Antek, Francek i Froncek. Ślązak śmieje się z tego, o co nikt go nie podejrzewa

Grażyna Kuźnik
Porcelanowe figurki Bezrobotnego Froncka były tak popularne, że sprzedawano je  jako pamiątkę ze Śląska. Były różne Froncki, w jednym bucie też, jak ten
Porcelanowe figurki Bezrobotnego Froncka były tak popularne, że sprzedawano je jako pamiątkę ze Śląska. Były różne Froncki, w jednym bucie też, jak ten
- Co byś woloł Antek, pyto Francek, być głupi albo łysy? - Chyba głupi, bo tego tak zaroz nie widać. Ale ci dwaj kamraci głupi nie byli. Są symbolem Ślązaków, którzy kpią z siebie i świata

Antek i Francek urodzili się w Zabrzu na początku XX wieku, a może nieco wcześniej. Do roboty się nie garną, często ją tracą, ale tym się nie przejmują. Ich życie nie kręci się wokół kopalni; jeśli tam pracują, to nie pchają się na przodek, ambicji im brak i zawsze są na bakier z szefami. Wywaleni z gruby biorą, co daje im los. Bywają hader-lokami, czyli handlują starymi szmatami, albo skorko-rzami, wtedy skupują królicze skórki. Lubią przesiadywać w szynku, kombinować z innymi buksami - nicponiami, areszt nie jest im obcy. Są zaprzeczeniem typowych Ślązaków, których życie jak w zegarku upływa między kopalnią, domem i kościołem. Antek i Francek nie mają żadnych autorytetów, do kościoła nie chodzą. Ale nade wszystko cenią sobie przyjaźń. Dla kumpla zrobią wszystko, kamrat jest im bliski jak brat. Ślązaków, wyczulonych na koleżeństwo ważne w niebezpiecznej pracy pod ziemią, pewnie to ujmuje. Wice o Antku i Francku krążą już od ponad stu lat, chociaż dzisiaj daleko im od przedwojennej popularności.

Głupi czy głupiego udaje?

Antek i Francek nie muszą sobie niczego tłumaczyć, myślą tak samo. Wracają z szynku do domu po torach tramwajowych. Antek: - Pierona Francek, jakie te schody są długie! Francek: - Schody jak schody, ale patrz, jakie te gelyndry (poręcze) som niskie! Antek: - To czekomy, bo słysza, chyba winda jedzie.

- Antek i Francek to postacie występujące tak w polskiej, jak i niemieckiej kulturze górnośląskiej - mówi Sebastian Rosenbaum, historyk z IPN w Katowicach, badacz dziejów Górnego Śląska na przełomie XIX i XX wieku. - Jako jeden z pierwszych żarty o Antku i Francku opublikował Feliks Kondziołka z Zabrza w 1912 roku, w zeszytach po niemiecku pod tytułem „Pomruki w dialekcie górnośląskim”. Nie udało mi się znaleźć więcej informacji o tym wydawcy, był to na pewno jakiś obrotny redaktor, który szukał zarobku.

Kondziołka się nie pomylił, wice o dwóch kamratach coraz bardziej podbijały serca czytelników. Z czasem zepchnęli w cień Moczigembę i Wodgurka, wcześniejszych bohaterów śląskich żartów. Antek i Francek lepiej wpisali się w modę lat międzywojennych, która w kraju stworzyła również inne duety frantów: Szczepcia i Tońcia ze Lwowa czy Aprikosenkranza i Untenbauma, mistrzów humoru żydowskiego. W Niemczech taką parą od dawna byli komiksowi Max i Moritz, na świecie rozśmieszali Pat i Pataszon z Danii czy Flip i Flap z Ameryki.

Każda z tych postaci musi radzić sobie z wrogim dla prostodusznych ludzi światem. Antek i Francek nie angażują za bardzo w nic, nie chcą za wiele wiedzieć, ważne jest, żeby było co zjeść i wypić. Nie wiadomo, czy są tacy naiwni, czy tylko udają, żeby przetrwać.

- To jak ze Szwejkiem. Też trudno rozstrzygnąć, czy jest głupi, czy jednak robi głupców z innych. Każdy czytelnik sam musi na to odpowiedzieć - zauważa Sebastian Rosenbaum.

Wice o Antku i Francku, którzy migają się od ciężkiej roboty i sama myśl o niej ich męczy, wciąż pojawiają się w nowych opracowaniach. Francek: - Antek, co ty tak źle wyglondosz? Antek: - Dziwisz sie? Tako robota! Cały dziyń na kolanach! Francek: - A długo tam już robisz? Antek: - W poniydziałek mom zaczońć. Inny wic: Sztajger nie wytrzymoł i woła przed szychtom, kerymu sie niy chce robić, nich wystompi! Wszystkie wystompiyli, ino Francek niy. Sztajger: - Dejcie chłopy pozór na Francka, a powiydz, poczamu tyś nie wystompił? Francek: - Bo mie to sie ani kroku niy chce zrobić.

Klasykiem jest wic o łopacie. Antek zjechał fedrować, ale nie chciało mu się zabrać łopaty. Powiesił na niej kartkę: „Francek, jak zjedziesz na dół, weź moją łopatę, boch jom zapomnioł, Antek”. Francek odpisoł: „Żodny łopaty żech nie widzioł, Francek”.

Porcelanowe figurki Bezrobotnego Froncka były tak popularne, że sprzedawano je  jako pamiątkę ze Śląska. Były różne Froncki, w jednym bucie też, jak
Porcelanowe figurki Bezrobotnego Froncka były tak popularne, że sprzedawano je jako pamiątkę ze Śląska. Były różne Froncki, w jednym bucie też, jak ten

W ciężkiej godzinie przyjaciel jednak nie zawiedzie. Antek chciał się przekonać, czy Francek będzie po jego śmierci trzy dni czuwać przy trumnie i udaje umarłego. Francek naprawdę czuwa, ale przyniósł sobie trzewiki do naprawy i kołki wbija. Antek w końcu się odzywa z trumny: - Przy trupie się nie klupie! Francek na to: - A umarty mo pysk zawarty!

Antek i Francek piją na potęgę. Na Górnym Śląsku to plaga od połowy XIX wieku, gdy gorzałka z ziemniaków staje się nie tylko tania, ale i wysokoprocentowa. Pije się dla dodania sobie odwagi w pracy, przełamania monotonii, z biedy i dla towarzystwa. Francek wraca więc po pijaku do domu, trafia na słup ogłoszeniowy, kręci się w kółko i woła: - Ratunku, zamurowali mnie!

Froncek z „Siedmiu groszy”

Ten dowcip wykorzystał autor bardzo popularnego przed wojną komiksu o bezrobotnym Froncku. Franciszek Struzik. Jego Froncek z „Siedmiu groszy”, chociaż nie występuje w duecie, wywodzi się z tego samego środowiska, co dwaj sławni kamraci.

Bezrobotny Froncek robi wielką karierę. Mimo kryzysu napędza nakład gazety, sięgający 120 tys. egzemplarzy. Froncek od roboty trzyma się z daleka i czasem śpi pod gołym niebem, bez grosza przy duszy. Zwykle jednak wynajmuje kąt u gospodyni, która ma z nim urwanie głowy. Lekkoduch ciągle dostaje od losu kopa, ale dobry humor go nie opuszcza. Dla czytelników, którzy wciąż boją się o przyszłość, to coś pocieszającego.

Gazeta tak opisuje swoją gwiazdę: „Froncek nie jest przyzwyczajony do pracy, bo od niej odbadoł (odwykł). Kląłby i pieroniłby na tego, kto by mu znalazł stałą pracę i w ogóle na tych, którzy ją wynodli. Ale wszędzie święci triumfy, wszędzie jest bohaterem. Z wszystkich, najtrudniejszych opresji wychodzi cało”.

Autor Froncka długo był tajemnicą gazety, aż w 1938 roku redakcja ujawnia, kim jest Franciszek Struzik, ojciec Froncka. To były górnik, zdolny amator z Janowa, wyłoniony z konkursu współpracownik, który teraz codziennie wymyśla nową historyjkę i wierszyki. Nie ma rodziny, każdą chwilę poświęca rysunkom. Jego synek jest na bieżąco z polityką, Froncek był więc w Hiszpanii na wojnie domowej, w Abisynii walczył z Mussolinim, pojechał nawet do Chin. Froncek jednak zawsze wraca, bo jest polskim patriotą. Tym różni się od Antka i Francka, którzy na ten temat się nie wypowiadają, chociaż w Berlinie nie mogą kupić ancugu, bo nie wiedzą, jak na ancug mówi się po niemiecku. Antka i Francka wzięto do Wehrmachtu, skąd chcą uciec, mówi o tym seria wiców. Co by spotkało Froncka? Jego autor brał udział w licznych publicznych zbiórkach na Fundusz Obrony Narodowej, a czytelnicy zbierali datki na bombowiec, który miał nazywać się „Bezrobotny Froncek”.

W 1940 roku Franciszek Struzik trafia do Auschwitz, dwa lata później umiera w obozie. Informacje o nim są jednak tak znikome, że nie wiadomo nawet, w jakich okolicznościach został aresztowany, jak zmarł. Po wojnie zapada o nim milczenie, pracował przecież w gazecie Wojciecha Korfantego.

Pamięć o Froncku nie zaginęła szybko, popołudniówka „Wieczór” jeszcze przez kilka lat drukuje o nim historyjki innego autora. Froncek traci jednak urok, gdy nie może być sobą, podobnie jak Antek i Francek. Zarzuca się im, że pokazują głównie wady Ślązaków, ale ich wielbiciele pokochali ich za coś wyjątkowego: poczucie wolności i śmiech z tego, za czym goni świat.

Bezrobotny Froncek

To jedyny serial komiksowy, który ukazywał się codziennie w przedwojennej prasie polskiej. Było ponad 2 tys. odcinków. Bohater to 25-letni Ślązak, zredukowany górnik, kawaler, posiadacz pieska Ciapka. Jego przygody stanowią czuły zapis społecznych nastrojów kryzysu lat 1932-1935. Froncek jest ciekawy świata i ma dużo życzliwości dla ludzi. Na początku uka-zywały się cztery odcinki, potem komiks zajmował nawet całą stronę gazety. Nie zyskał popularności ogólnokrajowej, ale na Śląsku był uwielbiany. Autor Franciszek Struzik urodził się w 1902 roku w Janowie. W 1929 roku wygrał ogłoszony przez koncern prasowy Polonia konkurs na stanowisko rysownika. Zmarł w 1942 roku w Auschwitz.

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia