Stalin o zamordowanych polskich oficerach w Katyniu: Mogły się zdarzyć zabawne rzeczy

Sławomir Cedzyński
Stalin udawał, że rzeczowo zajmuje się problemem. Zadzwonił nawet do swojego oficera z pytaniem, czy wszyscy polscy oficerowie zostali zwolnieni.
Stalin udawał, że rzeczowo zajmuje się problemem. Zadzwonił nawet do swojego oficera z pytaniem, czy wszyscy polscy oficerowie zostali zwolnieni. PAP/CAF
Gdy w 1941 r. Józef Stalin rozmawiał z generałami Władysławem Sikorskim i Władysławem Andersem na temat polskich oficerów, o których słuch zaginął w rosyjskiej niewoli, ze śmiertelną powagą używał wymówek, w jakie nie uwierzyłoby nawet dziecko. A jednak, patrząc w oczy, opowiadał zmyślone historyjki i wydzwaniał do swoich oficerów, niby szukając potwierdzenia naiwnych kłamstw. Musiał też wiedzieć, że Sikorski i Anders mu nie wierzyli, ale najpewniej z tym większą satysfakcją kłamał o ucieczce kilku tysięcy jeńców, których skazał na śmierć i dopilnował, by wyrok wykonano.

Gra zbrodnią katyńską trwała latami i wymagała od Sowietów ekwilibrystyki, by zrzucić z siebie winę, a przynajmniej sprawić, by nowi sojusznicy zaakceptowali wersję zdarzeń, w którą nawet sami nie wierzyli.

Stalin: To zabawne rzeczy

14 listopada 1941 r. polski ambasador w Moskwie, Stanisław Kot, po spotkaniu z wicekomisarzem spraw zagranicznych, Andriejem Wyszynskim, uzyskał audiencję u samego Stalina. Już jednak rozmowa z sowieckim dyplomatą mogła go przygotować na to, jak zachowa się przywódca Kraju Rad. Wyszynski próbował tłumaczyć zaginięcie tysięcy wziętych do niewoli polskich oficerów zwykłym zamieszaniem spowodowanym zawieruchą wojenną. – Ludzie przemieszczali się z miejsca na miejsce. Wielu zwolniono, wielu zatrudniono, wielu wróciło do domu – bagatelizował sprawę.

Sam Stalin podszedł do tego jeszcze swobodniej. Na prośbę ambasadora o zajęcie się osobiście sprawą polskich oficerów, odparł: - Rozpatrzę to. Jednak ze zwolnieniami różnie bywa… niekiedy dzieją się zabawne rzeczy.

Stalin udawał jednocześnie, że rzeczowo zajmuje się problemem. Zadzwonił nawet do swojego oficera z pytaniem, czy wszyscy polscy oficerowie zostali zwolnieni. W rozmowie z ambasadorem nie dał jednak żadnej jednoznacznej odpowiedzi.

Trzy tygodnie później wątek polskich oficerów, również w rozmowie ze Stalinem, podjęli gen. Władysław Sikorski i gen. Władysław Anders. Pierwszy z polskich generałów informował, że po sprawdzeniu w Polsce, wiadomo na pewno, że żaden z oficerów z rosyjskiej niewoli nie znajduje się w kraju, ani nie przebywa w niemieckim obozie jenieckim. – Nikt z nich nie wrócił – tłumaczył Sikorski.

Niedorzeczna odpowiedź Stalina musiała zrobić na generałach wrażenie. – To niemożliwe. Oni uciekli – stwierdził sowiecki przywódca.

Gen. Anders dopytywał zdumiony: – Dokądże mogli uciec?

– No, do Mandżurii – wypalił Stalin.

Po trzeźwej ripoście Sikorskiego, że to niemożliwe, by wszyscy uciekli i jednocześnie zamilkli, Stalin odparł spokojnie: - Na pewno ich zwolniono, tylko jeszcze nie przybyli.

Z przytoczonych dialogów, zamieszczonych przez Joe J. Heydeckera i Johannesa Leeba w książce "Proces w Norymberdze", mogłoby się wydawać, że przywódcy Sowietów po prostu wyleciało z głowy, iż zaledwie nieco ponad półtora roku wcześniej osobiście wydał rozkaz wymordowania tysięcy polskich oficerów.

Kreml: Polski rząd w porozumieniu z rządem Hitlera

11 i 13 kwietnia 1943 r. sprawa nabrała zupełnie innego wymiaru. Niemieckie media zaczęły donosić o masowych grobach odkrytych w lesie katyńskim, w których znaleziono 10 tys. ciał pomordowanych polskich oficerów.

W tym momencie Stalinowi, który budował nowy front przeciwko Niemcom i potrzebował do walki polskich żołnierzy, nie w smak było wypominanie mu zbrodni na polskich oficerach. Zwłaszcza, że gospodarz Kremla był świadomy mocnych kart w rozgrywce z zachodnimi aliantami, którzy potrzebowali go przynajmniej tak mocno jak on ich. W odpowiedzi na żądanie gen. Sikorskiego zbadania przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż wskazanych masowych grobów, 26 kwietnia 1943 r. Moskwa zerwała stosunki z polskim rządem na uchodźstwie. Kreml oświadczył, że polski rząd „w porozumieniu z rządem Hitlera” dopuszcza się „podłych faszystowskich oszczerstw”.

Amerykanie i Brytyjczycy szybko zareagowali na dąsy Stalina. Wystraszeni możliwością straty nowego sojusznika i jego potencjału militarnego, natychmiast rozgrzeszyli go ze zbrodni w Katyniu i nakłonili gen. Sikorskiego, by zrezygnował z międzynarodowego śledztwa. Co więcej, tego dnia, gdy Stalin wysyłał notę o współpracy polskiego rządu z rządem Hitlera, Theodore Roosevelt pisał do radzieckiego dyktatora: „Mam nadzieję, że Churchill potrafi skłonić Sikorskiego, by w przyszłości wykazał więcej zdrowego rozsądku”. 5 lipca 1943 r. samolot, którym leciał gen. Władysław Sikorski, spadł do morza niedaleko Gibraltaru. Tej katastrofy nigdy nie wyjaśniono do końca.

Niemcy grają zbrodnią w Katyniu

Stalinowi udało się na jakiś czas wyciszyć Amerykanów i Brytyjczyków w sprawie mordu w Katyniu, ale nie mógł tego zrobić z Niemcami. Berlin widział w tym ogromny potencjał propagandowy i nie zamierzał z niego zrezygnować. Po pierwsze mógł unaocznić całemu światu, że nad Europę nadciąga ze wschodu koszmar, który może się równać tylko z jego machiną zabijania. Po drugie jednak, wskazując drugiego potwora, mógł wykazać, że on sam nie jest najgorszy, a może nawet zbudować wokół zbrodni katyńskiej mit „humanitarnej” niemieckiej armii, która chroni, nie morduje.

Niemcy zorganizowali zatem własne śledztwo, ściągając na sekcję zwłok lekarzy z 12 krajów. Osobne śledztwo prowadziła prokuratura w Moskwie. Trzecie dochodzenie podjęła po wojnie również polska prokuratura. Prowadził je prokurator dr Roman Martini. Ten ostatni doszedł do ciekawych, ale i bardzo niebezpiecznych wniosków, bo udało mu się ustalić m.in. nazwisko Wasyla Burianowa, dowódcy oddziałów dokonujących rzezi polskich oficerów. Prokurator Martini nie zdążył ustalić nic poza tym, bo zginął we własnym mieszkaniu z rąk członków Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej (TPPR), działającego jeszcze długie lata nawet w peerelowskich podstawówkach.

Zbrodnia katyńska przed trybunałem w Norymberdze

Śledztwa Niemców i Rosjan przyniosły, jak się można było spodziewać, zupełnie odmienne wnioski. Niemcy wykazali, że autorami zbrodni był radziecki NKWD. Prokuratura radziecka ustaliła, że zbrodnie trzeba przypisać hitlerowcom. Takim też zarzutem szermował płk Jurij Pokrowski podczas procesu niemieckich zbrodniarzy przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze.

- Chciałbym teraz zająć się okrutnymi czynami popełnionymi przez hitlerowców na członkach armii polskiej. Z aktu oskarżenia wynika, że jednym z największych czynów przestępczych była masowa egzekucja polskich jeńców wojennych, przeprowadzona w lesie katyńskim w pobliżu Smoleńska przez niemieckofaszystowskich najeźdźców – stwierdził w Norymberdze radziecki prokurator.

Zbrodnia w Katyniu - rozkaz Stalina

Ostatecznie tezy radzieckie opierały się na tak wątłych podstawach, że oskarżenia w Norymberdze nie dało się udowodnić. Kreml zdecydował się więc na inną taktykę. Skoro sprawy nie udało się odpowiednio nagłośnić, to uznano, że trzeba ją w pełni wyciszyć. Od tej pory w Polsce, jak i w ZSRR temat został uznany za nieistniejący, skwapliwie pomijany przez autorów szkolnych i akademickich podręczników do historii, niezauważany w literaturze, zapomniany w sztuce filmowej.

Dopiero na początku lat 90., za czasów prezydenta Borysa Jelcyna odtajnione akta sprawy trafiły do Polski. A z nich jasno wynikało, że rozkaz zgładzenia przewodniej siły polskiego narodu wydał Stalin. Zbrodnia pochłonęła ponad 22 tys. Polaków, w tym blisko 15 tys. oficerów wojskowych i policjantów.

Polecjaka Google News - Portal i.pl
od 16 lat

mm

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia