W tym roku minęło 170 lat od dnia, kiedy na Górnym Śląsku - w Raciborzu i Cieszynie, a także dwukrotnie w czeskiej dziś Opawie - koncertował światowej sławy pianista Franciszek Liszt. Koncerty tego genialnego artysty, a jednocześnie światowego celebryty, nie byłyby tu możliwe, gdyby nie znajomość, a w zasadzie serdeczna przyjaźń z księciem Felixem Lichnowskim, śląskim arystokratą.
Arystokrata najemnik i artysta celebryta
Jak wyglądała ta zażyła znajomość arystokratycznego księcia z pochodzącym z innych sfer artystą? Poznali się w 1840 roku po jednym z koncertów Liszta w Moguncji. Felix Lichnowski (rocznik 1814) wrócił właśnie z Hiszpanii, gdzie brał udział w tzw. wojnie karlistowskiej, konflikcie mającym na celu odebranie tronu królowej Izabeli. Książę zaciągnął się na tę wojnę dwa lata wcześniej po nieudanych próbach zrobienia kariery dyplomatycznej na pruskim dworze w Berlinie. Wojna przyniosła mu sławę odważnego bojownika, podejmującego niejednokrotnie ryzykowne wyzwania. Jednocześnie dał się poznać jako dość kontrowersyjny, ale interesujący korespondent wojenny. Z racji „ognistego temperamentu” energii mu nie brakowało, w przeciwieństwie do pieniędzy.
Franciszek (Ferenc, Franz) Liszt był już w tym czasie znanym i uznanym pianistą. Młody, bo 30-letni, wirtuoz fortepianu koncertował z wielkimi sukcesami po całej Europie. Popularność uzyskiwał już jako „cudowne dziecko”, a na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych XIX w. był uznawany na najlepszego pianistę wszech czasów. Nawet niechętny Węgrowi poeta, H. Heine, przyznawał, że kontynent opanowała swoista „lisztomania”. Koncerty Liszta przyciągały tłumy, nie tylko melomanów. Witało go nawet kilkanaście tysięcy ludzi. Udekorowane miasta, portrety w witrynach sklepów, w cukierniach czekoladki z podobizną mistrza znaczyły trasy koncertowe Liszta. Podczas i po występach działy się rzeczy niewiarygodne. Omdlenia i egzaltacje dam były na porządku dziennym. Wielbiciele zbierali z zamiłowaniem niedopałki jego cygar oraz zerwane podczas koncertu struny fortepianu, robiąc z nich następnie bransoletki, a panie dosłownie biły się o pozostawioną przez mistrza chusteczkę. 120 lat później podobnie działo się z Beatlesami i innymi najpopularniejszymi zespołami rockowymi…
Jednocześnie prawie w każdym większym mieście Liszt dawał koncert z przeznaczeniem dochodu na cele dobroczynne, np. na rzecz sierocińca, dla ubogich studentów czy dla robotników, których nie było stać na kupno biletów. Znany był również specyficzny dystans artysty do największych tego świata, choć okazywanie go było bardzo aluzyjne. Dla przykładu, podczas jednego z koncertów rosyjski car kontynuował rozmowę podczas gry Liszta. Ten przerwał gwałtownie swój koncert, a zaskoczony nagłą, wyrażającą dezaprobatę, ciszą car usłyszał kąśliwą uwagę mistrza: „Gdy car mówi, wszyscy powinni milczeć”.
Liszt ratuje Lichnowskiego z opałów
W 1841 r. Lichnowski, w tym czasie bez stałego zajęcia, zabrał się z Lisztem w trasę koncertową po niemieckich miastach. Wcześniej jednak podróżowali razem do Paryża, gdzie ich przyjaźń została scementowana. Księciu Lichnowskiemu, wskutek pojedynku z gen. Montenegro, groziło wydalenie z miasta. Liszt udał się do wszechwładnego wówczas ministra spraw zagranicznych, F. Guizota, by skutecznie ochronić przyjaciela przed sankcjami politycznymi. W 1842 r. Lichnowski towarzyszył także pianiście w Królewcu (Königsberg), gdzie Liszt odebrał na tamtejszym uniwersytecie tytuł doktora honoris causa. Od tego momentu na afiszach przed nazwiskiem Liszt widniał dodatek „Dr”.
Luksusową karetą do Krzyżanowic
Latem 1843 r. Liszt po raz pierwszy zawitał do podraciborskich Krzyżanowic, gdzie Lichnowscy mieli swoje dobra. Wracał z trasy koncertowej po ówczesnej Rosji, w trakcie której występował również w Warszawie i Krakowie. Wcześniej, na początku tego roku, grał także na Dolnym Śląsku, m.in. we Wrocławiu i Legnicy. Na marginesie warto dodać kilka słów o jego karecie podróżnej. Wzbudzała powszechny zachwyt. Skonstruowana według specjalnych wymagań, była luksusowo wyposażona; w dzień mogła służyć jako salon lub pokój jadalny, w nocy stawała się wygodną sypialnią. Księciu Lichnowskiemu tak pojazd zaimponował, że zlecił wykonanie takiego samego dla siebie. Zaś sam Liszt miał wtedy dla Lichnowskiego niezwykły prezent - fortepian z warsztatu Streichera, na którym odniósł szereg sukcesów na zachodzie Europy. Cenny egzemplarz trafił natychmiast do Grodźca nad Morawicą (Hradec nad Moravicí) - posiadłości rodowej przyjaciela, gdzie znajduje się do dnia dzisiejszego.
Z zachowanej korespondencji między obu panami wynika, że Liszt był na bieżąco w sprawach dotyczących księcia i jego włości. W liście wysłanym z Frankfurtu pod koniec 1843 r. Liszt pozdrawia niejakiego Gibara, książęcego doradcę Dedowitscha oraz nadleśniczego z Krzyżanowic. 14 maja 1845 r., w korespondencji z francuskiego Lyonu, prosi Liszt o przesłanie z Krzyżanowic dokumentów, zaś Lichnowskiemu życzy samych pomyślności z Dedowitschem. Zaś dwa lata później pisze do księcia: „Wyślij mi proszę szczegółowe informacje o Krzyżanowicach, powiedz też, jak daleko jest z linią kolejową”. (Książę Lichnowski był jednym z inicjatorów budowy linii kolejowej łączącej Kędzierzyn, a tym samym Wrocław i Berlin, z przygranicznymi Chałupkami. Linia ta, otwarta w 1847 r., rok później połączyła się z Koleją Północną Cesarza Ferdynanda, wiodącą z Wiednia do Bogumina). W liście z 3 lipca 1847 r., wysłanym do Lichnowskiego z Konstantynopola, czytamy: „Cieszę się niezmiernie, że mój stary przyjaciel z Krzyżanowic jest teraz w Berlinie”. (Liszt nawiązuje do faktu, że książę von Lichnowski został, co było jego wielkim pragnieniem, członkiem pierwszego pruskiego Landtagu).
Należy wspomnieć, że Franz Liszt skomponował także muzykę do tekstu Felixa von Lichnowskiego. Przyjaciele spędzali lato 1841 r. na wyspie Nonnenwerth na Renie (w okolicach Bonn), a w zasadzie Lichnowski towarzyszył tam Lisztowi i hrabinie Marii d’Agoult, jego partnerce (wtedy już też matce jego trójki dzieci). Lichnowski napisał wiersz, a Liszt później do niego skomponował muzykę. Utwór „Die Zelle in Nonnenwerth” był jedną z najbardziej osobistych kompozycji Liszta, do dziś jest wykonywany w salach koncertowych całego świata.
Liszt pożyczał zubożałemu Lichnowskiemu
Sytuacja finansowa obu panów była diametralnie różna. O ile kilkadziesiąt lat wcześniej dziadek Felixa, Karl Alois Lichnowski, wspierał materialnie Ludwiga van Beethovena, tak teraz to Franz Liszt pożyczał pieniądze będącemu w kłopotach finansowych Felixowi Lichnowskiemu. Jedną z pożyczek w wysokości 10 tys. franków Liszt przesłał z dedykacją „Przesyła to pasterz swojemu Apollo”. Warto dodać, że zwrot pieniędzy otrzymał dopiero po śmierci księcia. Von Lichnowski „odwdzięczał” się artyście w inny sposób. W 1846 r. w parku zamkowym w Hradcu ustawiono specjalny kamień poświęcony pamięci Franza Liszta, a w samych Krzyżanowicach na pamiątkę przesławnego muzyka powstała Aleja Liszta (dziś już nieistniejąca).
Wiosną 1846 roku Liszt zatrzymał się na dłużej w Wiedniu, skąd wyjeżdżał na koncerty do różnych miast Cesarstwa. 20 maja 1846 r. odwiedził rodową siedzibę Lichnowskich w Hradcu nad Morawicą, gdzie przygrywał na prymicjach kapłańskich młodszego brata Felixa - hrabiego Roberta Lichnowskiego, późniejszego kanonika ołomunieckiego.
Liszt improwizował na organach m.in. na temat Adagio Cantabile z „Sonaty Patetycznej” Ludwiga van Beethovena. A podczas liturgii zabrzmiała „Msza C-dur” Beethovena, ta sama, która w 1811 r. miała w pobliskiej Opawie swoją premierę z udziałem samego kompozytora. Tydzień później, 27 maja, Liszt dał swój pierwszy koncert w Opawie, w istniejącym już wtedy teatrze (dzisiejszy Teatr Śląski). Kolejny koncert w Opawie miał miejsce 1 czerwca, a dochód z niego przeznaczono na rzecz potrzebujących dzieci.
Dwóch bohaterów salonów
29 maja 1846 r. Franz Liszt koncertował w Raciborzu (jako przypomnienie: wtedy Racibórz i Opawa także nie leżały w jednym państwie - Opawa należała do Cesarstwa Austriackiego, a Racibórz do niemieckich Prus). Na koncerty te Lichnowski sprowadził specjalnie z Kolonii znakomitej klasy fortepian firmy Eck&Lefebre. Później, na prośbę Liszta, instrument ten zakupił, pozostawiając go w Krzyżanowicach.
Otoczka koncertu w Raciborzu nie odbiegała zbytnio od tego, co działo się w innych miastach. Liszt przyjechał do miasta pociągiem i w towarzystwie tłumu mieszkańców przeszedł z dworca do sali lokalu Jana Jaschkego (dzisiejszy Raciborski Dom Kultury). Bardzo interesujący był repertuar koncertu. Znalazły się w nim następujące utwory: Andante Finale de Lucia di Lammermoor, Reminiscencje na tematy z opery Belliniego „Lunatyczka”, Andante z Sonaty fortepianowej nr 12 As-dur op. 26 Ludwiga van Beethovena (dedykowanej swego czasu dziadkowi Felixa - księciu Karlowi von Lichnowskiemu), etiudy F. Chopina, La truite F. Schuberta, czyli popularny także dzisiaj „Pstrąg”, oraz na finał melodie węgierskie.
Bilety nie były tanie - pierwsze miejsca kosztowały 2 talary, pozostałe 1 talar. Sala była oczywiście wypełniona po brzegi. Koncert został przez publiczność przyjęty z entuzjastycznym aplauzem, a Liszt kilkukrotnie bisował.
Po koncercie, w salonach kupca Cecoli, odbyło się wielkie przyjęcie, w którym - jako gość honorowy - uczestniczył sam mistrz. W książce Pawła Newerli „Dzieje Raciborza i jego dzielnic” zawarta jest relacja z tego spotkania, autorstwa ówczesnego pisarza i dziennikarza Maxa Ringa: „Kiedy Liszt oczarował uszy słuchaczy swoją genialną grą na fortepianie, książę Lichnowsky zdobywał serca wszystkich swoją łaskawą uprzejmością i nadobnością swojej postawy. Zaś biedne damy, wśród których znajdowała się cała elita górnośląskiej arystokracji, były w rozterce, któremu - pianiście czy księciu - mają przyznać palmę pierwszeństwa. W istocie był to interesujący spektakl, móc widzieć obok siebie tych wyśmienitych panów w gronie towarzystwa i porównać dwóch bohaterów salonów, jeden - wielki artysta, a drugi - jeszcze większy aktor”.
Wielki Liszt w małym Cieszynie
W czerwcu Liszt dał także koncert w Cieszynie. To właśnie wtedy caryca Aleksandra Fiodorowna, przejeżdżając akurat przez to miasteczko, miała zawołać ujrzawszy plakat koncertowy: „Wielki Liszt w małym Cieszynie”. W tych miesiącach Liszt zaglądał także do Krzyżanowic, gdzie odpoczywał, ale i pracował.
W tym 1846 r. zmieniła się sytuacja osobista Felixa. Po śmierci ojca (1845) został głową rodu, co zwiększyło jego szanse na karierę dyplomatyczną w Berlinie, o której cały czas marzył i do której dążył. Prywatnie zaś zbliżył się do księżnej Doroty Talleyrand-Perigord, pani na Żaganiu, swego czasu towarzyszki życia znanego ministra i dyplomaty francuskiego, Charles’a-Maurice’a de Talleyrand-Périgorda. Księżna Żagańska oraz Felix Lichnowski zapałali do siebie wielką miłością, mimo nietypowej różnicy wieku - książę Feliks był 21 lat… młodszy od swojej wybranki.
W Krzyżanowicach czekał na kochankę
Kolejna wizyta Liszta w Krzyżanowicach miała miejsce w 1848 r. i była też związana z kobietą. W 1847 r. podczas swego kolejnego tournée po Rosji Franz Liszt poznał Karolinę Sayn-Wittgenstein - młoda polską księżną, która w przyszłości miała stać się najważniejszą kobietą w jego życiu. Po bliższym poznaniu się (i wzajemnym zakochaniu) uzgodniono, że księżna Karolina ucieknie z Rosji, by związać się na stałe z Lisztem. Na miejsce spotkania wyznaczono Krzyżanowice, które jako godne zaufania i leżące stosunkowo niedaleko rosyjsko-pruskiej granicy doskonale się do tego nadawały. Od końca marca Liszt oczekiwał w Krzyżanowicach na przyjazd ukochanej. W tym czasie jego przyjaciela pochłaniała już polityka. Prowadził aktywną kampanię, by uzyskać mandat posła do ogólnoniemieckiego Zgromadzenia Narodowego oraz pruskiego parlamentu. To drugie mu się nie udało, został natomiast posłem ziemi raciborskiej w Zgromadzeniu Narodowym we Frankfurcie nad Menem, co ostatecznie skończyło się dla niego tragicznie.
W listach do Karoliny, wysyłanych z Krzyżanowic, Liszt wspominał o dobrych warunkach pobytu oraz oczywiście o uczuciach i tęsknocie za ukochaną. W liście z 1 kwietnia 1848 r. czytamy:
„Choć głowa i stopy mi płoną, rozsądniej będzie poczekać tu teraz na ciebie. (…) Lichnowsky jest w Berlinie, gdzie sejm rozpocznie obrady jutro, 2 kwietnia. Oczekuję cię więc w Krzyżanowicach pod Raciborzem, chyba że prześlesz jakąś wiadomość. W tym wypadku pojadę do ciebie choćby na koniec świata. (…)”.
A już następnego dnia pisał:
„Wróciłem dziś z kościoła w Krzyżanowicach. Czy niebawem zaprowadzę tam ciebie? To moja jedyna myśl od wieczora do rana! Podczas porannej mszy wierni śpiewali w twoim ojczystym języku i tak samo przemawiał do nich ksiądz. Nie wiem, jak wyrazić niewymowne wzruszenie mego serca, gdy dźwięki te, znane mi tylko z twoich ust, i tak przez to drogie, dotarły do moich uszu i do mojej duszy, niby świetlne fale!”.
10 kwietnia informował Lichnowskiego: „W okresie oczekiwania najszczęśliwszym człowiekiem na świecie czuję się w Krzyżanowicach, gdzie spędzam moje błogosławione dni zupełnie sam, od rana do wieczora przy pracy”.
Mając do swojej dyspozycji pokój w pałacu zajmował się komponowaniem. Pracował m.in. nad poematem symfonicznym Hungaria oraz dwoma częściami Buch der Lieder. Pisał o tym w listach do swego wydawcy, wysyłanych z Krzyżanowic. Tu powstał także, oparty na motywach „Marsylianki”, utwór na solo i chór męski z towarzyszeniem fortepianu pt. „Herbei, den Spat’ und Schaufel ziert”. Pieśń ta, z uwagi na ówczesną sytuację społeczną, nie została opublikowana i swoją premierę miała dopiero w 1925 roku.
W połowie kwietnia księżnej Sayn-Wittgenstein udało się dotrzeć do Krzyżanowic (a trzeba wspomnieć, że w związku z niepokojami społecznymi Wiosny Ludów, było to dość niebezpieczne i ryzykowne). Karolina przybyła z córką Marią oraz jej szkocką opiekunką miss Anderson. Po kilkunastodniowym pobycie w Krzyżanowicach para udała się, na specjalne życzenie księżnej, w rodzinne strony Liszta, po drodze kilka dni spędzając w Hradcu, skąd Liszt w swoim i księżnej imieniu wysłał serdeczne podziękowania Lichnowskiemu za wspaniałą gościnę.
Felix zginął tragicznie, ale Liszt utrzymał kontakt z rodziną Lichnowskich
Jak się okazało, był to ostatni kontakt obu przyjaciół. 18 września 1848 r. Felix von Lichnowski został zamordowany przez tłum w trakcie zamieszek, które wybuchły we Frankfurcie w trakcie trwania tam obrad Zgromadzenia Narodowego. Po tragicznej śmierci księcia, Liszt był w nieutulonym żalu. Utrzymywał nadal kontakty z rodziną Lichnowskich, o czym świadczy m.in. list z 1876 r., jaki wystosował do Carla Lichnowskiego, brata Felixa. Napisał w nim m.in.:
„Stale nachodzą mnie wdzięczne wspomnienia związane z domem Lichnowskich. Pana pełen entuzjazmu ojciec, jak również godny podziwu brat, książę Felix, okazali mi nie mniejszą życzliwość jak niegdyś książę Karl Lichnowsky młodemu Beethovenowi, który zadedykował jemu swoje opus 1 (»3 Trio«) i czuł się jak u siebie w domu w »parages« Krzyżanowic i zamku w Hradcu. Tam, drogi Książę, dałby Bóg, chciałbym Pana spotkać (być może za rok)”.
Franz Liszt razem z księżną Sayn-Wittgenstein osiedli w Weimarze. Pod wpływem Karoliny artysta oddał się twórczości kompozytorskiej, zaniechując całkowicie koncertowania. Mimo usilnych starań, nie udało się ostatecznie Lisztowi i księżnej Karolinie zawrzeć związku małżeńskiego.
Warto wspomnieć, że Liszt cenił bardzo Fryderyka Chopina i uważał się za jego przyjaciela. Zaraz po jego śmierci, którą bardzo przeżył, postanowił odłożyć wszystkie swoje zajęcia i napisać studium poświęcone pamięci polskiego artysty. Była to pierwsza biografia Chopina.
Franz Liszt w ostatnich latach życia zamieszkał w Rzymie, gdzie przyjął niższe święcenia kapłańskie. W tym roku mija dokładnie 130 lat od jego śmierci. Zmarł w Bayreuth 31 lipca 1886 roku.
Leonard Fulneczek to nauczyciel w Zespole Szkół Ogólnokształcących w Krzyżanowicach, pasjonat historii i wydawca, autor artykułów dotyczących dziejów i postaci polsko-czeskiego pogranicza.