Adolf przesyła kwiaty. Czy Führer szczerze podziwiał Piłsudskiego?

Mateusz Drożdż
Berlińska katedra św. Jadwigi. Hitler oddaje hołd Piłsudskiemu.
Berlińska katedra św. Jadwigi. Hitler oddaje hołd Piłsudskiemu. NAC
We wrześniu 1939 r., tuż po zajęciu Krakowa, oficerowie Wehrmachtu złożyli wieniec w wawelskiej krypcie przy sarkofagu Józefa Piłsudskiego. Takie polecenie wydał im Hitler.

Zaskakujące. Ci, którzy przyszli zniszczyć polskie państwo pokłonili się przed grobem tego, który je wskrzeszał. W środę 6 września 1939 r., gdy do Krakowa wkroczyły wojska niemieckie, gen. Werner Kienitz udał się z dowódcami dywizji i komendantem miasta na Wawel. Przy sarkofagu marszałka Józefa Piłsudskiego złożyli wieniec, wypełniając rozkaz samego Adolfa Hitlera. Od tego dnia przed wejściem do krypty wartę honorową pełniło dwóch żołnierzy Wehrmachtu z bagnetami na karabinach. 8 września minął ich dowódca niemieckiej 14. Armii gen. Wilhelm List, który także przyjechał na Wawel z wieńcem, a po kolejnych dwóch dniach przed obliczem Marszałka stanął sam Führer. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w popiersie Piłsudskiego, które stało w zajętym przez Niemców urzędzie wojewódzkim w Kielcach. Adolf Hitler przyjechał tam z wizytacją swoich wojsk.

Hołdy dla Piłsudskiego wykorzystano propagandowo. Niemiecka kronika filmowa nakręciła sceny na Wawelu; wartowników, kryptę i niemieckich generałów. Pokazywano je potem w kinach razem ze scenami przemarszu butnych szeregów przez ul. Grodzką i rozdawania cukierków polskim dzieciom. Zdjęcia z Kielc zaprezentowano w niemieckiej prasie, a później w prasie gadzinowej. Propagandyści wroga usiłowali wmówić Polakom, że gdyby Piłsudski żył, nie dopuściłby do wojny między obu narodami, a Niemcy i Polacy żyliby w przyjaźni.

Mówi się, że Hitler cenił Piłsudskiego. Dyktatorowi imponowało, że przywódca sąsiedniego kraju jest prawdziwym i niekwestionowanym wodzem, choć odmówił objęcia formalnie najwyższego stanowiska - prezydenta Rzeczpospolitej. Podziwiał też militarny talent Marszałka, wojskowego samouka, który wygrał wojnę z bolszewikami. Doceniał patriotyzm, poświęcenie dla kraju i antykomunizm Piłsudskiego. Jako polityk Hitler z uznaniem patrzył na działania polityczne Marszałka, jego trzeźwy osąd spraw krajowych i międzynarodowych, a zwłaszcza chłodny stosunek do parlamentarnej „sejmokracji” i Ligi Narodów. Podobno żałował, że nie dane mu było spotkać się z wielkim Polakiem. W tamtym czasie nazistowskie Niemcy cieszyły się z podpisanego w styczniu 1934 r. paktu o nieagresji z Polską, od której były wyraźnie słabsze militarnie.

Po śmierci Piłsudskiego w niedzielę wieczorem 12 maja 1935 r. nazistowski przywódca bardzo starał się oddać szacunek zmarłemu. Wysłał telegram z kondolencjami do polskiego prezydenta i władz.

„Jestem głęboko poruszony śmiercią Marszałka. Pozwalam sobie wyrazić (…) najszczersze słowa współczucia i kondolencje rządu niemieckiego. W osobie Marszałka Polska traci twórcę swego nowego państwa i jednego ze swoich najwierniejszych synów. Naród niemiecki łączy się z narodem polskim w żalu i smutku z powodu zgonu tego wielkiego patrioty, który dzięki swojej pełnej zrozumienia współpracy z Niemcami, nie tylko oddał wielką usługę dwom krajom, ale wielce się przyczynił do umocnienia pokoju w Europie”

- pisał Hitler.

Inny jego telegram trafił do rąk wdowy, Aleksandry Piłsudskiej:

„Smutna wiadomość o zgonie Pani małżonka, jego Ekscelencji Marszałka Piłsudskiego, dotknęła mnie bardzo boleśnie. Wielce Szanowna, Czcigodna Pani oraz Jej Rodzina zechce przyjąć wyrazy mojego głębokiego współczucia. Postać Zmarłego zachowam w swojej wdzięcznej pamięci”.

Za słowami poszły czyny. 13 maja 1935 r. flagi niemieckie opuszczono na znak żałoby do połowy masztów. Organ prasowy NSDAP „Völkischer Beobachter” na pierwszej stronie donosił:

„Nowe Niemcy pochylą swe flagi i sztandary przed trumną tego wielkiego męża stanu, który pierwszy miał odwagę otwartego i pełnego zaufania porozumienia z narodowo-socjalistyczną Rzeszą”.

Niemieckie organizacje działające w Polsce przysłały na ręce prezydenta Ignacego Mościckiego wyrazy współczucia i oświadczyły, że będą razem z Polakami obchodzić żałobę narodową.

18 maja, gdy w Krakowie odbywała się ceremonia pogrzebowa, na czele niemieckiej delegacji kroczył ówczesny premier Prus Hermann Göring. Sam Hitler wziął udział w uroczystej mszy żałobnej w berlińskiej katedrze św. Jadwigi. W pełnej wiernych świątyni ustawiono symboliczną trumnę przykrytą sztandarem z polskim orłem. Niemiecki kanclerz usiadł w pobliżu ołtarza i trumny, za nim w pierwszym rzędzie minister spraw zagranicznych Konstantin von Neurath, minister propagandy i oświecenia publicznego Joseph Goebbels oraz generałowie Wehrmachtu. Przed kościołem czekały dwie kompanie honorowe wojska, a całą uroczystość transmitowało niemieckie radio. Kilka dni później w Reichstagu o zmarłym polskim przywódcy w ciepłych słowach wyrażali się z mównicy Hitler i Göring.

Wbrew zadęciu hitlerowskiej propagandy Piłsudski nie miał większych złudzeń co do tego, że układ o nieagresji z Niemcami jest tylko grą na zyskanie czasu. Obawiał się nazistowskich rządów, idei niemieckiej dominacji i zapowiedzi rewizji granic. Roszczenia odnośnie Gdańska i korytarza przez Pomorze brzmiały groźnie, a w ślad za nimi mogły się pojawić żądania zwrotu Wielkopolski i Śląska. Piłsudski zdawał sobie sprawę z różnicy potencjałów gospodarczych obu krajów, co po rozpoczęciu nazistowskiego programu zbrojeń musiało się przełożyć na sprawy militarne. Nic dziwnego, że gdy 30 stycznia 1933 r. Hitler został kanclerzem Niemiec, sędziwy marszałek próbował zaradzić niebezpieczeństwu. W sposób ostry i zdecydowany. W marcu zorganizował defiladę w Wilnie, która została powszechnie odebrana jako zapowiedź polskiego ataku na Prusy Wschodnie. Adiutantowi kpt. Mieczysławowi Lepeckiemu powiedział wprost:

„Nawet gdybyśmy my na niego [Adolfa Hitlera] napadli, to też byłaby obrona”.

Marszałek próbował też wysondować rząd francuski, czy i ten byłby skłonny przyłączyć się do wojny prewencyjnej z Niemcami dla obalenia nazistów, dopóki III Rzesza jeszcze nie odzyskała sił. Przez cały 1933 r. z Polski do Paryża kursowali kolejni wysłannicy Piłsudskiego. Z ostatnią misją pojechał poeta i redaktor hrabia Ludwik Hieronim Morstin. W czasie I wojny światowej był legionistą, a podczas wojny 1920 r. oficerem łącznikowym Naczelnego Dowództwa i francuskiego Sztabu Generalnego. Przy tej okazji zaprzyjaźnił się z gen. Maximem Weygandem, szefem francuskiej Misji Wojskowej w Polsce, który od 1930 r. kierował francuskim Sztabem Generalnym. Polski emisariusz pojechał do Paryża tuż po tym, jak Niemcy opuściły konferencję rozbrojeniową i zapowiedziały wyjście z Ligi Narodów.

Propozycję Piłsudskiego Francuzi potraktowali poważnie i omówili na Radzie Ministrów z udziałem prezydenta Francji. Zadano dwa pytania: „Czy w razie zaatakowania Polski przez Niemcy na jakimkolwiek odcinku jej granicy Francja odpowie ogólną mobilizacją wszystkich sił zbrojnych?” i „Czy wystawi w tym przypadku wszystkie rozporządzalne siły zbrojne na granicy Niemiec?”. Jednak odpowiedzi przywiezione do Warszawy nie były satysfakcjonujące. Francuzi nie planowali mobilizacji. Ograniczyli się do deklaracji pomocy w pracach sztabowych, dostawach uzbrojenia i amunicji oraz zorganizowaniu akcji medialnej, by francuska opinia publiczna popierała Polskę.

W tej sytuacji Marszałek zdecydował się unormować stosunki z Niemcami. 26 stycznia 1934 r. podpisano deklarację o niestosowaniu przemocy przez 10 lat. Zakończyła ona okres zimnej wojny między Rzeczpospolitą a Republiką Weimarską i następnie III Rzeszą.

Polsko-niemieckie napięcia zrodziły się praktycznie zaraz po odzyskaniu niepodległości, gdy Niemcy poczuły się skrzywdzone utratą Wielkopolski, części Śląska i Pomorza oraz władzy nad Gdańskiem. Część terenów Polska uzyskała na mocy Traktatu Wersalskiego, część wywalczyliśmy w powstaniach. Te właśnie obszary nasi rywale gotowi byli odbić zbrojnie, a powstrzymała ich dopiero groźba wznowienia wojny przez aliantów. Niemców nie przerażało nawet widmo komunizmu. Na początku 1920 r. szef sztabu gen. Hans von Seeckt mówił podczas wykładu dla niemieckich oficerów:

„Jeśli chodzi o uratowanie przed bolszewizmem Polski, tego śmiertelnego wroga Rzeszy, tworu i sojusznika Francji, złodzieja niemieckiej ziemi, niszczyciela niemieckiej kultury, to do tego dzieła nie powinna być przyłożona żadna niemiecka ręka, i jeśli diabeł będzie chciał zabrać Polskę, to powinniśmy mu w tym pomóc”.

W 1925 r. Niemcy rozpoczęli wojnę gospodarczą, podnosząc cła na polskie towary, czym spowodowali wielkie problemy ekonomiczne. W tym samym roku w szwajcarskim Locarno, w traktatach międzynarodowych zagwarantowały nienaruszalność granic z Francją i Belgią, ale odmówiły złożenia takich deklaracji w stosunku do Polski i Czechosłowacji. Dopiero układ z 1934 r. - jak się wydawało - unormował sytuację. W 1935 r. Marszałek umarł, a Niemcy rośli w siłę. Gdy nie zdołali zwasalizować Polski i użyć do walki z komunizmem, w 1939 r. dogadali się z Sowietami.

Na początku wojny, oprócz oddawania hołdów Piłsudskiemu, okupanci w Krakowie zachowywali się jeszcze przyzwoicie. Żołnierze płacili za kupowane towary, a liczni starsi oficerowie pochodzący z Austrii i służący niegdyś w wojsku Franciszka Józefa I okazywali szacunek dla polskości. Niemcy „zapowiedzieli też, że będą sprawować rządy w poszanowaniu polskich tradycji i z zachowaniem polskich instytucji. Sugerowali, że jeśli mieszkańcy zachowają spokój, mogą liczyć na ulgi i przywileje. Zajęci urządzaniem się w podbitym kraju, niepewni co do dalszych losów wojny na Zachodzie, zachowywali się w porównaniu z kolejnymi latami na ogół poprawnie, potwierdzając tym nadzieje całkiem licznych w Krakowie optymistów, Polaków i Żydów, którzy uważali, że okupacja do czasu wyzwolenia przez aliantów nie będzie sroga” - pisze prof. Andrzej Chwalba.

Wkrótce jednak wyczerpał się niemiecki szacunek dla Marszałka.

„Z honorami tymi szybko skończył (…) gubernator generalny Hans Frank”

- pisze niemiecki kryminolog i literat Dieter Schenk.

Gdy 7 listopada 1939 r. gubernator zorganizował sobie wjazd na Wawel, zadbał o takie szczegóły uroczystości jak oświetlenie Sukiennic, oflagowanie Rynku czy ustawienie szpaleru z pochodniami na trasie do zamku. Niemiecka warta honorowa przed kryptą Piłsudskiego nie była już potrzebna.

We wrześniu 1940 r. na rozkaz gubernatora pl. Piłsudskiego w Warszawie i Rynek Główny w Krakowie zostały nazwane identycznie: Adolf-Hitler-Platz, a 21 sierpnia 1941 r. krakowską ul. Piłsudskiego przemianowano na Universitätstrasse. Na szczęście planów zniszczenia kopca Piłsudskiego w Krakowie Frank nie zdążył już zrealizować.

Mateusz Drożdż

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia