1 kwietnia 1924 r. już jako Zakład Ślusarsko-Budowlany firma rozpoczyna działalność przy ul. Św. Antoniego Z roku na rok rozwija się, zwiększa się zatrudnienie i asortyment wyrobów. W 1935 r. sprowadzono ze Szwecji dwie spawarki elektryczne - to były pierwsze we Włocławku tak nowoczesne urządzenia. W zakładzie wykonywane były elementy budowlane, ogrodzenia, drzwi, balustrady, konstrukcje stalowe. Także prace spawalnicze oraz cięcia metali i stopów.
Firma Kazimierza Łukomskiego cieszyła się uznaniem
Zatrudnieni byli tu wykwalifikowani fachowcy: ślusarze, tokarze, spawacze i kowal. Czasami wykonywano też zamówienia nietypowe. Np. po wielkim pożarze w fabryce Nobiles konieczne było sprowadzenie walców do gięcia blach na wielkie zbiorniki wykonane z nierdzewnej stali. Inny przykład - w czasie remontu kuchni w 14. Pułku Piechoty do pobielenia, czyli pokrycia warstwą cyny miedzianych kotłów, zaangażowano brygadę Cyganów. Równie nietypowym zadaniem było wykonanie dwóch balkonów na kominie Celulozy. Firma Kazimierza Łukomskiego cieszyła się zasłużonym uznaniem. Świadczą o tym liczne nagrody, wyróżnienia, dyplomy i listy pochwalne.
Nadszedł rok 1939
Po zajęciu miasta przez Niemców, w kantorze firmy pojawiło się kilku panów w czarnych mundurach. Zażądali wydania kluczy do różnych kas pancernych. 29 czerwca 1940 roku Niemcy wpadli do naszego domu. Dali dwadzieścia minut na ubranie się - pisze w swych wspomnieniach syn Kazimierza, Jan Łukomski. - Kazali podpisać ojcu zrzeczenie się zakładu na rzecz Rzeszy, ale ojciec nie podpisał. Całą naszą rodzinę zgarnęli do samochodu i zawieźli na dworzec, skąd pociągiem, w bydlęcych wagonach, wywieźli do obozu w Konstantynowie pod Łodzią. Konsekwencją tego, że ojciec nie podpisał owego zrzeczenia, było to, że nasza firma jeszcze przez dłuższy czas istniała pod niemiecką okupacją. Świadczą o tym np. nagłówki firmowych druków - z nazwą: Zakład Ślusarsko-Budowlany Kazimierz Łukomski i drugi, z nazwiskiem niemieckiego komisarza - Julius Scherer.
Ojca przedwojenni dobrzy znajomi narodowości niemieckiej ostrzegali przed deportacją. Dlatego rodzice przygotowali się na taką ewentualność. Pochowane zostały: aparat fotograficzny, nowe, precyzyjne narzędzia, dokumenty i książki. O działalności zakładu pod komisarycznym zarządem nie ma wiele wiadomości. Z fragmentów zachowanych dokumentów wiadomo, że Scherer panował w zrabowanym warsztacie do stycznia 1945 r.
Trudne lata okupacji i wojennej tułaczki
Cztery okupacyjne lata spędziliśmy kolejno w gospodarstwach w Barciejowie, Głodna i Małej Niedźwiady. Ojciec wykonywał różne roboty ślusarskie w zamian za żywność, najczęściej naprawiał broń oddziałów partyzanckich. Ostatnim etapem naszej wojennej tułaczki było małe miasteczko Chodel. Zostaliśmy tu ewakuowani z terenów przyfrontowych po zatrzymaniu się na prawym brzegu Wisły sowieckich wojsk w 1944 r. Ślusarskie umiejętności ojca znów stały się podstawą naszej egzystencji. Dwaj starsi bracia zostali powołani do wojska. Marzył się nam powrót w rodzinne strony.
Rodzina, zaopatrzona w odpowiednie rosyjskie i polskie dokumenty, żywność oraz zapas bimbru na ewentualne łapówki, wyruszyła z Chodla przez Opole w kierunku Wisły, przez Iłżę, Końskie dotarła do Skierniewic, a potem do Kowala i Włocławka. Zachowały się dokumenty świadczące o staraniach Kazimierza Łukomskiego o odzyskanie własnego warsztatu. To m.in. upoważnienie z lutego 1945 r. Tymczasowej Rady Narodowej we Włocławku sekcji rzemiosł, które pozwała Kazimierzowi Łukomskiego zaopiekować się warsztatem ślusarsko-budowlanym i jego stanem towarowym. Ale odzyskanie własności napotykało wiele trudności, bo nowa, komunistyczna władza niechętnie widziała je w formie prywatnego zakładu.
Określenie go w kolejnych pismach, m.in. Ministerstwa Skarbu, jako przedsiębiorstwo przemysłowe, a nie rzemieślnicze, miało swoje konsekwencje - w późniejszym czasie stanowiło podstawę do pozbawienia praw własności. Nastąpił dłuższy okres niszczenia "prywatnej inicjatywy". Swoistą obroną przez tym było powołanie w 1948 r. spółki jawnej, do której przystąpili: Kazimierz Łukomski, Tadeusz Łukomski i Tadeusz Kraszewski.
Przyszły lata walki o przetrwanie zakładu
W ostatnim zachowanym w archiwach dokumencie z 1952r. "ludowa władza" uznaje firmę za niezdolną do rozwoju. Podporządkowana Pomocniczej Spółdzielni Rzemieślniczej będzie tylko "etapem wstępnym do przejścia na wyższy poziom uspołecznienia". Instrumentem dochodzenia do tego "wyższego poziomu" było stosowanie pokontrolnych domiarów przez Urzędy Skarbowe - pisze Jan Łukomski. 9 września 1957 r. umiera twórca firmy, Kazimierz Łukomski.
Formalnie zarządzanie warsztatem przejmuje żona, Eugenia Łukomska. Po jej śmierci w 1975 r. kieruje nim zięć, Tadeusz Kraszewski. Datę jego śmierci - 12. 11.1984 r. należy przyjąć za koniec działalności firmy.
Jolanta Młodecka
GAZETA POMORSKA