Czy człowiek siedzący w więzieniu może zostać posłem?

Szymon Spandowski
Powitanie wojsk polskich w styczniu 1920 roku. Mężczyzna z długą brodą to redaktor Jan Brejski.
Powitanie wojsk polskich w styczniu 1920 roku. Mężczyzna z długą brodą to redaktor Jan Brejski. Z archiwum Tadeusza Zakrzewskiego
Podczas wyborów parlamentarnych w 1903 roku w Toruniu doszło do rewolucji. Tak w każdym razie zajścia przy ulicy Mostowej przedstawiła prasa niemiecka. Kampania wyborcza była brutalna, pełna ciosów poniżej pasa. Same wybory były bardzo ciekawe. Karty do głosowania były np drukowane w gazetach.

Jak funkcjonuje oddział kardiologiczny w szpitalu na Bielanach?

od 16 lat

Żeglując sobie przez Toruń sprzed 120 lat ominęliśmy wybory do niemieckiego parlamentu, które odbyły się w czerwcu 1903 roku. Relację odłożyliśmy na później, aby wspomnieniami kampanii sprzed lat nie zagęszczać atmosfery towarzyszącej wyborom teraźniejszym.

Polecamy

W tamtych czasach każde wybory były wojną i to taką prowadzoną na kilku frontach. Konserwatyści walczyli z socjalistami, antysemici z Żydami, katolicy z protestantami, a nade wszystko Polacy z Niemcami. Polscy katolicy spierali się z niemieckimi protestantami i niemieckimi katolikami. Za swoich wrogów uważali socjalistów. Ścierali się też między sobą, chociaż do urn starali się maszerować wspólnie. W pierwszych szeregach szli rzecz jasna mężczyźni, ponieważ tylko oni mieli w Cesarstwie Niemieckim czynne i bierne prawa wyborcze. Walka była zacięta również dlatego, że w tych parlamentarnych wyścigach nie było nagrody za zajęcie drugiego miejsca - okręgi były jednomandatowe. Co ciekawe, jeden kandydat mógł startować w kilku okręgach, chociaż w przypadku wygranej, mógł reprezentować mieszkańców tylko jednego.

W ilu okręgach mógł startować jeden kandydat?

W 1903 roku Leon Czarliński startował na przykład z okręgu tucholsko-chojnickiego oraz sztumsko-kwidzyńskiego. Ksiądz Antoni Wolszlegier ubiegał się o mandat w okręgu gdańskim - miejskim, gdańskim - wiejskim oraz elbląsko-malborskim. Poza tym, jeśli chodzi o nasze okolice, w okręgu grudziądzkim polskim kandydatem był redaktor "Gazety Grudziądzkiej" Wiktor Kulerski, zaś w okręgu toruńsko-chełmińsko-wąbrzeskim, redaktor "Gazety Toruńskiej" Jan Brejski. Z tym ostatnim był problem, ponieważ akurat siedział w więzieniu.

"Dnia 28 kwietnia zatwierdził sąd rzeszy w Lipsku wyrok toruńskiej izby karnej, skazujący naszego pisma p. Jana Brejskiego na dwa miesiące więzienia za artykuły o procesie gimnazyastów i o karaniu przez pastora i lokalnego inspektora p. Nimza dzieci polskich w szkole ludowej w Pieczeni - informowała jeszcze w maju 1903 roku "Gazeta Toruńska". - Dziś doręczono p. Brejskiemu wyrok a z nim wezwanie, aby zaraz (słowo podkreślono), ewentualnie najpóźniej do 25 maja zgłosił się do więzienia w Golubiu. Jeżeliby się spóźnił, miał zostać aresztowany. Z tego powodu po 25 maja nie będzie p. Brejski mógł bywać na wiecach, ale spodziewamy się, że rodacy w okręgu chełmińsko-wąbrzesko-toruńskim tym gorliwiej będą za nim agitowali, aby opuścił mury więzienia już jako poseł".

Czy wyrok sądowy przekreślał karierę polityczną?

Jak widać, wyrok nie przekreślał dalszej kariery politycznej. Poza tym, najwyraźniej został wykorzystany w kampanii wyborczej przez obie strony. Polacy apelowali, aby jeszcze bardziej wzmocniło to ich szeregi, zaś Niemcy... Jan Brejski został 25 maja 1903 roku aresztowany na toruńskim dworcu, gdzie czekał na pociąg do Golubia. Policjant przeprowadził redaktora przez ulice miasta do ratusza i zamknął Brejskiego na noc w znajdującym się tam areszcie. Następnego dnia rano Jan Brejski został ponowie przeprowadzony pod strażą przez niemal całe miasto (z ratusza, przez most kolejowo-drogowy na Dworzec Główny), gdzie w towarzystwie żandarmów wsiadł do golubskiego pociągu. Ta demonstracja siły została dostrzeżona i zrobiła wrażenie.

Polecamy

Wybory miały się odbyć 16 czerwca. Toruń został podzielony na dziewięć okręgów wyborczych. Komisje miały urzędować w: restauracji Klatta przy ul. Żeglarskiej 7, Szkole Ludowej przy Piekarach 49, Restauracji Nicolaia przy Podmurnej (w miejscu Piernikowego Miasteczka), budynku Strzelnicy, czyli obecnym MDK-u, szkole na rogu ul. Prostej i Jęczmiennej, Ogrodzie Ludowym przy Szosie Chełmińskiej, który znajdował się na północ od skrzyżowania z ul. Grudziądzką, szkole pod zegarem na Bydgoskim Przedmieściu, restauracji przy ul. Melliena 106 (dziś Mickiewicza 110) i szkole ludowej przy Lubickiej 44 (dziś 36).

Skąd można było wziąć karty do głosowania?

Karty wyborcze można było na przykład wyciąć z gazety. Prostokąt z wydrukowanym nazwiskiem redaktora Brejskiego z Torunia należało w komisji wyborczej włożyć do koperty, którą każdy wyborca miał otrzymać od przewodniczącego komisji. Karty takie gazeta drukowała wielokrotnie, zachęcając czytelników, aby wręczali je znajomym i sąsiadom. Rozwiązanie było praktyczne, chociażby dlatego, że nie wszyscy wyborcy znali niemiecki, nie wszyscy też potrafili czytać i pisać. Miało jednak minusy. Razem z drukowanymi kartami pojawiły się również informacje, że ktoś chodzi po ludziach, każe im przekreślać nazwisko Brejskiego i z drugiej strony wypisywać swoje.

Polecamy

Emocje rosły. W gazetach pojawiało się coraz więcej odezw i apeli wyborczych. Poczta poinformowała, że w dniu wyborów urzędy telegraficzne będą czynne dłużej, aby jak najszybciej można było podać wyniki. Jak i gdzie się wtedy na ich ogłoszenie czekało?

"Ruch wyborczy panował ubiegłej nocy w Toruniu bardzo ożywiony - informowała w pierwszym powyborczym wydaniu "Gazeta Toruńska". - Przed redakcyami tutejszych pism miejscowych nagromadziło się tak wiele publiczności, że trudno było przejść przez ulice. W ekspedycyi tutejszej "Thorner Zeitung" taki był natłok, że połamano wszystkie stoły, skutkiem czego musiano zamknąć ekspedycyę, a nadzwyczajny numer rozdawano z pierwszego piętra".

Wygląda na to, że pół Torunia zebrało się na ulicy Mostowej, gdzie swoje redakcje i ekspedycje miała wtedy wspomniana "Thorner Zeitung" (Mostowa 34) oraz pod numerem 18 "Gazeta Toruńska".

Gdzie czekali Polacy na informacje o wynikach wyborów?

"Cały dzień wczorajszy oblegały tłumy publiczności naszą redakcyę i ekspedycyę, czekając coraz to nowszych wiadomości o wynikach wyborów - opisywała sytuację za oknem "Gazeta Toruńska". - Za każdą razą skoro się pojawiał nowy numer nadzwyczajny ciekawa publiczność chciwie rozchwytywała go, przyczem było przed domem pisma naszego osób bardzo wiele. Do późnej nocy chciwie czytano wyniki wyborów w poszczególnych okręgach. Wieczorem, gdy wyszedł ostatni dodatek nadzwyczajny, donoszący o ostatecznym wyniku wyborów, rozpoczęto się wreszcie rozchodzić do domów. Dziś z rana rozeszła się pogłoska, iż p. Brejski zwyciężył, wobec czego znów zebrało się wielu ciekawych przed eksperdycyą. Lecz pogłoska ta okazała się fałszywą, bo mimo, że p. Brejski ma większość o ponad 600 głosów, przyjdzie do wyborów ściślejszych".

Rzeczywiście, Jan Brejski pokonał dotychczasowego niemieckiego posła Grassmanna, jednak wiele głosów padło również na innych kandydatów, więc nie zdobył wymaganej większości.

Kiedy miała się odbyć duga tura wyborów?

Dogrywka miała się odbyć 25 czerwca i tu już walka o głosy była bezpardonowa. Konkurenci rozpuszczali plotki, że skoro Brejski zdobył najwięcej głosów, to głosować już na niego nie trzeba. W okręgu, w którym kandydował Brejski, ktoś porozklejał plakaty nawołujące polskich wyborców, aby głosowali na Leona Czarlińskiego. Gdy już nadszedł dzień decydującego starcia, przed lokalami wyborczymi pojawiły się indywidua, które tłumaczyły polskim wyborcom, że ich karty są brudne, zatem trzeba je wymienić. Jak się łatwo domyśleć, na kartach "czystych" było nazwisko konkurenta.

Polecamy

Pomimo tego, siedzący w więzieniu Jan Brejski, wybory wygrał. Z wydrukowanej tuż po wyborach "Gazety" można się dowiedzieć, że znów przed redakcjami, na wyniki wyborów czekały tłumy. Kiedy jednak okazało się, że Brejski zwyciężył, Polacy szczęśliwi rozeszli się do domów. Kilka dni później jednak w gazecie pojawiło się coś takiego:

"Z powodu aresztowania dwóch osób podczas zajść piątkowych rozgłosiły telegramy, żeśmy w Toruniu mieli rewolucyę polską - czytamy. - A taki np telegram z Torunia umieściły zagraniczne biura telegraficzne. Wczoraj wieczorem rozeszła się tu pogłoska, że wybory ściślejsze wygrał nie Polak, ale Niemiec p. Grassmann. Celem sprawdzenia pogłoski, przed redakcyą "Gazety Toruńskiej" zgromadziło się kilkuset Polaków. Policya uznała zgromadzenie za niedozowlone i wezwała zebranych do rozejścia się. Skutkiem oporu ze strony Polaków doszło do gwałtownego starcia, przyczem dwie osoby uwięziono".

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia