Kilkanaście przedstawionych poniżej urodziwych Polek dowodzi, że polskie panie wzbudzały i wzbudzają prawdziwe namiętności. Tworząc ten swoisty ranking, opieraliśmy się na przekazach historycznych i świadectwach z epoki. Oto piękności Rzeczypospolitej.
Śmiejąca się Regelinda z Naumburga
W średniowiecznej Europie to ona stanowiła kanon niewieściej urody. Była córką Bolesława Chrobrego i jego trzeciej żony Emnildy. Jej rodzonymi braćmi byli zatem król Mieszko II i książę Otton. W 1002 lub 1003 r. wydano ją za mąż za Hermana, syna miśnieńskiego margrabiego Ekkeharda I.
Ale do historii piękna Regelinda przeszła nie z powodu rodowych paranteli, lecz sztuki. Regelinda jest najbardziej znana z naturalnej wielkości gotyckiego posągu z katedry naumburskiej przedstawiającego „Die lächelinde Polin”, czyli „Śmiejącą się Polkę”.
Dzieło to wykonane około 1240 r. jest przypisywane anonimowemu rzeźbiarzowi Mistrzowi Naumburskiemu. Należy do najbardziej znanych poloników w europejskiej sztuce gotyckiej.
Jadwiga Andegaweńska, święta, mądra i piękna
Już współcześni kronikarze podkreślali z dumą, że późniejsza święta góruje nad innymi „anielską” urodą. Po koronacji na królową pełna tytulatura Jadwigi brzmiała: Hedvigis Dei gracia regina Polonie, necnon terrarum Cracovie, Sandomirie, Siradie, Lancicie, Cuiavie, Pomoranieque domina et heres. A po zawarciu małżeństwa z Władysławem Jagiełłą do tytulatury polskiej Jadwigi dodawano tytulaturę litewską i ruską po mężu: „Hedvigis regina Polonie, princepsque Lithuanie suprema et heres Russie”.
Po śmierci pochowano ją na Wawelu. W 1887 r. otworzono jej sarkofag i legendy o jej urodzie zostały niejako potwierdzone naukowo. Napisano wówczas specjalne medyczne sprawozdanie, a obecny przy czynnościach Jan Matejko wykonał szkic czaszki Jadwigi, studium późniejszego obrazu, na którym widać ją w estetycznym rozkwicie.
W 1976 r. dowiedzieliśmy się nowych szczegółów o jej wyglądzie. Ustalono wtedy, że Jadwiga Andegaweńska była kobietą silnej budowy i bardzo wysoką (około 177-180 cm). Wiek monarchini w chwili zgonu, oceniony na podstawie badań anatomicznych, był wyższy od metrykalnego o kilka lat (28-30 lat).
Znienawidzona piękność, czyli Barbara Radziwiłłówna
Historycy, i to ci z najwyższej naukowej półki, m.in. Karol Szajnocha czy Julian Bartoszewicz, z uporem przedstawiali żonę Zygmunta Augusta jako dumną, ambitną, kapryśną czy wręcz rozwiązłą seksualnie (mówiono o jej 38 kochankach) awanturnicę. Nikt jednak nie zaprzeczył, że w XVI-wiecznej Rzeczypospolitej byłą ikoną urody i powabu. Prócz podszytych złośliwością pamfletów, w których pisano, że ma „ręce i oczy piękne, ale twarz litewską”. Oczami miała rzucać „uroki” na tych, których nie lubiła.
Co ciekawe, najpiękniejsza jest Barbara z obrazów z XIX stulecia. Można z nich wywieść, że na pewno miała dość długi, ale prosty nos, owalną twarz, wąskie, łukowate brwi i niewielkie, subtelne usta. Była też najpewniej blondynką o bardzo jasnej cerze. Wszystkie te cechy powtarzają się na różnych portretach, nie mogły więc stanowić wymysłu artysty. No i oczy. Wielkie, ciemne i świdrujące swoim przenikliwym spojrzeniem.
Współczesny autor Kamil Janicki pisze ostrożnie: „Jeśli tak naprawdę Barbara była zwyczajną, ładną dziewczyną, to tajemnica jej sukcesu musiała leżeć gdzie indziej. Ściągnęła na siebie uwagę króla dzięki temu, jakim była człowiekiem, nie zaś dlatego, że miała wystarczająco udaną twarz”.
Maryna Mniszchówna, caryca z seksapilem
Nieszczęsna żona Dymitra Samozwańca bardziej niż w Polsce znana jest w Rosji, zwłaszcza w tamtejszej literaturze. Pojawia się m.in. w tragedii Aleksandra Puszkina „Borys Godunow” i operze Modesta Musorgskiego pod tym samym tytułem. Obaj raczej jej nie chwalą, ale o nieprzeciętnej urodzie, owszem, wspominają.
Nim trafiła do Moskwy, dzieciństwo i młodość spędziła w dobrach rodowych ojca w Małopolsce i na Ukrainie. Wychowana została według przyjętych wówczas wzorców, które od dobrze urodzonych panien wymagały umiejętności: pisania, czytania, haftowania, szycia i śpiewu. Od najmłodszych lat krążyła o niej legenda najpiękniejszej z niewiast w Rzeczypospolitej.
Nie skończyła szczęśliwie. Po awanturach I i II Dymitriady została przewieziona do Kołomny i uwięziona w jednej z baszt na tamtejszym kremlu. Zmarła wiosną 1615 r., prawdopodobnie skrytobójczo zamordowana.
Marysieńka: „Lilia rozkwitła” z fraucymeru
Sądząc z miłosnych listów męża - Jana Sobieskiego - była nieomal wzorcem piękności wszech czasów. Ale historycy wielokrotnie podawali jej urodę w wątpliwość. Ostatnio znawca dawnej medycyny dr Janusz Kubicki, który twierdzi, że przyszła żona polskiego króla, przyjechawszy do nas jako francuska dwórka, była zarażona syfilisem. Przed Sobieskim jej mężem był Jan Sobiepan Zamoyski, który to prawdopodobnie spowodował. Kubicki dodaje: „Na pewno była ładną i zgrabną kobietą. Natomiast maść rtęciowa, którą ją leczono, zabiła wprawdzie krętki blade powodujące kiłę, ale skutkiem ubocznym kuracji było wypadanie włosów i zębów”.
Współcześni mieli jednak o Marii Kazimierze de La Grange d’Arquien znacznie bardziej pozytywne opinie. Literatura ówczesna pełna jest zachwytów nad jej urodą, szarmem i dystynkcją. Po śmierci Sobieskiego wyjechała do Rzymu. Często gościła u kolejnych papieży (Innocentego XII i Klemensa XI), którzy wielce sobie cenili jej mądrość i urodę. Dla odmiany Ludwik XIV wydał jej zakaz pojawienia się w Paryżu i Wersalu. Ostatnie półtora roku życia spędziła więc w Blois, gdzie w styczniu 1716 zmarła po niefortunnym płukaniu żołądka zarządzonym przez lekarza. Dziś spoczywa na Wawelu.
Królewska metresa, czyli pani Grabowska
Kto spacerował po warszawskich Łazienkach, wie, że stojący tam tzw. Biały Domek zamieszkiwała swego czasu Elżbieta Grabowska z domu Szydłowska herbu Lubicz, kochanka, a potem morganatyczna żona Stanisława Augusta Poniatowskiego. Wedle świadectw epoki: najpiękniejsza kobieta w ówczesnej Polsce.
Jej związek z królem datuje się od mniej więcej 1768 r. Urodą biła na głowę inne metresy władcy, choć w dzieciństwie przechodziła czarną ospę, która pozostawiła pewne ślady na jej cielesności. Co innego charakter - pamiętnikarze zgodnie utrzymują, że miała zły charakter, była despotką, łasą na prezenty, łatwo kupowali jej względy ambasadorowie rosyjscy. Ona to ponoć nakłoniła monarchę do przystąpienia do konfederacji targowickiej. O jej władzy świadczył wierszyk rozrzucany jako ulotka po Warszawie:
„Jedno dla niej jest: Opatrzność boska
Całą radą Chreptowicz i pani Grabowska”.
Mało kto wie, że jej powabem zachwycał się również ambasador rosyjski Jakow Bułhakow, który obsypywał ją klejnotami. Ponoć dostała od niego bezcenną bransoletą z szafirami i brylantami, choć złośliwcy dowodzili, że była to zapłata za szpiegowanie. Uważana była za piękność do swojej śmierci w 1810 r. Spoczęła na cmentarzu Świętokrzyskim, najbardziej reprezentacyjnej nekropolii dawnej Warszawy.
Skrócone dzieje pięknej Bitynki
Jan pisał Jerzy Łojek, Zofia Konstantynowna Glavani, primo voto Witt, secundo voto Potocka, przedstawiała się także jako Sophie de Tchelitche, była „ulubienica europejskich salonów; jedną z najbardziej interesujących postaci polskiej historii, do której przeszła jako kobieta słynąca z wyjątkowej urody, intelektu i licznych romansów”. Dodajmy do tego, że słynna Sofiówka była także stambulską kurtyzaną pochodzenia greckiego, według legendy niewolnicą sułtana, słynną metresą wielu osobistości, no i szpiegiem.
Ale czy przeszkadza to w byciu piękną? Gwoli prawdy, nim została ozdobą Rzeczypospolitej, najpierw wzorcem urody okrzyknięto ją we Francji, nadając jej tytuł najpiękniejszej kobiety Europy. Wtedy także ujawnił się wybujały temperament Zofii. Podczas pobytu w tym kraju romansowała np. z braćmi króla Francji - hrabiami Prowansji i Artois. To był zresztą dopiero początek wszystkich jej późniejszych „niebezpiecznych związków”.
Prócz krasy Potocka miała również zmysł do filozofowania. Twierdziła, że „moralność jest przebrzmiała, a prawa - przestarzałe”. Jak tłumaczyła, człowiek chce być jedynym sędzią swojego zachowania i swojej wiary, a „skoro siła tkwi w człowieku, to nie powinien on się podporządkowywać niczyjej władzy”.
Generałowa Zajączkowa, ikona z lodu
Aleksandra Zajączek, żona napoleońskiego bohatera, urodziła się w Słonimie w roku 1754. Zmarła blisko sto lat później w Warszawie jako fenomen urody i tężyzny fizycznej. Można ją uznać za prekursorkę modnego dziś „zimnego wychowu”.
Od najmłodszych lat była słynna ze swojej urody, którą zachwycała do później starości. Według przekazów sekretem jej młodości były kąpiele w lodowatej wodzie, spanie w nieogrzewanej sypialni ochładzanej lodem, spożywanie tylko zimnych i surowych posiłków, a dla utrzymania dobrej kondycji codzienne dziesięciokilometrowe spacery i jazda konna. Świeży wygląd skóry na ramionach w późnym wieku zawdzięczała ponoć jednak cienkiej warstwie wosku.
Legenda mówi, że w 1836 r. poznała Honoriusza Balzaka, który ocenił według urody jej wiek na 35 lat, a w wieku lat 60 zasłynęła romansem z młodszym od niej o 40 lat Wojciechem Grzymałą, przyjacielem Fryderyka Chopina.
Maria Walewska, uroda w służbie polityki
Słynną metresę cesarza Napoleona Bonapartego portretowano wielokrotnie. Z płótna pędzla François Gérarda patrzy na nas lekko pyzata dama, z ujmującymi rumieńcami i nieśmiałym uśmiechem. Trudno uwierzyć, że swego czasu cesarz Francuzów uznał ją za ósmy cud świata. A jednak. Walewska stanowi wciąż aktualny doskonały przykład mariażu urody z polityką.
W styczniu 1807 r. Walewska spotkała się z cesarzem Napoleonem podczas balu w warszawskim Zamku Królewskim. Wkrótce potem, w wyniku awansów, prezentów i liścików cesarza została jego oficjalną nałożnicą. Sprowadził ją na trzy tygodnie m.in. do swej kwatery w pałacu w Finckenstein w Prusach.
Z kolei w 1809 r., po zwycięstwie cesarza nad V koalicją antynapoleońską, nasza bohaterka mieszkała przez kilka miesięcy w Wiedniu, w pałacu Schönbrunn. To wtedy zaszła z cesarzem w ciążę, której owocem był Aleksander Florian Józef.
Karolina Kowalska
Jeśli wierzyć historykom, nasz narodowy wieszcz zawsze czuł miętę do pięknych kobiet. Romansując zatem z Anielą Wereszczakówną, Adam Mickiewicz szybko nawiązał relację z inną litewską pięknością - Karoliną Kowalską, aptekarzową z Kowna, o której fama niosła, że „drugiej tak urodziwej nie ma nawet w samym Wilnie”.
MISS POLONIA: Konkurs na najpiękniejszą Polkę wystartował 89 lat temu. Organizowano go w międzywojennej Polsce, następnie dwukrotnie wznawiano w okresie PRL W 1958 r. po ogłoszeniu werdyktu jury doszło do zamieszek (m.in. wywrócono samochód transmisyjny, a Miss została obrzucona pomidorami). Poszło o to, że faworytka publiczności, sprzedawczyni Krystyna Żyła, przegrała z tancerką z Operetki Warszawskiej Zuzanną Cembrowską
Romans z aptekarzową o niepospolitej urodzie mógł się skończyć bardzo niefortunnie. Oto pewnego wieczoru, gdy już byli kochankami, w pierwszy dzień Wielkanocy 1821 r., poeta grał w salonie Kowalskich w karty z Karoliną i jej adoratorem, szambelanem Nartowskim. Panowie pokłócili się (szambelan był zazdrosny o panią Kowalską) i Mickiewicz uderzył Nartowskiego w twarz. Rywal spadł z krzesła, a poeta, najwyraźniej niezadowolony z efektów, „chwycił stojący na stole lichtarz i rozbił nim szambelańską głowę”.
Doktor Kowalski, gdy usłyszał wrzaski i rumor, wpadł do salonu, a Nartowski, trzymając się za głowę, uświadomił męża o romansie Karoliny i Adama. Kowalski zaczął wypytywać poetę, ten wymówił się zdenerwowaniem, a całą sytuację uratowała Karolina. Teatralnie zemdlała, jak przystało na osobę nie tylko czarującą, ale też dobrze wychowaną.
Powab wielkiej księżnej łowickiej
Hrabianka Joanna Nepomucena Barbara Grudzińska herbu Grzymała, nim jeszcze została morganatyczną żoną wielkiego księcia Konstantego Pawłowicza Holsteina--Gottorpa-Romanowa, już uważana była w Rzeczypospolitej za damą wielce urodziwą.
Nic dziwnego, że Konstanty stracił dla niej głowę i porzucił nie tylko żonę, księżnę Julię Sachsen-Coburg--Saalfeld, ale też prawa do tronu rosyjskiego. Po potrójnym ślubie (prawosławnym, katolickim i cywilnym) Joanna otrzymała tytuł księżnej łowickiej. Jej siostrę Antoninę pojął za żonę gen. Dezydery Chłapowski, napoleończyk i późniejszy dowódca powstania listopadowego.
Zmarła w Carskim Siole, niejako w asyście Mikołaja I, który po jej śmierci kazał odmłodzić ją w dacie urodzenia o osiem lat ze względu na jej - jak piszą dziejopisarze - „wciąż młodą i piękną twarz”.
Matylda Krzesińska: balet i car
W wydanym w Paryżu tomie „Wspomnienia. Romans z carem Mikołajem i lata następne...” J.O. Księżna Romanowska-Krasińska (Matylda Krzesińska, 1871-1971) bez ogródek przyznaje się do intymnego związku z rosyjskim monarchą. Fakt, że autorką była słynna tancerka polskiej narodowości do dziś wzbudza w Rosji sporo emocji. Szczególnie że źródła epoki potwierdzają, że swoją urodą skutecznie zawróciła w głowie monarsze.
Krzesińska była nie tylko olśniewająco piękna, ale też wielce romansowa. Kiedy poznała Mikołaja II, miała zaledwie 17 lat i kończyła szkołę baletową. Ich niewinna początkowo wzajemna sympatia przerodziła się w płomienny romans. Dla ułatwienia im kontaktów dwór cesarski wynajął nawet i wyposażył do jej dyspozycji wygodną willę w Petersburgu. Po rozstaniu otrzymała wysokie odszkodowanie.
Później Matylda miała jeszcze związki intymne z dwoma innymi wielbicielami z dynastii Romanowów - wielkimi książętami Sergiuszem Michajłowiczem i Andrzejem Władimirowiczem. Jej adoratorem i częstym bywalcem w jej domu był także przez jakiś czas ojciec tego ostatniego, wielki książę Włodzimierz Aleksandrowicz. Kiedy jednak w 1902 r. urodziła syna Władimira, nadano mu nazwisko panieńskie matki i wciąż są wątpliwości, który to z wymienionych Romanowów był naprawdę jego ojcem.
Najpiękniejsza kobieta II Rzeczypospolitej
Pod koniec stycznia 1929 r. wszystkie gazety w Polsce miały tylko jeden temat: 21-letnia Władysława Kostakówna, pracująca wówczas jako korespondentka Miejskiej Kasy Oszczędnościowej w Warszawie, otrzymała tytuł Miss Polonia, łatwo wygrywając z hrabiankami i arystokratkami. Sławą najpiękniejszej, choć samotnej Polki cieszyła się dokładnie rok. 5 stycznia 1930 r. w katedrze św. Jana w Warszawie wyszła za mąż za adwokata Leona Śliwińskiego.
Ponadprzeciętna uroda nie zaszkodziła jej w pełnym odwagi życiu. Podczas II wojny była szyfrantką i agentką sieci morskiej podporządkowanej Ekspozyturze „Francja”. Działała pod pseudonimem operacyjnym „Maria”. Po wojnie wyjechała z mężem do Casablanki, a w 1951 r. na pokładzie brytyjskiego okrętu HMS „Liverpool” otrzymała za swoją działalność wojenną King’s Medal for Courage in the Cause of Freedom, a 10 czerwca 1986 r. w Paryżu Legię Honorową.
Boskie nogi Lody Halamy
„Nóg nie podnosi, jak przystało na tancerkę, tylko rzuca nimi nad głowę jak pajac na sznurku” - mówiła o legendarnej tańczącej piękności Lodzie Halamie jej pierwsza nauczycielka Bronisława Niżyńska, siostra sławnego Wacława.
W tej złośliwostce nie było ani krzty prawdy. Kilkanaście lat później Loda została primabaleriną Teatru Wielkiego, a niebawem ruszyć w tournée po Europie, a potem także Japonii i Stanach. Rozpisywały się o niej gazety w każdym kraju, w którym tylko występowała. „Piękna jak anioł” - komplementował ją „Le Monde”. W latach 30. Halama była polską celebrytką tak wysokiej rangi, że z całą powagą mówiono, że stanowi kulturalny „towar eksportowy” MSZ.
„Zaangażowano mnie do Alhambry, sławnego paryskiego music-hallu. Dyrektorem był Czech, Robiczek. Już po pierwszym występie zaproponował mi, czy nie zatańczyłabym tego samego tańca cygańskiego, ale nago - za potrójną gażę (...)” - wspominała w tomie „Moje nogi i ja”. Zmarła zapomniana w 1996 r. w Warszawie.
Pola Raksa, czyli symbol pokolenia
Pozycję najpiękniejszej obywatelki PRL Pola Raksa zawdzięcza „Szatanowi z siódmej klasy”, który wszedł do kin w 1960 r. Cała
reszta jej kreacji jest tylko dopiskiem do roli Wandy w filmie Marii Kaniewskiej. Uchodziła za ideał kobiecej urody, była obiektem zachwytu mężczyzn i zazdrości kobiet. W latach 60. jej twarz nieustannie zdobiła okładki kolorowych magazynów, pisano o niej wiersze, a do warszawskiego Teatru Współczesnego, z którym była związana, pielgrzymowały tłumy.
„Za jej Poli Raksy twarz każdy by się zabić dał - śpiewał Grzegorz Markowski w „Autobiografii”. Ale po roli Marusi w „Czterech pancernych” aktorka wycofała się z zawodu. Trudno się było czegokolwiek o niej dowiedzieć. Mówiono o jej romansie z 29-letnim wtedy Bogusławem Lindą. Ona sama miała wówczas lat 40 lat.
Dziś Raksa zajmuje się sztuką, projektowaniem ubrań, przed laty, przez moment, miała swoją rubrykę modową w „Rzeczpospolitej”. Do aktorstwa nie chce wracać.