Napoleoński triumf w cieniu piramid

MARIUSZ GRABOWSKI
Napoleon przed Sfinksem. Obraz Jeana-Leona Geromeza z 1868 r.
Napoleon przed Sfinksem. Obraz Jeana-Leona Geromeza z 1868 r. Fot. CC
21 lipca 1798 r., w bitwie pod piramidami Cesarz Francuzów pokonał armię mameluków dowodzoną przez Murada Beja. Dzięki temu Francuzi wkroczyli do Kairu.

ak to się stało, że 28-letni Napoleon zawędrował ze swoimi żołnierzami aż pod egipskie piramidy? Z powodu Anglii, największego wroga Francji. Opanowanie Egiptu miało wszelkie znamiona strategicznego sabotażu: stanowiło dogodną bazę wypadową do planowanego przez Francuzów ataku na eksploatowane przez Anglików Indie. Miało też odciąć Albion od jego kolonii w Afryce.

Plany podboju

Epopeja okazała się jednak bardziej skomplikowana niż planowano. Egiptem rządzili wówczas uzależnieni od Imperium Osmańskiego mamelucy: Murad Bej i Ibrahim Bej. Pierwszy był emirem el-Hadż (przywódcą religijnych pielgrzymek do Mekki), a drugi szejkiem el- Beled (nominalnym wodzem). To Ibrahim Bej rządził teoretycznie całym Egiptem podlegając tureckiemu paszy, ale w praktyce jego władza ograniczała się do Kairu i okolic delty Nilu. Napoleon musiał jednak brać pod uwagę ewentualny konflikt z Turkami. Jak twierdzą historycy wojskowości, nieprzypadkowo w składzie francuskiej Armii Wschodu udającej się do Egiptu znaleźli się tzw. gidzi, elitarne jednostki utworzone w 1796 r. Według przekazów miał się do tego przyczynić dramatyczny epizod, kiedy to Napoleon Bonaparte został zaskoczony podczas odpoczynku w namiocie przez austriackich ułanów i omal nie trafił do niewoli, salwując się ucieczką w samych kalesonach. W trakcie kampanii w latach 1796-1797 formacja rozrosła się, a na jej dowódcę Napoleon wybrał płk. Jeana Lannesa. Gidzi wykazali się wielką brawurą m.in. pod Arcole, co dało początek ich legendzie, zaś w konsekwencji zapewniło udział w wyprawie do Afryki.

Polacy i uczeni

Dość fantastyczny z militarnego punktu widzenia plan wyprawy do Egiptu został oficjalnie zatwierdzony przez Dyrektoriat wiosną, 5 marca 1798 r. I choć kampania egipska była ogromnym przedsięwzięciem organizacyjno-aprowizacyjnym, Francuzi starali się utrzymać ją jak najdłużej w tajemnicy. Liczyli przede wszystkim na zmylenie Anglii i uniknięcie konfrontacji morskiej z jej największą wtedy na świecie flotą. Pierwsze francuskie okręty i statki transportowe wyruszyły z portu w Tulonie 19 maja 1798 r. Na pokładach 565 jednostek pływających różnego typu znajdowało się ogółem 54 tys. ludzi, z czego 35 tys. stanowili żołnierzy wojsk lądowych, a 13 tys. marynarze floty wojennej. Wśród nich także 480 gidów, w tym 180 jeźdźców. Przewożono także 700 koni, 500 powozów, wyposażenie dla wojska oraz zapasy prowiantu. Jako ciekawostkę można dodać, że do Egiptu popłynęło również kilku polskich oficerów, m.in. adiutant Napoleona brygadier Józef Sułkowski. Uprzedźmy wydarzenia: Sułkowski wsławił się tym, że jako jeden z pierwszych wdarł się na mury twierdzy na Malcie, bowiem tamtędy płynęła francuska armada. Zginął w Kairze 22 października 1798 r. Wśród innych Polaków byli: Józef Zajączek, Józef Łazowski, Józef Grabiński, Filip Haumann i Jerzy Szumlański. Wyprawa do Egiptu miała także cechy ekspedycji naukowej – razem z żołnierzami na pokładach zaokrętowano ok. 170 naukowców, którzy zamierzali badać dziedzictwo państwa faraonów. Zebrane informacje opublikowano później, w latach 1809-1922, w 12-tomowym monumentalnym dziele „Description de l’Egypte”.

Piekielny marsz

Na ziemi egipskiej armia Napoleona stanęła 1 lipca. Pierwszym zajętym miastem była Aleksandria, broniona przez niewielki garnizon, który szybko uznał wyższość najeźdźców z Europy. Następnie Napoleon rozkazał rozkleić na ulicach plakaty z odezwą do mieszkańców, krytykującą styl rządów mameluków oraz wzywającą do wypowiedzenia im posłuszeństwa i współpracy z armią francuską. W Aleksandrii Napoleon dokonał też gruntownej reorganizacji formacji gidów. Dzięki żołnierzom pochodzącym z innych jednostek jej liczebność zwiększyła się przeszło dwukrotnie. Teraz składała się z dziesięciu kompanii, w tym pięciu konnych (jednej zapasowej) i pięciu pieszych (dwóch zapasowych), ponadto służyło w niej 60 artylerzystów. Wymarsz w kierunku Kairu nastąpił w nocy z 3 na 4 lipca. Napoleon chciał zdobyć egipską stolicę jeszcze przed wylewem Nilu, jednak na jego armię czekało trudne zadanie - najkrótsza droga do Kairu wiodła bowiem przez pustynię. Żołnierze maszerowali więc w pełnym ekwipunku na otwartym słońcu; wielu nabawiło się kontuzji, odparzeń, a także chorób, m.in. zapalenia spojówek. Dodatkową udręką było robactwo, przede wszystkim plaga much. Brakowało żywności i wody - okoliczna ludność utrudniała Francuzom marsz niszcząc studnie.

Wściekły Murad Bej

Wspomniany Jerzy Szumlański pozostawił po sobie zapiski. Czytamy w nich: „W ciągu tego pochodu trudy i cierpienia nasze były wyższe nad wszelkie wyrazy. Ustawiczna napaść Arabów, którzy kupami ze wszech stron garnęli się za nami, mordując najsroższym sposobem tych, co opadłszy na siłach, zostawali w tyle dla odpoczynku. Mozolny przechód grząskim piaskiem, pośród kłębów wznoszącego się pyłu, nadzwyczajne gorąco, pragnienie, a nigdzie kropli wody (...) najodważniejsi nawet zwątpili o wywalczeniu życia. Prawie drzemiąc wlekliśmy się przez pustynię, czasami tylko głośnym okrzykiem Arabów zbudzeni”. Zdziwiony tym na wpół samobójczym marszem był także Murad Bej, który na wiadomość o planach Napoleona dotyczących zdobycia Kairu odrzekł ponoć: „Ci Francuzi są obłąkani, maszerując przez pustynię w środku lata”. Kiedy zaś konsul wenecki w Kairze Carlo Rossetti próbował wytłumaczyć Bejowi przyczyny fenomenu wielkości wojennej Napoleona i jego wojsk, rozwścieczony odparł: „Czego pan chcesz, abyśmy obawiali się ludzi, którzy u nas prowadzą kawiarnie? Jeśliby nawet przypłynęło ich sto tysięcy, wystarczy, że wyślę przeciw nim oddział uczniów mameluckich, a poucinają oni Francuzom łby ostrzami swych strzemion”.

Vivat Cesarz!

Czas pokazał, jak bardzo Murad Bej się mylił. 19 lipca armia napoleońska dotarła do miejscowości Omm-Dinar nad Nilem, leżącej niecałe 35 km od Kairu. Tu Francuzów doszły wieści o planach mameluków dotyczących stoczenia walnej bitwy w okolicach wsi Imbaba. Tam też Murad Bej zorganizował wielki obóz wojskowy – przebywało w nim ok. 60 tys. ludzi. Najwyższą wartość bojową przedstawiali konni mamelucy w sile ok. 10 tys.; poza tym janczarzy oraz uzbrojeni fellachowie. Drugi z mameluckich wodzów, Ibrahim Bej, ulokował swe oddziały w miejscowości Bulak, na wschodnim brzegu Nilu. Decyzja o rozczłonkowaniu wojsk broniących Kairu odpowiadała Napoleonowi – mógł skoncentrować się na stopniowym niszczeniu obcych sił. Napoleon wystawił przeciw mamelukom ok. 30 tys. armię ustawioną w obronne czworoboki z armatami i strzelcami wyborowymi w strategicznych punktach. Przed walką wygłosił do szeregów legendarną motywującą mowę, zaczynającą się od słów.: „Żołnierze! Przybyliście w te okolice, aby zniszczyć barbarzyństwo, żeby nieść cywilizację na Wschód i uchronić tę piękną część świata przed jarzmem Anglii. Pamiętajcie, że z wysokości tych piramid czterdzieści wieków na was patrzy!”.

Egipskie skarby

Bitwa rozpoczęła się rano 21 lipca. Szarża 6 tys. mameluków nie zdołała rozerwać francuskich czworoboków dywizji gen. Louisa Desaixa, które wsparte artylerią i silnym ogniem karabinowym zadały atakującym ogromne straty. Kolejna próba rozerwania francuskich szyków skończyła się katastrofą dla atakujących: dostali się oni w krzyżowy ogień i ostatecznie rozpierzchli w popłochu; wielu potonęło w wodach Nilu. Ibrahim Bej, widząc beznadziejność nacierania uzbrojonych w dzidy i łuki jeźdźców na najeżone bagnetami czworoboki Francuzów, dał mamelukom rozkaz odwrotu w kierunku górnego Egiptu. Pod wieczór armia francuska opanowała słabe fortyfikacje w wiosce Embabeh, wycinając w pień jej obrońców i zdobywając ogromne łupy. „Ponoć tylko to, co zdarto z wyłowionych z rzeki trupów, obliczano na 40 tys. franków w złocie” – pisze Tomasz Rogacki w tomie „Egipt 1798-1801”. W ręce Francuzów dostały się też nie tylko nieprzyjacielska artyleria, ale także 400 wielbłądów. Policzono straty obu stron: Francuzi stracili 120 żołnierzy, 180 zostało rannych. Spomiędzy obrońców około 6 tys. poległo, tysiąc wzięto do niewoli. Cztery dni później, 25 lipca 1798 r., Napoleon triumfalnie wkroczył do Kairu.

Anglicy górą

Zdobycie Kairu nie oznaczało końca kampanii egipskiej – jej następnym etapem miało być opanowanie pozostałej części Dolnego Egiptu, a w kolejnych etapach – zdobycie południa państwa oraz Palestyny. W początkach sierpnia Napoleon doznał jednak z rąk Anglików dotkliwej porażki, którzy rozgromili flotę francuską w bitwie w zatoce Abukir, u ujścia Nilu. W 1799 r. Napoleon opuścił swe wojsko i wyruszył do Francji, gdzie zamierzał zdobyć pełnię władzy. Francuzi utrzymali się w Egipcie jeszcze przez dwa lata – w 1801 r. zostali ostatecznie wyparci przez wojska angielskie i tureckie. Jeśli więc mówić o korzyściach z wyprawy pod piramidy, to tylko na polu naukowym. Na mocy traktatu pokojowego z 4 lipca 1801 r., podpisanego przez gen. Augustina Daniela Belliarda z przedstawicielami Wielkiej Brytanii, do Francji wróciło 13 tys. przebywających w Kairze żołnierzy, uczonych, urzędników i innych osób. Uzgodniono, że francuscy uczeni mogą zabrać wszystkie swoje znaleziska, prócz tzw. kamienia z Rosetty, który ostatecznie trafił do British Museum w Londynie. Dzięki niemu w 1822 r. Francuz Jean-François Champollion i w 1823 r. Anglik Thomas Young odczytali hieroglify.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia