W 1914 r. ziemie Małopolski (Galicji) objęte były wojenną pożogą. Pewni swego Rosjanie parli w krwawych bojach z oddziałami austro-węgierskimi do okrążenia, a następnie zdobycia Krakowa. Szczególnie ciężkie walki toczyły się na Ziemi Myślenickiej. Od 21 listopada rozpoczęły się walki na południe od Krakowa, a 29 listopada wojska rosyjskie zajęły Dobczyce i Siepraw. Kolejną zdobyczą miały być Myślenice – miasto nad rzeką Rabą.
To „Matier Boża”
Ostrzał miasta rozpoczęto od zniszczeń w Dolnej Wsi. Same Myślenice dla silnych carskich formacji stanowiły niewielką przeszkodę. 30 listopada (według niektórych relacji 29 listopada) grzmiące armaty i wojsko ustawione były m.in. na moście osieczańskim na rzece Raba (nie zachował się do naszych czasów), za którym rozciągało się już miasto. Od szturmu rosyjskich formacji na bezbronne de facto Myślenice dzieliły już tylko minuty – żołnierze repetowali broń i nakładali bagnety, gdy wtem wśród opadającego dymu armatniego i w oparach gęstej mgły ich zdumionym oczom ukazała się ogromna świetlista postać kobiety z dzieciątkiem w ręku, która rozpościerała szeroko nad miastem swój niebiański płaszcz. Prawosławni żołnierze nie mieli problemu z nazwaniem cudownie ukazującej się postaci. To była „Matier Boża”, której najwidoczniej nie spodobało się to, że carscy sołdaci mieli zamiar złupić miasto. Totalnie zaskoczeni i wystraszeni żołnierze bali się uderzyć na Myślenice. Panika udzieliła się także rosyjskim oficerom – był to przecież widomy znak, że Matka Boża nie jest po stronie Rosjan! W przypadku kontrataku słabych sił austro-węgierskich klęska Rosjan była pewna. Ten jednak nie nastąpił. Po naradzie dowództwa rosyjskie wojsko odstąpiło od szturmu na miasto, kierując swój dalszy marsz w kierunku wschodnim. Myślenice były uratowane. Dodatkowym kłopotem dla innych carskich formacji był fakt, iż w sąsiadującej z Myślenicami dolinie Trzemeśnianki zaległa tak gęsta mgła, że ich oddziały zaczęły się gubić i także musiały zawrócić.
Cudowny obraz
Nagły odwrót wojsk carskich spod Myślenic opisany został w tzw. kalendarzu przemyskim. W ten sposób marzenia Rosjan o zdobyciu twierdzy Kraków spaliły na panewce. Szala zwycięstwa zaczęła się przechylać na stronę oddziałów austro-węgierskich, które 6 grudnia odbiły Dobczyce, a 6 i 7 grudnia wyparły Rosjan z rejonu Wieliczki. Wkrótce wojska carskie zostały zaatakowane przez siły państw centralnych, w ramach których walczyły także polskie legiony. Jak się okazało, niektórzy carscy żołnierze, którzy jeszcze tydzień wcześniej chcieli wkroczyć do miasta jako zwycięzcy, trafili do Myślenic jako jeńcy. Zgromadzeni na myślenickim rynku, potwierdzali w swoich relacjach cudowną interwencję Matki Bożej. Mieszkańcy Myślenic nie mieli wątpliwości, że swoje ocalenie zawdzięczają Myślenickiej Pani – mowa o słynącym z cudownych uzdrowień obrazie Matki Bożej Myślenickiej. Według legendy obraz został namalowany we Włoszech w XVI wieku. Był niezwykle piękny i wkrótce miał trafić do Watykanu, ciesząc oko i pogłębiając wiarę papieża Sykstusa V. Wnuczką siostry papieża była ksieni klasztoru w Wenecji, do której obraz trafił po latach. Świątobliwa ksieni piękny obraz podarowała następnie podróżującemu księciu Jerzemu Zbaraskiemu, który przywiózł wizerunek do Krakowa, umieszczając go w swoim domu. Obok obrazu nie dało się przejść obojętnie. Była to Eleusa – typ ikonograficzny przedstawiający Matkę Bożą trzymającą w ramionach Jezusa, który obejmując Jej szyję, przytula się do policzka. Z obrazu biła czułość i serdeczność kochającej Matki, wyrażającej także boleść nad przyszłą męką Syna.
Zaraza w Krakowie
W latach dwudziestych XVII wieku w Krakowie wybuchła zaraza. Wśród zarażonych domostw znalazł się także dom księcia Zbaraskiego. W celu powstrzymania epidemii obraz jak i całe wyposażenie domu przeznaczono do spalenia. Jednak niezwykłe piękno wizerunku Matki Bożej z Dzieciątkiem zrobiło tak duże wrażanie na urzędniku krakowskim Marcinie Grabyszy, który, łamiąc rozporządzenie rajców, zabrał obraz do swojego domu w Łagiewnikach. Po kilku latach, w 1633 r., rodzina Grabyszów przywiozła obraz do domu w Górnej Wsi koło Myślenic pod Krakowem. W tym też czasie będący w domu Marcin Grabysza tracący wzrok odzyskał zdrowie w cudowny sposób. Widocznym znakiem boskiej interwencji były krople pachnącego olejku, które pojawiły się na obrazie. Wkrótce też cud potwierdziła komisja krakowskich teologów, a sam obraz w uroczystej procesji umieszczono w kościele w Myślenicach. Po z górą dwudziestu latach Cudowny Obraz został przeniesiony do kaplicy fundowanej przez hetmana wielkiego koronnego Stanisława Koniecpolskiego i jego żonę Krystynę Lubomirską. Kaplica była wotum za uzdrowienie przez Panią Myślenicką syna hetmana, Aleksandra Koniecpolskiego.
Świętokradztwo w PRL
Do Cudownego Obrazu Matki Bożej Myślenickiej pielgrzymowali pątnicy z odległych stron Rzeczypospolitej. Dokonywały się liczne cudowne uzdrowienia. Tylko w latach 1624-1642 kustosz sanktuarium ks. Wojciech Ofiarowicz odnotował 1428 łask. Obraz Matki Bożej Myślenickiej stał się znany na Mazowszu i we Lwowie, w Kielcach, Gidlach, w Łomży, Nowym Sączu, na Podhalu, w Kętach, w Olkuszu, a także w Wielkopolsce. Sanktuarium Myślenickie cieszyło się znaczną sławą jeszcze w XVIII wieku, pomimo wielu klęsk i kataklizmów dziejowych, których Myślenice doświadczały w tym czasie. Na początku lat sześćdziesiątych XX wieku pojawiła się myśl o koronacji obrazu. W niedzielę 24 sierpnia 1969 r. mszy św. przewodniczył metropolita poznański abp Antoni Baraniak, a zaszczyt koronacji przypadł kard. Karolowi Wojtyle. W 1983 r., gdy obchodzono 350-lecie powstania sanktuarium, doszło do włamania i kradzieży koron z Cudownego Obrazu. Nowe korony zostały poświęcone przez papieża Jana Pawła II podczas mszy świętej na krakowskich Błoniach 22 czerwca tego samego roku. Rekoronacji dokonał kardynał Franciszek Macharski w święto Narodzenia NMP, 8 września 1983 r. Historia w pewien sposób zatoczyła koło. Wierna kopia pochodzącego z Italii Cudownego Obrazu Pani Myślenickiej została w 2018 r. podarowana papieżowi Franciszkowi w ramach archidiecezjalnej pielgrzymki dziękczynnej za wybór kard. Karola Wojtyły na papieża. Ciekawe, czy odbierając prezent, usłyszał historię o „Cudzie nad Rabą”...