160 lat temu wybuchło Powstanie Styczniowe. Walczono również w naszym regionie. Na ziemi łódzkiej miało miejsce ponad 100 bitew i potyczek

Anna Gronczewska
Przy grobie Piotrowiczów
Przy grobie Piotrowiczów Narodowe Archiwum Cyfrowe/Wikipedia/WBP
Zbliża się 160 rocznica wybuchło Powstania Styczniowego. Na ziemi łódzkiej miało miejsce ponad 100 bitew i potyczek. Zginęły w nich setki powstańców, inni zostali ranni, trafili do rosyjskiej niewoli, a potem zostali zesłani na Syberię.

160 lat temu wybuchło Powstanie Styczniowe. Walczono w naszym regionie

Powstanie Styczniowe wybuchło w nocy z 22 na 23 stycznia 1863 roku. Kilka dni później na terenie dzisiejszej Łodzi, w lasku radogoskim, w okolicach parku julianowskiego, zaczęto tworzyć oddział powstańczy. Liczył około trzech tysięcy ochotników, w tym siedemset pięćdziesięciu chłopów z podłódzkich wsi. Początkowo na jego czele stanął J. Fijałkowski. Ale wkrótce dowództwo objęli ks. Józef Czajkowski oraz Piotr Tampicki. Ks. Józef Czajkowski był wikarym w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny na Placu Kościelnym. Do Łodzi przyjechał na dwa lata przed wybuchem powstania. Od początku swej posługi wygłaszał patriotyczne kazania. Gdy wybuchło powstanie, miał 26 lat.

Sformowano dwie kompanię - strzelecką i kosynierską. Następnie ks. Józef Czajkowski odczytał Manifest Rządu Narodowego i dekrety o uwłaszczeniu chłopów. Potem odebrał od powstańców przysięgę, po czym wręczył im sztandar. Następnie śpiewając: Jeszcze Polska nie zginęła, oddział powstańców opuścił las radogoski i ruszyli w kierunku Łodzi. Powstańcy zdjęli z ratusza orła rosyjskiego, a na drzwiach umieścili tekst Manifestu Rządu Narodowego, wzywający cały naród do boju. Stamtąd przeszli ul. Piotrkowską do siedziby niemieckiego towarzystwa strzeleckiego, gdzie zarekwirowali 72 sztucery. Potem okazało się, że z broni wymontowano kurki i sztucerów nie można było używać. Powstańcy zaczęli zbierać konie z łódzkich fabryk, a w Banku Polskim wypłacono im blisko 20 tysięcy rubli. Jak zanotowali kronikarze, 1 lutego, około czwartej nad ranem powstańcy opuścili Łódź. Skierowali się do lasów rossoszyckich. Chcieli się połączyć z oddziałem Józefa Oxińskiego, dowodzącego grupą partyzantów z Sieradza. Ale zostali rozbici pod Wronowicami. Po tym wydarzeniu łódzcy powstańcy rozproszyli się.

- Część walczyła potem z Rosjanami w oddziałach m.in na Mazowszu - opowiadała dr Sylwia Wielichowska z łódzkiego Muzeum Tradycji Niepodległościowych - Ale w Łodzi szybko sformowano kolejny oddział, w lesie łagiewnickim. Liczył około 500 ludzi. Na jego czele stanął Józef Sawicki.

Józef Sawicki uchodził za radykała, miał rewolucyjne poglądy i należał do tzw. frakcji czerwonych. Poglądy sprawiły, że został zdymisjonowany. Dowódcą tego oddziału został lekarz z Łęczycy, Józef Dworzaczek. Niestety Dworzaczek, w przeciwieństwie do Sawickiego nie miał zdolności wojskowych, dowódczych.

Oddział Dworzaczka, który liczył 400 - 500 powstańców, przez około dwa tygodnie stacjonował w lasach w okolicach Dobrej. Wyliczono, że z tego pół tysiąca partyzantów, ponad setka pochodziła z Łodzi. Łodzianami było 76 czeladników, 39 robotników i 20 majstrów , a także kilkunastu inteligentów.

Sylwia Wielichowska opowiadała nam, że zanim łódzcy powstańcy stoczyli bój pod Dobrą, przemaszerowali do Brzezin, Strykowa, a potem do Łodzi. Ks. Wojciech Jakubowicz, proboszcz parafii WNMP wręczył i poświęcił sztandar, które wyhaftowały łódzkie kobiety. Potem pobłogosławił powstańców.

– Przyjmował go proboszcz miejscowy z wikariuszami w otoczeniu bractw, cechów rzemieślniczych z chorągwiami - tak wspominał po latach świadek tamtych wydarzeń. - Cała prawie ludność miasta była na ulicach. Przed kościołem oddział się zatrzymał. Proboszcz powitał go krótką gorącą przemową, poświęcił sztandar z Matką Boską i pobłogosławił wojsko i lud. Lud był żywo przejęty uczuciem patriotycznym, szczerze i ochoczo witał i podejmował żołnierzy.

Jak jednak twierdzą dziś historycy, ta manifestacji sprawiła, że wojska rosyjskie ściągnęły błyskawicznie posiłki z Piotrkowa Trybunalskiego, które starły się z powstańcami pod Dobrą.

Bój pod Dobrą

Do bitwy pod Dobrą doszło 24 lutego 1863 roku. Zaczęła się w godzinach południowych i trwała do około 17.00. Powstańcy zostali okrążeni. Jak opowiadali świadkowie, ostatnia faza bitwy, była rzezią Polaków.

Bój przedłużał się od południa do piątej wieczorem i zamienił się w końcu na ręczne zapasy - tak opisywał tę bitwę Wiktora Jaworski, przedstawiciel Rządu Tymczasowego w wydanych w 1867 roku w Zurychu wspomnieniach z Powstania Styczniowego. - Obraz pobojowiska był przerażający. Około siedemdziesięciu najokropniej pokaleczonych polskich trupów i bardzo wielu ciężko poranionych, obdartych do naga przez moskiewskie żołdactwo, zaległo pole bitwy. Niektórzy ranni przewiezieni byli do Łodzi, z tych zaraz siedmiu wyzionęło ducha. Pomiędzy poległymi był Gadomski akademik, Orłowski i dwie kobiety. Jedna, Marja Piotrowiczowa z domu Rogalińska,lat 23 licząca, żona nauczyciela wiejskiego, napadnięta i obskoczona przez Moskali, odpędzała ich kosą od siebie, w końcu legła zabita obok swego męża; drugą była Katarzyna, służąca. Pastwienie się żołdaków nad ciałami zabitych kobiet świadczyło o dzikości wojska. Piotrowiczowa miała dwieście pięćdziesiąt ran na swojem ciele. Inne trupy nosiły ślady również barbarzyńskiego okrucieństw

W bitwie zginęło siedemdziesięciu powstańców, w tym siedemnastu łodzian. Wielu powstańców zastało rannych. Część z nich przewieziono do Łodzi i pod strażą umieszczono w sali tańca Fischera przy ul. Średniej(dziś Pomorska). Tam pomocy udzielili im łódzcy lekarze. Kilku z nich umarło. Spoczęli w zbiorowej mogile powstańców, która znajduje się na Cmentarzu Starym przy ul. Ogrodowej.

Ignacy Harde, najstarszy powstaniec

Jednym z bohaterów bitwy pod Dobrą był Ignacy Harde. Mogą go pamiętać jeszcze urodzeni w przed wojną mieszkańcy Łodzi i okolic. Jako weteran powstania z 1863 roku brał udział w organizowanych nie tylko w tym mieście uroczystościach patriotycznych. Na zachowanych zdjęciach widać starszego człowieka w mundurze, z orderami, poruszającego się o lasce. To właśnie Ignacy Harde. Urodził się 1 lutego 1847 roku. Pochodził z Woli Miłkowskiej koło Warty, z rodziny ziemiańskiej. Podobno jego ojciec by żołnierzem wojsk napoleońskich. Ignacy miał 16 lat, gdy wybuchło Powstanie Styczniowe. Zgłosił się na ochotnika do jednego z oddziałów powstańczych, które formowały się na terenie Łodzi. Po upadku Powstania Styczniowego wyjechał do Poznania, który znajdował się na terenie zaboru pruskiego. Po ogłoszeniu amnestii powrócił do Łodzi. Tu ożenił się z z Emilią Wapińską. Zostali rodzicami czwórki dzieci: Reginy, Heleny, Leona i Stefana, który zmarł w młodości. Ignacy Harde i jego rodzina mieszkali w Łodzi. Zajmował się produkcją mebli. Miał trzy fabryczki – m.in. przy ul. Piotrkowskiej i ul. Zgierskiej.

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Ignacy Harde był z honorami przyjmowany przez Józefa Piłsudskiego. Został weteranem Wojska Polskiego i dostał awans na podporucznika. Był najdłużej żyjącym powstańcem styczniowym z Łodzi. W 1930 roku odznaczono go Krzyżem Niepodległości z Mieczami. Otrzymał też Krzyż Orderu Odrodzenia Polski. W okresie międzywojennym kupił majątek pod Inowłodzem. Tam wyjeżdżał na wakacje. W tym majątku zastał go wybuch II wojny światowej. Udzielał schronienia żołnierzom z oddziału majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala”. Mimo sędziwego wieku Ignacy Harde dosiadał konia. Podczas jednej z przejażdżek upadł. Złamał między innymi obojczyk. Po tym wypadku już nie doszedł do siebie. Zmarł 27 października 1940 roku. Najstarszy łódzki powstaniec styczniowy został pochowany na cmentarzu w Inowłodzu.

Bitwa pod Dalikowem

Około osiemdziesięciu powstańców walczących pod Dobrą dostało się do niewoli. Tym, którym udaje się uciec, przyłączają się do innych oddziałów powstańczych. Ksiądz Józef Czajkowski, który był dowódcą łódzkiego oddziału powstańczego, 10 września 1863 roku walczył z Rosjanami pod Dalikowem, wsi położonej między Łodzią a Poddębicami. Wiktor Jaworski wspominał eż bój pod Dalikowem.

Przez dni cztery przechodziliśmy powiaty: rawski, łowicki, gostyński i łęczycki, ciągle w forsownym marszu, byliśmy bowiem niepokojeni i zewsząd przez nieprzyjaciela zagrożeni - pisał Wiktor Jaworski. – Piątego dnia, to jest 9 września, o godzinie drugiej w południe stanęliśmy we wsi Nakielnicy, w naszym powiecie położonej, a Szumlański zajął stanowisko blisko Aleksandrowa we wsi Brużycy, o pół godziny od nas oddalonej. Po sześciomilowym marszu, w dniu bardzo gorącym, strudzeni i zgłodzeni, nie zastaliśmy w Nakielnicy nie tylko jedzenia gotowego, lecz nawet kotłów do gotowania. Skowroński miał zamiar po krótkim popasie wyruszyć nad Ner, zniszczyć most, i na furmankach podążyć w Gostyńskie dla połączenia się z oddziałem Orłowskiego, byłego szefa łęczyckiego sztabu, który właśnie wówczas (z dnia 9 na 10 września) na czele kilkuset piechoty i jazdy wystąpił na pole walki; tym sposobem spodziewał się uniknąć otoczenia od tuż za nami postępujących Moskali.

Oddział powstańców na dłużej zatrzymał się w Nakielnicy(koło Aleksandrowa Łódzkiego). Tam się posilili i o wpół do trzeciej rano ruszyli w stronę Dalikowa. W połowie drogi między Gajówką a Dalikowem powstańcy zostali zaatakowani przez wojska generała Krasnokuckiego.

- Pozycję mieliśmy nie bardzo dobrą, przecież pod zasłoną boru mogliśmy się bronić i długo utrzymywać - wspominał Wiktor Jaworski. – Dlaczego Skowroński pozycję tę opuścił i zamienił na gorszą, czy zamierzał przebić się przez Moskwę i wyjść z otoczenia? Nie umiem powiedzieć, gdyż nie czytałem tłumaczenia się jego z zarzutów poczynionych przez miejscową organizację, a które miał przesłać do Rządu Narodowego. Dosyć że opuściliśmy stanowisko pod borem, które zajął nieprzyjaciel i ponieśliśmy zupełną porażkę, która była największą i stanowczą klęską dla łęczyckiego powstania.

Błąd Skowrońskiego?

Podczas Bitwy pod Dalikowem trzystu powstańców zostało zabitych, wziętych do niewoli. Zginęło między innym osiemnastu oficerów. Rosjanie podpalili wieś Dalików. Niedługo potem zaatakowali Poddębice, które też zrabowali. Wiele wskazuje, że ta klęska była „zasługą” dowódcy oddziału majora Roberta Skowrońskiego. Walczył w szeregach powstańców od chwili wybuchu powstania. Był twórcą kawalerii łęczyckiej. Zanim stoczył bój pod Dalikowem miał na koncie starcia z Rosjanami. Wyróżnił się m.in odwagą podczas walk pod Walewicami. Ale jak zauważają historycy, dziwnie zachowywał się w czasie walk pod Wolą Cyrusową. Wybrał niekorzystną pozycję dla oddziałów powstańczych, które na otwartym polu zmuszone były atakować Rosjan wychodzących z lasu. Podobnie było pod Dalikowem. Robert Skowroński nie pozostał do końca na placu boju. Jak wspomina Wiktor Jaworski około godziny wpół do dziesiątej, w orszaku trzydziestu konnych, opuścił miejsce bitwy. A bitwa trwała jeszcze o dwunastej. Po tej bitwie Skowroński przestał dowódcą oddziału mazowieckiego i został oddany pod sąd wojenny.

Łódzki ksiądz Józef Czajkowski po klęsce w bitwie pod Dalikowem, ukrywał się. Zimą 1864 roku w przebraniu robotnika rolnego bezskutecznie próbował zachęcić do walki chłopów. Sylwia Wielichowska słyszała, że został pojmany przez Rosjan i zastrzelony. Inna bardziej prawdopodobna wersja mówi, że po upadku powstania uciekł z zaboru rosyjskiego. Przez Niemcy, Austrię dotarł do Paryża. Stamtąd przeniósł się do Belgii. Zamieszkał w Antwerpii i opiekował się mieszkającym tam Polakami. Umarł w 1907 roku.
Do historii przeszła bitwa pod Radoszewicami, w powiecie pajęczańskim. Tam też walczyli powstańcy z rozbitego na oddziału łódzkiego. Miała ona miejsce 27 marca 1863 roku. Oddziałem dowodził Teodor Cieszkowski. Podczas tej bitwy bohaterstwem wykazała się Walentyna Niemojewska, adiutantka gen. Edmunda Taczanowskiego, Uratowała sztandar powstańców, wyrywając go z rąk śmiertelnie rannego kosyniera.

Pałac Steinerta od strony podwórka.

Zdjęcia powojennej Łodzi ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki ...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wiemy ile osób zginęło w powodzi

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia