Aż trudno nie zapytać, skąd taka pasja i co było jej zalążkiem?
Pasja zrodziła się już dawno. Zawsze lubiłem zwiedzać zabytkowe wnętrza dworki, pałace, zamki. Delektowałem się oglądając historyczne filmy i zdjęcia, na których można było zobaczyć przedwojenną motoryzację: samochody, motocykle i rowery. Podziwiałem wtedy kunszt i doskonałą precyzję wykonania. Zachwycały mnie zastosowane naturalne materiały i sygnatury na każdym nawet najmniejszym elemencie, to nadawało wyjątkowości tym przedmiotom.
Ale zamiast pałaców wybrał pan rowery i to jakie…
Swoją pasję ukierunkowałem na rowery zabytkowe podczas studiów w Krakowie. Wówczas zobaczyłem młodą osobę jadącą na takim jednośladzie i wtedy zapragnąłem mieć taki rower. Niemniej jednak od najmłodszych lat uwielbiałem rower. Pamiętam, że jako paroletni chłopiec byłem przyklejony do szyby i podziwiałem rower szosowy kolarkę, później na takim rowerze starszego brata jeździłem praktycznie pod ramą. Do dzisiaj korzystam z rekreacji na rowerze. Co roku biorę też udział w pielgrzymce rowerowej do Częstochowy, organizowanej przez z grupę Sokół Dobrków.
Zatem to profesjonalne podejście do kolekcjonerstwa zrodziło się już po studiach.
Po powrocie w rodzinne strony poznałem grono pasjonatów z kręgu Dębickiego Klubu Motocyklowego ,,Gryfici”. Wielu z nich posiadało w swych prywatnych kolekcjach zabytkowe motocykle i rowery. Wśród ,, Gryfitów” zgłębiałem swoją wiedzę na temat dawnych rowerów, poznawałem różne rozwiązania techniczne, które wcześniej występowały.
I kupił pan swój pierwszy zabytkowy model.
Tak. Pierwszy rower to austriacki ,,Puch” z 1949 roku. Po jego zakupie zacząłem poszerzać horyzonty jeszcze bardziej, no i mnie wciągnęło… Dowiadywałem się, że są rowery, które posiadają rawki drewniane, skrzynie biegów jak w motocyklach, silniki doczepne, poznawałem rowery wojskowe, transportowe. Studiowałem także wszystkie dodatki i akcesoria, takie jak oświetlenie na świeczkę, naftę, karbidowe, prądnicowe, bateryjne. Zafascynowały mnie tablice rejestracyjne, dzwonki sygnowane i wiele innych detali, które można obecnie zobaczyć na wystawie ,, Kołem się toczy… rowerowa historia w Pilźnie”.
Od czasu pierwszego zakupu kolekcja się rozrosła. Czy wśród tych wyjątkowych bicykli są takie, które dla kolekcjonera mają szczególne znaczenie?
Moje ulubione modele to polskie przedwojenne rowery Wytwórni Warszawskiej, tj: A.Kamiński, A.Rybowski, F.Zawadzki, Łucznik Wytwórni Radom czy Janus Wytwórni Śląsk. Wyjątkowe są także te z ciekawymi rozwiązaniami technicznymi typu Adler 3Gang z trzybiegową skrzynią i z konsolą do zmiany biegów, wojskowe, transportowe i silnikowe. Jednak największą radością dla każdego kolekcjonera jest posiadanie w zbiorach roweru ze swojego regionu.
Ma pan taki?
Udało mi się dowiedzieć, że w Jaśle przed wojną była obok rynku zlokalizowana Wytwórnia rowerów J. Kukulski i syn. Na tę chwilę posiadam w kolekcji zabytkowy dzwonek przedwojenny ze Składu Rowerów Józefa Bąka z Jasła, który otrzymałem od zaprzyjaźnionego Muzeum Silników Stacjonarnych w Konieczkowej. Jest to unikatowa rzecz z regionu.
A spoza regionu? Czy posiada pan jakiś unikatowy egzemplarz?
Najcenniejszy obecnie w kolekcji jest rower Antoniego Rybowskiego z 1937 roku na drewnianych obręczach wykonanych z drewna bukowego. Jest zachowany w stanie fabrycznym, pozostał nienaruszony i wystarczyło tylko zabezpieczyć tę historię. Odkupiony został od rodziny polskiego znanego kolekcjonera Zdzisława Boguckiego, obecnie jestem trzecim właścicielem tego roweru i nikt go dotąd nie użytkował. Farba i szparunki na rowerze zachowane są wręcz w idealnym stanie.
Skoro już mówimy o stanie rowerów z kolekcji. Proszę powiedzieć jak wygląda ich renowacja. Kupuje pan już odrestaurowane czy sam pieczołowicie się nimi zajmuje?
Dotychczas rowery z kolekcji pomagali mi odrestaurowywać koledzy ze Stowarzyszenia Gryfici Dębica, Firma Toksystem Grzegorz i Marcin Jędrzejczyk frezowali i toczyli elementy stalowe, Zakład Stolarski Janusza Malinowskiego restaurował elementy drewnianych, skiełkowanie wykonywała firma Pitstop Arkadiusza Bochenka, prądy i oświetlenie Daniel Kosowski, szparunki Magdalena Smoła i Wal Paweł. Wykonane siatki ochronne do rowerów damskich, które są ich ozdobą według oryginalnego wzoru przedwojennego wykonała moja żona Ewelina.
Czyli nowe życie każdego roweru to zaangażowanie sztabu ludzi…
Uruchomienie tych rowerów czy samych akcesoriów to niesamowite przeżycie. Każdy rower nadaje się do jazdy, obecnie wykonuję tylko renowację zachowawczą, ale technicznie wszystko jest zrobione tak, by można się nimi poruszać.
Rozumiem, że wykorzystuje pan te szanse i daje im taką możliwość, a sobie - jak wnioskuję - niesamowitą frajdę.
Oczywiście, to nieuniknione. Gdy jadę lub przebywam wśród tych rowerów, próbuje przeżyć te same emocje i poczuć klimat, jaki towarzyszył osobom z tamtych lat. Los tych ludzi jest dla mnie bardzo ważny, jest to próba zachowania historii której już nie ma. Zastanawiam się również, kto jeździł na tym rowerze, przeżywam i celebruję te chwile.
To niewątpliwie ogromna radość przemieszczać się prawie stuletnim rowerem, który ma historię starszą od nas.
Mój nieżyjący już dziadziu opowiadał mi o tamtych czasach. Zawsze wspominał, że ludzie byli bardzie otwarci na siebie, spotykali się i potrafili rozmawiać bardzo długo, jeden dla drugiego był przyjazny. Dzisiaj rozwój technologiczny urządzeń jest ogromny, ludzie nie mają czasu, chcąc się spotkać trzeba się umawiać. Także to nie tylko rower zabytkowy, to coś więcej, to właśnie przywołanie tego wyjątkowego klimatu. Dlatego uczestniczę w spotkaniach, podczas których mogę spotkać pozytywnie zakręconych ludzi, by wspólnie cieszyć się tą pasją. Wtedy też przebieramy się w historyczne stroje, aby kompletnie poczuć atmosferę tamtych lat.
Udaje się?
Robimy pokazy odpalania lamp np. karbidowych, które wzbudzają ogromne zainteresowanie. Podczas jednego ze zlotów podszedł do mnie pan i podziękował mi za prezentację i możliwość zobaczenia rowerów z duszą. W takich chwilach utwierdzam się w przekonaniu, że jest nas więcej, że to się podoba, a my robimy dobrą robotę. Poza tym polskie przedwojenne rowery to nasza tożsamość, to nasza historia i kultura, więc warto by przetrwało to na kolejne pokolenia. I mimo, że zdarzają się propozycje odkupienia tych rowerów, akcesoriów czy eksponatów wiem że nie byłbym w stanie tego zrobić, bo wówczas zatraciłbym siebie.
Dziękuję pięknie za rozmowę i za to szczególne podsumowanie.