Dokąd można było dojechać z Torunia pociągiem w czasach, gdy jedwab spływał krwią?

Szymon Spandowski
Tak wyglądał toruński Dworzec Główny na początku XX wieku.
Tak wyglądał toruński Dworzec Główny na początku XX wieku. Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa
Na początku XX wieku pod Toruniem kwitł mały ruch graniczny. Zgodnie z przepisami, bez cła można było przenieść mięso na własny użytek. Lepiej też było unikać srebrnych monet.
od 16 lat

Wąbrzeźno jest prawdziwą perełką naszego regionu. Małym miastem pełnym ciekawostek. Tymi, które udaje nam się wydobyć ze starych gazet, dzielimy się z dużą przyjemnością. Wspominaliśmy między innymi, że Wąbrzeźno jako jedno z pierwszych miast w regionie doczekało się elektrycznego oświetlenia. Tutaj również powstała jedna z pierwszych na ziemiach polskich kolei elektrycznych. Elektryczne pociągi łączące dworzec kolejowy z centrum miasta ruszyły, zanim Toruń doczekał się napędzanych prądem tramwajów. Czy ten pionierski środek transportu się sprawdził? Owszem, na początku lipca 1902 roku „Gazeta Toruńska” poinformowała, że wąbrzeska kolej elektryczna przyniosła w roku minionym prawie 35 tysięcy marek dochodu, wydatki z nią związane wynosiły natomiast prawie 23 tysiące marek.

Polecamy

Nieźle, szczególnie że wąbrzeska kolej przewoziła głównie pasażerów, a najbardziej powszechny i dochodowy był transport towarów. Na toruńskim Dworcu Głównym na przykład ruch panował niczym w ulu. O jego natężeniu świadczą m.in. doniesienia o różnych wypadkach, jakie pojawiały się w gazecie bardzo często. Wśród pociągów pasażerskich, szczególnie na liniach lokalnych, dominowały składy mieszane, to znaczy osobowo-towarowe. Jak wyglądał w tamtych czasach rozkład jazdy?

Jak wyglądał kolejowy rozkład jazdy w Toruniu na początku XX wieku?

Na początku lipca 1902 roku w jednym z wydań „Gazety Toruńskiej” prawdopodobnie pojawiła się dziura. Wypadła reklama, bądź jakiś komunikat – tego nie wiemy. Możemy się jednak domyślać, że odpowiedzialny za numer redaktor Dyonizy Królikowski postanowił ją załatać, publikując rozkład jazdy pociągów obowiązujący od 1 maja A. D. 1902. Podzielony był on na dwie części: pociągi przyjeżdżające do Torunia z Chełmży, Aleksandrowa, Kowalewa, Inowrocławia i Bydgoszczy, oraz pociągi wyjeżdżające z Torunia do tych miejscowości. Zapewne chodziło tu przede wszystkim o kierunki, pociągi do Chełmży zapewne kursowały również do Grudziądza i Malborka, przynajmniej część tych inowrocławskich jeździła również do Poznania i dalej – Berlina, Brukseli, Paryża z wagonami do Londynu, bo i takie połączenia mieliśmy w rozkładzie. Tak samo pociągi do Kowalewa musiały również jeździć do Olsztyna, Królewca i Wystrucia, zaś te Aleksandrowskie jeździły też do Warszawy. No, chyba że opublikowany rozkład jazdy dotyczył tylko pociągów lokalnych, jednak o tym nie było żadnej wzmianki.

Na której linii kolejowej było najwięcej pociągów?

W każdym razie w ciągu dnia z Torunia do Chełmży odjeżdżało pięć pociągów: pierwszy o godz. 6.20, ostatni o godz. 20.06. Tyle samo przyjeżdżało z Chełmży do Torunia: pierwszy o godz. 7.53, ostatni o godz. 22.13. Z Torunia ku rosyjskiej granicy również odjeżdżały cztery pociągi: pierwszy o godz. 1.09, ostatni o 19.18. Pierwszy z czterech pociągów z Aleksandrowa meldował się w Toruniu o godz. 4.27, ostatni przybywał tu o godz. 22.09. Na linii wystruckiej, czyli w stronę Kowalewa kursowało w ciągu doby 12 pociągów – sześć wyjeżdżało z Torunia między godz. 1.17 i 19.13 i sześć przyjeżdżało między godz. 5.02 i 22.26. Tak samo wyglądał na tej linii ruch na zachód, czyli w stronę Inowrocławia. Pierwszy z sześciu pociągów wyjeżdżał o godz. 6.36, zaś ostatni o godz. 23.04. Pierwszy do Torunia przyjeżdżał o godz. 5.53, ostatni o godz. 22.48. Największy ruch panował między Toruniem i Bydgoszczą. Tu w ciągu doby kursowało 14 pociągów, po siedem w jedną i drugą stronę, poczynając od godz. 5.18, a kończąc na godz. 23 (wyjazdy z Torunia) oraz od godz. 0.17 do godz. 21.21 (przyjazdy do Torunia).

Polecamy

Poza pociągami rozkładowymi pojawiały się również składy specjalne. Przez Toruń przejeżdżali rosyjscy carowie, kilka tygodni temu wspominaliśmy o bracie cesarza Niemiec, który podróżował z Ciechocinka do Berlina we własnym wagonie doczepionym do „cywilnego” ekspresu. Wcześniej również wyłowiliśmy wzmiankę o specjalnym pociągu perskiego szacha. Teraz dorzucimy do tej kolekcji jeszcze jedną koronę.

Który król przejeżdżał przez Toruń 120 w lipcu 1902 roku?

„Król włoski w Toruniu. Rzadkiego gościa będziemy mieli na dworcu toruńskim. W sobotę o godz. 12 w południe przejeżdża przez Toruń w podróży swej do cara monarcha Włoch – informowała w sobotę 12 lipca 1902 roku „Gazeta Toruńska”. - Pociąg tutaj staje i po krótkim przystanku rusza dalej”.

Poza mniej lub bardziej nobilitowanymi pasażerami, przez toruński dworzec przejeżdżali również szmuglerzy. Niektórzy z konieczności zatrzymywali się tu na długo. Niedawno wspominaliśmy o wartym 40 tysięcy marek jedwabiu odnalezionym podczas rewizji zaplombowanego wagonu z drewnem dokonanej przez rosyjskich celników w Aleksandrowie. Pisaliśmy także, że w związku z tym aresztowano dwóch robotników z Torunia. Już wtedy prasa pisała, że to na pewno nie oni powinni znaleźć się na ławie oskarżonych, bo przecież nie mogli wyłożyć 40 tysięcy marek na zakup towaru. Rzeczywiście, najpierw zostali obaj skazani, a później uwolnieni, ponieważ okazało się, że jednak są niewinni. Ciekawe, co będzie dalej? W tamtych czasach jedwab często spływał krwią, jedną z takich krwawych historii z przemytniczego szlaku „Gazeta Toruńska” opublikowała w połowie lipca 1902 roku.

Gdzie doszło do bitwy z przemytnikami?

„Bitwa na granicy prusko-rosyjskiej. Spod Michałowic na granicy Królestwa donoszą o krwawem zajściu, którego ofiarą padło aż dziewięciu ludzi – czytamy. - W dniu 29 czerwca zorganizowana gromada przemytników przekradała się do Królestwa z drogimi jedwabiami. Prowadził ich „fachowy” przewodnik Markus Kischel. Na samej granicy gromada napotkała konnego obejżczyka, to jest strażnika skarbowego rosyjskiego. Przewodnik zwrócił się doń ze zwykłą propozycyą dania łapówki. Umowa jednak nie przyszła do skutku. Przewodnik trzymał na wszelki wypadek za plecami schowany kół i naraz uderzył nim konia w głowę. Koń stanął dęba i zrzucił żołnierza za siebie. Przewodnik tylko na to czekał, rzucił się na żołnierza i zaczął go bić kołem. W tej chwili nadszedł drugi strażnik i widząc, co się dzieje, strzelił do Kischela kładąc go na miejscu trupem. Zaczęła się następnie okropna strzelanina, pośród której dano 111 strzałów. Oprócz przewodnika zostało na miejscu dwóch na śmierć, pięciu ciężko rannych, których też zaraz odwieziono do szpitala w Michałowie, a trzech lżej rannych zostało pod opieką sołdatów michałowickich”.

Polecamy

Opisany wypadek miał raczej miejsce nie na granicy prusko-rosyjskiej, ale rosyjsko-austriackiej. Pod Michałowicami w 1914 roku kordon dzielący zabory przeszła I Kompania Kadrowa. Są to zatem tereny od Torunia odległe, niemniej w naszej okolicy również kule świstały na granicy. Niedawno wspominaliśmy bitwę między przemytnikami i rosyjskimi pogranicznikami, do jakiej doszło pod Otłoczynem.

Dlaczego Rosjanie zabrali paszporty handlarzom z Torunia?

Oj tak, na granicy trzeba było uważać. 120 lat temu toruńska prasa wspominała o dwóch turystach, którzy nie zauważyli, że przekroczyli granice i zostali przez Rosjan aresztowani. Na szczęście szybko ich zwolniono. Mniej szczęścia miało dwóch toruńskich handlarzy, którzy przekroczyli granicę legalnie, ale mieli przy sobie pieniądze w srebrze, a wywóz srebra był zabroniony. Zatrzymał ich i zrewidował rosyjski oficer. Jednemu zabrał 56, drugiemu zaś cztery srebrne marki. Poza tym zaprowadził obu do pobliskiego urzędu celnego, gdzie przedsiębiorcom zabrano paszporty.

„Nadto musiał jeszcze W. zapłacić 80 marek w złocie i 17 rubli kary P. zaś osiem marek – informowała „Gazeta Toruńska”. - Oprócz kary wytoczono handlarzom proces za to, że nie meldowali, iż mają przy sobie pieniądze w srebrze”.

Swoją drogą rosyjscy pogranicznicy najwyraźniej nie mieli wtedy najlepszych humorów. W tym samym czasie toruńska prasa informowała o zatrzymaniu pewnej toruńskiej gospodyni, która wybrała się na zakupy na drugą stronę granicy, co było wtedy normalną praktyką. Zgodnie z przepisami, bez żadnych opłat można było przenieść cztery funty mięsa kupionego na własny użytek. Pani jednak chciała wyświadczyć przysługę chorej sąsiadce i zakupy zrobiła dwa razy większe. Celnicy nie byli wyrozumiali, pani trafiła na jeden dzień do aresztu.

Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia