Powrót części Górnego Śląska do Polski po około 600 latach, następuje niedługo po tym, jak Polska wraca na mapę Europy, jako suwerenne państwo. To dość znamienne.
Wydaje mi się, że trudno rozdzielać te dwa aspekty. Jest to takie zdarzenie historyczne, które w sposób nierozerwalny łączy te dwa fakty: powrót części Śląska do Macierzy oraz restytucja państwa polskiego. Oczywiście, kwestią umowną jest to, jaką datę potraktujemy jako zamknięcie procesu budowy II Rzeczypospolitej. Można przyjąć, że to jest koniec I Wojny Światowej i 11 listopada 1918 roku. Doskonale jednak wiemy, że ten proces państwowotwórczy będzie obejmował okres kolejnych lat, chociażby w aspekcie kształtowania terytorium, wytyczania granic państwa. Musimy pamiętać, że to długi proces, który będzie związany zarówno z Traktatem Wersalskim, postanowieniami dotyczącymi zarówno regulacji granicy zachodniej, jak i tymi, które dotyczyły wolnego Miasta Gdańska oraz plebiscytów na Warmii, Powiślu, Mazurach i na Górnym Śląsku. Tu właśnie wkraczamy w ten punkt styczny z sytuacją na Górnym Śląsku. Oczywiście są też inne zdarzenia, które będą miały miejsce na wschodzie i południu. Obok powszechnie znanych faktów jak wojna polsko-bolszewicka czy wojna polsko-ukraińska, musimy pamiętać o tych zdarzeniach, które były wynikiem działań zbrojnych wojsk czeskich w rejonie Śląska Cieszyńskiego i wpłynęły na niedojście do skutku plebiscytu na tym terenie, czy tez tych, które podjął generał Lucjan Żeligowski już w październiku 1920 roku. To z czasem zaowocowało przyłączeniem Wileńszczyzny do państwa polskiego. Kształtowanie granic to proces długotrwały i na pewno na każdym z tych etapów, o których mówiłem, gdzieś przewija się, w różnym kontekście, głos Śląska i to, co związane z dążeniami zmierzającym do przyłączenia Śląska do państwa polskiego, jego powrotu do korzeni, które sięgają okresu piastowskiego.
Z tego horyzontu, jaki pan nakreślił, wyłania się skomplikowana sytuacja społeczno-polityczna, w której znajdowała się wtedy odradzająca się Polska. Jakie czynniki, w tym gąszczu kontekstów były najważniejsze, aby Śląsk mógł powrócić do Rzeczpospolitej?
Odwołam się do tych najstarszych, kreśląc bardzo szeroki kontekst i mając na uwadze nie tylko część wschodnią regionu, nazywaną Górnym Śląskiem. Wystarczy wejść do katedry we Wrocławiu, na Ostrowie Tumskim i tam już mamy pierwsze dowody wyraźnie wskazujące, że już w X i XI wieku ziemie Śląska były przypisane władztwu piastowskiemu. Tego nie da się zakwestionować. Dalsze działania i koleje losu związane z różnymi perturbacjami, jakie miały miejsce w późniejszych wiekach, szczególnie w XII i XIII, doprowadziły do zhołdowania Śląska w XIV wieku władcom luksemburskim. Tutaj rozpoczyna się etap, z punktu widzenia późniejszych dziejów, najbardziej znaczący. To czynnik, który w konsekwencji spowodował, że drogi rozwoju państwa polskiego i ziem śląskich, będą dalej biegły z pominięciem instytucji państwowotwórczych, które od tej pory na tych terenach przypisane były najpierw Luksemburgom, później Habsburgom, a po wojnie sukcesyjnej w latach 1740-1742 władztwo nad tymi ziemiami przejęli Hohenzollernowie. Tereny te przechodząc wtedy we władanie pruskie, nie były później poddawane tym procesom, jakie były charakterystyczne dla ziem zajętych przez to imperium w wyniku rozbiorów, gdyż już wcześniej stanowiły integralna część Królestwa Pruskiego. To, że śląskie ziemie przechodziły takie koleje losu, wcale nie oznacza, że w sposób równoległy, czy wręcz proporcjonalny do tych zmian politycznych następowały zmiany świadomościowe, z czasem kształtujące postawy narodowościowe. Trzeba mieć na uwadze, że pojęcie narodu w dawnych wiekach nie przybierało takiej formy znaczeniowej, jaką przypisujemy mu dzisiaj. To odrębny przedmiot dyskusji. Jest jednak wiele dowodów wskazujących na to, że ta formuła tożsamości, sięgania do korzeni, do tradycji, do kultury, do religii, tego wszystkiego, czego źródła sięgają wspomnianych czasów piastowskich, jest bardzo silna. Szczególnie tutaj, w rejonie wschodnim, czyli na Górnym Śląsku, uwidoczni się to bardzo mocno w połowie XIX wieku, kiedy zjawiska tożsamościowe, wtedy już nazywane procesami odrodzenia narodowego, przybiorą postać uzewnętrznioną, bardziej zmaterializowaną. W głównej mierze myślę o publikacjach, jakie będą się pojawiały, o tych wydawnictwach, które będą miały charakter religijny, ale pisane w języku polskim. To właśnie one będą w dużym stopniu pielęgnowały, a wręcz pieściły i wzmacniały te tradycje, o których mówiłem wcześniej. Powstanie bardzo wiele różnych organizacji społecznych, towarzystw, związków, środowisk i kół zainteresowań, które poprzez religię, nawiązywanie do tradycji i kultury obrzędów, będą podtrzymywały relacje z polskością. Bardzo dużą rolę w tym procesie odgrywały oczywiście pielgrzymki, jakie organizowały parafie zarówno do Krakowa, jak i na Jasną Górę, gdzie żywe były i są elementy polskości. Szczególnie w Krakowie, gdzie punktem obowiązkowym pielgrzymek było Wzgórze Wawelskie z kryptami władców polskich, stanowiące najlepszą lekcję historii. Po roku 1860 autonomia galicyjska pozwoliła na narodową eksplozję w tamtym rejonie. Działało to mocno również na świadomość młodych mieszkańców sąsiadującego z Galicją Śląska. To taki czynnik, który pozwala nam zrozumieć, że mimo braku wszystkich zinstytucjonalizowanych relacji, organów państwowotwórczych czy środowisk władzy, które łączyłyby Śląsk z polskimi ogniwami, to jednak korzenie wywodzące się z tradycji piastowskich były tutaj bardzo mocno podtrzymywane. W efekcie pojawiła się kolejna faza relacji, o której trzeba powiedzieć, czyli bardzo intensywny proces polityki germanizacyjnej, podjęty przez Bismarcka i przez środowiska związane, z jak to określano, walką o kulturę. Należy pamiętać, że w Królestwie Pruskim religią państwową była religia protestancka. Ów proces Kulturkampfu, już w drugiej połowie XIX wieku będzie oddziaływał na zasadach przeciwieństwa. Im bardziej będzie intensyfikowany, tym bardziej będzie mobilizować różne polskie siły i środowiska patriotyczne, które właśnie w oparciu o kościół będą tą tożsamość podtrzymywały. Dzięki możliwościom, jakie wnosił Kościół Katolicki, można było rozwijać język, kulturę, tradycję, obrzędy, zwyczaje i to odniesienie do wiary przodków. To wszystko w sposób niezwykle znaczący oddziaływało na zjawiska, które następowały już w okresie poprzedzającym I Wojnę Światową. Widzimy, że mimo tego, iż w tym czasie tendencje i postawy narodowościowe na Górnym Śląsku były bardzo zróżnicowane, to jednak nie ulega wątpliwości, że czynniki polskie już miały w pewnym sensie wymiar zinstytucjonalizowany. Poza wyżej wskazanymi organizacjami i towarzystwami społecznymi, często przy parafialnymi, warto przypomnieć o funkcjonowaniu koła polskiego, zarówno w parlamencie krajowym pruskim, jak i w parlamencie Rzeszy niemieckiej. Chciałbym również wspomnieć o listach polskich, które były nie tylko przygotowywane przez środowiska polskie, ale które wysuwały kandydatów do tychże parlamentów. Symboliczną rolę odegrał oczywiście pierwszy poseł z polskiej listy, Wojciechu Korfantym, który przecież w bardzo młodym wieku przełamuje pewną barierę milczenia w pruskim i niemieckim parlamencie i otwarcie zaczyna dopominać się o polskość Śląska. Robi to na forach już nie tylko tych miejscowych, a więc nie tylko na wiecach, które były organizowane w różnych miejscach rodzimego Śląska, ale również w parlamencie niemieckim. Mamy więc jasność, że jest to taki czynnik, który wyraźnie wprowadza element Polski do instytucji publicznoprawnych i przenosi go na grunt międzynarodowy. To jest bardzo ważne, ponieważ w momencie, kiedy upada Cesarstwo Niemieckie, czyli po rewolucji na początku listopada 1918 roku, dochodzi do dalszych wydarzeń, które będą miały wpływ na przygotowywanie miejscowej ludności, do już bezpośredniego zaangażowania w proces budowania państwowości polskiej na tych ziemiach.
Tu jest też czynnik, na który rzadko zwraca się uwagę, a pan podkreśla, że jest wielkim fenomenem.
Mam na myśli zaangażowanie śląskich kobiet nie tylko w przekazywanie, ale rozwijanie, a nawet w „dopieszczanie” tychże tożsamościowych relacji i tradycji, które często wychodziło poza grunt rodzinny, ale również objawiało się aktywnością w wymiarze publicznym. Przy parafiach działało wtedy wiele towarzystw, związków i organizacji związanych z czytelnictwem i śpiewaniem, zakładano biblioteki, koła gospodyń, doradztwa oparte na samopomocy itp. Nawet, gdyby przyjąć, że miały one za zadanie tylko kultywowanie pieśni religijnych czy uczestniczenie w obrzędach, to jednak niosły język, tradycje i kulturę, budowały wspólnotę, uczyły solidaryzmu i pomocniczości. Jest jeszcze jedna rzecz, która też umyka, a jest potwierdzeniem tego fenomenu. Mam tu na myśli przywoływany we wspomnieniach fakt, że matka Wojciecha Korfantego uczyła zarówno jego, jak i rodzeństwo języka polskiego z „Kazań” Piotra Skargi. To była tradycyjna rodzina górnicza, gdzie podstawowym problem było zaspokojenie potrzeb tej licznej czeladki, która mimo ciężkiej pracy ojca, funkcjonowała w bardzo trudnych warunkach. W ilu rodzinach dzisiaj można taką sytuację spotkać, że po pierwsze jest ta księga na domowej półce, a nawet jeżeli jest, to w ilu domach matka czyta dzieciom jej fragmenty? Przecież kazania Piotra Skargi to nie tylko źródło wielkiej mądrości, ale też potężne źródło patriotyzmu. To lekcja myślenia w kategoriach patriotycznych, o narodzie, o państwie i o kościele. Jest oczywiście napisana z perspektywy nieco odleglejszej, ale wciąż bardzo aktualna dzisiaj - wystarczy otworzyć na którymkolwiek z tych Kazań i poczytać, wgłębić się w tę myśl, aby dostrzec uniwersalne przesłania stamtąd wypływające. Ten fakt może wskazywać na to, jak w rzeczywistości mało wiemy o różnych źródłach, które mogły stanowić genezę tej fenomenalnej dalszej historii polegającej na tym, że to odrodzenie narodowe tak mocno eksplodowało i zaowocowało między innymi tym, że bardzo szybko i łatwo zainstalowano różne instytucje polskie na tym obszarze przyznanym Rzeczpospolitej. To jeden przyczynek, pozwalający nam zrozumieć różne aspekty tej głębi, która do odrodzenia narodowego, ale i społecznego, doprowadziła.
Jakie jeszcze ważne społeczne uwarunkowania należy wymienić?
Mamy na Górnym Śląsku niezwykłą rolę kobiet, o której wspomniałem wcześniej, ale i rodziny. Tradycyjna śląska rodzina była nie tylko religijna, ale również głęboko przepełniona szacunkiem do pracy, drugiego człowieka, osób starszych, do tego wszystkiego, co związane z odniesieniem do tradycji. Była mocno ugruntowana w poszanowaniu wszystkiego, co jest związane z tym przekazem. Doskonale pamiętam, jak czasami takie proste odwołania doprowadzały do właściwego miejsca każdą z tych dorastających tu młodych istot. Na przykład obecne było takie ładne hasło „Synek, ty żeś matce za mleko już zapłacił? Jakżeś nie zapłacił, to co ty chcesz tu godać?” Nie jestem Ślązakiem z dziada pradziada. Na Śląsku mieszkam od 5 roku życia, czyli już prawie 60 lat. Wychowałem się na śląskim placu i tam wiele tych rzeczy zdawało mi się bardzo bliskie, mimo tego, że wywodziły się z różnych tradycji, wcześniej nieznanych mojej rodzinie i to był ten fenomen. Często mam przed oczami taki obraz. Idzie ojciec z synkiem i leży mały samochodzik, zabawka na ulicy. „Tata, jakie fajne autko!” Na co ojciec odpowiedział: „Ty żeś go tu doł? Nie? To go łostow”. Dzisiaj, wydaje się, że to są takie rzeczy nie z tego świata, prawda? Ale one jednak budowały swoisty charakter takiego solidaryzmu i szacunku, pewnej głębi, która gdzieś tam musiała ukorzenić konkretne postawy. Człowiek dorastający w takim środowisku, gdzie rzeczywiście funkcjonowały te odniesienia do wydawałoby się prostych mechanizmów, rodziły bardzo gruntowne podstawy uczciwości, rzetelności, szacunku do drugiego człowieka. Na pewno miało to duży wpływ również na postawy, o których mówimy.
Inny epizod budujący tradycje samorządzenia, o którym mało kto pamięta, to Sejm Dzielnicowy, który w grudniu 1918 roku zwołany został w Poznaniu.
Zanim wybuchło Powstanie Wielkopolskie, to oczywiście środowiska wielkopolskie, bardzo mocno budowały już zręby antypruskich działań zmierzających do odzyskania polskiej struktury tych ziem. Do Poznania na początku grudnia zwołani zostali przedstawiciele wszystkich ziem polskich znajdujących się pod władaniem niemieckim czy pruskim, właśnie w formie Sejmu Dzielnicowego. Wśród reprezentantów powiatów z terenów Górnego Śląska były wybrane przez miejscowe społeczności kobiety. Wiemy, że 28 listopada 1918 roku została wydana ordynacja wyborcza do Sejmu Ustawodawczego i ona dopuszczała prawo kobiet do głosowania likwidując cenzus płci. Wybory do Sejmu Ustawodawczego 26 stycznia 1919 roku odbywały się już z udziałem kobiet, ale mało kto pamięta, że jeszcze wcześniej i to nawet z pominięciem tej ordynacji, właśnie tutaj, w rejonie tego dawnego zaboru pruskiego i innych ziem polskich, znajdujących się pod wpływami niemieckimi, myślę tu o Górnym Śląsku, kobiety również posiadały prawo uczestniczenia w wyborach do Sejmu Dzielnicowego i w nim zaistniały. To kolejny czynnik wskazujący na to, że jeszcze przed eksplozją niepodległościową, to zaangażowanie było widoczne w środowiskach miejscowej ludności i owocowało również udziałem kobiet. To był wstęp, który pozwolił później, po upadku Cesarstwa Niemieckiego w listopadzie 1918 roku, na podejmowanie kolejnych kroków, gdzie oczywiście rola Wojciecha Korfantego była pierwszoplanowa. Brał bardzo aktywny udział w przygotowywaniu Powstania Wielkopolskiego i w jego realizacji. Później, od stycznia, lutego 1919 roku rozpoczął ten proces na Górnym Śląsku.
Rola kobiet w zachowaniu polskiego „kodu kulturowego” oraz ich aktywność na niwie społeczno-politycznej była niezwykle istotna. Jaka była zatem rola pierwiastka męskiego w tym procesie?
To jest taki tradycyjny podział funkcji, ale on istnieje po czas obecny w niektórych środowiskach, przynajmniej w sferze mentalnej. W rodzinie swoje miejsce i swoją doniosłą rolę miała i ma kobieta, tak samo jak mężczyzna. Pomijając już wszystkie inne aspekty, nie ulega wątpliwości, że ciężar i odpowiedzialność za funkcjonowanie rodziny i otoczenia spoczywały na mężczyźnie. To on miał obowiązek dbania o to, żeby rodzina mogła zaspokajać podstawowe potrzeby, żeby móc funkcjonować określonym otoczeniu, żeby zapewniać jej bezpieczeństwo. Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden czynnik, który kiedyś nazwałem, trójkątem między Sadzawką, Brzęczkowicami i Bujakowem, czyli między miejscem urodzenia Wojciecha Korfantego, Augusta Hlonda i Konstantego Wolnego. Można tu dodać jeszcze Świętochłowice, gdzie urodził się Teodor Kubina. Wszystkie te cztery postaci to osoby, które wywodzą się z tradycyjnych, związanych z górnictwem rodzin. Jak ktoś był wychowany w środowisku ciężkiej pracy, to musi to środowisko pokoleniowo reprezentować. To wielka chwała i tradycja. Natomiast niezależnie od tego wychodziły również i takie przypadki, gdzie te osoby zaczynają tworzyć środowiska, które się stykają w innej przestrzeni społecznej. O ile Konstanty Wolny skończył studia prawnicze, to Wojciech Korfanty będzie musiał zdobyć wykształcenie okrężną drogą, bo został relegowany z gimnazjum za swoją propolską postawę. Podobnie było z drogą duchownych. Kardynał August Hlond to bez wątpienia jeden z tych trzech najważniejszych przedstawicieli duchowieństwa, którzy budowali zręby polskości i postawy patriotyczne w różnych trudnych okresach. August Hlond, Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła - warto zauważyć, jak te życiorysy po sobie następowały zachowując wartości i siłę duchową, czerpaną z doświadczeń poprzedników. To nie jest kwestią przypadku, że właśnie po 1948 roku Wyszyński został Prymasem Polski. Taka była sugestia umierającego wtedy Hlonda. Później ta łączność między Wyszyńskim a Wojtyłą też wykazuje na bardzo ścisłe relacje i łańcuch pokoleniowy. Mamy jasność, że Hlond był takim spoiwem początkowym i rzeczywiście odegrał olbrzymią rolę nie tylko w życiu Kościoła, ale również w procesie państwowotwórczym. Członkowie jego rodziny byli bardzo aktywni i zaangażowani zarówno w prace plebiscytowe, jak i powstania. Jeden z braci został zamordowany jako lekarz oficer przez Sowietów w Katyniu, o czym też w takim szerszym wymiarze się nie mówi. Dzieje rodziny Hlondów to potwierdzenie owych patriotycznych korzeni. Czyny powstańcze na Górnym Śląsku były niezwykle istotne, ważne i wręcz decydujące o kierunku późniejszej polityki, jaka doprowadzi do takiego, a nie innego ukształtowania polskiego Śląska. Trzeba jednak pamiętać, że poza powstaniami były też formy pracy, która miała wymiar organizatorski, wychowawczy i kulturotwórczy, łączący różne ogniwa życia społecznego i duchowego w jedną całość. To jest właśnie ten fenomen, który szlifował diament objawiony w Województwie Śląskim. Mówiąc o łączeniu ogniw, znowuż pojawiają się kobiety. Od lat próbowałem tę kwestię podnosić i bardzo się cieszę, że w przeciągu ostatnich dwóch, trzech lat przybrała ona wymiar znacznie szerszy. Dzisiaj już jest dla wszystkich czymś oczywistym to, że Janina Omańkowska była przecież nie tylko posłanką do pierwszego Sejmu Śląskiego, ale była w ogóle pierwszą kobietą, która została marszałkiem tego Sejmu. Znowuż wiedza pomijana, prawie nieznana.
Czy mamy w ogóle świadomość znaczenia tego faktu?
O ile pamiętam, ja przynajmniej nie znam innego przykładu, nie tylko w historii polskiego parlamentaryzmu, ale w ogóle historii parlamentaryzmu, żeby przed Janiną Omańkowską jakaś kobieta była marszałkiem parlamentu, marszałkiem sejmu. Oczywiście, że była marszałkiem seniorem na krótki czas, ale to nie ma znaczenia - była pierwszą kobietą, która tą najwyższą funkcję w Parlamencie osiągnęła i to już w 1922 roku, kiedy po raz pierwszy ten Sejm się zebrał.
Powrót Śląska do Polski wiąże się również z uchwaleniem Statutu Organicznego Województwa Śląskiego, który do dziś powoduje żywą dyskusję na temat funkcjonowania naszego regionu w okresie międzywojennym.
Nie mam najmniejszych wątpliwości co do tamtych zapisów. Bardzo często do tego nawiązuję i podkreślam fakt, że słowo „autonomia” w ogóle nie występuje w Statucie Organicznym Województwa Śląskiego. Wystarczy przeczytać tę ustawę konstytucyjną z 15 lipca 1920 roku uchwaloną przez Sejm Ustawodawczy Rzeczypospolitej Polskiej. Żeby było jasne, to nie jakieś separatystyczne środowiska, tylko Sejm Ustawodawczy RP przyjął tę ustawę nadając jej wymiar najwyższy – konstytucyjny- i to bez głosów sprzeciwu, przy jedynie głosach wstrzymujących się, ale niewielu. Natomiast już chociażby ta poprawka do konstytucji z 8 marca 1921 roku, najbardziej znacząca, gwarantująca Górnoślązakom pierwszeństwo w pozyskiwaniu stanowisk publicznych, przy założeniu, że są inni kandydaci, mają takie same przygotowanie, umiejętności i kompetencje, została wprowadzona obok innych poprawek nawet bez głosów wstrzymujących się. Sejm Ustawodawczy ją przyjął jednogłośnie. Trudno tutaj mówić o jakichś tendencjach separatystycznych, które by prezentował Sejm Ustawodawczy Rzeczypospolitej Polskiej. To to byłby zupełny absurd. W tej konstytucji termin autonomia nie istnieje. Występuje tam za to inny termin - prawa samorządne, nie samorządowe, a samorządne. To też jest niezwykle ciekawym czynnikiem pozwalającym na zrozumienie istoty i sensu tego rozwiązania. Było sporo odrębności, o których już mówiliśmy, było sporo dobrych tradycji, które należało zachować i kultywować. Do tego potrzebny był czas żeby te tradycje i dobre rozwiązania zespolić ze wszystkim, co związane z polską kulturą prawną, funkcjonującą na obszarze II Rzeczypospolitej. W moim odczuciu ta ustawa działa bardziej jako czynnik unifikacji dla systemu, aniżeli pogłębiający jakieś odrębności czy tendencje separatystyczne. Mówiąc o tym systemie ustrojowym, pamiętajmy, że on funkcjonował od roku 1922 do 1939 roku. To nie jest nawet 20 lat. Nie znam drugiego takiego przykładu, który wskazałby na to, że w ciągu 17 lat udało się na określonym obszarze zamieszkałym przez około milion osób tak wiele dokonać i tak wiele trwałych pomników tych osiągnięć pozostawić. Po dzień dzisiejszy z nich korzystamy.
Jeżeli mówimy o różnych tendencjach odśrodkowych, warte uwagi są te bardzo skomplikowane dzieje, jakie związane były z tym trudnym okresem między rokiem 1919 a 1922, przedzielone taką datą 20 października 1921 roku. Chodzi o czas, kiedy wytyczono granicę już po plebiscycie i po trzecim powstaniu. Po decyzjach, jakie podjęła Liga Narodów, dokonano podziału ziem Górnego Śląska. Te kilka miesięcy między październikiem 1921 roku, a czerwcem 1922 roku to był bardzo trudny okres dopasowywania się do nowych okoliczności. Nie tylko w sensie terytorialnym czy politycznym, ale też społecznym. Dotyczyło to nie tylko zainteresowanych państw, ale głównej mierze miejscowej ludności. Obowiązywała zasada, wyznaczająca prawo opcji, czyli możliwość wyboru, czy zamieszkujący dane tereny chcą pozostać, czy też przemieścić się w kierunku niemieckim lub polskim. Spowodowało to bardzo poważne skutki w postaci różnych tendencji migracyjnych. Ludzie przemieszczali się z jednej strony na drugą, często w dużym pośpiechu, pozostawiając wiele niezałatwionych spraw, porzucając swoje siedliska, otoczenie, często miejsca pracy i bliskie sobie osoby. Z całą pewnością u wielu rodziło to niezadowolenie, a nawet frustracje. W takich sytuacjach często doszukuje się winy w decyzjach politycznych, szukając jakiś alternatywnych, bywa, że wręcz abstrakcyjnych rozwiązań. Czasami następuje zwrot w kierunku poparcia iluzorycznych rozwiązań. Dzisiaj trudno zanegować tezę, że myślenie o jakiś formach samodzielnego, państwowego bytu terenu plebiscytowego Górnego Śląska było i jest absurdem. Wprowadzenie prawa opcji miało jednak swój pozytywny wymiar. Dawało wszystkim zainteresowanym prawo wyboru miejsca swojej aktywności życiowej. W efekcie doszło do sytuacji, w której można zaobserwować, jak zmieniły się stosunki narodowościowe na polskim Śląsku. Grubo ponad 90%, w niektórych statystykach można wyczytać, że nawet 94 do 96% ludności nowo powstałego województwa śląskiego, już po dokonanym podziale, to ludność, która wskazywała na język polski jako język, którym posługuje się na co dzień, czyli język ojczysty. To zjawisko, nawet w skali II Rzeczypospolitej, które można określić mianem fenomenu. W zdecydowanie większej części to województwo było zamieszkałe przez ludność deklarująca się jako ludność polska. Nie wyglądało to tak w skali całego kraju, gdzie około 1/3 ludności stanowili obywatele polscy innych narodowości. Mamy bardzo wyraźne wskazanie mówiące o tym, jaka była wola tych, którzy tutaj zamieszkiwali. Żeby było jasne, jeżeli chodzi o kwestię deklaratoryjną, prawdą jest, że deklarowała to jednak ta ludność polska, która z własnej woli nie tylko wcześniej zamieszkiwała ten obszar, ale też po podziale tutaj się przemieściła. Jeszcze raz powtarzam: mówimy o sytuacji już po różnych zmianach związanych z podziałem. Wyniki plebiscytu były takie, że jednak w nieco większej części teren plebiscytowy zamieszkały był przez ludność, która się opowiedziała po stronie niemieckiej. Ta różnica nie była duża, ale jednak wtedy nie było wyraźnej polskiej dominacji. Natomiast już później, po ukształtowaniu polskiego Śląska, czyli województwa śląskiego, wyraźnie ta relacja przemawia za polskim środowiskiem.
Spróbujmy podsumować, co ponowne zjednoczenie części ziem Śląska i Polski przyniosło obydwu podmiotom?
Nie ulega wątpliwości, że poza aspektami natury społecznej i tożsamościowej, która będzie przenosiła nas w proces budowania nowego społeczeństwa w ramach ziem polskich, to co było największym skarbem i konsekwencją z punktu widzenia gospodarczego i politycznego, to na pewno ponowne przejęcie tych ziem posłużyło dynamicznemu rozwojowi gospodarczemu, zarówno tych terenów jak i całej II RP. Bez Śląska i jego bogactw trudno byłoby sobie wyobrazić osiągnięcie tak wielu sukcesów gospodarczych, jakie odniosła II Rzeczpospolita. Z drugiej strony bez tak chłonnego i otwartego rynku, jakim były wyniszczone i wyeksploatowane przez zaborców i okupantów ziemie polskie dynamika eksportu śląskich bogactw nie byłaby tak duża. To jest jeden aspekt. Drugi to oczywiście kwestie związane z tym, co niosła ze sobą unifikacja. Dzięki funkcjonowaniu województwa śląskiego w takim, a nie innym kształcie, przez te kilkanaście lat udało się doprowadzić do obopólnego przenikania tego, co najbardziej wartościowe we wcześniej funkcjonujących porządkach prawnych. Z jednej strony przenoszenie na teren wcześniej intensywnie germanizowanych ziem tychże rozwiązań prawnych, które obowiązywały w całej Rzeczypospolitej, a z drugiej próba „eksportowania” na teren Rzeczpospolitej tych najlepszych, socjalnych i społecznych reguł funkcjonowania, pewnego porządku prawnego, jaki był związany z osiągnięciami prawodawstwa pruskiego w wymiarze uprawnień socjalnych i praw pracowniczych, ale także doświadczeń samorządowych, czy związanych z organizacja sądownictwa administracyjnego. Kolejny, niezwykle znaczący aspekt to właśnie ten czynnik, o którym tu już dużo mówiliśmy, czyli przenikania się kultur i tradycji, które będą wywodziły się z tych różnych doświadczeń i różnych historycznych dróg. Ten teren na pograniczu kultury czeskiej, niemieckiej i ducha polskiego, był i jest oazą, na której spotykają się te różne kulturowe tradycje. Bez wątpienia to połączenie daje szansę na zbudowanie bardzo pozytywnego przykładu dla kształtowania postaw, nie tylko ludzi tutaj mieszkających. Te wzorce i sposoby zachowań, to kulturowe przenikanie jest skarbem, którym trzeba się dzielić. To zresztą zaowocowało procesami integracyjnymi w zupełnie nowych uwarunkowaniach, jakie pojawiły się po II Wojnie Światowej. Ten czynnik to oczywiście ukorzenienie tychże tradycji i postaw, które pozwoliły odtworzyć społeczność miejscową później, po okresie II Wojny Światowej, po czasie wielkiej tragedii, jaka związana była nie tylko z prześladowaniami niemieckimi i sowieckimi, czasami po Tragedii Górnośląskiej, po tym, jak wielką ofiarę ponieśli mieszkańcy Śląska również z rąk miejscowych komunistów. Ponad 46000 osób, dzisiaj znanych z imienia i nazwiska, w taki czy inny sposób zostało przez Sowietów i ich komunistycznych pobratymców wyeliminowanych z tej społeczności, czy to w sposób trwały czy czasowy, ale zmieniający obraz śląskiej rzeczywistości. Miejscowa ludność traktowana przez Niemców i przez Sowietów w sposób niezwykle brutalny, poniosła olbrzymi ciężar i koszt okresu totalitarnego, ale zachowała te najwyższe wartości wypływające z swojej tożsamości. Te wzorce recypowali również ci, którzy tu później przybywali kilkoma falami, najpierw jako przesiedleńcy, zmuszeni do opuszczenia swoich gniazd rodzinnych na Kresach Wschodnich, a w okresie późniejszym, przybywający w poszukiwaniu chleba z uboższych regionów polski ludowej do intensywnie rozwijającego się ośrodka przemysłowego. Nawet jeżeli przybywali z różnych rejonów, z różnym nastawieniem, z różnym stosunkiem do tego, co tu zastawali, to jednak oddziaływanie siły śląskości, siły tego ducha, który w tej tradycji pozostał, stworzyło nowy obraz, który buduje nową rzeczywistość dzisiaj. Dla wielu ludzi znających różne oblicza tej ziemi, nie ulega wątpliwości, że Śląsk jest diamentem szlifowanym etosem, miejscem w którym spotykają się różne kulturowe tradycje, ciągle stanowiącym siłę przyciągającą nie tylko kapitał rozwijający gospodarkę, ale nade wszystko aktywnych ludzi, szukających miejsca dla rozwoju swojej inwencji, wnosząc jednocześnie nadzieję na intensywny rozwój społeczny.