Tajemnica lotu numer US7 102D, czyli szpiegowski samolot nad Poznaniem

Wojciech Hidebrandt / kulturaupodstaw.pl
10 miesięcy przed nadejściem frontu Poznań został zbombardowany. To był największy nalot, jaki dotknął miasto w czasie II wojny światowej.  Widać efekty?  Kolejnej zimy miasto zostało wypalone.
10 miesięcy przed nadejściem frontu Poznań został zbombardowany. To był największy nalot, jaki dotknął miasto w czasie II wojny światowej. Widać efekty? Kolejnej zimy miasto zostało wypalone. archiwum NARA/Jacek Biesiadka
To był naprawdę cud. Jacek Biesiadka wraz z kolegą w amerykańskich archiwach odkryli lotnicze zdjęcia Poznania wykonane moment po przejściu frontu.

Poznaniacy są przekonani, że ich miasto zostało zniszczone w 1945 roku, podczas wyzwalania przez Armię Radziecką. W gruzach legło 75 proc. zabudowy Starego Miasta i 55 proc. budynków. Gorzej było tylko w Warszawie. Tylko, że to wcale nie był wynik walk, a wyrok śmierci wydany na miasto.

10 miesięcy przed nadejściem frontu Poznań został zbombardowany. To był największy nalot, jaki dotknął miasto w czasie II wojny światowej.  Widać efekty?
10 miesięcy przed nadejściem frontu Poznań został zbombardowany. To był największy nalot, jaki dotknął miasto w czasie II wojny światowej. Widać efekty? Kolejnej zimy miasto zostało wypalone. archiwum NARA/Jacek Biesiadka

Widać to, jak na dłoni, na wydrukowanej właśnie fotomapie Poznania z lat 1944/1945. Fotomapa to wielkie odkrycie i nowe, przebogate źródło wiedzy o historii Poznania. Odkrycie nowych informacji, po przeszło 70 latach od wydarzeń II wojny światowej, zakrawa na cud. Zwłaszcza że to nie osiągnięcie naukowca, zatrudnionego w jednym z 22 zakładów i pracowni Instytutu Historii UAM, a zwykłego amatora historii. Jacek Biesiadka, bo o nim tu mowa, z wykształcenia jest biochemikiem. Obecnie zajmuje się grafiką i składem komputerowym. Ale lubi historię. Interesują go zwłaszcza fortyfikacje z XIX i XX wieku.

Na ślad zdjęć lotniczych, pokazujących widok Poznania w czasie hitlerowskiej okupacji i zaraz po niej, trafił przeszukując zbiory Narodowego Archiwum Stanów Zjednoczonych (The National Archives and Records Administration, w skrócie NARA). Jacek Biesiadka, razem z kolegą, prowadził tam od dwóch lat żmudną kwerendę, pod kątem zdjęć lotniczych, pokazujących fortyfikacje na terenie obecnej Polski. Współpracował w tej sprawie z amerykańskimi firmami, wyspecjalizowanymi w zdalnym dostępie do archiwów. Na podstawie zdobytych informacji zamawiali próbki zdjęć. Jeśli było na nich coś ciekawego, zamawiali następne. Tak trafili na zdjęcia z nalotu 4 kwietnia 1945 roku. Zdjęcia wyjątkowe!

4 kwietnia 1945 roku amerykański samolot zwiadowczy nadleciał nad Poznań. Lot o kryptonimie US7 102D był udany, bo i pogoda tego dnia dopisała. Tak wyglądało
4 kwietnia 1945 roku amerykański samolot zwiadowczy nadleciał nad Poznań. Lot o kryptonimie US7 102D był udany, bo i pogoda tego dnia dopisała. Tak wyglądało miasto w dwa miesiące po przejściu frontu. Wypalone dachy, Stare Miasto w ruinie. Cytadela poorana lejami od pocisków, zerwane mosty. Na dużym zbliżeniu widać dziesiątki pojazdów jadących przez Chwaliszewo i dalej na południe. To wyjątkowe zdjęcie mordowanego miasta wydobył Jacek Biesiadka.
archiwum NARA/Jacek Biesiadka

Data wskazywała, że to niewiele ponad miesiąc od wyzwolenia Poznania. Lotniczy widok Poznania był świetnej jakości, bo pogoda była doskonała. Na niebie piękne słońce, z odrobiną tylko chmurek, przesłaniających niewielkie tylko fragmenty miasta. Powietrze krystalicznie przezroczyste, pora przedpołudniowa, dająca krótkie, ostre cienie, wydobywające przestrzeń. Na drzewach nie ma jeszcze liści, więc ich korony są ażurowe i nie zasłaniają widoku. No i udało się skompletować mozaikę, pokazującą prawie całe miasto. To rzadkość, bo zwykle szpiegowskie zdjęcia ukazują tylko wybrane fragmenty, ze strategicznymi obiektami o wojskowym znaczeniu.

Poznań był od prawie siedmiu tygodni w rękach Armii Czerwonej. Walki toczyły się daleko, dwieście kilometrów na zachód, prawie pod Berlinem. A tu przyleciał sobie amerykański samolot i pstryknął serię dokumentalnych zdjęć, na zapleczu sojusznika. Może nawet nie został zauważony, bo leciał bardzo wysoko, 6720 metrów nad ziemią. I był wyposażony w świetny sprzęt fotograficzny, z obiektywem o ogniskowej aż 600 mm. Wiemy nawet, że był to lot numer US7 102D. W jego wyniku powstała fotomapa o przybliżonej skali 1:12500. Widać na niej każdy dom, każdy płot, lej po bombie i samochód. Choć samochodów właściwie nie widać, bo niewiele ich było.

Na pozór śliczny obrazek, piękny szkic historycznego miasta, z precyzyjnie zarysowaną siatką ulic i zabudową, o skali zaznaczonej długością cienia. Przekreślony falującą linią rzeki, z ostrokątną, jak nietoperz cytadelą. Dopiero po chwili dostrzegamy, że to nie żywe miasto, ale morze ruin. Prawie całe Stare Miasto i zdecydowana większość centrum pozbawiona jest dachów. Ostro rysują się przerażające, odarte z przykrycia rzuty budynków. Każda ściana. Ocalała tylko jedna kamienica na Starym Rynku. Można zajrzeć do wnętrza Ratusza i Katedry. Choć zniszczeń Fary nie widać, a dziwnym zrządzeniem losu przetrwały dwie synagogi. Dokładnie dwie - ta przerobiona na pływalnię przy Wronieckiej i Synagoga Tempel na rogu Szewskiej i Dominikańskiej. Tę ostatnią rozebrano dopiero trzy lata później, w czynie społecznym.

Brakuje całkowicie paru kwartałów na północ od placu Kolegiackiego. Rozebrali je wcześniej Niemcy, realizując plan powiększenia placu. Całkowicie zniszczone są obrzeża głównych ulic. To są akurat prawdziwe zniszczenia wojenne. Wkraczające wojska radzieckie wysadzały w powietrze wieże i narożne kamienice, z których broniący się Niemcy prowadzili ostrzał. 1400 rosyjskich dział zrobiło swoje. Nie tłumaczy to jednak zagłady całego centrum. Jego zburzenie musiało być wynikiem realizacji zbrodniczego, niemieckiego planu zniszczenia miasta. Specjalne oddziały zajmowały się podpalaniem dom po domu, wysadzaniem najważniejszych gmachów. Artyleria strzelała z cytadeli pociskami zapalającymi. Tak spłonęła Katedra na Ostrowie Tumskim, która była zupełnie na uboczu prowadzonych walk. Tak próbowano też zniszczyć zapalającymi bombami Ratusz. Jego niższe, renesansowe kondygnacje, ocalały. Paradoksalnie, zawdzięczamy to pruskiej przebudowie Ratusza z 1911 roku. Wtedy to bowiem, w miejsce drewnianych stropów, zamontowano ognioodporne, ceramiczne. I dodano jedną kondygnację na poziomie attyki, co powstrzymało ogień od góry.

Zniszczenia ostatniej fazy wojny przerażają. Tym bardziej, że do tego czasu Poznań niewiele ucierpiał. Można to zobaczyć na innym zdjęciu, które ukazuje sielankowy obraz pięknego miasta, całego w zieleni. Wykonano je tylko 10 miesięcy wcześniej, 30 maja 1944 roku. Dzień po największym bombardowaniu Poznania. Ale zniszczeń prawie nie widać. O bombardowaniu świadczą jedynie, pokryte lejami po bombach, tory kolejowe za Dworcem Głównym. Poznań był bowiem dla Niemców ważnym węzłem komunikacyjnym i centrum zaopatrzeniowym dla frontu wschodniego. Nalot zniszczył też fabryki zbrojeniowe na terenie obecnych Targów, zakłady Cegielskiego i w Krzesinach oraz lotnisko na Ławicy. Sama zabudowa miasta ucierpiała niewiele. Podobnie, jak podczas kilku poprzednich nalotów.

Jacek Biesiadka wydał fotomapę własnym sumptem, w nakładzie dwóch tysięcy egzemplarzy. Już pierwszego dnia sprzedaży, w Centrum Informacji Miejskiej, mapy zabrakło. Miejscy specjaliści od promocji nie przewidzieli takiego zainteresowania i zamówili za mało. Nie wiem, czy gdzieś ją jeszcze znajdziecie. Próbujcie szukać, nie pożałujecie. Zdradzę tylko, że autor unikatowego wydawnictwa nie powiedział ostatniego słowa. Ikonografia, kartografia i źródła pisane są jeszcze na pewno w kilku archiwach niemieckich, w Anglii i Stanach. Poszukiwania trwają.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia