Najdroższy jest wart 24 mln dol. To absolutny rekord świata, który ustanowiono w 2014 r. Złoty, kieszonkowy, powstawał osiem lat. Tłem dla wskazówek dumnie obwieszczających godzinę jest mapa nieboskłonu widzianego codziennie w nocy nad nowojorskim Central Parkiem. Jakby tego było mało, odgrywa tę samą melodię co londyński Big Ben. Prawdziwe cacuszko. Ten luksusowy czasomierz - bo o zegarku mowa - powstał w latach 30. ubiegłego wieku. Zamówił go jeden z amerykańskich bankierów, niejaki Henry Graves. Warunek? Miał mieć najbardziej skomplikowany mechanizm na świecie. Z pozoru karkołomnego zadania podjęła się firma Patek Philippe - jeden z najbardziej znanych i szanowanych producentów zegarków na świecie. Potęga, którą stworzył Polak z Lubelszczyzny Antoni Norbert Patek.
Warto dodać, że na sukces sprzedażowy domu aukcyjnego Sotheby’s trzeba było czekać aż 15 lat. Zanim udało się go odnotować, najdroższy zegarek na świecie został sprzedany za 11 mln dol. Co ciekawe, chodzi o dokładnie ten sam czasomierz! Ale nie ma się co dziwić - 920 komponentów, 24-karatowe złoto i zaledwie 450 g wagi ma swoją cenę.
Do tej pory nazwiska ani sprzedającego, ani kupującego nie są znane. Jednak doskonale wiadomo, że na przestrzeni niecałych dwustu lat, odkąd działa firma Patek Philippe, jej wyroby cieszą się ogromnym zainteresowaniem wśród możnych tego świata. W 1851 r. jeden z czasomierzy sprawiła sobie królowa Wiktoria, która nosiła go jako broszkę przy sukni. Zamówienia w firmie założonej przez Polaka składali też m.in. papież Pius IX, król Włoch Wiktor Emanuel, Zygmunt Krasiński, Lew Tołstoj, Maria Skłodowska-Curie, Albert Einstein, Walt Disney, Josip Broz-Tito, a nawet... Józef Stalin!
Tułacz, powstaniec i patriota
Piaski, niegdyś nazywane luterskimi, leżą zaledwie 23 km od stolicy Wschodu, Lublina. Od dawien dawna krzyżują się tam szlaki handlowe z Rusi, które wiodą w głąb kraju. Nazwa miasteczka wywodzi się jeszcze z XVI w., kiedy po raz pierwszy na miejscu pojawili się arianie - z czasem, również za sprawą kalwinów, miejscowość stała się silnym ośrodkiem reformacji. To właśnie tam 14 czerwca 1811 r., a według niektórych źródeł rok później, przyszedł na świat przyszły król świata zegarków. Urodził się w rodzinie szlacheckiej, a dorastał, gdy Piaski były już objęte zaborem rosyjskim. Miało to mieć niebagatelny wpływ na jego życie. Ale o tym później. Kiedy Antek miał zaledwie 10 lat, jego rodzina przeprowadziła się do Warszawy. Joachim Patek herbu Prawdzic zmarł sześć lat później. A przyszły mistrz sztuki zegarmistrzowskiej doskonale zdawał sobie sprawę, że musi pomóc osamotnionej mamie - Annie z domu Piaseckiej.
Jako przedstawiciel zubożałej szlachty Antoni Patek szukał szczęścia w wojsku. Zresztą nie miał wyjścia, musiał jakoś zarobić na utrzymanie rodziny. Dlatego 1 marca 1828 r. wstąpił do 1. Pułku Strzelców Konnych Jazdy Augustowskiej. Miał szesnaście lat. Kiedy okazało się, że dwa lata później, pod koniec listopada, Polacy chwycili za broń, by zrzucić z siebie jarzmo Mikołaja I, nie wahał się ani chwili. Wraz ze swoim pułkiem walczył m.in. w Nasielsku, Wawrze, Mińsku czy Warszawie. Podczas tych wszystkich bitew i potyczek raniono go aż dwa razy. Jako wojskowy dorobił się nawet stopnia podporucznika, a 3 października 1831 r. został kawalerem Złotego Krzyża Virtuti Militari. Na nic jednak wojenne odznaczenia i krew przelana za ojczyznę, skoro zryw zakończył się fiaskiem. Podobnie jak wielu innych Antoni Patek musiał wyemigrować.
Początkowo gen. Józef Bem zaangażował bohaterskiego powstańca w działalność na terenie Prus. Przyszły założyciel Patek Philippe organizował tam punkt etapowy dla swoich towarzyszy broni, którzy zasilili później szeregi wielkiej emigracji. Jako komendant zajmował się jednym z pięciu przystanków na trasie przerzutu. Chodzi o miejscowość Bamberg położoną w okolicach Monachium. Kiedy tylko zakończono akcję, sam przeniósł się do Francji. Najpierw mieszkał w Cahors, a potem w Amiens na północy kraju. Wyjazd zmusił go do przebranżowienia. Odznaczony weteran, wojskowy z doświadczeniem zaczął zarabiać jako... zecer, czyli składacz. Niezbyt długo przyszło mu jednak działać w branży druku typograficznego. Car nie zapominał o swoich wrogach - nawet jeżeli schronili się w gościnnej Francji. Po dwóch latach naciski Rosji odniosły skutek. Niekorzystne zarządzenie władz francuskich zmusiło zarówno jego, jak i wielu innych do opuszczenia kraju. Właśnie w ten sposób Antoni Patek przeniósł się do Szwajcarii.
Na miejscu, już pod koniec lat 30. XIX w., założył w Genewie Skarbunę Polską - organizację działającą na rzecz rodaków. Podczas kolejnej dekady chciał urządzić w mieście Bibliotekę i Czytelnię Polską. W 1848 r. należał do Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Zbierał również składki na Szkołę Batingolską w Paryżu, a także pomagał powstańcom. W czasie Wiosny Ludów finansował działania ruchów niepodległościowych. Nie jest tajemnicą, że - mimo pochodzenia z miejscowości słynącej z wpływów reformacji - był również gorliwym katolikiem, który silnie związał się ze Zgromadzeniem Zmartwychwstania Naszego Jezusa Chrystusa. Był na tyle zaangażowany, wierzący i wpływowy, że papież Pius IX nadał mu tytuł hrabiowski. Ale zanim Antoni Patek rozpoczął działalność charytatywną i stał się żywą marką, musiał jakoś zgromadzić odpowiednie środki. Nie można jednak powiedzieć, że nie miał głowy do interesów. Poradził sobie doskonale.
Droga na szczyt
Wrodzone zdolności artystyczne i techniczne, które umożliwiły wcześniej Patkowi zatrudnienie na stanowisku zecera, miały się przyczynić do budowy zegarkowego imperium. Tyle że nie od razu. Nasz bohater, wyraźnie oczarowany Szwajcarią, imał się różnych zajęć. W Veroux, leżącym w okolicach Genewy, handlował alkoholem: likierami i winami. Brał udział w różnorakich warsztatach, próbował też swoich sił w malarstwie - został uczniem pejzażysty Aleksandra Caname’a. W końcu, podobno pod wpływem swoich przyjaciół poznanych na emigracji, postanowił zająć się zegarmistrzostwem. Zaczynał, skupując mechanizmy u genewskich mistrzów. Potem oprawiał je w rarytasy od szwajcarskich jubilerów, grawerów, emalierów i innych bogów ówczesnego świata manufaktur. Jeżeli doliczymy do tego talent manualny, sukces murowany.
Niebagatelną postacią w tej historii jest Franciszek Czapek. To również polski emigrant i powstaniec listopadowy. Tyle że czeskiego pochodzenia. W Genewie mieszkał od 1832 r., a jako wyuczony zegarmistrz miał już własną firmę. Panowie szybko się zaprzyjaźnili i 1 maja 1839 r. założyli spółkę. W ten sposób narodziło się Patek, Czapek & Cie. Klientela to głównie Polacy na emigracji, a także nasi arystokraci, którzy pozostali w kraju. Co wyróżniało przedsiębiorstwo prowadzone przez Czapka i Patka? Czasomierze charakteryzowały się wysoką precyzją mechanizmu wykonywanego na zamówienie. Zegarki były ozdabiane napisami, a także grafiką patriotyczną i religijną. Na tarczach można więc było znaleźć wizerunek ks. Józefa Poniatowskiego czy Czarnej Madonny.
O obydwu panach zrobiło się także głośno m.in. dlatego, że w 1841 r. powstał pierwszy czasomierz z niezależnym sekundnikiem. Współpraca, zdaje się całkiem owocna, trwała przez sześć lat. Później drogi obydwu mistrzów się rozeszły. Głównie dlatego, że Czapek był zbyt konserwatywny, jeżeli chodzi o sztukę tworzenia zegarków. Antoni Patek wprost przeciwnie, zamierzał jak najbardziej unowocześniać swoje produkty. Z czasem okazało się też, że miał więcej szczęścia niż jego kolega, który zmarł w nędzy. No i kiedy zegarmistrzowie się rozstawali, przyszły założyciel Patek Philippe zyskał już dostatecznie dużo kontaktów w świecie, by zaistnieć na salonach.
Przełom w karierze szlachcica spod Lublina nadszedł podczas wystawy przemysłowej w Paryżu w roku 1844 - to tam, w stolicy Francji, poznał Adriena Philippe’a. W owym czasie Francuz wsławił się już jako wynalazca mechanizmu naciągowego z koronką, który pozwalał zrezygnować z uporczywego nakręcania czasomierzy kluczykiem. Wymyślił również mechanizm nastawiania funkcji kalendarzowych. Sprytny Polak postanowił wykorzystać umiejętności Philippe’a i zatrudnił go we własnej firmie jako dyrektora technicznego. Z czasem, w roku 1851, powstała spółka Patek Philippe & Cie, która istnieje po dziś dzień. Zresztą od razu udało jej się odnieść sukces. Podczas światowej wystawy w Londynie zegarmistrzowie z Genewy otrzymali złoty medal za swoje wyroby. Co więcej, to wtedy cudeńkami Patka zachwyciła się sama królowa Wiktoria! Przez lata zainteresowanie najbardziej wpływowych władców na świecie spowodowało, że marka Patek Philippe zyskała miano królewskiej.
Jakość produkowanych zegarków musi być utrzymywana na najwyższym możliwym do osiągnięcia poziomie. Trzeba też umieć wprowadzać nowe wynalazki i rozwiązania konstrukcyjne, które pozwolą uzyskać przewagę nad konkurencją. Te proste zasady to credo firmy Antoniego Patka. Wcielał je z uporem maniaka. Przez całe życie rozwijał kontakty biznesowe, podróżując do Wielkiej Brytanii, Rosji i Stanów Zjednoczonych. Konsekwencja zaowocowała. W 1868 r. przedsiębiorstwo wyprodukowało pierwszy na świecie zegarek ręczny dla węgierskiej księżnej Kocewicz. Ba, od tego czasu firma jako jedyna zaczęła produkcję takich czasomierzy na szeroką skalę! Doszło nawet do tego, że Patek Philippe nie nadążała z zamówieniami. Podobno car Mikołaj II, który pragnął jak najszybciej dostać kolejny czasomierz, wysłał nawet do Genewy list. Skarżył się w nim, że ze względu na frustrację wywoływaną przez oczekiwanie na kolejny zegarek doskwiera mu... impotencja!
Osierocone imperium
Pan Bóg upomniał się o Antoniego Patka 1 marca 1877 r. w Genewie. Zegarmistrz królów spoczął na cmentarzu w Chatelaine. Nie pozostawił jednak ani firmy, ani najbliższych na pastwę losu. W spółce Patek Philippe znalazł się Leon Patek, drugi i jedyny żyjący syn zmarłego powstańca. Jego ojciec zdołał także sporządzić testament. Wynikało zeń, że Leonowi, poza udziałami w przedsiębiorstwie, przypadło 250 tys. franków. Z kolei córka - Maria Jadwiga - otrzymała 200 tys. franków, kwotę obiecanego wiana. Resztę zgarnęła małżonka Polaka Marie Dénizart. O jakich pieniądzach mówimy? Z pewnością sporych, jeśli weźmiemy pod uwagę to, że kapitał założycielski firmy Patka wynosił zaledwie 8 tys. franków.
Przez lata przedsiębiorstwo kilkakrotnie zmieniało właścicieli. W działalność Patek Philippe zaangażowała się także latorośl Adriena. W 1932 r. firma została na dobre przejęta przez rodzinę Sternów, dwóch braci - Karola i Jeana. Obecnie, od 2014 r., u sterów firmy jest już przedstawiciel czwartego pokolenia familii. I trzeba przyznać, że rodzina doskonale wie, jak kultywować pamięć o swoim przedsiębiorstwie. Nie zapomina także o założycielu, który zbudował renomę Patek Philippe. Na początku XXI w. w Genewie otwarto muzeum marki nazywane przez jego twórców świątynią zegarmistrzostwa. Mieści się przy Rue des Vieux-Grenadiers 7 w czteropiętrowym budynku datowanym na rok 1920. Co znajdziemy w środku?
Na samym dole sala kinowa. Zwiedzający mogą tam poznać historię znajomości Antoniego Patka i Adriena Philippe’a. Do wyboru projekcje w języku angielskim oraz francuskim. Co dalej? Trzy piętra „dziedzictwa geniuszu” - jak piszą współcześni właściciele firmy. Przyjezdni na własne oczy zobaczą, jak powstawały zegarki Patek Philippe, dowiedzą się także czegoś więcej o mechanizmach, które wprawiają w ruch światowej sławy czasomierze. Można się cofnąć w czasie aż do XVI w., by zgłębić tajniki sztuki zegarmistrzowskiej. Kolekcja zabytkowych zegarków niejednego wprawi w zachwyt - są tam dosłownie wszystkie, od kieszonkowych, zdobionych motywami religijnymi począwszy, przez naręczne aż po zegary ścienne. Na miejscu znajdziemy najsłynniejsze modele, dzięki którym serca miłośników zegarków zaczynają bić szybciej.
„Należy do nich prostokątny, z lekko wygiętymi w łuk dłuższymi brzegami Gondolo (1910 r.), przeznaczony na rynek brazylijski. Jest też klasyczny, przejrzysty w formie Calatrava (1932 r.) z okrągłym cyferblatem, który powstał pod wpływem niemieckiej szkoły Bauhaus. I delikatny, elipsoidalny, zaprojektowany według złotych greckich proporcji, Ellipse z 1968 r.”
- relacjonował Filip Frydrykiewicz na łamach „Rzeczpospolitej”. Jest także „najbardziej skomplikowany zegarek na świecie”. Mowa o Patek Philippe Caliber 89.
Czasomierz powstał z okazji zbliżającej się 150. rocznicy powstania firmy, która przypadła na rok 1989. Prace nad projektem i wykonaniem powierzono dziewięciu zegarmistrzom i inżynierom. Uwaga! Żeby stworzyć to cudeńko, podobno w ogóle nie używano komputerów. Samo projektowanie trwało pięć lat, ręczne wykonanie wszystkich części oraz testowanie mechanizmów - kolejne cztery. Nie ma się jednak co dziwić, skoro wszystkich 1728 elementów wykonano własnoręcznie! Do tego czasomierz trzeba było wielokrotnie składać i rozkładać. Wady? Rocznicowego modelu raczej nie sposób nazwać zegarkiem kieszonkowym. Waży ponad kilogram, liczy 9 cm średnicy i 4 cm grubości. W praktyce nadaje się więc raczej do oglądania, aniżeli codziennego użytku.
Muzeum prezentuje w sumie kolekcję liczącą 2 tys. niezwykłych zegarków. Na honorowym miejscu znajdziemy niepozorną gablotę. Wewnątrz dokument, a konkretniej akt naturalizacyjny. Co w środku? Wieść o tym, że „Antoine Norbert de Patek” urodzony w „Piasque en Pologne” został Szwajcarem. I w sumie trudno się dziwić. Chyba każdy naród chciałby Polaka geniusza, który stworzył potęgę.
Jakub Szczepański