Westerplatte jest półwyspem nad Zatoką Gdańską, który w 1924 roku Liga Narodów nakazała przekazać Polsce, a który rok później Wolne Miasto Gdańsk oddało Polsce w dzierżawę bezterminową i bezpłatną. Od stycznia 1926 roku stacjonował tam polski oddział wartowniczy, początkowo liczący 22 żołnierzy, w tym dwóch oficerów, który z czasem rozrósł się do 176 żołnierzy i 6 oficerów. Ten garnizon w ostatnich chwilach przed wybuchem wojny, od 26 sierpnia pozostawał w stanie najwyższej gotowości, obserwując niemieckie przygotowania do wojny, w tym przyglądając się cumującemu w kanale portowym w bezpośrednim sąsiedztwie półwyspu niemieckiemu pancernikowi „Schleswig – Holstein”.
1 września 1939 roku załoga Składnicy miała liczyć 182 żołnierzy plus pięciu oficerów i lekarz. Mieli jedno działo piechoty 75 mm, dwa działka przeciwpancerne 45 mm i cztery moździerze 81 mm, do tego 43 sztuki broni maszynowej i 160 karabinów. Obsadzali pięć betonowych wartowni i wzmocnione koszary. Niemcy mieli zdecydowaną przewagę: położyli na półwysep ogień artyleryjski pancernika Schleswig – Holstein, torpedowca T-196 i trałowca „Von der Gronen”, sięgnęli po bombowce nurkujące Ju-87 Stuka, a do ataku wykorzystali samochody pancerne, 65 dział, moździerze, miotacze ognia i spore siły piechoty, w tym 229 żołnierzy piechoty morskiej z pancernika, czy 1500 SS-manów z Heimwehr Danzig.
Zobacz też: 1 września 1939 r.: Heinkle przyniosły wojnę Poznaniowi: pierwsze bomby spadły na Ławicę i Jeżyce
Atak na Westerplatte 1 września 1939 roku rozpoczął II wojnę światową: o godz. 4.45 na półwysep spadły pierwsze pociski kalibru 280 mm artylerii głównej niemieckiego pancernika, po których do ataku ruszyli SS-mani i kompania szturmowa. Tego dnia jednak wszystkie ataki niemieckie zostały odparte przez polskich żołnierzy, a Niemcy stracili 20 ludzi zabitych i 140 rannych. Obrońcy mieli czterech zabitych żołnierzy i 10 rannych.
Obrona tego skrawka polskiej ziemi już we wrześniu 1939 r. stała się legendą
- W okresie międzywojennym nikt nie myślał, że owa placówka wojskowa stanie się kiedyś bardzo ważnym symbolem – mówi znakomity poznański historyk, Marek Rezler.
- Ważność Westerplatte zależała od aktualnej sytuacji międzynarodowej i stosunków polsko – niemieckich. Zdawano sobie sprawę, że zajdzie potrzeba walki, zatem półwysep potajemnie umacniano i zbrojono, odpowiednio też dobierano skład załogi i kadrę dowódczą. Niemcy również uważnie obserwowali wydarzenia na Westerplatte, choć nie udało im się zdobyć pełni informacji, co ujawniło się podczas oględzin obszaru placówki po kapitulacji. W miarę zbliżania się wojny, kiedy wiadomo było, że obszar Pomorza Gdańskiego nie będzie broniony tak intensywnie jak reszta kraju, znaczenie placówki na Westerplatte zmalało, wiadomo było, że pomoc z kraju nie nadejdzie, zatem ograniczono czas obrony i realia te dowódcom polskim wprost przedstawił ppłk Wincenty Sobociński (szef Wydziału Wojskowego Komisariatu Generalnego RP w Wolnym Mieście Gdańsku) w czasie wizyty na Westerplatte, na kilkanaście godzin przed wybuchem wojny. Rozwój wydarzeń sprawił, że obrona tego skrawka polskiej ziemi już we wrześniu 1939 r. stała się legendą, była nią podczas okupacji i po wojnie, choć z różnym podtekstem politycznym...
Obrona miała według polskich planów trwać 6-12 godzin, w czasie których miała nadejść pomoc. Dowodzący obroną major Henryk Sucharski wiedział jednak dobrze, że żadnej odsieczy nie będzie. Składnica broniła się pod ciężkim ogniem artyleryjskim i nalotami przez tydzień, kapitulując 7 września. W uznaniu bohaterskiej postawy załogi Niemcy pozwolili zachować jej dowódcy idącemu do niewoli szablę. Po wojnie dopiero pojawiły się informacje, że major Sucharski uległ załamaniu nerwowemu już drugiego dnia, a dowództwo faktyczne przejął kapitan Franciszek Dąbrowski.
Obrona Westerplatte wciąż ciekawi i budzi emocje
- Obrona Westerplatte była dowodzona przez oficerów zawodowych, ale reprezentujących różne pokolenia, trochę odmiennie patrzące na rozwój wydarzeń – mówi Marek Rezler. - Major Henryk Sucharski przeszedł przez realia I wojny światowej, był pochodzenia rolniczego, przyzwyczajony do konkretnego działania i wykonywania rozkazów. A te były jednoznaczne: po kilkunastu godzinach należy kapitulować, w realiach braku żadnych szans na pomoc z zewnątrz. Postępował konkretnie, trzeźwo i realistycznie, Kapitan Dąbrowski, inteligent z pokolenia międzywojennego, reprezentował typ oficera wychowanego na tradycji romantycznej, na świadomości potrzeby dawania świadectwa. Czas pokazał, że rację mieli obydwaj, ale ze względu na specyfikę wydarzeń kampanii wrześniowej, postawa F. Dąbrowskiego była bardziej przydatna. Bardziej też utrwaliła się w pamięci pokoleń. Jednak formalnie dowódcą placówki był major Sucharski. Ze względów propagandowych i zasad dyscypliny wojskowej, przez dziesięciolecia nie ujawniono rzeczywistych realiów dowódczych; po wojnie major miał powiedzieć, jak było naprawdę… Wydaje się, że dzisiaj takie rozważania są niecelowe, uzasadnione już tylko w przypadku prac fachowych historyków. Nie wydaje się słuszne urealnianie tych spraw wobec znaczenia obrony Westerplatte jako „całości” w świadomości Polaków.
Ocenia się, że obrona półwyspu kosztowała Niemców około 30-50 zabitych i co najmniej 120 rannych. Polacy stracili 15 - 16 poległych i 50 rannych, dawali jednak przykład dla wszystkich broniących się jednostek Wojska Polskiego, a słowa „Westerplatte broni się jeszcze” nabrały krzepiącej mocy.
- Obrona Westerplatte wciąż ciekawi i budzi emocje, choć nikt nie kwestionuje bohaterstwa polskiej załogi i symboliki owych siedmiu dni obrony – podsumowuje Marek Rezler. - Niektóre szczegóły wydarzeń uściślono w czasie niedawnych badań na półwyspie; odkryto nawet nieznane dotąd miejsca pochówku niektórych poległych żołnierzy polskich. Wciąż dyskutowana jest sprawa okoliczności i czasu kapitulacji – ale są to szczegóły, które niewiele zmienią w naszym stosunku do tego wydarzenia. Wydaje się, że najwłaściwsze będzie podejście trzeźwe, rzeczowe, z uszanowaniem legendy jaka narosła wokół owej obrony.
Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: wydawca@glos.com
Miejskie Historie - Piła:
Obserwuj nas także na Google News