Jest 1249 rok. Sascy i brandenburscy najemnicy śląskiego Piasta, Bolesława Rogatki, właśnie wtargnęli za obwarowania Środy Śląskiej. Nie było to szczególnie trudne, bo budowa prawdziwych murów obronnych zaczęła się w mieście kilkadziesiąt lat później. Na ulicach Środy tego dnia mają miejsce dantejskie sceny, zewsząd słychać krzyki mordowanych mieszczan i gwałconych kobiet. Około 500 mieszczan próbuje się schronić w kościele. Zabarykadowani liczą na to, że żołdacy Rogatki nie odważą się rozlewać krwi na poświęconej ziemi.
Pod jednym względem się nie mylą - krew rzeczywiście nie zostanie przelana. Najemnicy ryglują kościół od zewnątrz, następnie go podpalają. Nieludzkim rykom palonych żywcem ofiar najprawdopodobniej przysłuchuje się sam Rogatka. Najwidoczniej to jeszcze za mało. Kolejni pojmani mieszczanie zostają spędzeni na kościelny dziedziniec i tam spaleni na naprędce zaimprowizowanych stosach.
Wieść o tej zbrodni rozeszła się po całej ówczesnej Europie. Współczesnych Rogatce zadziwiało zarówno jej okrucieństwo, jak i - być może znacznie bardziej - jej bezsens. Zdobycie Środy Śląskiej było tylko przystankiem w wyprawie na Wrocław, jej mieszkańcy niczym specjalnym się Rogatce nie narazili, natomiast samo miasto było zamożnym regionalnym ośrodkiem handlowym, który tylko szaleniec wolałby pustoszyć, zamiast przejąć nad nim kontrolę. Rzecz w tym, że Bolesław Rogatka najprawdopodobniej był szaleńcem.
Piastowie regularnie bywali okrutnikami, dopuszczali się też wielu czynów, które ze współczesnego punktu widzenia szokują. Oślepianie czy kastrowanie braci, wbijanie członkom rodziny noża w plecy, trucicielstwo, nieustanne zdrady - to wszystko było w tym rodzie rodzajem normy. Wyjątkami nie byli nawet najwięksi wśród Piastów. Bolesław Chrobry podstępnie upił, a następnie oślepił Bolesława Rudego, Bolesław Śmiały kazał ćwiartować nie tylko św. Stanisława, ba, nawet Kazimierz Wielki miał na koncie gwałty i zbrodnie. Niemniej jest ktoś, kto w roli czarnego charakteru wyróżnia się nawet na tle tej mającej dość makabryczne z dzisiejszego punktu widzenia upodobania, choć zarazem całkowicie odpowiadającej duchowi swoich czasów, dynastii.
Oto właśnie zbrodniarz ze Środy - Bolesław Rogatka - przez historyków nazywany najgorszym, najokrutniejszym i najgłupszym wśród Piastów - od 1241 roku książę licznych księstw, z których na koniec pozostało mu wyłącznie mocno okrojone księstwo legnickie.
„Oj, twój Bolesław stanie się kiedyś nieszczęściem dla kraju” - tak w rozmowie z matką Bolesława, Anną, miała przewidzieć przyszłość wnuka jego babka, święta Jadwiga Śląska.
„Mąż umysłu gwałtownego, dla swoich i obcych srogi, w sprośnych miłostkach z nierządnicą uwikłany aż do śmierci, mowę miał tak prędką i wadliwą, że często w słuchających śmiech wzbudzał. We wszystkim krzywymi chodzący drogami i w sądzeniu skory, zwykle bez rozeznania słuszności, zwłaszcza w sprawach gardłowych, wyrokujący, zwany był z tej przyczyny od wielu Srogim albo Rogatką, co w polskiej mowie znaczy człeka zuchwałego i jakby bodzącego rogami” - tak scharakteryzował Rogatkę sam Jan Długosz.
W telegraficznym skrócie Rogatka ma na koncie m.in. regularną zbrodnię ludobójstwa, serię porwań i uwięzień swych rywali, doprowadzenie do desperacji co najmniej dwóch żon, liczne najazdy łupieskie, niezliczone gwałty i dziesiątki, jeśli nie setki innych przestępstw. Politykiem też nie był udanym. Historycy najbardziej mają mu za złe sprzedanie Brandenburczykom ziemi lubuskiej (pozostawała w niemieckich rękach do 1945 roku), ale pamiętajmy też, że w ekspresowym tempie zdołał roztrwonić polityczny stan posiadania zgromadzony przez swojego ojca.
Ojcem Rogatki był sam Henryk Pobożny, który zapisał się w historii zupełnie inaczej niż jego najstarszy syn. Henryk zdołał skupić w swych rękach trzy najważniejsze dzielnice ówczesnej Polski. Choć dziedzicznie należał mu się jedynie Śląsk, Henryk Pobożny zdołał objąć władzę również na ziemi krakowskiej i w Wielkopolsce. To wszystko zajęło mu ledwie 2 lata - obejmował rządy we Wrocławiu w 1238 roku, mając ok. 40 lat (jego dokładna data urodzenia nie jest znana).
W tym krótkim czasie Henryk zdołał zdziałać jeszcze więcej. Zamieszał - i to naprawdę mocno - w całej ówczesnej geopolityce. W odwiecznym sporze między papiestwem a cesarstwem Piastowie śląscy tradycyjnie stali po stronie cesarza. Henryk Pobożny odwrócił ten sojusz, co pozwoliło mu na natychmiastową naprawę relacji z arcybiskupem gnieźnieńskim Pełką (chodziło o władzę książęcą w dobrach biskupich) - a w dalszej perspektywie otwierało drogę do starania się o koronę. Równolegle Pobożny wykonał skuteczne kontruderzenie na Branderburczyków, którzy w pierwszych miesiącach rządów Henryka zdołali zdobyć strategiczny gród w Santoku. Dodajmy, że dzięki wydaniu córki Konstancji za syna Konrada Mazowieckiego zdołał poprawić stosunki z Mazowszem - będącym wtedy w zasadzie osobnym i niebezpiecznym z punktu widzenia Pobożnego państwem.
Nie mamy pojęcia, jak dalej potoczyłaby się historia, gdyby Henryk Pobożny miał szansę kontynuować swe rządy, ale historycy są zgodni - miał realne szanse na zjednoczenie dzielnicowej Polski na kilka dekad przed Władysławem Łokietkiem.
Zdążył jednak porządzić jedynie 3 lata. Jego plany w 1241 roku brutalnie przerwał najazd mongolski - 25 tysięcy wojowników pod wodzą Bajdara pustoszyło ziemie polskie w zawrotnym tempie. Padły Kraków i Sandomierz, liczba ofiar najazdu sięgała dziesiątek, jeśli nie setek tysięcy. Mongolska taktyka walki manewrowej, lekkość opancerzenia i uzbrojenia oraz masowe zastosowanie łuczników konnych czyniło najeźdźców wyjątkowo trudnym przeciwnikiem dla zdolnego wyłącznie do frontalnych uderzeń ciężkozbrojnego rycerstwa.
Henryk Pobożny podjął ostateczną próbę zatrzymania mongolskiej armii pod Legnicą. Zebrał ogromne - jak na możliwości - siły, trzon jego armii stanowiło ok. 8 tysięcy rycerzy. W pierwszej fazie gigantycznej bitwy pod Legnicą walka była nawet względnie wyrównana. Potem jednak Mongołowie wprowadzili zamęt w polskich szeregach, nawołując (po polsku) do ucieczki. Spowodowało to rejteradę z pola walki Mieszka Otyłego i jego ludzi, co znacząco nadwerężyło morale polskiego rycerstwa. Kiedy na szeregi Henryka Pobożnego poleciały rakiety, a Mongołowie sięgnęli po gazy bojowe, morale ostatecznie pękło.
Henryk poległ, według przekazów najeźdźcy obwozili jego głowę na pice wokół murów Legnicy. Na miasto jednak nie uderzyli. To był już koniec ich straszliwego rajdu przez Polskę - odjechali na Węgry, by tam połączyć się ze swoimi siłami głównymi.
Klęska pod Legnicą i straszna śmierć Henryka były dobrymi wiadomościami dla jego najstarszego syna. Bolesław Rogatka pochował bezgłowe ciało ojca i przejął tron. Rządy obejmował w okropnym momencie - większość jego ziem była w ruinie po mongolskim najeździe, niektóre grody wciąż jeszcze płonęły, inne zamieniły się w na pół wymarłe ruiny. Z drugiej jednak strony Rogatka odziedziczył wszystko to, co udało się uzyskać jego ojcu. Mógł się tytułować księciem krakowskim, śląskim i wielkopolskim. Miał otwartą - przez ojca - drogę do walki o koronę. Miał w ręku złoty róg.
Niestety, stopniowo wszystko tracił. Pierwszy - już w pierwszym roku panowania Rogatki - był Kraków. Najważniejszym miastem polskich ziem tuż po mongolskim najeździe żywo się zainteresował Konrad Mazowiecki, który ruszył na Małopolskę z silną armią. Małopolscy możni - przed chwilą zdziesiątkowani przez Mongołów - zorganizowali desperacką obronę. Oczywiście bez przerwy słali na Śląsk prośby o posiłki. Co zrobił z tym problemem Rogatka? Otóż po prostu nic.
Konrad Mazowiecki zdobył Kraków i utrzymał małopolski tron przez kolejne dwa lata. W tym momencie rycerstwo z Małopolski porzuciło myśli o powrocie Rogatki. Zgodnie postawiono na Bolesława Wstydliwego, który w 1243 roku odbił stolicę.
Nieco bardziej starał się Rogatka o utrzymanie choć części Wielkopolski. Tam również wiadomość o śmierci Henryka Pobożnego obudziła chętnych do odbicia dzielnicy - przede wszystkim Władysława Odonica. Ale i Rogatka miał tam swoich stronników, dlatego udało mu się kontrolować południową część Wielkopolski jeszcze przez kilka lat. Ostatecznie ją utracił w 1248 roku, czyli po siedmiu latach panowania.
W 1247 młodsi bracia, Henryk III i Konrad, wymusili na Rogatce podział jego państwa. Początkowo Henryk dostał Wrocław, a Rogatka Legnicę, z czasem Konrad otrzymał dla siebie Głogów. Zapoczątkowało to wieloletnią serię wojen między całą trójką. Rogatka próbował zdobyć Wrocław - to właśnie wtedy spłonęli mieszczanie w średzkim kościele, osiągnięcie zasadniczego celu jednak mu się nie udało. W 1253 zaatakował z kolei sprzymierzony z wielkopolanami Konrad - Henryk III został wtedy uwięziony, a Rogatka musiał przejść do głębokiej defensywy, co tylko pogłębiało jego ruinę finansową. By toczyć skuteczną wojnę z braćmi, Rogatka musiał ściągać z Niemiec najemników - płacąc im za to ciężkie pieniądze. Budżet jego państwa doznał totalnej zapaści. Rogatka wyprzedawał nawet rodowe klejnoty, oddał też w zastaw arcybiskupowi Magdeburga ziemię lubuską - nigdy już nie zdołał jej wykupić.
Osobowość Rogatka miał więcej niż skomplikowaną. Potrafił płakać ze wzruszenia, przysłuchując się pieśniom minstreli, ale potrafił też wydać rozkaz ścięcia bez żadnego powodu przypadkowo napotkanych w podróży osób. Raz tygodniami szlajał się po kraju w towarzystwie zaprzyjaźnionego poety, innym razem urządzał po tym samym kraju wyprawy łupieżcze skierowane przeciw własnym poddanym.
Miewał też rozmach. W 1243 roku urządził w Lwówku Śląskim pierwszy w historii Śląska turniej rycerski. Nie wiadomo wiele o jego przebiegu, można się tylko domyślać, że zgodnie z ówczesnymi trendami dominowały w nim starcia grupowe, tzw. bohorty, a nie seria pojedynków - co stało się modne nieco później. Niemniej widowisko zorganizowane przez Rogatkę zostało przez śląskie rycerstwo przyjęte z mieszanymi uczuciami - uważano, że za mało jeszcze czasu minęło od mongolskiego najazdu, że to nieodpowiedni moment na tak emocjonującą i niebezpieczną zarazem zabawę. Kontrowersje budziła też sama idea turnieju - czy rycerz, który naraża życie dla rozrywki, może bowiem zasługiwać na rozgrzeszenie? Takie pytania jak najbardziej wtedy stawiano. Zniesmaczonych konserwatystów musiał więc Rogatka uspokoić, nadając przed rozpoczęciem turnieju włości klasztorowi w Henrykowie.
Przyjemności mu to z pewnością nie sprawiło. Za Kościołem Rogatka, delikatnie mówiąc, nie przepadał. Być może dlatego, że przyszło mu się wychowywać w niezwykle religijnej - nawet jak na realia średniowiecza - rodzinie. Henryk Pobożny naprawdę był pobożny - i to według XIII-wiecznych mocno wyśrubowanych standardów. Ulegał wpływom święcącego wtedy największe triumfy ascetycznego nurtu pobożności i wymuszał to samo na synach. Z kolei matką Henryka i babką Bolesława Rogatki była św. Jadwiga Śląska - kolejna ascetka w rodzinie. Babcia kształciła pokorę we swych wnuczętach między innymi w ten sposób, że kazała im się myć w wodzie, w której wcześniej moczyły nogi zakonnice w podeszłym wieku. Z zapałem wtórowała jej w tym matka Bolesława, księżna Anna. Klęczenie na grochu, wielogodzinne modły i różne formy samoumartwiania to była codzienność w wychowaniu młodego Rogatki. Bardzo wymowny jest tu fakt, że już dorosły Bolesław ani nie odwiedził umierającej matki na łożu śmierci, ani też - niedługo później - ostentacyjnie ominął uroczystości beatyfikacyjne swej babki.
Z Kościołem był zresztą Rogatka w stanie regularnej wojny. Jej drugą stroną był biskup wrocławski Tomasz. W 1257 roku Rogatka osobiście go porwał, a następnie przez pół roku trzymał w wieży na zamku Wleń, nie szczędząc biskupowi szykan i upokorzeń. Dlaczego? Bo chciał wymusić na biskupie przejście z dziesięciny snopkowej na o wiele bardziej korzystną z punktu widzenia księcia dziesięcinę pieniężną. De facto oznaczałoby to kilkukrotną redukcję obciążeń Rogatki na rzecz Kościoła.
Po sześciu miesiącach w wieży biskup Tomasz w końcu zmiękł i przyrzekł Rogatce spełnienie jego żądań, a do tego wypłacił mu 2 tysiące grzywien srebra. Nie był to jednak finał całej historii. Arcybiskup gnieźnieński Pełka tuż po porwaniu Tomasza obłożył bowiem Rogatkę klątwą. Energicznie korespondując z papieżem Aleksandrem IV, doprowadził następnie do tego, że głowa Kościoła ogłosiła regularną... krucjatę przeciw Rogatce. Na rozkaz papieża na tę wewnątrz-europejską wyprawę krzyżową miało ruszyć rycerstwo ze wszystkich polskich diecezji. Nagrodą miało być wieczyste rozgrzeszenie wszystkich grzechów - dokładnie jak w wypadku wypraw krzyżowych do Ziemi Świętej.
Rogatkę uratowało chyba tylko to, że w momencie ogłoszenia krucjaty sam siedział w niewoli - w Głogowie u swego brata Konrada. A jakim cudem? Takim, że wyraźnie rozochocony sukcesem porwania biskupa Tomasza, próbował tym razem porwać Konrada. Plan udaremnili rycerze ochraniający księcia głogowskiego, a Bolesław z myśliwego stał się zwierzyną - błyskawicznie schwytaną, zaznaczmy.
Groźba krucjaty - która oznaczałaby spustoszenie całego Śląska - zmusiła braci do chwilowej współpracy. Henryk III i Bolesław zobowiązali się do wypłaty Tomaszowi ogromnego odszkodowania w zamian za uszanowanie układu o dziesięcinie. W 1262 roku nastąpił widowiskowy powrót Rogatki na łono Kościoła. Boso i w skromnej szacie udał się do katedry gnieźnieńskiej. Tam musiał przysiąc, że dotrzyma wszystkich umówionych warunków. Klątwa została zdjęta.
Wspominaliśmy już o „przepowiedni” św. Jadwigi dotyczącej przyszłości wnuka. Dodajmy więc, że bez ogródek ostrzegała jego pierwszą żonę Jadwigę, księżniczkę Anhalt, że dozna od męża samych zgryzot. Chyba miała rację, bo kroniki podają, że Jadwiga zmarła właśnie „ze zgryzoty”, wiadomo też, że przez cały okres małżeństwa Rogatka zupełnie jawnie ją zdradzał z kilkoma kolejnymi kochankami. Druga żona Rogatki - Alenta vel Eufemia, córka księcia pomorskiego - postanowiła nie czekać na śmierć „ze zgryzoty”. Po kilku latach upokorzeń i przyglądania się zdradom męża, opuściła zamek Rogatki i pieszo wróciła na Pomorze, do domu.
W 1277 roku najemnicy wiekowego już Rogatki zdołali dokonać kolejnego skutecznego porwania. Tym razem do tego samego zamku we Wleniu, w którym wcześniej siedział biskup Tomasz, trafił bratanek Rogatki - Henryk Probus, syn zmarłego już Henryka III, obecnie książę wrocławski. Spowodowało to czeską (Wrocław znajdował się coraz mocniej w czeskiej strefie wpływów) interwencję zbrojną, zakończoną zupełnie nieoczekiwanym sukcesem militarnym Rogatki. Choć sam książę bezwstydnie zbiegł z pola kluczowej bitwy pod Ząbkowicami, jego syn Henryk Gruby zdołał rozbić wojska czeskie. Ostatecznie Henryk Probus został zwolniony z wieży w zamian za mniej więcej jedną trzecią księstwa wrocławskiego.
Rok później Rogatka zmarł. Tuż przed śmiercią zdołał prawdopodobnie jeszcze raz stanąć przed ołtarzem - ze swoją nałożnicą, słynącą z urody Zofią de Doren. Pozostawił po sobie trzech synów. Nie popisał się nawet przygotowując testament - podzielił między nich swe księstwo, już i bez tego będące jedynie smętnym ogryzkiem ziem, które odziedziczył po śmierci Henryka Pobożnego.