaniu na jednej ze ścian świątyni chronostychu, czyli łacińskiego napisu z ukrytą datą. Mariuszowi Śledziowi udało się go odczytać. Napis brzmi: „OpVs stetIt: Dona IesV nVnC sancCte MorI serVo tVo MartIno szeLa DIV LaborIoso paroCho” (w tłumaczeniu: „Dzieło skończone: podaruj Jezu teraz świętą śmierć Marcinowi Szeli oszczędź Twojego długo już umęczonego kapłana). Suma zaszyfrowanych liczb rzymskich daje liczbę 3436, która podzielona przez dwa oznacza datę 1718 r.
- Właśnie w 1718 r. ks. Szela wyliczył wszystkie swoje zasługi dla kościoła walichnowskiego, tj. odbudowę dachu i górnej części wieży po spaleniu kościoła w czasie wojny, zakup trzech ołtarzy, budowę zakrystii, konfesjonału, ławek, chóru, bramy z napisem „Memento mori”, zakupu cennych naczyń liturgicznych i wiele innych zasług - opowiada pan Mariusz. - Czuł się wówczas bardzo zmęczony i prosił Boga o śmierć. Nie wiemy dokładnie, w którym miejscu kapłan umieścił opisany w kronice chronostych, ale z dużym prawdopodobieństwem możemy przyjąć, że odkryliśmy go w wieży. Napisów pozostawionych w kościele przez ks. Szelę może być więcej, bo z kroniki wynika, że umieszczał je w różnych miejscach. W rozszyfrowaniu ukrytych liczb pomógł mi znajomy specjalista informatyk, zresztą pochodzący z Wielkich Walichnów. Mieliśmy natomiast zagadkę, bo liczba, która wychodziła, przekraczała 3000 i nijak się miała do daty rocznej. Tutaj pomógł internet, gdzie znaleźliśmy informację, iż chronostychy czasami należało podzielić na dwa.
Ks. Marcin Augustyn Szela był proboszczem walichnowskim w latach 1692-1728. Pełnił ponadto godności dziekana nowskiego (od 1703 r.), proboszcza tczewskiego i lubiszewskiego (1714 r.), dziekana gdańskiego (1714-1718) oraz kanonika kruszwickiego (1718-1724).
- To postać nietuzinkowa, warta przypomnienia - dodaje nasz rozmówca. - Nie wiemy jeszcze, czy został pochowany w kościele, czy raczej na cmentarzu. Niedawno udało mi się ustalić, kim są dwie dotąd nierozszyfrowane postacie biskupów z ołtarza głównego, ufundowanego przez ks. Szelę. To święci Marcin i Augustyn, czyli imiennicy walichnowskiego proboszcza.
Obecny proboszcz walichnowski, ks. Henryk Karolewski, podjął już działania, których celem jest odnowienie chronostychu.
Chronostych z Łęgowa
XVIII-wieczny chronostych zachował się również w kościele św. Mikołaja w Łęgowie pod Gdańskiem. Udało się go rozszyfrować dzięki determinacji proboszcza miejscowej parafii, ks. Grzegorza Rafińskiego, który o przetłumaczenie tekstu poprosił Tomasza Płóciennika. Według tłumacza wersy: + reX IntenDe bone hIC VerI pastorIs aMores / InVenIt Vt saLVet te VehIt InqVe poLos można przełożyć dosłownie jako: “Królu dobry, skieruj tu uczucia prawdziwego pasterza. /Odnajduje, by zbawić, i prowadzi Cię do nieba”. W innej wersji będzie to natomiast brzmiało: “Królu dobry, miłością nas obdarz jak pasterz prawdziwy. / Bóg odnajduje, by zbawić, i zaprowadza do nieba”.