Z powodu różnych skomplikowanych ustaleń prawnych Jadwiga Andegaweńska, córka króla Ludwika Węgierskiego, nie mogła zasiąść na polskim tronie jako „królowa”. Powszechny obyczaj oraz obowiązujące w całej Europie tzw. prawo salickie nie zezwalało kobietom na samodzielne rządy w kraju. Oczywiście zawsze można było się powołać na starożytną Semiramidę, egipskie królowe Hatszepsut i Kleopatrę, a u nas na Wandę. Wszystko to jednak już wówczas były dzieje zamierzchłe, nieprzystające do zmaskulinizowanych czasów dzielnych rycerzy i uległych niewiast.
Dlatego nasza przyszła święta została koronowana na „króla”. Dzięki temu prostemu wybiegowi (oraz solidnemu obniżeniu podatków szlachcie) udało się po śmierci króla Ludwika osadzić ją na polskim tronie. Kłopoty zaczęły się, gdy wzięła sobie męża - walecznego Wielkiego Księcia Litewskiego Władysława Jagiełłę. Ponieważ on również został koronowany na króla Polski, mieliśmy przez pewien czas w kraju dwuwładzę, a co za tym idzie dwa dwory królewskie i dwie kancelarie. Kres tej sytuacji położyła dopiero śmierć Jadwigi, choć z drugiej strony w ten sposób zakończyła się też misja Jagiełły. Wielu ludzi w Polsce uważało go bowiem nie za przyrodzonego pana, lecz króla „na kontrakcie”.
Władca musiał coś wymyślić, bo groziło mu, że wróci do litewskich borów. A że działo się to na wiele lat przed bitwą pod Grunwaldem, nie miał jeszcze tego prestiżu, którym cieszył się w późniejszych czasach. Na szczęście panowie koronni, zadowoleni z rządów Jagiełły (i wielkich nadań na wschodzie, które im uczynił), sami wymyślili, co należy zrobić. Skoro w oczach społeczeństwa główną jego predyspozycją do objęcia tronu był fakt, że ożenił się z Piastówną (matka Jadwigi była córką Władysława Łokietka i siostrą Kazimierza Wielkiego), należało mu po prostu znaleźć żonę, która też wywodzi się z tej dynastii. Były co prawda takie panny na Śląsku, Mazowszu i Pomorzu, gdzie wywodzące się od Piastów dynastie rządziły jeszcze w XVII wieku, ale mądrzej było poszukać kandydatki gdzieś dalej. Tego typu mariaże dawały bowiem możliwość dodatkowej gry politycznej, umocnienia istniejących sojuszy lub wyrobienia nowych. Wzrok królewskich doradców padł na rozwijające się dynamicznie księstewko Cilli. Mieszkała tam Anna, córka miejscowego hrabiego Wilhelma, która po matce, także Annie, była wnuczką Kazimierza Wielkiego. Podobno ją właśnie, jako swoją następczynię, zaproponowała Władysławowi umierająca królowa Jadwiga.
Panowie z Cilli (dziś Celje w Słowenii) posiadali duże włości. Ich ziemie znajdowały się na terenach dzisiejszej Chorwacji, Krainy, Styrii, Karyntii i Dolnej Austrii, zaś kariera rozwijała się szczególnie dynamicznie po tym, jak Herman z Cilli uratował Zygmunta Luksemburczyka podczas nieszczęśliwej bitwy pod Nikipolem w 1396 r. Król Węgier (późniejszy cesarz) został wówczas pokonany przez armię turecką. W późniejszych czasach, gdy Anna była już królową Polski, jej kuzynka Barbara (córka Hermana z Cilli), wyszła za Zygmunta Luksemburczyka i została królową Węgier, a następnie cesarzową Niemiec. Ród Cilli należał więc do magnackiej ekstraklasy i znajdował się w apogeum swej świetności.
Mówiąc szczerze, piękna nie była
O dzieciństwie Anny wiemy niewiele, poza tym, że było niewesołe. Nikt o nią nie dbał i nawet matka, gdy po śmierci Wilhelma ponownie wyszła za mąż za hrabiego Teck, nie zabrała jej z sobą, lecz odesłała na dwór wuja Hermana. Niespodziewane przybycie posłów z propozycją objęcia przez Annę władzy w największym królestwie Europy, czyli monarchii polsko-litewskiej, było niczym historia z „Kopciuszka”. Jeszcze bardziej zdziwiło dziewczynę przyjęcie w Polsce, gdzie jako wnuczka powszechnie lubianego i szanowanego Kazimierza Wielkiego otoczona została nieomal kultem.
Nieco inaczej widział sprawę Jagiełło. Anna, delikatnie mówiąc, piękna nie była. Składane jej hołdy, o których on sam mógł tylko pomarzyć, spowodowały, że niespodziewanie zrezygnował z zaręczyn. Tak w kronice wspomina o tym Jan Długosz: „Usiłował bowiem przez jakiś czas uniknąć i zerwać je, ponieważ dziewica Anna wydała mu się mało urodziwa. Z tego też powodu gniewał się nawet na swoich swatów [...], że zobaczywszy dziewczynę, powzięli decyzję małżeństwa”.
Nie mógł się jednak król gniewać w nieskończoność, chociażby dlatego, że Anna miała większe prawa do tronu niż on sam. Wyrazili to nawet wprost posłowie Jagiełły, którzy przybywszy pod koniec 1400 r. do zamku Cilli, wygłosili taką oto przemowę: „Król jegomość Władysław posiadł koronę polską jedynie prawem małżeństwa. Z bezdzietną śmiercią małżonki skończyły się jego rządy. Sam też Władysław uznał słuszność opuszczenia tronu polskiego i zbierał się wrócić nazad do Litwy. Mieliśmy atoli łaskawego i mądrego w nim pana, a sprawiedliwość nakazywała wynagrodzić pewną krzywdę przeszłości. Podczas gdy naród używał dobrodziejstw panowania Jadwigi i jej małżonka, dzieci innego dobrodzieja Korony, wiekopomnego króla Kazimierza, tułały się po obczyźnie, odsądzone od berła przodków. Umyśliliśmy tedy wrócić je do ziemi ojczystej i poddaliśmy radę królowi, którą już świętobliwa Jadwiga zleciła mu na skonaniu. Król Władysław usłuchał życzeń narodu i oto przybyliśmy w jego imieniu prosić cię, wnuko Kazimierza Wielkiego, w małżeństwo Władysławowi, na tron dziada twego”.
Na oficjalny ślub Anna musiała czekać pół roku. Odbył się dopiero 29 stycznia 1402 r. Król zapewne zwlekałby dłużej, ale poddani nie dali mu takiej szansy. Już 1 listopada 1401 r. najzacniejsi dostojnicy zjechali się w Bieczu i w imieniu władcy podpisali umowę z Anną i panami z Cilli, w której zawarto termin ożenku. Jagiełło nie mógł się dłużej zasłaniać argumentem, że panna słabo zna polski, bo w pół roku polszczyznę opanowała. Ostatecznie wszystko skończyło się dobrze. Po pierwsze, wraz z ręką księżniczki Jagiełło - jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmi - ponownie nabył prawo do władania w swoim własnym królestwie, gdzie rządził już od 15 lat i nie musiał wracać na Litwę. Po drugie, okazało się, że Anna, w przeciwieństwie do Jadwigi, wcale nie zamierzała odwodzić go od wojny z zakonem krzyżackim, a wręcz przeciwnie - serdecznie go do niej zachęcała. Trzecim skutkiem, dobrym jednak tylko dla poddanych, był fakt, że król, nie chcąc przebywać ze swoją wybranką na Wawelu, ruszył w intensywne objazdy po Litwie i Koronie. Dzięki temu mógł wnikliwie przyjrzeć się sytuacji w różnych regionach swego władztwa i mądrzej zarządzać.
Tak dokazywała, że w sypialni podłoga runęła
Anna spędzała czas sama, co wcale nie znaczy, że była samotna. Zgodnie z ówczesną kulturą dworską, propagowaną przez trubadurów i minstreli, szybko otoczyła się gronem wielbicieli. Jak daleko posuwali się owi absztyfikanci, tego nie dowiemy się nigdy, ale pogłoski o niewierności królowej rozchodziły się tak szeroko, że gdy raz z niewyjaśnionych przyczyn zapadła się podłoga w jej sypialni, uznano to za wynik nazbyt gwałtownych igraszek z dwoma rycerzami.
Długosz, którzy szczerze nienawidził Jagiellonów, niby litując się nad pomawianą władczynią, zostawił nam taki oto opis wydarzeń z 1407 r.: „Dwunastego października król polski Władysław opanowany zazdrością, którą potajemnie wzbudzili w jego sercu ohydni pochlebcy, dwaj jego doradcy, więzi rycerza Jakuba z Kobylan z rodu Grzymalitów jako winnego nierządu, którego dopuścił się z królową Anną. Zakutego w kajdany zamyka na zamku górnym we Lwowie, co musiał znosić blisko trzy lata. Nadto inny rycerz, Mikołaj Chrząstowski herbu Strzegomia, posądzony o ten sam haniebny występek, dobrowolnie poszedł na wygnanie. A nierozważne uwięzienie jednego rycerza i wygnanie drugiego naraziło królową polską Annę, zdaniem wielu niesłusznie, na powszechne zniesławienie, którego przepowiednią był wypadek, jaki wydarzył się kilka dni wcześniej na zamku krakowskim: zapadnięcie się bez żadnego gwałtownego wstrząsu komnaty królowej”.
Mogłoby się wydawać, że oskarżenie Anny o tak ciężkie naruszenie majestatu władcy będzie miało dla niej przykre konsekwencje. Jednak panowie polscy, z racji tego, że była wnuczką Kazimierza Wielkiego, poczuwali się do roli jej opiekunów i znów przypomnieli Jagielle, jak wątłe są podstawy jego panowania oraz co się stanie, jeśli oddali od siebie Annę. Król dał się przekonać mądrym ludziom i zmienił zdanie, a dwaj oszczercy ponieśli zasłużoną karę.
Dziewica Anna w Krakowie
„Kalendarz krakowski” tak relacjonował uroczysty wjazd Anny do Krakowa 16 lipca 1401 r.: „Stanęła tedy księżniczka szczęśliwie w mieście krakowskim i lubo przed niejakim czasem uleciało orlątko nasze w strony dalekie, teraz jednak za miłościwym zrządzeniem niebios wróciło jakby cudem do Polski i zbiegł się koniec z początkiem i cofnęło się Z do A, i została przerzeczona dziewica Anna wraz ze swoimi kosztownymi skrzydły orlimi umieszczona w przynależnym gnieździe królewskim, w zamku krakowskim”.