Rocznica zbrodni katyńskiej: Wierzyli, że Polska powstanie, ale jej nie doczekali. Zamiast na wolność, pojechali na egzekucje

Grzegorz Okoński
Wideo
od 16 lat
Od 3 kwietnia do 16 maja 1940 roku funkcjonariusze NKWD zamordowali co najmniej 22 tysiące polskich jeńców wojennych i więźniów, którymi byli oficerowie, policjanci, księża, pracownicy wymiaru sprawiedliwości, ziemianie, więzieni w obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, a także w więzieniach na terenie Ukrainy i Białorusi. Zamordowani do ostatnich chwil wierzyli, że więzienne ciężarówki i pociągi zawiozą ich na wolność, cieszyli się, że przetrwali srogą zimę i do końca ufali, że „powstanie Polska, duża, nowa, piękna, Polska – mściciel, wierzymy, że będzie wielka Polska”...

Nazywamy ich dziś elitą ówczesnego społeczeństwa – to ludzie wykształceni, niejednokrotnie wcześniej walczący o odzyskanie niepodległości Polski i jej obronę w 1920 roku, doświadczeni w pracy na stanowiskach administracyjnych, czy wojskowych, którzy mogli być bardzo przydatni w państwie polskim. Analogicznie – ich likwidacja była na rękę tym, którzy chcieli państwo to zniszczyć, a na ziemiach zagarniętych 17 września 1939 roku, wprowadzić własne rządy. Pisany 25 maja 1940 roku raport kapitana NKWD Rumiancewa – albo Rumina, oficera Zarządu NKWD Obwodu Smoleńskiego nie pozostawiał złudzeń co do tego, że Rosjanie chcieli definitywnie rozwiązać kwestię ich likwidacji. Kapitan pisał - „wykonano postanowienia wykonawcze wobec jeńców wojennych zdrajców ZSRR, oficerów i wysoko postawionych urzędników byłego państwa polskiego.

Jeńców dowożono eszelonami z miejsc izolacji – Ostaszków, Starobielsk – i tu zapewne, choć jest to mało czytelne, napisano – Kozielsk. Eszelon nie mógł przekroczyć 200 – 250 jeńców. Według komendantów obozów odosobnienia jeńców poinformowano o powrocie na zachód, to jest na tereny Rzeszy Niemieckiej. Wykonanie orzeczonych wyroków śmierci przebiegało sprawnie, nie zanotowano żadnych incydentów ze strony jeńców. Zastosowano przyjęte procedury. Zgodnie z tymi procedurami po uprzednim badaniu medycznym, jeńców zawożono na miejsce wykonania. Tam kładziono ich na ziemi w liczbie od 5 do 8 i wykonywano strzały w głowę. Następnie zasypywano za pomocą koparki i spychacza w uprzednio wykonanym wykopie.

Zobacz też: Historia: Zbrodnia katyńska: osiemdziesiąt lat temu rozstrzelano elitę polskiego narodu

Poszczególnych jeńców, którzy nie wierzyli zapewnieniom władz o ich powrocie do Polski, a mogli zakłócić przebieg czynności wykonawczych, nie dostarczono do miejsca wykonania, lecz skierowano do innych obozów”…
Raport ten ma kilka nieścisłości, jak choćby to, że w kwietniu i maju do Katynia dowożono jeńców tylko z Kozielska, czy to że incydenty w czasie egzekucji były –m.in. ten, w którym jeden z jeńców wyrwał się oprawcom, zastrzelił jednego z NKWD-zistów, innego zranił i przez trzy dni bronił się w budynku, dopóki go nie zatruto gazem. Wreszcie wiadomo, że niewielu jeńców zamordowano w pozycji leżącej nad grobem.

- Polacy wcześniej dostali się w ręce rosyjskie w wyniku przegranej kampanii wrześniowej, w efekcie ewakuacji na wschód jednostek administracyjnych, czy po prostu w wyniku aresztowań na ziemiach zajętych przez Rosjan, i internowania oficerów przebywających w państwach nadbałtyckich – mówi historyk, dr Michał Krzyżaniak, dyrektor Muzeum Powstańców Wielkopolskich.

Sprawdź też:

- Ocenia się, że wśród około 250 tys. żołnierzy polskich, których zagarnęła Armia Czerwona – a którzy nie zawsze walczyli, realizując rozkaz marszałka Rydza-Śmigłego „z bolszewikami nie walczyć, chyba że w razie natarcia z ich strony lub próby rozbrojenia oddziałów” - było około 18 tys. oficerów. Do tego dochodzili policjanci i duża grupa pracowników administracji państwowej, duchowieństwa i ziemian. Trafiali oni do obozów jenieckich w Ostaszkowie, Juchowie, Kozielsku, Butylu, Kozielszczynie, Starobielsku, Juży i Orankach, a także do więzień.

Badanie dokumentów, znalezionych w czasie ekshumacji, a także wspomnień tych nielicznych, którzy zdołali ocalić życie, wskazuje na bardzo trudne warunki, w jakich ich trzymano. Wobec upokarzających zakazów, braku bielizny i ubrań na zmianę – nie mówiąc w ogóle o ciepłej odzieży i butach, przy mrozach – do tego wobec brudu i wszy (ograniczony dostęp do wody) i kiepskiego, ciężkostrawnego żywienia (kapuśniak, śledzie, słonina), a przede wszystkim wobec psychicznego dyskomfortu i ograniczeń w wysyłaniu i otrzymywaniu korespondencji, jeńcy zachowali godność i dyscyplinę do końca. Wierzyli, że zostaną zwolnieni, tym bardziej, że oficerowie NKWD nieoficjalnie informowali ich, że będą oni lada dzień przewożeni na nową zachodnią granicę Związku Radzieckiego i przekazywani Niemcom. Rosjanie wręcz budzili nadzieję, że Niemcy po spisaniu personaliów oficerów, zwolnią ich dalej do domów. Dlatego Polacy nie podejrzewali, że wiezieni są na miejsca kaźni, a niektórzy z nich, widząc odchodzące z obozów transporty z kolegami, zgłaszali się sami z prośbą o zapisanie ich do kolejnych wywożonych grup.

Czytaj również: Rocznica zbrodni katyńskiej - dokonanej na rozkaz Stalina przy porozumieniu ówczesnych sojuszników: NKWD i gestapo

Polscy jeńcy z Kozielska zostali – na mocy rozkazu Ławrentija Berii z 5 marca 1940 roku - zamordowani w siedzibie smoleńskiego NKWD i w lesie katyńskim, oddalonym o 14 kilometrów od Smoleńska. Pochowano ich w tym lesie w ośmiu zbiorowych mogiłach. Wiadomo, że 1 kwietnia 1940 roku w obozie w Kozielsku przetrzymywano 4594 jeńców, w ewidencji zamordowanych umieszczono 4406 nazwisk – los pozostałych jest nieznany.

Polaków najpierw rewidowano, przewożono ciężarówkami na stację w Kozielsku, następnie wagonami więziennymi przewożono na stację Gniezdowo i formowano w grupy 20-30-osobowe. Autobusami przewożono ich dalej do lasu katyńskiego, w uroczysku Kozie Góry: tam krępowano ręce jeńcom, prowadzono nad doły i strzałem w tył głowy – zabijano. Jeden z nielicznych świadków, 17-letni Żyd Erlichson, który wiedziony komunistyczną propagandą i strachem przed hitlerowcami przedostał się do Związku Radzieckiego, opisał jedną z egzekucji, którą widział z ukrycia. Pisał, że więźniów (jeńców) przy akompaniamencie szalejących, wyjących psów trzymanych przez strażników, zagnano do płytkich zygzakowatych dołów, gdzie stali zbici jeden przy drugim, następnie strażnicy rozstrzelali ich, po czym zapadła cisza. Strażnicy zasypywali groby piaskiem.

Sprawdź też:

Oficerów polskich przetrzymywanych w Starobielsku zabito w piwnicach siedziby charkowskiego NKWD, chowając ich w lesie w pobliskiej wsi Piatichatki koło Charkowa. Strzelano niespodziewanie do sprowadzanych do wygłuszonej celi jeńców, celując w kark, na wysokości pierwszych trzech kręgów szyjnych. Powodowało to stosunkowo niewielkie krwawienie, a było skuteczne. W masowych grobach w Piatichatkach znaleziono w latach dziewięćdziesiątych ciała 3739 zamordowanych oficerów. Wiemy, że 1 kwietnia 1940 roku w obozie przebywało 3893 jeńców, w tym ośmiu generałów i 55 pułkowników, a dane o osobach poddanych egzekucji mówią o 3809 jeńcach. Co ciekawe zamordowano tu też grupę cywili - Polaków, w tym kobiet i duchownych.

Z kolei więźniów i jeńców z Ostaszkowa – Miednoje: oficerów Wojska Polskiego, policjantów, żandarmów, pracowników sprawiedliwości i wywiadu zabito w piwnicach siedziby kalinińskiego NKWD i pochowano w Miednoje. W ewidencji obozu było 6364 jeńców, zabito według znanych danych 6288 z nich. Technika mordowania była taka sama: mordowano pojedynczo, co kilka minut, od wieczora do rana, strzelając w kark. Ciała wynoszono do samochodów ciężarowych i wywożono do dołów na skraju lasu w miejscowości Miednoje.

Polaków mordowano także w Kijowie – byli to więźniowie więzień ukraińskich, chowani następnie w Bykowni, być może też w Chersoniu i Charkowie. Ich liczbę ocenia się na 3435 osób. Więźniowie z więzień na terenie Białorusi – co najmniej 3870 osób - znaleźli swoje groby w Kuropatach koło Mińska.

Z pewnością zginęło ich o wiele więcej – do dziś jednak nie udało się ustalić losów wszystkich Polaków, którzy znaleźli się w więzieniach i obozach zarządzanych przez NKWD.

Sprawdź też:

Polecane oferty

* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia