Masonika? Bardzo proszę! - Aneta Kwiatkowska z Pracowni Dokumentów Życia Społecznego PAN Biblioteki Gdańskiej kładzie na stół niewielkie kartonowe pudełko. Niemieckie napisy na wieczku zwiastują, że w środku są materiały dotyczące lóż Jedność i Eugenia pod Ukoronowanym Lwem. I rzeczywiście, naszym oczom ukazują się druki, których proweniencja jest jednoznacznie wolnomularska. Ale masoników w bibliotece jest znacznie więcej. To m.in. książki, fotografie i elementy stroju ceremonialnego. Ich obfitość bynajmniej nie jest zaskoczeniem. Przecież przez wiele lat masoni stanowi nieodłączny element krajobrazu Gdańska i dopiero w czasach nazistowskich zostali zeń usunięci. Wcześniej jednak…
Angielskie inspiracje
Kluczowa w historii ruchu wolnomularskiego jest data 24 czerwca 1717 r., dzień św. Jana Chrzciciela, kiedy to w londyńskiej gospodzie Pod Gęsią i Rusztem przedstawiciele czterech lóż powołali do życia Wielką Lożę Londynu. Niemal natychmiast zyskała ona na znaczeniu. Po czterech latach sprawowała zwierzchnictwo nad 16 lożami, w 1725 r. nad 52, a w 1732 r. nad 109!
Ogromny wpływ na kształt i rozwój masonerii miało skodyfikowanie przepisów „sztuki królewskiej”. Zadania tego podjął się wielebny pastor James Anderson, który w 1723 r. opublikował (co prawda w mikroskopijnym nakładzie) „Konstytucje masońskie zawierające Przepisy, Statuty tego Najbardziej Starożytnego i Prawego Bractwa”. W swojej pracy, jak twierdził, oparł się na wcześniejszych zapisach lożowych, a skoro tak, to trudno nie postawić pytania: od kiedy w takim razie masoneria istnieje? Niestety, sięgając do czasów wcześniejszych, natrafimy na więcej legend aniżeli faktów.
Budowniczowie, templariusze, różokrzyżowcy
Zazwyczaj rodowód masonerii jest wywodzony od średniowiecznych warsztatów (gildii czy też cechów) murarzy (lub mularzy, jak dawniej mawiano). Ich członkowie byli nosicielami specjalistycznej wiedzy, którą dzielili się tylko wewnątrz własnego kręgu zawodowego. Było to tzw. wolnomularstwo operatywne (realnie uprawiające profesję). Natomiast w wieku XVIII rozwinęło się wolnomularstwo spekulatywne, a więc teoretyczne, w których symbolice i obrzędowości znaleźć można wiele odniesień do architektury. Nie zmienia to faktu, że nowożytna masoneria, właśnie ta spekulatywna, często jest łączona z gnostykami, templariuszami, albigensami, przede wszystkim zaś z biblijnym Hiramem, „synem wdowy”, budowniczym świątyni króla Salomona. Można dyskutować, na ile prawdziwe są te odniesienia, ale nie sposób nie docenić uroku owego sztafażu „starożytności”, który doprawdy jest pociągający.
W przypadku Gdańska wolnomularska „prehistoria” sięga roku 1535. Wówczas to przedstawiciel miejscowej loży podpisał tzw. Kartę kolońską. Zdaniem niektórych, dokument ten dowodzi, że za cechami rzemieślniczymi ukrywało się tajne stowarzyszenie, które skupiało ludzi światłych i próbowało wnieść ład w „czasach niespokojnych”. Bo rzeczywiście, początek XVI w. był w Europie czasem fermentu - mnożyły się prądy religijne, a w ślad za nimi podziały, które nierzadko prowadziły do otwartej wojny. Z drugiej zaś strony pojawiały się nowe idee, które bardzo szybko docierały do Gdańska, miasta pełniącego rolę łącznika między Wschodem a Zachodem.
Niemałą rolę w upowszechnianiu nowych koncepcji odgrywało działające od roku 1558 Gimnazjum Akademickie. Kształtowało ono kadrę intelektualną nie tylko w wymiarze miejskim czy polskim, ale i ogólnoeuropejskim. Trzeba jednak podkreślić, że wymiana myśli nie byłaby tak szybka i wszechstronna, gdyby nie Johannes Gutenberg, którego rewolucyjny wynalazek wyznaczył drukarstwu nowy kierunek. Stąd już tylko krok do wskazania jednego z najważniejszych gdańskich wydawców owego czasu, a mianowicie kalwina Andreasa Hünefelda. Do miasta przybył on w roku 1603, a pięć lat później przejął drukarnię, która mieściła się w nieistniejącej Bramie Na Zbytki. Hünefeld wydawał pisma, książki, druki okolicznościowe, głównie innowiercze. W jego pracowni powstała tzw. Biblia gdańska, ale też, w roku 1615, „Fama Fraternitatis” jedno z najważniejszych, obok „Confessio Fraternitatis”, dzieł różokrzyżowców. Profesor Tadeusz Cegielski, wolnomularz i badacz historii masonerii, wskazuje, że z obu manifestów rzekomo istniejącego tajnego bractwa wynikało, iż sposobem na zażegnanie trawiącego Europę kryzysu religijnego i społeczno-politycznego jest dokończenie reformacji luterańskiej, tzn. harmonijne połączeniu obu wielkich intelektualnych ruchów minionego, XVI stulecia: reformacji i filozofii przyrody.
- Hasło „generalnej reformacji całego szerokiego świata” wpisane zostało w wizję definitywnego zjednoczenia ludzkości poprzez zjednoczenie wszystkich chrześcijan - pisze Tadeusz Cegielski. - Tak szeroko nakreślone cele przyświecają uczonym zgromadzonym w tajnym „niewidzialnym” kolegium św. Ducha, które założone zostało jeszcze w średniowieczu przez Christiana Rosenkreutza (zgodnie z tekstem „Confessio” urodzonego w 1378 r.). Środki zapewniające osiągnięcie celów związku to przede wszystkim postęp naukowy i współpraca uczonych różnych krajów. Istotną rolę w krzewieniu wiedzy przyznano w manifestach przyszłej encyklopedii, kodyfikującej całą wiedzę ludzką.
Dopełnieniem, a zarazem najbardziej znanym dziełem, które wyszło z tego samego kręgu naukowo-hermetycznego było „Chymische Hochzeit: Christiani Rosencreutz. Anno 1459” (Alchemiczne zaślubiny Christiana Rosenkreutza w roku 1459). Powieść autorstwa Johanna Valentina Andreaego, matematyka i alchemika z Tybingi, ma wiele płaszczyzn interpretacyjnych, jednak na szczególną uwagę zasługuje proces inicjacji i przemiany tytułowego bohatera, który jest przedstawiany jako adept „pradawnych mądrości Wschodu”.
- Naczelną kategorią, czytelną w tekście „Alchemicznych zaślubin” i wyeksponowaną w manifestach jest postęp, rozumiany zarówno jako postęp duchowy - efekt samopoznania i samodoskonalenia jednostki - jak i postęp wiedzy i naukowego poznania - wskazuje prof. Cegielski i dodaje: - Źródłem obu rodzajów postępu może być, w opinii Johanna Valentina Andreaego, wyłącznie pobożna lektura Biblii oraz „objawionej księgi Natury”.
Poglądy te (albo do nich zbliżone) zyskały w Gdańsku pewne uznanie, o czym świadczy założenie stałej placówki różokrzyżowców pod nazwą Antilla. Nie zdołali oni jednak zakorzenić się w społecznej rzeczywistości tak mocno, jak wolnomularze, którzy objawili się w mieście w następnym stuleciu.
Gdańszczanie w fartuszkach
Masoneria we współczesnym pojęciu pojawia się w Gdańsku w połowie XVIII wieku i była powiązana z wolnomularstwem pruskim. W 1751 r. powstała Loża Pod Trzema Poziomnicami, która podlegała berlińskiej Loży Matce Pod Trzema Globami. Kolejną - Pod Trzema Gwiazdami - utworzono w roku 1763, a podlegała ona królewieckiej Loży Pod Trzema Koronami. Dla gdańskich masonów był to czas trudny, gdyż władze miejskie uchwaliły akurat prawo zakazujące działalności wolnomularskiej. Dodatkowo w środowisku masońskim pojawiły się silne tarcia i podziały. Podejmowane przez Daniela Gralatha młodszego - syna słynnego fizyka, pioniera badań nad elektrostatyką i fundatora Wielkiej Alei - próby uzdrowienia sytuacji na niewiele się zdały. Wyjściem z impasu okazało się dopiero powołanie do życia nowej loży - Eugenia pod Ukoronowanym Lwem. Jak się miało okazać, stała się ona najbardziej znaną w dziejach gdańskiego wolnomularstwa.
W 1777 r. Eugenia nabyła posiadłość w okolicy dzisiejszej ulicy Sadowej, która stała się nie tylko centrum życia masońskiego, ale po prostu towarzyskiego. W 1798 r., czyli już po zajęciu Gdańska przez Prusy, Eugenia zmuszona została do podporządkowania się berlińskiej Loży Pod Trzema Globami, co spowodowało odejście z niej - na znak protestu - Daniela Gralatha młodszego.
Kolejne lata działalności Eugenii znaczyły wzloty i upadki, po których jednak zawsze się podnosiła.
W 1842 r. loża przeniosła się do nowej siedziby u zbiegu Nowych Ogrodów i Targu Rakowego, co stało się okazją do sporządzenia bilansu dotychczasowej działalności. Z podsumowania wynikało, że w ciągu minionych 65 lat stopień ucznia uzyskało w Eugenii 602 braci, czeladnika - 277, zaś mistrza - 377. Natomiast z innych lóż przyjęto 312 braci. Liczby te dają pewne wyobrażenie o wpływach wolnomularskich w mieście, a przecież trzeba pamiętać, że lóż działających (w różnych okresach) w Gdańsku było znacznie więcej. Wystarczy wspomnieć Pod Zwycięskim Światłem, Jedność czy Łańcuch nad Wisłą, natomiast za ciekawostkę uznać można obecność lóż francuskich, które pojawiły się w mieście wraz z wojskami napoleońskimi i działały w okresie I Wolnego Miasta (1807-1814).
Eugenia, choć nie tylko ona, skupiała przedstawicieli gdańskiego establishmentu. Masoński fartuszek nosili m.in. pedagog i współzałożyciel Towarzystwa Literackiego Julius Eduard Czwalina, dyrektor Conradinum Ernst Edmund Paul Bonstedt, architekt i projektant Teatru Miejskiego Karl Samuel Held, prezydent rejencji gdańskiej Johann Carl Rothe, kupiec Karl Wilhelm Uphagen czy nadburmistrz Joachim Heinrich Weickhmann.
Kres istnienia gdańskim lożom przyniósł czas nazizmu. W 1933 r. hitlerowcy przejęli władzę najpierw w Niemczech, potem w Wolnym Mieście Gdańsku i doprowadzili do likwidacji wolnomularstwa.
Wolnomularze nowych czasów
W czasach powojennych w Polsce nie było szans na odrodzenie ruchu wolnomularskiego. Komuniści traktowali masonów z równie dużą podejrzliwością, jak wcześniej robili to naziści. Dopiero zmiana systemu politycznego sprawiła, że przed braćmi w fartuszkach otworzyły się nowe perspektywy. Ci, którzy w czasach PRL funkcjonowali w konspiracji, teraz mogli wyjść z cienia. Także w Gdańsku, czego widomym znakiem było erygowanie Loży Nr 6 Eugenia pod Ukoronowanym Lwem. Uroczystość odbyła 31 marca 2001 r. w Stawiskach pod Kościerzyną i miała charakter międzynarodowy.
- Od tego czasu Loża Eugenia miała lepsze i gorsze momenty, zaś aktualnie jest w fazie „wstępującej” - mówi Tadeusz Cegielski, były Wielki Mistrz Wielkiej Loży Narodowej Polski. - Chwilowe kryzysy nie zmieniają faktu, że loża zawsze była aktywna na kulturalnym i naukowym forum Trójmiasta.
Kordian Krukowski, wolnomularz i jeden z członków założycieli gdańskiej Loży Gwiazda Morza zastrzega, że zmiana systemu politycznego w 1989 r. wcale nie oznaczała otwarcia złotego wieku wolnomularstwa w Polsce.
- Ludzie zajęli się robieniem karier, majątków, wielu opanował wszechobecny konsumpcjonizm - tłumaczy. - Dziś ludzie cenią sobie bardziej bezwzględność w drodze do sukcesu, skuteczność w gromadzeniu dóbr czy szalone imprezy na wczasach all-inclusive niż możliwość spokojnej rozmowy, czytanie książek czy chwilę zadumy. Czasy się zmieniły, ale życie oferuje jeszcze więcej pokus i odwraca uwagę od rzeczy głębokich.
Wolnomularstwo polskie ma nadal dość ograniczoną skalę. Skupia się głównie w Warszawie, gdzie funkcjonuje większość polskich lóż. Mimo to już od dawna były czynione próby przywrócenia wolnomularstwa liberalnego w Gdańsku. To miasto, o niezwykle bogatej historii, po prostu wydaje się naturalnym miejscem do tworzenia się środowisk o otwartych, wolnomyślicielskich poglądach.
- Zarówno miniona, jak i obecna dekada przyniosły próby powołania struktur masońskich, by wspomnieć chociażby Trójkąt Wolnomularski Jedność. Powstał on w 2007 i istniał do roku 2010, po czym jego członkowie zdecydowali o jego rozwiązaniu - wspomina Kordian Krukowski.
Kolejną inicjatywą był Trójkąt Wolnomularski Jan i Elżbieta Heweliusz, powstały pod auspicjami Loży Galileusz w Bydgoszczy pod koniec 2012 r. Trójkątowi nie udało się jednak powołać loży w wymaganym okresie 3 lat, a część działających w nim osób odeszła do innych lóż, m.in. Wielkiej Loży Kultur i Duchowości, w której ramach powołano Trójkąt Wolnomularski Fides, pracujący pod auspicjami Loży Ul w Toruniu. On także nie przekształcił się w lożę.
Przełom nastąpił dopiero w styczniu 2016 r., gdy pod auspicjami warszawskiej Loży Nadzieja (najstarszej polskiej loży typu romańskiego) utworzono w Gdańsku Trójkąt Gwiazda Morza. Jego nazwa symbolicznie nawiązuje do odwiecznego imperatywu żeglowania i poszukiwania nowych dróg. Zresztą na pieczęci warsztatu widnieje gdański okręt handlowy, co jest podkreśleniem hanzeatyckiego dziedzictwa miasta.
- Dzięki dużemu zaangażowaniu członków udało się także przygotować pierwszy na całym polskim Pomorzu lokal wolnomularski, tzw. świątynię - opowiada Kordian Krukowski. - W uznaniu postępów i potencjału naszego środowiska zadecydowano o przekształceniu Trójkąta w pełnoprawną lożę (składającą się w chwili założenia z 10 mistrzów masońskich). Uroczystą ceremonię tzw. Zapalenia Świateł Loży przeprowadziły wspólnie Loża Nadzieja i Loża Kultura, w obecności wolnomularzy z kilku różnych obediencji. Warto dodać, że obecny był także Wielki Mistrz Wielkiego Liberalnego Wschodu Polski oraz były Wielki Mistrz Wielkiego Wschodu Polski.
I tak od 31 października 2016 r. w Gdańsku funkcjonuje romańska Loża Gwiazda Morza, która pracuje w Rycie Szkockim Dawnym i Uznanym (choć ma także uprawnienia do Rytu Francuskiego i Rytu Szkockiego Rektyfikowanego). Prace odbywają się raz w miesiącu. Loża przyjmuje zarówno mężczyzn, jak i kobiety.
Czym zajmują się masoni?
- Czasami słyszę pytanie: „Co właściwie robią masoni?” - mówi Kordian Krukowski. - Muszę przyznać, że na to pytanie niełatwo prosto odpowiedzieć. Wolnomularstwo jest wspólnotą ludzi wolnych i dobrych obyczajów (to cytat z tzw. konstytucji masońskich). Jesteśmy ludźmi, którzy chcą działać dla doskonalenia osobistego i dla dobra całego społeczeństwa. Ten cel realizujemy przede wszystkim przez pracę nad sobą, polegającą na spotykaniu się w loży i rozmowie na tematy filozoficzne, społeczne i kulturalne. Spotkania loży odbywają się raz w miesiącu, w uroczystej i odświętnej atmosferze. Zakładamy wówczas nasze fartuszki masońskie, szarfy i inne regalia, wyłączamy telefony komórkowe i na dwie-trzy godziny odcinamy się od zgiełku życia. Prace loży to coś, na co się czeka - i co jest szansą na ucieczkę od szarej codzienności, prozy życia czy ogólnego upadku obyczajów. Przykładowo: podczas prac wolnomularskich nikt nigdy nie przerywa mówiącemu, nikt nikogo nie krytykuje ani nie gani. Obowiązuje zasada równości, wolności i szacunku dla poglądów innego wolnomularza.
Co więcej - zgodnie z dawnym zwyczajem, podczas prac zabroniona jest dyskusja o polityce i o religii (ponieważ tematy te pogłębiają podziały międzyludzkie). Myślę, że przyczyną, dla której praca w loży jest taka satysfakcjonująca dla wielu moich przyjaciół, jest po prostu możliwość odnalezienia się w środowisku ludzi, dla których liczą się tak rzadkie w dzisiejszym świecie wartości jak tolerancja, życzliwość, braterstwo i szacunek.
Mit tajnego stowarzyszenia
Wolnomularstwo w XXI wieku nie jest organizacją tajną. Organizacje wolnomularskie działają jako legalne stowarzyszenia, zarejestrowane w Krajowym Rejestrze Sądowym. W Europie Zachodniej czy USA nikogo nie dziwią znaki wolnomularskie na budynkach miejskich, które oznaczają miejsca spotkań masońskich.
- Skąd bierze się więc powszechne przekonanie o tajności masonerii? Przeciwnicy wolnomularstwa często pytają: „Skoro nie robicie nic złego, to czemu wasze rytuały są tajne?”. Prawda jest bardzo prozaiczna: masoneria nie jest organizacją tajną - jest natomiast organizacją dyskretną - twierdzi pan Kordian. - To, w jaki sposób prowadzi się spotkania wolnomularskie, jest tradycyjnie przeznaczone jedynie dla masonów. Jest to jednak dyskrecja wywodząca się raczej z tradycji, a nie z lęku o ujawnienie. Jeden z wolnomularzy zauważył kiedyś, że to trochę jak z zaciszem domowej alkowy. To, co robimy tam z naszą żoną, nie jest niczym złym ani zabronionym, a jednak opisywanie tego w szerszym gronie nie jest właściwe.
Zresztą opisy owych „tajemnych” rytuałów wolnomularskich w XXI wieku są dość powszechnie dostępne w internecie. Ciekawostką jest też fakt, że ceremonie stosowane do dzisiaj w polskich lożach podczas tzw. Rytuał Stołu (uroczysty masoński bankiet doroczny) znamy dlatego, że zachowały się z zapisków loży ujawnionej przez pewnego franciszkanina.
- Prowadzimy otwartą politykę informacyjną, czego wyrazem jest aktywność na profilu na Facebooku oraz współpraca z portalem Rzeczpospolita Wolnomularska - wskazuje Kordian Krukowski. - Prowadzimy także stronę internetową, można tam odnaleźć sposób skontaktowania się z nami. Zachęcamy do stawiania pytań o istotę wolnomularstwa oraz o jego historię i dzień dzisiejszy.
Tych zaś nigdy nie brakowało i pewnie nie zabraknie.
Więcej informacji o działalności gdańskich lóż można znaleźć w internecie, m.in. pod adresami:
TRÓJKĄT, LOŻA, OBEDIENCJA, CZYLI WOLNOMULARSKIE ABC
Jak wygląda działalności masonerii, wyjaśnia Kordian Krukowski, II Dozorca Loży Gwiazda Morza.
Loża wolnomularska to termin odnoszący się zarówno do ludzi (tj. wolnomularzy), jak i miejsca (lokalu wolnomularskiego). Jeśli chodzi o lożę w pierwszym znaczeniu, to od niepamiętnych czasów (jeszcze sprzed Konstytucji Andersona z 1723 r.) uznawano, że do powołania nowej loży potrzeba siedmiu mistrzów masońskich (jak wszystko w wolnomularstwie, także i liczba 7 jest symboliczna). Loże pracują „na Wschodzie” miast, ale nie chodzi tu oczywiście o wschód geograficzny, tylko o kierunek umowny, z którego przychodzi nadzieja i oświecenie. Stąd „loża na Wschodzie Warszawy” pracuje w stolicy, a nie na prawym brzegu Wisły. Obradom loży, nazywanych „pracami”, przewodniczy Czcigodny Mistrz w asyście Oficerów. Spośród nich szczególną rolę mają (w kolejności starszeństwa): Pierwszy Dozorca, Drugi Dozorca, Mówca Loży i Sekretarz. Polskie tłumaczenia nie są tu jednak doskonałe - przykładowo, pojęcie Dozorcy Loży kojarzyć może się ze stróżem, podczas gdy w terminologii oryginalnej używa się terminu Warden (czyli Strażnik). Prace Loży polegają zasadniczo na wspólnych rozmowach, przeważnie o intelektualnym i filozoficznym wymiarze. Są one jednak prowadzone bardzo uroczyście i ceremonialnie - wolnomularze przywdziewają specjalne stroje, których najbardziej znanymi elementami są fartuszek masoński i białe rękawiczki. W niektórych lożach stosuje się także miecze, które nawiązują do legendarnych, templariuszowskich korzeni masonerii. Podczas prac obowiązuje bezwzględny zakaz rozmów o religii i polityce, jako że te tematy przyczyniają się do podziałów między ludźmi.
Lożę w drugim znaczeniu, tj. miejsca spotkań wolnomularzy, zwyczajowo nazywa się świątynią. Chciałbym jednak wyraźnie zaznaczyć, że nie jest to oczywiście żadne miejsce kultu, a wyrażenie symboliczne - podobnie jak mówiąc „ognisko domowe”, nie mamy na myśli żadnego paleniska w mieszkaniu. To podkreślenie wydaje mi się szczególnie istotne w związku z mitami na temat masonerii żywymi w naszym kraju. Loże w zachodniej Europie i USA bywają bardzo bogato wyposażone i zdobione, natomiast w kraju takim jak Polska, w którym wolnomularstwo właściwie raczkuje (po jego rozbiciu wojennym i powojennym), rzeczywistość jest inna. Zdarzało się, że lokale lożowe były urządzane w prywatnych mieszkaniach, a wystrój był jedynie symboliczny.
Trójkąt wolnomularski to nie loża, ale jej zaczątek. Zasadniczo do utworzenia Trójkąta potrzeba trzech wolnomularzy, przy czym tylko jeden z nich musi być mistrzem. Trójkąt nie prowadzi oficjalnych prac (tj. spotkania wolnomularzy nie są przeprowadzane w strojach lożowych, nie ma regaliów, urzędów oficerskich itp.). Spotkanie Trójkąta ma najczęściej charakter swobodny (czasem nawet w kawiarni!) i omawia się podczas niego możliwości tworzenia loży. Trójkąt, w przeciwieństwie do loży, nie jest jednostką samodzielną - nie może przyjmować do wolnomularstwa, musi także pracować pod auspicjami swojej loży macierzystej. Wedle powszechnie akceptowanych zasad (tzw. Księgi Praw), Trójkąt ma trzy lata na założenie loży. Jeśli nie wykona swojej misji, powinien się rozwiązać.
Obediencja to termin pochodzący z pierwszej połowy XVIII w. To struktura ponadlożowa, niejako „władza zwierzchnia”. Idea obediencji związana jest z 1717 r., gdy powstała Wielka Loża Londynu. Paradoksalnie opór przeciwko powołaniu takich struktur był bardzo duży. Wskazywano, że idea władzy nadrzędnej jest sprzeczna z ideą autonomii lóż. Stopniowo jednak pomysł zaczął zdobywać zwolenników. Dziś istnieje na świecie bardzo wiele mniejszych i większych obediencji. Generalnie w XIX w. świat wolnomularski podzielił się na dwa stronnictwa: masonerię typu anglosaskiego i typu romańskiego. Ten pierwszy ma charakter konserwatywny: przyjmowani są wyłącznie mężczyźni, od których wymagana jest deklaracja wiary w Boga. W Polsce jest jedna obediencja typu anglosaskiego, tj. Wielka Loża Narodowa Polski. Typ romański (zwany też liberalnym), dominujący w Europie kontynentalnej, charakteryzuje się dużo większym przywiązaniem do dziedzictwa oświecenia, przyjmuje tak mężczyzn, jak i kobiety, a także nie stawia wymogów co do wiary (na równych prawach przyjmowani są wierzący, agnostycy i ateiści). W Polsce istnieje kilka obediencji typu romańskiego: Wielki Wschód Polski, Wielki Liberalny Wschód Polski, Wielka Żeńska Loża Francji, Wielka Loża Kultur i Duchowości oraz Międzynarodowy Wolnomularski Zakon Le Droit Humain. Ta ostatnia obediencja jest zresztą zdecydowanie najliczniejsza, choć jej loże znajdują się w Warszawie i na południu Polski. Oprócz tego istnieją loże niezależne, które (na stałe bądź przejściowo) nie są związane z żadną z obediencji. Ciekawostką pokazującą jak skomplikowane są to relacje, jest fakt, że przedwojenna Loża Kopernik, związana kiedyś z wolnomularstwem typu francuskiego, po jakimś czasie wybrała los loży niezależnej, a potem przyłączyła się do obediencji anglosaskiej. Co więcej, Loża Kopernik stała się następnie Lożą Matką (tj. założycielką) Wielkiej Loży Narodowej Polski.
Konstytucja Andersona określa, że masonem może zostać osoba wolna i dobrych obyczajów, a więc dojrzała, świadoma swoich poglądów na życie i postępująca etycznie. Z zasady tej wynika, że nie może być masonem ktoś, kto ma poglądy radykalne, nietolerancyjne lub prowadzi niemoralne życie. Wolnomularstwo romańskie przyjmuje na równych prawach kobiety i mężczyzn, traktując wszystkich zainteresowanych na równych prawach niezależnie od koloru skóry, orientacji seksualnej, wyznania czy narodowości. Trzeba też od razu powiedzieć, że bycie wolnomularzem nie gwarantuje żadnych apanaży, nie ułatwia zrobienia kariery biznesowej, politycznej czy społecznej. Wolnomularstwo to raczej żmudna i cierpliwa praca nad sobą - bez oczekiwania na zaszczyty i nagrody. Nie bez przyczyny ktoś kiedyś określił lożę wolnomularską jako rodzaj świeckiego zakonu rycerskiego dla ludzi poszukujących ciekawych rozmów, intelektualnej głębi i filozoficznej zadumy. W wolnomularstwie poszukuje się nie władzy i bogactwa - ale samego siebie.
Zasadą jest, że do wolnomularstwa jest się zapraszanym. Niezbędne są zatem osoby (wolnomularze) wprowadzające, które przedstawiają sylwetkę kandydata w loży i proszą o rozpatrzenie sprawy. Nie oznacza to jednak, że nie można ubiegać się o członkostwo (poprosić o możliwość przystąpienia), choć oczywiście taka droga nie jest ani łatwa, ani krótka. Pierwszym krokiem jest nawiązanie kontaktu z lożą i przedstawienie swojej osoby. Po jakimś czasie wolnomularze decydują, czy kandydat spełnia ich oczekiwania, i rozpoczynają się rozmowy. Jeśli obie strony są z nich zadowolone, ostatecznie kandydat może liczyć na to, że któryś z braci weźmie na siebie odpowiedzialność za Zarekomendowanie go do loży.