Przez całe dziesięciolecia nikt o niej nie słyszał - była tajemnicą. Eugenii Wyszomirskiej nie ujmowały oficjalne biografie Stanisława Ignacego Witkiewicza, chociaż wymieniano w nich liczne kobiece nazwiska. Ustalono przecież, że Witkacy, jeden z najbardziej oryginalnych polskich twórców XX w., miał około 80 przyjaciółek. Związki z nimi były burzliwe, często krótkie. Kończył romanse, obrażał się, wysyłał „formularz do zerwania znajomości”. Ale fascynacja Eugenią trwała od chwili jej poznania aż do jego samobójczej śmierci w 1939 r. Żadnej innej kobiety nie malował tak często - z własnej potrzeby, za darmo, pod tym jedynie warunkiem, żeby modelka nie sprzedawała portretów na kaprysy.
Kim była dla Witkacego Eugenia Wyszomirska? W swojej twórczości dzielił kobiety na hetery, mątwy z podtypem kurka wodna, typ zwyczajny, dziewczątka, matrony, mózgowce o aspiracjach politycznych. Miał także pogląd na kobiecą demoniczność i wyróżniał nad-demony profesjonalne, demony wielkie, na przykład żony arystokratów czy finansowych rekinów, demony pospolite, czyli mieszczańskie, te polujące na artystów plus ogólnie demony trzeciej klasy. Prawie wszystkie oplątywały się wokół mężczyzny i zabierały mu wolność.

Eugenia, jeśli już, to przynależała do typu zwyczajnego, z rodowodem pospolitym, mieszczańskim. Bez wykształcenia, z pochodzeniem robotniczym, dzięki urodzie wiąże się z zamożnym jubilerem w Częstochowie. Jej wnuk wspomni, że wciąż robiła błędy w literackiej polszczyźnie, ale cudze poprawianie bardzo ją złościło. Aspirowała do lepszego świata, który nie zachował jej w pamięci. Dla towarzystwa artystycznego czy arystokratycznego była nieistotna, dla Witkacego stała się obsesją.