W 1896 roku w położonej na prawym brzegu Wisły ówczesnej podkrakowskiej wsi Prokocim osiedliła się niezwykła persona: Erazm Józef Jerzmanowski - filantrop w nowoczesnym stylu, powstaniec styczniowy, emigrant, przedsiębiorca powracający ze Stanów Zjednoczonych. Człowiek, który dzięki licznym wynalazkom i poświęceniu majątku, przemyślanemu wspieraniu m.in. kultury i edukacji oraz ustanowieniu pośmiertnej nagrody własnego imienia, zasłużył na przydomek „polskiego Nobla”.
Urodzony 2 czerwca 1844 r. należał do jednego z najstarszych polskich rodów, identyfikujących się herbem Dołęga. Jego rodzice - Franciszek i Kamila z Kossowskich - mieszkali w Tomisławicach w powiecie kaliskim, w zaborze pruskim. Rodzina szczyciła się zasłużonymi przodkami. Był wśród nich stryjeczny dziadek Erazma, Paweł Jan Jerzmanowski. W 1799 r. rozpoczął on służbę w Legii Naddunajskiej i uważany jest za jednego z najwybitniejszych oficerów okresu napoleońskiego. Jak pisał o nim Waldemar Łysiak:
„Był Jerzmanowski najznakomitszym szwoleżerem polskim doby napoleońskiej - winno się pisać: Jerzmanowski i inni, zamiast (jak się to czyni na skutek niczym nieusprawiedliwionego mitu): »Kozietulski i inni«. (…) Jerzmanowski zyskał sobie kolosalny mir w armii swymi brawurowymi wyczynami, spośród których wystarczy wymienić osłanianie odwrotu Wielkiej Armii spod Moskwy”.
Paweł Jerzmanowski brał też udział w przygotowaniu ucieczki Napoleona z Elby. W uznaniu zasług otrzymał od cesarza tytuł barona, co zresztą było jedną z przyczyn, dla której wiele lat później do jego stryjecznego wnuka Erazma przylgnął przydomek „polskiego barona”. Wróćmy jednak jeszcze na moment do Pawła Jerzmanowskiego. Po przejściowym epizodzie w armii Królestwa Polskiego wyjechał do Francji. W czasie powstania listopadowego, działając w Komitecie Polskim, zbierał pieniądze i uzbrojenie dla walczących. Wyruszył nawet z transportem z Londynu na Żmudź, lecz misja okazała się spóźniona. Trzeba przyznać, że postać wybitnego krewnego musiała wywrzeć wpływ na bohatera naszego tekstu.
Powstaniec styczniowy
Erazm Jerzmanowski uczęszczał do gimnazjum gubernialnego w Warszawie, które ukończył w 1862 r. Następnie podjął studia w Instytucie Politechnicznym i Rolniczo-Leśnym w Nowej Aleksandrii (jak wówczas nazywano Puławy), które jednak wkrótce zostały przerwane wybuchem powstania styczniowego. Niespełna dziewiętnastoletni Jerzmanowski nie wahał się podjąć walki. Instytut Politechniczny był miejscem, w którym wśród młodych kwitły konspiracyjne nastroje. Gdy ogłoszono powstanie, niemal wszyscy studenci, tzw. Puławiacy, złożyli przysięgę w parku przy Świątyni Sybilli.
Oddział dowodzony przez Leona Frankowskiego i Antoniego Zdanowicza zdobył pierwsze doświadczenia w potyczce pod Kurowem, która w istocie była napadem na rządowy pociąg pocztowy. W niedługim czasie pod Słupczą w okolicy Sandomierza zgrupowanie zostało jednak rozbite przez kozaków.
Ci, którzy uszli śmierci i niewoli, w tym Erazm Jerzmanowski, zdołali się przedostać w kierunku Gór Świętokrzyskich, gdzie dołączyli do oddziału Mariana Langiewicza. Czyny młodego żołnierza nie odcisnęły się mocno w powstańczych dokumentach. Możemy jedynie przypuszczać, że Jerzmanowski przeszedł szlak bojowy wraz z innymi żołnierzami Langiewicza, aż do przekroczenia austriackiej granicy 19 marca 1863 roku.
Dla Erazma nie był to koniec powstańczego epizodu. Pod dowództwem Langiewicza walczył również Józef Miniewski, który po dotarciu do Galicji zaangażował się w akcję werbunkową w Krakowie. Stworzona przez niego tzw. Legia Zagraniczna Francusko-Włoska podjęła wyprawę olkuską. Wziął w niej udział również Jerzmanowski. Po kilku sukcesach, naciskany oddział z wyczerpującymi się zapasami wrócił do Galicji. Prawdopodobnie nasz młody bohater zasłużył się w trakcie walk, gdyż dosłużył się stopnia porucznika.
Mimo klęski powstania Jerzmanowski nie uległ nastrojom negującym jego sens. Po latach, już w Stanach Zjednoczonych, stwierdził: „Na szczęście rok 1863, zrosiwszy niwy polskie krwią naszą, był dowodem, że patriotyzm i świetne przeszłości ideały nie wymarły jeszcze w duszach naszych. Manifestacja ta sama przez się była zwycięstwem (…). Jak długo te ideały w nas żyją, mamy prawo wołać »Jeszcze Polska nie zginęła!«”.
Na wojnie z Prusakami
Władze austriackie internowały Jerzmanowskiego. Trafił do twierdzy w Ołomuńcu. Wypuszczenie na wolność wiązało się z nakazem opuszczenia terytorium będącego we władaniu Habsburgów. W tej sytuacji Jerzmanowski zdecydował się na emigrację. Najpierw wyjechał do Szwajcarii, potem do Paryża. Nie tracąc czasu podjął studia w Polskiej Szkole Wyższej w dzielnicy Montparnasse. Początkowo nawiązał kontakty ze środowiskiem emigracyjnym, jednak panujące w jego łonie spory zniechęciły go do większej aktywności. Francuzi, uznając wybitne dokonania stryjecznego dziadka Jerzmanowskiego, zezwolili Erazmowi na podjęcie nauki w Szkole Inżynierii i Artylerii Wojskowej w Metz. Zajęcia zakończył w 1868 r. i wkrótce los ponownie rzucił go na wojnę. Tym razem w 1870 r., jako oficer, wziął udział w obronie Paryża przed Prusakami, za co został odznaczony Krzyżem Legii Honorowej.
Człowiek, który oświetlił Amerykę
Koniec zmagań francusko-pruskich stał się momentem zwrotnym w życiu Jerzmanowskiego. Zatrudnił się wtedy w firmie Jessie de Motela, która wytwarzała gaz wykorzystywany w oświetleniu. Dzięki talentowi i ciężkiej pracy już w 1873 r. Polak został wysłany do Stanów Zjednoczonych. Tam poznał o dwanaście lat młodszą Amerykankę o niemieckich korzeniach, Annę Koster, z którą się ożenił.
W Buffalo nad jeziorem Erie, przy granicy z Kanadą, Jerzmanowski miał być przedstawicielem firmy, zajmującym się promowaniem technologii gazowego oświetlania ulic. Metoda ta w USA była uważana za zbyt skomplikowaną, a przez to mało opłacalną, dlatego Jerzmanowski postanowił ją ulepszyć. I tak w trakcie swojej kariery uzyskał aż 20 samodzielnych patentów, a w dwóch kolejnych był współautorem. Pierwsze zgłosił pracując jeszcze jako przedstawiciel francuskiej firmy, jednak już w 1882 r. przedsiębiorczy Polak, korzystając z dobrej koniunktury, stał się współzałożycielem Equitable Gas Light Company w Nowym Jorku. Przedsiębiorstwem tym kierował do 1895 r., najpierw jako wiceprezes, a później prezes.
Z czasem założył też towarzystwa gazowe w Baltimore i Chicago, a także wytwórnie gazu w Indianapolis, Memphis, Lafayette, Logansport, Utica, Troy i Brooklynie. Stał się również współtwórcą Carbide Calcium and Acetylen Co. Dziś postrzegany jest jako jeden z głównych twórców amerykańskiego przemysłu gazowego i uważany za „człowieka, który oświetlił Amerykę”.
Mnogość wymienionych przedsięwzięć świadczy o niewątpliwej pracowitości i talencie Jerzmanowskiego. Dzięki nim stał się najbogatszym przedstawicielem Polonii i jednym z najzamożniejszych Amerykanów (w 1879 r. uzyskał obywatelstwo Stanów Zjednoczonych).
Sponsor szkół, mecenas sztuki
Majątek nie był jednak dla Jerzmanowskiego celem samym w sobie. Jak sam stwierdził:
„Gdym chwycił za kij pielgrzymi polskiego tułacza, jedna myśl mną kierowała… zdobyć fortunę. (…) Pragnąłem fortuny, bo czułem, że to jest ta potęga, która nam potrzebna, jeżeli istotnie przewodniczył nam zamiar odbudowy Polski”.
To działalność społeczna i charytatywna jest bodaj najbogatszą kartą w życiorysie Jerzmanowskiego. Pracując w Stanach Zjednoczonych wspierał Polonię, organizacje emigracyjne w Europie, a także polskie instytucje działające pod zaborami. Świetnie wykształcony, bogaty przedsiębiorca, od początku traktował zresztą swoją emigrację za tymczasową, a sprawę polską jako priorytet.
Amerykańska Polonia miała zróżnicowany charakter. Wśród jej przedstawicieli pojawiali się zarówno bohaterowie walczący w powstaniach narodowych, ale także stale zwiększająca się grupa emigrantów zarobkowych. Sam Jerzmanowski był przeciwnikiem niepohamowanego pędu do Stanów Zjednoczonych, ostrzegając m.in.:
„Nie mogę pominąć przedstawienia obrazu okropnego zawodu, jakiego doznają wychodźcy, nieposiadający ani języka krajowego, ani niemieckiego, ani też polskiego. (…) Zarobek w zimie trudno znaleźć, pozostaje chyba kopanie węgla i rąbanie lodu. Siły pojedynczego człowieka niezdolne zaradzić złemu, więc ponownie odzywam się do szanownej prasy i organ krajowych, ażeby używając głosu przestrogi, starała się powstrzymać tę nawałnicę emigracji polskiej, która ogałaca kraj z siły roboczej, dąży do Ameryki, chyba jedynie na własną zgubę”.
Jerzmanowski odradzał nieprzemyślane wyprawy zarobkowe za ocean również osobom wykształconym, podkreślając, że ówczesna europejska edukacja często nie przystaje do praktycznych potrzeb w USA.
Z drugiej strony, jako człowiek majętny, nie pozostał obojętny na potrzeby Polonii, a jego pomoc miała przemyślany charakter. Dotował polskie parafie i szkoły, widząc w nich miejsce dające szanse na choćby elementarną podbudowę edukacyjną, przy podtrzymaniu narodowej tradycji.
Jerzmanowski znalazł też sposób na wsparcie narodowej kultury i polskich artystów, kupując ich dzieła m.in. od przedstawicieli Society of Polish Artist. Pokaźna kolekcja, którą zgromadził, była jedną z najznaczniejszych w Nowym Jorku i świadczyła przed amerykańskimi gośćmi o możliwościach polskiego środowiska artystycznego. Jerzmanowski finansował również budowę dwóch polskich kościołów: pw. św. Antoniego z Padwy w Jersey City i pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Nowym Jorku.
Działacz polonijny
Zwiększająca się liczba Polaków w Stanach Zjednoczonych i ich coraz większe rozproszenie poskutkowały działaniami stowarzyszeniowymi. W trakcie prac organizacyjnych kontrowersje wzbudził zapis statutu, mówiący o wiodącej roli wiary rzymskokatolickiej, z poszanowaniem innych wyznań. Dotychczas katolicyzm był jednym z czynników spajających i ogniskujących Polonię. Wyjście z problemu znaleźli lekarz Wincenty Żołnowski i właśnie Jerzmanowski, którzy zwrócili się o opinię do arcybiskupa nowojorskiego i biskupa Newark. Hierarchowie w pełni zaakceptowali sporny paragraf, ucinając dyskusję.
Związek Narodowy Polski rozrastał się, zaś Jerzmanowski był nawet wymieniany wśród kandydatów na jedno z najważniejszych w nim stanowisk - urząd Cenzora. Jednak, jak sam stwierdził:
„O urząd Cenzora Z.N.P. ubiegać się nigdy nie myślę (…). Do pracy około dobra Ojczyzny i kościoła mam przed sobą szerokie pole, działając jako jednostka”.
Związek istnieje do dziś i jest największą organizacją polonijną w USA. Jego organem był kiedyś Komitet Centralnej Dobroczynności. Jerzmanowski piastował w nim wiceprezesurę, na czele stał zaś wykształcony w Szwajcarii dr Żołnowski. Komitet przydzielał Polakom zapomogi, a przede wszystkim ułatwiał znalezienie pracy oraz udzielał wszelkich niezbędnych informacji osobom przybywającym zza oceanu.
Jerzmanowski znalazł się także wśród inicjatorów powstałej w 1884 r. Ligi Polskiej, która miała na celu skoordynowanie działań Związku Narodowego Polskiego i Zjednoczenia Polaków w Ameryce. Opuszczając Stany Zjednoczone, w orędziu apelował do członków Ligi m.in. o wspieranie edukacji młodzieży i tworzenie kas pożyczkowych dla polskich rzemieślników zatrudniających rodaków. Liga nie przetrwała jednak długo, a Związek Narodowy Polski sprzeciwiał się rosnącym wpływom Zjednoczenia Rzymsko-Katolickiego Polskiego (kontynuatora Zjednoczenia Polaków). Z organizacji usunął się również sam Jerzmanowski, co było dla niej poważnym ciosem. Powodem okazał się przede wszystkim zapis uniemożliwiający uruchomienie funduszy przed uzbieraniem, ogromnej jak na możliwości Ligi, kwoty 100 tys. dolarów.
Dobroczyńca muzeów
Hojnym wsparciem Jerzmanowskiego cieszyło się Muzeum Narodowe Polskie w szwajcarskim Rapperswilu. Założona w 1870 r. przez Władysława hr. Platera placówka początkowo dysponowała skromnymi zbiorami, jednak eksponaty przekazywane przez emigrantów szybko powiększyły je do sporej kolekcji, o ogromnym znaczeniu dla Polaków i nieistniejącej na mapach Polski. Jerzmanowski przekazywał nie tylko znaczne kwoty na muzeum, ale również cenne przedmioty. Był także członkiem rady nadzorczej, służył doświadczeniem w sprawach finansowych i reprezentował interesy muzeum w Stanach Zjednoczonych, poważnie przyczyniając się do rozwoju tego ośrodka polskiej pamięci narodowej.
Inną placówką dotowaną przez Jerzmanowskiego było krakowskie Muzeum Techniczno-Przemysłowe, stworzone przez Adriana Baranieckiego. Nie tylko gromadziło ono eksponaty czy książki, ale prowadziło także kursy zawodowe dla rzemieślników i kobiet.
Liczne zasługi dla Kościoła i bliźnich spowodowały, że w 1889 r. papież Leon XIII nadał Jerzmanowskiemu Order Komandorski św. Sylwestra. Był to pierwszy w Stanach Zjednoczonych przypadek przyznania tego orderu osobie świeckiej. W przekazanym liście papież pisał: „Gorliwość twa w popieraniu sprawy katolickiej, troskliwość, hojność jaką bądź to przy budowaniu kościołów, bądź wznoszeniu szpitali lub wreszcie przy urządzaniu szkół okazywać zwykłeś oraz inne chwalebne czyny chrześcijańskie, którymi się odznaczysz spowodowały Nas, że Tobie przeznaczyliśmy tytuł honorowy, który Twych zasług nagrodą a naszej dla ciebie życzliwości dowodem”.
Powrót do Galicji
Jerzmanowski przyjechał do Krakowa w lipcu 1890 r. na uroczysty pogrzeb Adama Mickiewicza na Wawelu. Zatrzymał się w hotelu Grand, należącym do jego przyjaciela Eustachego Jaxa-Chronowskiego. Podobnie jak Jerzmanowski był on weteranem powstania styczniowego i uczestnikiem wojny francusko-pruskiej. Będąc w Galicji Jerzmanowski miał też okazję spotkać się z Adamem Asnykiem, poetą, posłem i swoim kolejnym towarzyszem broni. W wyniku rozmowy obu panów powstało Towarzystwo Szkół Ludowych, na które nasz bohater przekazał fundusze, stając się pierwszym, honorowym członkiem instytucji. Została ona stworzona przez środowisko związane z dziennikiem „Nowa Reforma”, a pierwszym prezesem był sam Asnyk. Towarzystwo zakładało szkoły elementarne i średnie, biblioteki, czytelnie, organizowało kursy dla analfabetów i prowadziło działalność kulturalną. Kierowało się ideałami pozytywistycznymi, widząc możliwość utrzymania polskiej tożsamości w upowszechnianiu edukacji. Inny owoc spotkania Jerzmanowskiego i Asnyka to czasopismo „Lud Polski”, którego założenia były tożsame z celami Towarzystwa Szkół Ludowych. Jednak o ile towarzystwo przetrwało aż do II wojny światowej, o tyle czasopismo ukazywało się jedynie do roku 1897.
Ponieważ powstańcze wspomnienia nadal pozostawały żywe w sercu Jerzmanowskiego, wspierał finansowo Towarzystwo Wzajemnej Pomocy Uczestników Powstania Styczniowego. Dzięki temu wybudowano m.in. pomnik na mogile powstańców w Rzeszowie. Innym sposobem utrwalania czy wręcz ratowania polskości było przekazanie pieniędzy mieszkańcom zaboru pruskiego. Dysponując tymi funduszami mogli powstrzymywać wykup ziemi przez Niemców. Ponadto Jerzmanowski wyasygnował spore kwoty na konserwację grobów polskich bohaterów i weteranów wojennych w paryskim Montmartre. Wspierał też Teatr Polski w Poznaniu, Dom Narodowy, budowę domu akademickiego dla studentów medycyny Uniwersytetu Jagiellońskiego czy Fundusz im. Tadeusza Kościuszki. Wysyłał także pieniądze na dożywianie dzieci, utrzymanie sierot po robotnikach, czy poprawienie bytu ubogich studentów.
Kolejnym towarzyszem broni i przyjacielem Jerzmanowskiego, podejmującym działalność społeczną w Krakowie, był Adam Chmielowski, znany jako Brat Albert. Założone przez niego zgromadzenie poświęciło się pracy na rzecz ubogich, wspieranej przez przedsiębiorcę-społecznika. Dzięki Jerzmanowskiemu mogło prowadzić przytulisko dla bezdomnych, dom dla osób starszych i dom opieki dla nieuleczalnie chorych. Pieniądze donatora trafiały również do schroniska dla chłopców, zorganizowanego z inicjatywy ks. Kazimierza Siemaszki. W instytucji tej ubodzy i osieroceni młodzieńcy uczęszczali do szkoły zakładowej, dzięki czemu mogli zapewnić sobie poprawę warunków bytowych. Dotacje Jerzmanowskiego pozwoliły także na założenie ochronki prowadzonej przez Towarzystwo Dobroczynności w Warszawie, a jej patronem zostali rodzice fundatora, który w testamencie przepisał instytucji kolejne kwoty.
Ważną inicjatywą wspartą przez Jerzmanowskiego była Wystawa Krajowa we Lwowie. Na jej cele przekazał Adamowi Sapiesze, przewodniczącemu Komitetu Wystawy, 5000 złotych reńskich, by następnie za pośrednictwem organizacji polonijnych udzielić jeszcze 500 dolarów na urządzenie pawilonu polsko-amerykańskiego w kościuszkowskiej części wystawy. Zamysł tej inicjatywy opierał się na zaprezentowaniu osiągnięć gospodarczych uważanej za zacofaną Galicji, ale przede wszystkim przedstawieniu dorobku kulturalnego i artystycznego Polaków ze wszystkich trzech zaborów. Wystawa stanowiła wielkie świadectwo jedności podzielonego granicami narodu.
Umrzeć na polskiej ziemi
W 1896 roku Jerzmanowski ostatecznie powrócił do ojczyzny, by jak stwierdził: „wydać pieniądze zarobione u obcych i umrzeć na polskiej ziemi”. Realizację tego pomysłu zaczął jeszcze w połowie 1895 r., kupując od hr. Józefa Grodzickiego majątek w podkrakowskim Prokocimiu, przebudowany według projektu Karola Knausa. Pierwsze elementy zespołu parkowo-pałacowego zostały wzniesione z inicjatywy hr. Eliasza Wodzickiego w latach 1777-1783, w miejscu wcześniejszych zabudowań postawionych na polecenie księdza kanonika Michała Wodzickiego. Dalsze zmiany wprowadził syn Eliasza - Józef. W jego czasach założono park w stylu angielskim, podwoiła się również liczba mieszkańców Prokocimia.
Wybór przez Jerzmanowskiego okolic Krakowa - polskiego matecznika pod zaborami - nie był przypadkowy. To tu mógł w pełni rozwinąć filantropijną działalność, mającą na celu dobro ojczyzny. Zaczął od rozbudowania i uporządkowania kupionego majątku. Do istniejącej zabudowy parku dodano stajnie, wytyczono nowe alejki, oraz reprezentacyjny podjazd z fontanną. Pociągnięty od pobliskiej rzeki Drwinki strumień dostarczał wodę do stawów rybnych, a cały teren został otoczony murem. Jerzmanowski zainwestował również w gospodarstwo. Nowoczesne wyposażenie czyniło z majątku rolnicze przedsiębiorstwo na dużą skalę. Nowy właściciel działał też aktywnie na rzecz samego Prokocimia. Jego pomysł stworzenia Spółdzielni Kolejarskiej (w celu zbudowania osiedla kolejarskiego) ze względów administracyjnych uzyskał pełny kształt już po śmierci dobrodzieja.
Rozdawał ponadto działki osobom chcącym budować domy w Prokocimiu, stworzył także szkołę ludową, ulokowaną w nowym, murowanym budynku. Otwarto ją w 1896 r. i przetrwała ponad sto lat (do 1999 r.). Następna szkoła ufundowana przez Jerzmanowskiego stanęła w Krzyszkowicach. Kontynuował również znane z USA wsparcie dla Kościoła. Ufundował witraże do świątyni parafialnej pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Bieżanowie oraz dwa witraże (projektu Józefa Mehoffera) w transepcie katedry na Wawelu.
Na początku 1909 r. niespełna 65-letni Jerzmanowski zachorował na zapalenie płuc, którego powikłania doprowadziły 7 lutego do jego śmierci. Zorganizowany trzy dni później pogrzeb stał się świadectwem wdzięczności dla ogromnej pracy i hojności tego wielkiego Polaka. Długi kondukt żałobny przeszedł z Prokocimia na cmentarz Rakowicki, a w ostatniej drodze, oprócz rodziny, towarzyszyli Jerzmanowskiemu m.in. przedstawiciele władz Krakowa, organizacji społecznych, prasy i Kościoła.
Testament
Zgodnie z wolą męża, zadbaną posiadłość w Prokocimiu Anna Jerzmanowska sprzedała za 550 000 koron augustianom. Większość majątku, a było to prawie 1 200 000 koron, przekazano - jak stanowił testament zmarłego - na stworzenie Fundacji Erazma i Anny Jerzmanowskich. Kontynuowanie swojej społecznikowskiej misji filantrop powierzył Akademii Umiejętności. Szacowna instytucja miała decydować o wyborze laureatów nowo ustanowionej nagrody. Mogły ją zdobyć osoby zasłużone na polu literatury, nauki i działalności społecznej. Pierwszą przyznano w 1915 r. kardynałowi Adamowi Sapieże; trwała wojna, stąd wyróżnienie dla osoby realizującej się na polu humanitarnym było uzasadnione. Słuszność takiej decyzji potwierdziła zresztą działalność nagrodzonego, który uzyskane pieniądze przeznaczył na tworzenie kolumn sanitarnych, zapobiegających epidemiom w Galicji.
Do 1928 r. Nagroda Jerzmanowskiego przyznawana była co roku. Jednak problemy ekonomiczne II Rzeczpospolitej, a później wielki kryzys sprawiły, że Akademia Umiejętności najpierw dopłacała do wyróżnienia z własnych funduszy, by następnie przyznawać je co trzy lata (1931, 1935, 1938). Pozwoliło to utrzymać odpowiednią dla prestiżu nagrody wysokość wypłat.
Do wybuchu II wojny światowej nagroda została przyznana siedemnaście razy. Laureaci prezentowali różne środowiska i profesje, byli wśród nich ludzie kultury, m.in. Henryk Sienkiewicz czy Ignacy Jan Paderewski, ale również postaci związane z działalnością na rzecz małych społeczności, jak ks. Wacław Bliziński, dzięki któremu niewielki Lisków koło Kalisza stał się symbolem odrodzenia polskiej wsi.
Życiorys fundatora i charakter nagrody spowodował, że Jerzmanowski nazywany bywa „polskim Noblem”, choć oczywiście różnice są dostrzegalne. Skala nagrody od początku była skromniejsza, a ze względu na sytuację i cele, dla jakich powstała, przyznawana była i jest wyłącznie Polakom.
Po II wojnie światowej aktywa tworzące Nagrodę Jerzmanowskiego przestały istnieć, podobnie jak Akademia Umiejętności, która w nowych warunkach ustąpić musiała Polskiej Akademii Nauk. Sama postać Erazma Jerzmanowskiego stała się niewygodna. Walczący z Rosjanami powstaniec o szlacheckich korzeniach, przedsiębiorca, który zdobył majątek w Stanach Zjednoczonych i zdecydowanie krytykował ideologię socjalistyczną, katolik, wspierający finansowo budowę kościołów - to było nie do przyjęcia dla „władzy ludowej”. Zacierało się w pamięci nazwisko patrioty, pracowitego wynalazcy i przedsiębiorcy, człowieka, który stworzył program przemyślanej pomocy, ukierunkowanej na poprawę sytuacji rozmaitych grup społecznych, a nie tylko łagodzenia przypadkowym rozdawnictwem wyrzutów sumienia bogaczy.
Sytuacja uległa zmianie w 1989 r., a dwadzieścia lat później ponownie przyznano Nagrodę im. Erazma i Anny Jerzmanowskich. Dostosowując rzecz do współczesnych realiów starano się zachować jej pierwotny charakter. W dalszym ciągu o wyborze decydują organa odnowionej Polskiej Akademii Umiejętności i podobnie jak w przypadku pierwszej nagrody z 1915 r., pierwsza przyznana współcześnie przypadła osobistości działającej na polu humanitarnym - Janinie Ochojskiej, założycielce Polskiej Akcji Humanitarnej.
Kamil Stasiak