Już dłużej niż II RP, ale jeszcze krócej niż PRL [wstępniak Witolda Głowackiego]

Witold Głowacki
Czerwcowe wybory 1989 r. od dzisiejszego dnia dzieli już sporo większy dystans czasu i historii niż rok 1918 od roku 1939

Nie da się ukryć, że 29 lat to jak na historię nowoczesnych polskich państw całkiem sporo. PRL miał jeszcze okazję - wyjątkowo smętnie - świętować swoje 40-lecie, wybito z tej okazji wyjątkowo brzydki medal z napisem „WALKA PRACA SOCJALIZM”, a w szarej i wymęczonej po stanie wojennym Warszawie, która ponad rok wcześniej zdążyła pochować Grzegorza Przemyka, odbyła się sztampowa defilada. To z pewnością nie było radosne święto ani dla Polaków, ani dla ekipy generała Jaruzelskiego. Ci pierwsi mieli PRL szczerze dosyć, ci drudzy coraz mocniej przeczuwali jego schyłek. 50. rocznicy utworzenia Polski Ludowej już - na nasze szczęście - nie świętowano.

Za to historia II RP skończyła się ledwie rok po 20. rocznicy odzyskania niepodległości. Świętowano ją z ogromną pompą - charakterystyczną dla sanacyjnych rządów zwłaszcza w epoce po śmierci marszałka Piłsudskiego. 11 listopada był wtedy oficjalnym państwowym Świętem Niepodległości dopiero od roku, bo tę rangę nadano słynnej dacie dopiero w 1937 r. dekretem prezydenta Mościckiego. Ale Piłsudski uczynił listopadową rocznicę dniem wolnym od pracy natychmiast po zamachu majowym, gdy przez rok pełnił funkcję premiera. Listopadowe rytuały stopniowo ewoluowały, aż w 1938 r. przybrały monumentalną formę olbrzymiej defilady, której towarzyszyły długie mowy prezydenta i kreowanego na następcę Piłsudskiego marszałka Rydza-Śmigłego.

III RP ma swoją rocznicę 4 czerwca. Za rok już tę trzydziestą. Fakt, że do dziś nie każdy ją uznaje - wtedy tylko odbyły się symbolicznie przegrane przez komunistów koncesjonowane i zdecydowanie nie w pełni demokratyczne wybory. Dlatego może funkcjonować kilka dat konkurencyjnych. Od 1 stycznia 1990 r. przywrócono nazwę RP i koronę na głowie orła w godle. 22 grudnia 1990 r. zaprzysiężony jako prezydent został Lech Wałęsa - wybrany już we w pełni demokratycznych wyborach - a tego samego dnia emigracyjny prezydent Ryszard Kaczorowski przekazał mu insygnia prezydenckie II Rzeczypospolitej, jednocześnie wygaszając urząd Prezydenta RP na Uchodźstwie. Wreszcie - wersja dla najbardziej wytrwałych - funkcjonuje jeszcze data 25 listopada 1991 r., kiedy odbyła się inauguracja Sejmu I kadencji - wybranego już w wolnych wyborach bez koncesji na rzecz byłych komunistów. Tak czy owak - to szmat czasu.

Z punktu widzenia roku 1984 rok 1944 był już dość odległą, wojenną historią. Ale i z punktu widzenia roku 1938 rok 1918 jawił się jako zupełnie inna epoka - z czym zresztą zgodzą się współcześni historycy i badacze dziejów kultury, literatury czy społeczeństwa masowego.

W naszej najnowszej historii - i w historii naszego najnowszego państwa - zdążyło się już naprawdę wiele wydarzyć. Czasy prezydentury Wałęsy od dnia dzisiejszego dzieli większy dystans niż ten, który dzielił rządy Gomułki od ostatniego PRL. I większy niż ten, który dzielił 11 listopada 1918 r. od 6 października roku 1939. Tym razem jest dokładnie tak samo. Lata 90. XX w. to już inna epoka niż rok 2018.

Teoretycznie to oczywiste, wystarczy spojrzeć na daty. Tymczasem, choć spokojnie dzielimy dwudziestolecie międzywojenne na mniejsze historyczne podokresy (choćby cezurami zamachu majowego czy końca Wielkiego Kryzysu) i równie dobrze nam to idzie z historią PRL, to na tę historię, którą sami współtworzymy, wciąż nie potrafimy tak patrzyć. Może czas się tego nauczyć?

Witold Głowacki,
zastępca redaktora naczelnego "Naszej Historii"

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia