Cesarstwo niemieckie działało jak zegarek. Pociągi jeździły punktualnie, a gdy już jakiemuś zdarzyło się spóźnienie, pisały o tym gazety. Na prawie wszystko był jakiś przepis no i w ogóle porządek musiał być. Zdarzało się jednak, że w tym zegarku jakiś trybik nie zaskoczył. Urząd wysyłał na przykład geodetę, aby ten przeprowadził pomiary na jednym z toruńskich fortów. Geodeta rzecz jasna miał służbowy uniform, bo w Prusiech wszyscy urzędnicy mieli służbowe uniformy. Zabierał się do roboty, a tu wyrasta przed nim patrol wojskowy i pod lufą karabinu prowadzi go na odwach. W gazetach zaś piszą, że złapano szpiega, który przebrał się w mundur i robił jakieś pomiary na forcie. Tyle zamieszania i nieprzyjemności, a później okazuje się, że nieborak wykonywał swoje obowiązki, ale informacja o jego przybyciu nie dotarła do patrolujących teren żołnierzy.
Polecamy
Przykrą przygodę geodety kiedyś opisywaliśmy. W lipcu 1903 roku zdarzył się przypadek podobny, jednak tym razem podana przez prasę informacja nie została sprostowana, więc może rzeczywiście coś było na rzeczy?
"Na gorącym uczynku schwytano na VI forcie jakiegoś nieznajomego człowieka, który zajęty był rysowaniem wieży pancernej - informowała "Gazeta Toruńska". - Odstawiono go natychmiast przed guwernera. Wdrożone śledztwo wykaże, o ile się ta wiadomość sprawdza".
Który to fort dzisiaj?
Po powrocie Torunia do Polski Fort VI został przemianowany na XIII i takim jest do dziś. Schwytany rysownik musiał szkicować wieżyczkę obserwacyjną, ponieważ pancerne wieże artyleryjskie znajdowały się tylko na Forcie I, czyli w tamtych czasach Forcie Ia. Na ile taka wieżyczka mogła być dla obcych mocarstw interesująca? Francuzom z pewnością znacznie ciekawsze informacje na temat Twierdzy Toruń dostarczył aresztowany kilka tygodni wcześniej w San Remo były oficer toruńskiego garnizonu Helmuth Wessel. Jeśli zaś chodzi o Rosjan przypomnijmy, że Anna Zglińska znalazła przed laty w moskiewskim archiwum sporządzony w czasach zaborów bardzo drobiazgowy raport na temat Torunia - twierdzy oraz panujących w mieście stosunków. Przygotował go ktoś wykształcony, najwyraźniej związany z miastem od wielu lat. Komu zatem opłacałoby się ryzykowane szkicowanie na forcie? Cóż, może w przyszłości, przekopując kolejne gazety z przeszłości, tego się dowiemy.
Do czego służyła gąbka w kapeluszu?
Pod koniec lipca A.D. 1903 w Toruniu i okolicach było bardzo gorąco. Na terenach dopiero co zalanych przez wielką powódź, atmosfera musiała przypominać bagna Luizjany. W mieście jednak również trudno było wytrzymać, a upał doskwierał nie tylko ludziom.
"Koń kapeluszu pojawił się na ulicach toruńskich - donosiła "Gazeta Toruńska". - Firma L. z ulicy Garbarskiej pierwsza wprowadziła do naszego miasta tę nowości, która w innych większych miastach już dawno się pojawiła. Kapelusze takie mają konie chronić przed porażeniem słonecznym i wewnątrz mają gąbkę napełnioną octem, który ma koniowi zwilżać głowę. Zapewne wkrótce i inne konie, zwłaszcza dorożkarskie, otrzymają takie kapelusze, które są dla nich wielkim dobrodziejstwem podczas upałów".
Ten entuzjazm chyba okazał się przedwczesny, bowiem na pocztówkach i zdjęciach z tamtych czasów koni w kapeluszach nie widać. Może i słusznie, bo czy koń jest korniszonem, aby moczyć się w occie? Nie można było tej gąbki w kapeluszu moczyć w zwykłej wodzie?
Polecamy
Skoro już o wodzie mowa, to Wisła nie dawała za wygraną. Fala powodziowa, o której wspominaliśmy tydzień temu, spłynęła na północ. Po kilku dniach wytchnienia poziom wody znów jednak zaczął się podnosić. Woda ponownie zalała tory kolei nabrzeżnej, magazyny oraz położoną przy porcie ulicę. Skutki powodzi były fatalne.
Krajobraz po powodzi
"Dopiero teraz, po opadnięciu wody, przedstawia się cały obraz spustoszenia, który poczyniła woda na wybrzeżach i polanach - raportowała "Gazeta Toruńska". - W całej rozciągłości pozalewane łąki pokryte zostały szlamem, który przynajmniej rok nie pozwoli podnieść się na nowo trawie. Ziemniaki, które były na brzegach posadzone zostały przez wzburzone fale podmyte i uniesione z prądem. Zboża również wskutek wody poległy i zostały zaszlamowane. Rolnicy chcąc coś uratować dla siebie zbierają owe zboże jako ściółkę. Siano również, o ile nie zostało sprzątnięte, woda pozanosiła w odległe strony. Takie to smutne wieści dochodzą z bliższych i dalszych okolic Torunia. W samym Toruniu szkody powstałe przez wodę nie są małe. Cały brzeg od bramy mostowej aż do żelaznego mostu, który już podczas zimowej powodzi znacznie został uszkodzony, teraz jeszcze bardziej został rozszarpany, tak iż miasto będzie na gwałt zmuszone cały ten brzeg wymurować, ażeby w przyszłości dalszych złych następstw uniknąć. Kępa Bazarowa, która również po części była zalaną, bardzo niemiłe sprawia obecnie wrażenie. Krzaki pogięte, trawa zaszlamiona i pokładzona wygląda jakby była stratowaną. Wobec tego ulubione miejsce do przechadzek stało się zupełnie zabłocone, tak iż na razie będzie trzeba tam zaniechać przechadzek wskutek błota, które prawdopodobnie długo nie wyschnie".
Naczelny prezes zobaczył obraz klęski na własne oczy
Szkody rzeczywiście musiały być bardzo poważne, skoro natychmiast po przetoczeniu się fali powodziowej, w teren wyruszyły najwyższe władze prowincji.
"Naczelny prezes Prus Zachodnich p. Dellbrück przybędzie w tych dniach w okolice Torunia, ażeby naocznie się przekonać, jakie szkody wyrządziła powódź - czytamy w jednym z ostatnich lipcowych wydań "Gazety Toruńskiej". - W towarzystwie naczelnego prezesa, który tu przypłynie parostatkiem, znajdować się będzie jeszcze kilku innych panów".
Polecamy
- Parostatkiem do Czerniewic w upalny dzień. Albo gdzieś indziej, wybór był kiedyś duży
- Proces mordercy z ulicy Chełmińskiej. Jaki wyrok otrzymał zaatakowany nożownik?
- W jaki sposób pewien przemysłowiec chciał powiększyć swój interes i co z tego wynikło
- Balon ostrzelany przez żołnierzy z Rypina spadł pod Brodnicą
Jak widać, już wtedy istniała funkcja prezesa kraju, czy też w tym wypadku - krainy. Wracając jednak do roku 1903: dla wygody urzędników na dworcu w Chełmży miały powstać łazienki, samo miasto miało zaś otrzymać załogę wojskową. Władze Chełmży zabiegały o to od dawna, za wojskiem szły wszak spore pieniądze, zaś miasto garnizonowe nabierało większego znaczenia. W Toruniu natomiast żołnierze opuścili jeden z posterunków.
Zmiana warty przed więzieniem
"Posterunek wojskowy, który dotychczas stał przy toruńskiem więzieniu, został skasowany - informował dziennik z ul. Mostowej. - Strażnikiem więziennym mianowano teraz osobę cywilną".
W tym czasie z golubskiego więzienia powrócił Jan Brejski. Trafił tam dwa miesiące wcześniej, jako skazany za jeden z tekstów redaktor "Gazety Toruńskiej", a na wolność wyszedł jako poseł do niemieckiego parlamentu z okręgu toruńsko-chełmińsko-wąbrzeskiego. W nowej pracy czekała na niego nowelizacja prawa dotyczącego pracy robotnic. Zgodnie z nią, wszystkie kobiety miały pracować najwyżej 10 godzin dziennie z 1,5-godzinną przerwą na obiad. Do tej pory 10 godzin pracowały tylko robotnice w wieku 14-16 lat.