Jest to oczywiście pewnie paradoks, że na terenie województwa opolskiego toczyły się walki powstania styczniowego, bo przecież powstańcy styczniowi walczyli o niepodległość Polski z Rosjanami, na terenie zaboru rosyjskiego. Natomiast Śląsk Opolski w 1863 roku był częścią Prus.
W powstaniu styczniowym Śląsk Opolski miał jedynie ten udział, że to właśnie z terenu Górnego Śląska szmuglowano przez granicę broń dla powstańców.
Jednak od reformy administracyjnej w 1999 roku do województwa opolskiego należą także Praszka i Rudniki, czyli tereny Polski centralnej.
Na cmentarzu komunalnym w Praszce stoi pomnik w kształcie kopca z kamieni, na którego szczycie znajduje się biały orzeł zrywający się do lotu. Pomnik upamiętnia poległych powstańców styczniowych.
Na cmentarzu w Rudnikach także pochowani są powstańcy. Ich groby nie zachowały się, prawdopodobnie zostały zniszczone podczas II wojny światowej.
- W okresie okupacji niemieckiej hitlerowcy z premedytacją niszczyli wszelkie pamiątki związane z Powstaniem Styczniowym – tłumaczy prof. Tadeusz Olejnik, autor książki „Powstanie Styczniowe na ziemi wieluńskiej”. – Niszczono mogiły powstańcze, a pomnik w Praszce rozebrano do fundamentów. Po wojnie został odbudowany.
30 tysięcy rubli od Żydów z Praszki na zakup broni dla powstańców styczniowych
W przededniu wybuchu powstania styczniowego Praszka była niezwykłym miastem, ponieważ żyło w niej więcej Żydów niż Polaków. Spis z 1858 roku informuje, że miasto zamieszkiwało wtedy 1808 ludzi, z czego 914 Żydów, 891 Polaków i 3 Niemców. Praszka była nadgranicznym miasteczkiem i Żydzi zajmowali się głównie handlem.
Przy czym w Praszce nie dochodziło wówczas do antysemickich ekscesów. Wręcz przeciwnie, zachowały się zapiski, że kiedy latem 1861 roku pielgrzymi wracali z Jasnej Góry, „obywatele Polacy starozakonni” prosili, aby pątnicy odwiedzili także ich bożnicę. Katolicy weszli do synagogi z krzyżem i chorągwiami, a wspólna uroczystość zakończyła się odśpiewaniem pieśni patriotycznych.
Nadgraniczna Praszka była miejscem, gdzie powstańcy przechwytywali broń nadsyłaną z zagranicy. Już po wybuchu powstania styczniowego w Działoszynie Rosjanie zatrzymali do kontroli kolasę, w której jechał z Warszawy mierniczy komisji finansów Czarnecki. Podczas rewizji carscy żołnierze odkryli kuferek, a w nim fałszywy paszport oraz 30 tysięcy rubli, które miały być przekazane w Praszce na zakup broni dla powstańców.
Okolice Praszki i Rudnik, jak zresztą cała ziemia wieluńska, nie były dogodnym miejscem do walki dla powstańców.
- Teren był słabo zalesiony, a powiat miał kształt wąskiego pasa między granicą pruską a rzeką Wartą, tak że powstańcy mogli zostać łatwo otoczeni przez Rosjan – zwraca uwagę prof. Tadeusz Olejnik.
Chłopi donieśli Rosjanom o powstańcach
Rosjanie ulokowali w Praszce oddział wojskowy pod dowództwem majora Ulhoffa. Z raportu przedłożonego naczelnikowi wojennemu powiatu wieluńskiego wynika, że powstańcy siłą wcielali do oddziałów młodych chłopców z Rudnik i sąsiedniego Jaworzna.
Siły powstańców były niewielkie i marnie wyposażone. Najsłynniejszy oddział majora Józefa Oxińskiego liczył 102 kosynierów, 52 kawalerzystów na koniach i 16 strzelców. Powstańcy mieli do dyspozycji zaledwie 92 sztuki broni palnej, w tym kilkanaście myśliwskich sztucerów. Rosjanie szacowali natomiast ten polski odział na 600 osób (wiadomo było to z przechwyconej depeszy).
23-letni major Józef Oxiński herbu Oksza (1840-1908) był naczelnikiem wojenny powiatu piotrkowskiego. Został skierowany na rubieże zaboru rosyjskiego do Praszki, żeby odebrać transport szmuglowanej przez granicę broni. Powstańcy szli przez Jaworzno, Rudniki, Młyny, aż do Praszki.
2 kwietnia zatrzymali się w folwarku Kuźniczka koło Praszki. Tutaj doszło do incydentu. Najpierw major Oxiński wykonał egzekucję na dziedzicu Lemańskim, wrogo nastawionym do powstańców. Następnie krwawo stłumił bunt w oddziale: rozstrzelał dwóch sprawców kradzieży w dworze Lemańskiego, a trzech kolejnych ludzi wypędził.
Obecność powstańców nie spodobała się okolicznym mieszkańcom. Podobno chłopi ze Skotnicy wioski donieśli o ich miejscu pobytu Rosjanom. Co ciekawe, powstańcy wiedzieli, że carscy żołnierze nadciągają od strony Praszki i Józef Oxiński urządził nawet na nich zasadzkę przy leśnej drodze. Został jednak przechytrzony przez Rosjan.
Do starcia doszło 4 kwietnia, w Wielką Sobotę. 400 Rosjan uderzyło na powstańców. Wymiana ognia trwała 4 godziny, po czym Polacy wycofali się, uciekając aż do lasów za Wartą. Rosjanie dobili rannych. Zginęło 9 powstańców.
Józef Oxiński podaje w swoich wspomnieniach, że po stronie rosyjskiej zginęło 28 osób, ale trzeba pamiętać, że obie strony wyolbrzymiały straty przeciwnika i własne sukcesy. Na pewno jednak poległo kilkunastu Moskali, w tym dwóch oficerów. Poległych Rosjanie pochowali w tajemnicy w dwóch dołach w lesie, rannych zawieziono do Praszki.
Polscy powstańcy zostali pochowani w Niedzielę Wielkanocną na cmentarzu w Praszce. Ich śmierć została odnotowana w parafialnej księdze zgonów (zostali zapisani jako „nieznani z imienia i nazwiska").
Rosjanie nocowali po bitwie w Praszce. W Niedzielę Wielkanocną Kozacy chcieli zabić proboszcza ks. Konstantego Sobolewskiego (uratował go kapitan). Po opuszczeniu miasta Rosjanie złupili jeszcze wieś Wierzbie.
Hołota obywatelska. 100 dezerterów wśród powstańców w jedną noc
22 kwietnia 1963 r. pod Rudnikami stoczono dużo większą bitwę. Powstańcami dowodził Franciszek Parczewski, nowy naczelnik sił zbrojnych w Kaliskiem. Polaków ścigały zastępy Rosjan, które chciały otoczyć i rozbić rebeliantów. Wartość bojowa zebranego naprędce oddziału Parczewskiego była marna (major Oxiński nazwał ją nawet pogardliwie „hołotą obywatelską”).
Tylko w ciągu jednej nocy zdezerterowało ponad 100 ludzi. Porzuconą broń znajdowano w krzakach. Podczas potyczki z niewielkim oddziałem Rosjan kosynierzy w ogóle nie chcieli wyjść z lasu do walki.
21 kwietnia powstańcy dotarli do Rudnik. Ulokowali się w okazałym modrzewiowym dworze z 1666 roku. Następnego dnia o brzasku wyruszyli kilka kilometrów dalej, aby założyć obóz w lesie. Powstańców zaatakowali Rosjanie. Na polu bitwy powstała panika, wielu powstańców po raz pierwszy było na polu bitwy, pod rosyjskim ostrzałem uciekali w popłochu.
W bitwie zginął m.in. Aleksander Śmiałkowski, 19-letni czeladnik szewski z Praszki. Wielu rannych umieszczono w dworach w Rudnikach i Jaworznie, zamienionych na szpitale. Zmarłych pogrzebano na cmentarzu w Rudnikach.
- Oddział Franciszka Parczewskiego istniał zaledwie 10 dni, został doszczętnie rozbity po kilkudniowym pościgu – mówi prof. Tadeusz Olejnik.
Rezultat boju smutny. Egzekucje i kontrybucje po klęsce powstania styczniowego
Powstanie styczniowe na ziemi wieluńskiej dogorywało już jesienią 1863 roku. 15 października połączone oddziały Kajetana Słupskiego i Aleksandra Matuszewicza zostały zaatakowane przez Rosjan pod Rudnikami. Cofały się pod naporem przeważających sił wroga i toczyły krwawe potyczki m.in. w okolicach Praszki i pobliskich wsi: Strojca i Kowali.
Relację o starciach w Strojcu znamy dzięki Kazimierze Lewandowskiej, która po II wojnie światowej spisała wspomnienia Franciszki Kałwak z domu Morawiak (spisane wspomnienia znajdują się w zbiorach Muzeum w Praszce). Mieszkanka Strojca pamiętała, jak Kozacy ścigali powstańców z Rosochów do Strojca. Do walki doszło między zabudowaniami majątku hrabiego Tomasza Potockiego. Poległo 4 powstańców, z których jeden nazywał się Marchewka, a inny Pietruszka. Obaj pochodzili z Bodzanowic koło Olesna.
Z Praszki uciekło do Lasu Strojeckiego 7 powstańców. Kozacy jednego z nich złapali, przywiązali do konia i wlekli za sobą. Dwóch innych zabili pod Strojcem. W miejscach, gdzie zginęli, mieszkańcy Strojca ustawili dwa krzyże.
Klęska na polu walki nie była końcem nieszczęść. Rosjanie rozpoczęli egzekucje osób podejrzanych o udział w powstaniu. Wiadomo, że 11 maja 1864 roku w Wieluniu powieszony został Antoni Sandomirski, mieszczanin z Praszki. Właściciel dworu w Rudnikach Władysław Mączyński musiał zapłacić 504 ruble kontrybucji, a hrabia Tomasz Potocki, właściciel majątku w Strojcu, zapłacił 470 rubli.
W październiku 1863 roku w krakowskiej gazecie „Czas” ukazała się smętna relacja z walk powstańczych w Wieluńskiem, w której czytamy:
„Ziemia wieluńska nie jest szczęśliwą: zaszło tu już od początku wojny kilka znaczniejszych klęsk: przed kilku miesiącami poniósł porażkę pod Rudnikami Parczewski, pod Praszką Oxiński (...). Rezultat boju smutny.”
Podczas pisania artykułu korzystałem m.in. z książki „Powstanie Styczniowe na ziemi wieluńskiej” prof. Tadeusza Olejnika.