Powódź 1997 we Wrocławiu
Powódź z 1997 roku nierozerwalnie związała się z historią współczesnego Wrocławia. Wielka woda została nie tylko w pamięci wrocławian. Przypomina też o niej m.in. pomnik Powodzianki przy mostach Uniwersyteckich odsłonięty w pierwszą rocznicę powodzi. Na krzyżu przy mostach Trzebnickich na niebiesko zaznaczono poziom wody w lipcu 1997 roku. Tablicę upamiętniającą walkę z żywiołem wmurowano też w mosty Młyńskie.
Zobacz też: Powódz tysiąclecia we Wrocławiu - dzień po dniu
W pierwszym tygodniu lipca 1997 r. fala powodziowa na Odrze przekraczała nawet o 2-3 metry najwyższe notowane w historii stany wód. Pod wodą znalazło się niemal 40 proc. stolicy Dolnego Śląska. Wrocław zalała też woda z Oławy i Nysy Kłodzkiej.
10 lipca 1997 r. Bogdan Zdrojewski, ówczesny prezydent, zaapelował o gromadzenie zapasów wody pitnej. Mieszkańcy podwrocławskich wsi nie dopuścili do przerwania wałów przeciwpowodziowych w Łanach i Jeszkowicach. Woda miała rozlać się przed rogatkami miasta, chroniąc centrum i Ostrów Tumski poprzez obniżenie wysokości fali. Do dziś mieszkańcy wspominają, że ładunki wybuchowe były już zamontowane, nad głowami latały śmigłowce, a ludzie siedzieli na wałach. We wsi stoi pomnik, a mieszkańcy uważają, że wygrali wówczas z dwoma żywiołami: powodzią i urzędnikami.
Do obrony Wrocławia przed wodą wykorzystano, według szacunków, niemal pół miliona worków z piaskiem. I to nie tylko tym przywożonym z piaskowni, ale i przeznaczonym do remontu ulic. Opróżniano piaskownice dla dzieci, a nawet rozkopywano trawniki.
Woda jednak wdarła się do centrum Wrocławia. Zalała m.in. ulice:
- Traugutta,
- Kościuszki,
- część Świdnickiej,
- Pułaskiego,
- okolice Dworca Głównego,
- Opolską,
- Strachocin i Opatowice.
Powódź we Wrocławiu nie miała litości
Kilka godzin później była m.in. na ulicy Brücknera, Szczepinie i Kozanowie. Właśnie to ostatnie osiedle poniosło ogromne straty. Woda sięgała tam do pierwszego piętra bloków. Na Rakowcu ucierpiały przedwojenne kamienice, których konstrukcja nie wytrzymała - kilka z nich zawaliło się, część trzeba było wyburzyć.
Woda powodziowa w niektórych częściach miasta utrzymywała się przez ponad 8 dni. Wodę pitną, żywność i lekarstwa dostarczano mieszkańcom amfibiami i łodziami albo zrzucano z wojskowych śmigłowców na dachy budynków. W mieście, po którym nie jeździły tramwaje, najlepszym środkiem komunikacji okazywały się ponton, kajak i zwykły, dmuchany materac.
Po powodzi rozpoczęła się trwająca kilkanaście lat odbudowa Wrocławia. Na Dolnym Śląsku ucierpiały też inne miasta. Znaczne straty poniosło Kłodzko - nawet 25 proc. miasta znalazło się pod wodą. Zalana była również część Głogowa, gdzie woda miejscami sięgała 1,5 metra.
W całym kraju wskutek olbrzymiej powodzi dach nad głową straciło 7 tys. ludzi, zginęło ponad 50 osób, a straty oszacowano na ponad 12,5 mld zł.
Przypomnijmy sobie tamte wydarzenia, oglądając zdjęcia: