Kaszownik z fontanną, czyli jak został zatopiony ciekawy pomysł zagospodarowania toruńskiego stawu

Szymon Spandowski
Kaszownik oglądany z wieżowca przy ul. Warneńczyka. Widok z drugiej połowy lat 70., gdy osiedla Przy Kaszowniku nie oddzielały od starówki tory tramwajowe i ruchliwa ulica.
Kaszownik oglądany z wieżowca przy ul. Warneńczyka. Widok z drugiej połowy lat 70., gdy osiedla Przy Kaszowniku nie oddzielały od starówki tory tramwajowe i ruchliwa ulica. Z archiwum Adama Kołodzieja
W drugiej połowie lat 70. toruński architekt Adam Kołodziej przygotował plan zagospodarowania Kaszownika. Zabrał się do pracy, korzystając m.in. ze zdjęć zrobionych z wieżowca przy ulicy Warneńczyka. Tymi zdjęciami oraz wspomnieniami się z nami podzielił.

SPRAWDŹ: Które gry planszowe z Książnicy Kopernikańskiej cieszą się największym zainteresowaniem?

od 16 lat

Nieco starsi torunianie dobrze pamiętają dwa Kaszowniki. O roli, jaką odgrywały, wiele razy wspominaliśmy. O tym, jakie korzyści miałoby miasto, gdyby oba nadal istniały, można tylko pomarzyć. Tyle wody w samym sercu miasta! Klimat byłby zdecydowanie bardziej przyjazny, upały mniej dotkliwe, a do tego tereny rekreacyjne pierwsza klasa.

Polecamy

Cóż, w latach 70. zapadła decyzja o likwidacji jednego stawu. Historia i wielkie szanse na przyszłość, wyparowały. Otoczenie zbiornika pozostałego, miało jednak zostać zagospodarowane. Plany były bardzo ambitne.

Ośrodek rekreacyjny przy Kaszowniku?

„Sprawa zagospodarowania stawu Przy Kaszowniku i urządzenia tam ośrodka rekreacyjnego dla mieszkańców okolicznych dzielnic toczy się już od kilku lat i, jak dotąd, nie widać jeszcze końca – informowały „Nowości” 24 stycznia 1972 roku. - Koncepcja zrodziła się dość szybko, trudniej było ze sporządzeniem odpowiednich planów. Bydgoscy projektanci, którym zlecono wykonanie tego przedsięwzięcia, długi czas zwlekali, aż wreszcie zrezygnowali z realizacji projektu. Ostatnio zlecenie na projekt przyjęło Biuro Projektów Budownictwa Ogólnego w Toruniu. Ale i tam jeszcze nie zabrał się za naniesienie koncepcji na projektowe plansze. Tymczasem zdawać by się mogło, że właśnie teraz jest najistotniejsza chwila do podjęcia prac przy zagospodarowaniu stawu. Niebawem rozpoczną się prace przy budowie kolejnego odcinka trasy W-Z od węzła komunikacyjnego przy ul. Uniwersyteckiej do ul. Jagiellońskiej. Równocześnie z tymi pracami, korzystając ze zgrupowania na placu budowy sprzętu można by było zagospodarować także staw. Obawiamy się, że szansa ta nie zostanie wykorzystana, a na ośrodek rekreacyjny będziemy musieli jeszcze poczekać”.

Tu mała uwaga. W 1972 roku było to jeszcze BPBO Miastprojekt Bydgoszcz Oddział w Toruniu. Zlecenie trafiło jednak od razu do Torunia i bydgoscy projektanci nie brali w tych pracach udziału.

Kto miał przygotować projekt zagospodarowania Kaszwonika?

Architekci mieli wtedy sporo roboty. W tym samym wydaniu nasza gazeta informowała, że architekci z toruńskiego Biura Projektów Budownictwa Ogólnego przystąpili do sporządzania planów Rubinkowa. Kaszownik rzeczywiście musiał jeszcze poczekać, aż wreszcie temat do opracowania otrzymał Adam Kołodziej.

Polecamy

Staw został opróżniony, woda płynęła jedynie rynną przepływową. Architekt zabrał się do roboty. Przygotował szkice, zaś pracujący dla Miastoprojektu fotograf wykonał dokumentację, zdjęcia stawu i jego otoczenia zrobił m.in. z wieżowca przy ul. Warneńczyka. Pracował z wielką dokładnością, z wywołanych zdjęć można było złożyć panoramę.

Staw z wodotryskiem

Swoje pomysły projektant przedstawił podczas obowiązkowego wtedy RTE, czyli posiedzenia Rady Ekonomiczno-Technicznej.

- Powiedziałem, że na środku tego stawu chciałbym zamontować fontannę, która by tryskała do góry – wspomina Adam Kołodziej. - Był tam jednak pewien pan doktor, specjalista od zieleni po Wyższej Szkole Gospodarstwa Wiejskiego, który oświadczył, że to nie jest do przyjęcia, ponieważ będzie powstawała kropelkowa zawiesina i mieszając się ze spalinami, będzie tworzyła szkodliwy aerozol. Moje tłumaczenia, że to przecież rozbryzgiwać się nie musi, na nic się nie zdały.

Nad Kaszownikiem jak w Finlandii

Z fontanny na środku Kaszownika zatem nic nie wyszło. Była ona jednak tylko jednym z pomysłów inżyniera.

- Jakiś rok wcześniej byłem na wyjeździe studialnym w Finlandii – opowiada projektant. - To kamienisty kraj. Zakochałem się w tych głazach, wpadłem więc na pomysł, aby na południowym stoku stawu ułożyć kamienie, uzupełniając je odpowiednio roślinnością. Rozpętała się dyskusja, wszyscy mieli coś do powiedzenia. Skąd wziąć głazy? Rozpoczęła się budowa Rubinkowa, słyszałem, że ciągle mieli tam problemy z wykopywanymi głazami. No i dobrze, ale kto będzie te głazy woził? Zaproponowałem, że może Kombinat Budowlany, ale w odpowiedzi usłyszałem: Czy pan myśli, że oni nie mają nic innego do roboty, tylko wozić panu te kamienie?

Polecamy

A nawet gdyby przywieźli, to co dalej? Kto i w jaki sposób miał głazy układać?

- Powiedziałem, że będę brał w tym udział osobiście i mówił, gdzie jaki kamień należy położyć, że będę się tym zajmował popołudniami w ramach nadzoru autorskiego. Po studiach nie dałem się uwięzić w biurowcu, tylko chciałem być na budowie i uparłem się, że mam być majstrem. Przez półtora roku pracowałem w Kombinacie Budowlanym. Rada Techniczno-Ekonomiczna się skończyła, głazów nie zaaprobowała – dodaje Adam Kołodziej. - Zabrałem się zatem dalej do projektowania. Mając zdjęcia z góry, pomyślałem sobie, że widoki ze skarp, ogródków i przejścia wzdłuż ogrodzenia dadzą, jak to się mówi, zaoczenie niecki Kaszownika. Pomyślałem, żeby w brzeg wpuścić siedziska. Zaprojektowałem je w formie muszelek. Gdy się patrzyło na drogę przy ogródkach, miał z tego wyjść sznurek z muszlami.

Muszle na sznurku drogi? Dobry pomysł, ale...

Tym razem projekt został zaakceptowany. Muszle miały być wykonane z betonu i niewiele brakowało, aby rzeczywiście się tam pojawiły. Ktoś wpadł jednak na pomysł, aby w czynie społecznym siedziska te zrobił Towimor. Problem w tym, że ten toruński zakład produkował rzeczy z metalu, pan Adam został zatem poproszony o przeprojektowanie muszli na metalowe.

- Nie zgodziłem się na to, bo to była aberracja – mówi architekt. - Skończyło się na tym, że najcenniejsza rzecz, jaka po tym projekcie została, to te zdjęcia.

Został jeszcze chodnik wzdłuż ogródków, poza tym pan Adam zaprojektował również misę stawu. Jak już wcześniej wspomnieliśmy, woda z Kaszownika została wtedy spuszczona. Czy na dnie pojawił się arsenał z czasów wojny, o którym dziś się na Mokrem mówi?

- Nic takiego nie było – mówi Adam Kołodziej. - Na dnie widziałem wielką kłodę, a poza tym sporo kafli piecowych.

O zagospodarowaniu Kaszownika mówi się od lat. Jest już nawet gotowa koncepcja, trudniej jednak z realizacją. Patrząc na efekty różnych toruńskich „rewitalizacji”, być może dobrze. A co czuje dziś, patrząc na zarastający staw architekt, który prawie pół wieku temu przygotowywał projekt kurzący się gdzieś w miejskim archiwum?

- Interesuję się tym, jaki będzie wynik starań Urzędu Miasta Torunia – mówi Adam Kołodziej.

Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia