Jak Franciszek Józef Wawel przejmował i Polakom oddawał

Mateusz Drożdż
Muzeum Narodowe w Krakowie
Cesarz nasze petycje przyjmował, ale ze spełnieniem obietnicy zwlekał. Galicyjskie starania o usunięcie c.k. armii z dawnej siedziby polskich królów zajęły w sumie ponad 30 lat.

Ile znaczy Wawel dla Polaków, nie trzeba nikomu tłumaczyć. To nie tylko wzgórze górujące nad centrum Krakowa, ale też symbol potęgi państwa w epoce Jagiellonów, świadek historycznych wydarzeń, politycznych decyzji, miejsce wiecznego spoczynku królów i bohaterów narodowych. Po prostu święte miejsce Polaków.

Dzieje Wawelu sprzężone są z narodowymi dolami i niedolami. Gdy państwo było potężne, z zamkowo-katedralnego kompleksu biła moc i piękno. Gdy przyszły trudne czasy, budynki na wzgórzu stawały się odzwierciedleniem mizernej kondycji państwa i narodu, choć nadal stanowiły jakieś pocieszenie. Czci ani szacunku Wawel nie budził tylko u najeźdźców i zaborców. Dla pierwszych był miejscem, które należało złupić, dla drugich - umocnionym punktem idealnym do nadzoru nad miastem.

Gdy przyszły czasy rozbiorów, widok zamku podnosił na duchu Polaków z Krakowa i ziem polskich.

„Mimo zaniedbania i zniszczenia Wawelu, wzrosło niepomiernie jego znaczenie. W katedrze chowano bohaterów narodowych i poezja wzgórza, sięgająca początkami swymi głębokiego średniowiecza, ożywiła się z powrotem”

- pisał Karol Estreicher w wydanej w 1938 r. książce „Kraków. Przewodnik dla zwiedzających miasto i okolice”, która do dziś uznawana jest za najlepszy krakowski bedeker.

Koszary w królewskich komnatach

XIX wiek był trudnym czasem dla Wawelu. Krakowski miłośnik historii Ambroży Grabowski na początku lat 40. załamywał ręce nad marną kondycją zamku:

„Nie ma teraz gmach ten dziedzica, osierocony po dawnych panach: przeto czas nim potrąca, sypią się jego ściany, niszczeją dachy, wypadają kamienie i głazy - a naprawa tych uszczerbień, bardzo kosztowna, przechodzi zamożność krainy Rzeczypospolitej Krakowskiej, reszta zaś Polski, choćby najchętniej do kosztów reparacyi przyłożyć się chciała, będąc pod srogiem zaklęciem, uczynić tego nie może - gdyż biada temu, ktoby z Polaków o poratowaniu tego starego pomnika ważyć się pomyśleć”.

Starania jednak czyniono. Powołano Komitet Reparacji Zamku, który zbierał pieniądze na remont w trzech zaborach i przygotowano projekt odbudowy. Senat Rzeczypospolitej Krakowskiej wysupłał 2682 zł.

„Zgoła wypreparowano, jak było można; i teraz przecie nie tak boli serce, kiedy się widzi, że nad tą kolebką królów naszych jakakolwiek czuwa opieka”

- zapisał w 1841 r. Ambroży Grabowski.

Wawel pod koniec XIX wieku. Zdjęcie autorstwa Ignacego Kriegera, znanego krakowskiego fotografa i właściciela zakładu fotograficznego.
Wawel pod koniec XIX wieku. Zdjęcie autorstwa Ignacego Kriegera, znanego krakowskiego fotografa i właściciela zakładu fotograficznego. Archiwum Narodowe w Krakowie

Serce musiało zaboleć pamiętnikarza pięć lat później. W 1846 r. upadła Rzeczpospolita Krakowska, a zamek zajęło austriackie wojsko. Dwa lata później zaborcy z umieszczonych na wzgórzu armat ostrzelali Kraków i o mało go nie spalili. Spacyfikowali tym samym obywateli i zakończyli lokalną Wiosnę Ludów. Rozpoczęli przy tym nowy etap w historii Wawelu. Już dwa lata później stał się on jednym z pierwszych obiektów obronnych twierdzy, w jaką od 1850 r. poczęli przekształcać Kraków Austriacy. Przystąpili także do przebudowy zamku i otoczyli go częściowo nowymi murami. Zdaniem Estreichera były one „brzydkie, zakończone blankami i strzelnicami, mające w narożnikach ciężkie bastiony, i nadały w ten sposób Wawelowi charakter cytadeli skierowanej przeciwko miastu”. Jednocześnie jednak nowe inwestycje i konieczność zadbania o budynki spowodowała, że i austriaccy wojskowi mają na koncie część zasługi w uratowaniu zamku przed całkowitą ruiną.

Było to jednak obce wojsko. Trochę ocaliło, dużo zniszczyło. Jeszcze w czasach pierwszej okupacji Wawelu w latach 1796-1809 zaborcy zaadaptowali sale zamkowe pałacu królewskiego na koszary, kuchnie na lazaret, a podniszczone krużganki obmurowali zmieniając pierwotny wygląd dziedzińca. W czasie drugiej okupacji, rozpoczętej w 1846 r., trwała dalsza rozbiórka. Wyburzono całe tzw. miasteczko Wawel, które mieściło się na wzgórzu. Zniknęły: średniowieczny mur obronny między basztami Senatorską i Złodziejską, dom Borka, Psałteria, domki wikariuszy katedralnych. W zamian wybudowano nowy mur obronny, który tak krytykował Estreicher, cały kompleks budynków szpitalnych z zapleczem, budynek dowództwa twierdzy, zorganizowano duży plac do ćwiczeń i parad. Prace prowadzono „w prosty żołnierski sposób”, co bezpowrotnie unicestwiło wiele cennych architektonicznie detali. Przy okazji obniżono dachy budynków, przez co zmieniła się sylweta całego wzgórza, a zamek stał się bezstylowym gmachem.

„Zamczysko królewskie dziś poprzerabiane, odświeżone, zepsute do niepoznania, odarto z niego majestat cały”

- smucił się w 1858 r. Józef Ignacy Kraszewski.

Przez kolejne lata Wawel pozostawał austriacką cytadelą, zamkniętą dla krakowian. Chyba że sami byli zamknięci w tamtejszym areszcie, co przytrafiło się Stanisławowi Cyrankiewiczowi. Pozostawił on m.in. wspomnienie, jak wyglądało życie zamkowego garnizonu: „Od [niedzielnego] ranka ustawał hałas trąb, bębnów, komendy, przemarsz i formowania się żołnierzy, którzy załogą stali w dawnych komnatach królów polskich na górnych piętrach Wawelu i nie było tak słychać bieganiny ich, jak w dnie powszednie”. Krakowianie mogli korzystać jedynie z kościelnej części wzgórza i podupadłej katedry wawelskiej.

Najuniżeńsza prośba Sejmu Galicyjskiego

Lepsze czasy dla krakowskich zabytków i Wawelu nastały wraz z autonomią galicyjską i przywróceniem samorządu. Zaczęto odnawiać m.in. Sukiennice, krakowskie kościoły i katedrę. W tej ostatniej najpierw odrestaurowano groby królewskie i udostępniono krypty zwiedzającym, potem przeprowadzono gruntowną odnowę wnętrza, zamontowano witraże projektu Józefa Mehoffera, wybudowano sarkofagi królowej Jadwidze i królowi Władysławowi Warneńczykowi oraz zrekonstruowano hełm wieży Zygmuntowskiej. Bolesnym problemem pozostawała jednak obecność austriackiego wojska na zamku. Pomysł, jak się pozbyć wojaków, pojawił się we Lwowie na posiedzeniu Sejmu Krajowego. 7 lipca 1880 r. prezydent Krakowa Mikołaj Zyblikiewicz zaproponował powołanie delegacji, która podczas zbliżającej się wizyty cesarza Franciszka Józefa I w Krakowie złoży mu propozycję, by na Wawelu urządził sobie rezydencję. Wiadomo wszak było, że w koszarach mieszkać nie może.

Cesarz przyjechał do Krakowa 1 września 1880 r. Nie była to jego pierwsza wizyta w mieście, bo odwiedził je już w 1851 r. Wówczas jednak, trzy lata po bombardowaniu z Wawelu, monarchę podejmowano z wyraźnym chłodem. Po ustanowieniu autonomii galicyjskiej i liberalizacji polityki sytuacja znacząco się zmieniła. Z racji braku w Krakowie monarszej rezydencji Franciszek Józef zamieszkał u rodziny Potockich w pałacu Pod Baranami. 2 września wysłuchał skierowanej do siebie prośby polskich elit politycznych:

„Najjaśniejszy Panie! W mieście, gdzie mamy szczęście Waszą Cesarską i Królewską Mość powitać na wstępie do naszego kraju, stoi dawny zamek królewski, a wiążą się z nim najdroższe i najszanowniejsze wspomnienia z naszej przeszłości. Odpowiadając powszechnemu uczuciu i gorącemu pragnieniu kraju, postanowił sejm królestw Twoich Galicji i Lodomerii wraz z Wielkim Księstwem Krakowskim, zanieść do Waszej Cesarskiej i Królewskiej, Apostolskiej Mości najuniżeńszą prośbę, ażebyś Najjaśniejszy Panie zamek ten do dawnej świetności przywrócić, uznać go za swą siedzibę i w czasach pobytu w Galicji zamieszkać go raczył (…)”.

„Racz Najjaśniejszy Panie słowem Twym Cesarskim czcigodny ten zabytek przeszłości podźwignąć z upadku, przywrócić mu powagę siedziby monarszej, a będzie to wśród tylu łask, których doznaliśmy od Ciebie, jedną z największych, jedną z tych, która najgłębiej i najserdeczniej zapisze się we wdzięcznej pamięci mieszkańców tego kraju”

- apelowali Polacy.

Monarcha następnego dnia udał się osobiście na Wawel. Polską petycję przyjął ze zrozumieniem i obiecał, że „dawna rezydencja królów polskich dźwignięta będzie z upadku i stanie się nadal Jego i Jego rodziny rezydencją”.

Z Krakowa Franciszek Józef wyjechał w dalszą podróż po Galicji i na manewry, na których c.k. armia pokonała hipotetycznego przeciwnika atakującego od wschodu i kierującego ostrze szturmu na Kraków. Po tej wizycie władze w Petersburgu przekonały się, że austro-węgierska armia jest dzielna i sprawna, a słowiańska ludność Galicji wierna dworowi w Wiedniu i za carami nie tęskni.

- Moje serce z Wami zostaje - rzekł cesarz na zakończenie wizyty Kazimierzowi Grocholskiemu, prezesowi Koła Polskiego w parlamencie wiedeńskim.

- Ale nasze serca zabierasz ze sobą, Najjaśniejszy Panie - odparł Polak.

Mimo tej wymiany uprzejmości, w sprawie wawelskiej rezydencji niewiele się zmieniło. Wojsko stawiło opór. Armia nie może opuścić zamku, bo przecież nie ma gdzie kwaterować - argumentowano. Gdzie ma mieć szpital, magazyny i inne strategiczne budynki? W tej sytuacji plany remontu zamku, przygotowane w latach 1881-1882 przez znanego architekta Tomasza Prylińskiego, trzeba było schować do wykorzystania na późniejsze czasy, choć rozpoczęto nawet zbiórkę pieniędzy. W kolejnych latach zmilitaryzowaną nadal rezydencję Habsburgów odwiedzili co prawda następcy tronu - arcyksiążę Rudolf z żoną Stefanią (1887) i arcyksiążę Karol Ludwik (1894) - ale prace konserwatorskie trwały tylko w katedrze.

Czas mijał. Jedenaście lat po cesarskiej wizycie „Ułożony przez K. Bartoszewicza Przewodnik po Krakowie” opisał dość dokładnie, co można na wzgórzu zobaczyć: kości przy wejściu do katedry, ołtarze, kaplice, nagrobki, liczne skarby sakralne i świeckie zachowane w skarbcu. O reszcie Wawelu autor pisze krótko:

„Dawny zamek królewski zajęty dziś jest na koszary i szpitale wojskowe, jednak jest nadzieja, że może będzie odrestaurowany kosztem cesarza, państwa i kraju. (…) Najstarożytniejsza część zamku zwrócona jest ku Stradomiowi. Od strony Wisły same nowe gmachy szpitalne. Obok nich tak zwana smocza jama. Gdzieniegdzie zachowały się jeszcze dawne strony, odrzwia i okna”.

Druga próba udana. Wawel nasz!

Kolejne podejście do odzyskania zamku Polacy wykonali cztery lata później. 8 lutego 1897 r. marszałek krajowy Stanisław Badeni wystąpił z inicjatywą uczczenia przypadającego w kolejnym roku półwiecza rządów władcy.

„Celem uczczenia jubileuszu 50-letniego panowania króla Franciszka Józefa, sejm krajowy postanawia wybudować w Krakowie kosztem kraju i oddać na własność c.k. skarbu wojskowego nowe budynki i zakłady dla c.k. wojska, a to w tych rozmiarach, jakich potrzeba dla obecnej załogi i zakładów wojskowych, pomieszczonych w zabudowaniach Wawelu. Po zupełnym opróżnieniu w ten sposób Wawelu, złoży Sejm u stóp Tronu ponowną prośbę, by Najjaśniejszy Pan zamek Wawelski w swe posiadanie objąć raczył. Zarazem Sejm wyznaczać będzie co roku w budżecie odpowiednią sumę na odbudowanie zamku królewskiego na Wawelu”.

Czy cesarz ponownie się wzruszył, tego nie wiemy, ale uprzejmie odpisał wyrażając zgodę:

„Przyjmując do wiadomości uchwałę Sejmu galicyjskiego w sprawie krakowskiego zamku na Wawelu jako rezydencji wypowiadam Sejmowi za okazane mi ponownie tą uchwałą patriotyczne i dynastyczne uczucia Moje Cesarskie podziękowanie”.

Tym razem sprawy potoczyły się pomyślniej. W 1900 r. Sejm Krajowy we Lwowie i Ministerstwo Wojny w Wiedniu dogadały się co do kwoty rekompensaty za pozostawione budynki i harmonogramu opuszczania wzgórza przez wojskowych. 800 tys. koron dała na ten cel Kasa Oszczędności miasta Krakowa, a 2,5 mln koron wyasygnował Sejm Krajowy. Wojsko poczuło się usatysfakcjonowane ofertą otrzymania w przyszłości: koszar dla batalionu wraz z budynkiem kancelarii, stajni, budynku dla sądu garnizonowego, aresztu, powiększonego magazynu dla pułku piechoty, budynku kasy garnizonowej, dworca budowlanego, magazynu na dynamit, koszar dla pułku artylerii i szpitala wojskowego (wszystkie te obiekty rzeczywiście powstały). 15 lipca 1903 r. podpisano we Lwowie stosowną umowę. Zamek na Wawelu przeszedł na własność Królestwa Galicji i Lodomerii z Wielkim Księstwem Krakowskim w celu przeznaczenia go na rezydencję cesarską.

Najjaśniejszy Pan pozostawał tymczasem nadal łaskawy. W 1905 r. wyraził życzenie, by część Wawelu przeznaczyć na przechowanie pamiątek narodowych i na zbiory sztuki, zaś na ten cel zaproponował swoją coroczną dotację. Wreszcie 7 sierpnia 1905 r. zamek oficjalnie przeszedł na własność kraju. W pierwszej kolejności wojsko zwolniło komnaty królewskie i basztę Senatorską, choć z części budynków jeszcze korzystało, czekając na obiecane nowe. „Nowa Reforma” z 8 sierpnia pisała:

„W historii porozbiorowej narodu polskiego dzień dzisiejszy jest datą zapisującą jedno z najważniejszych i najradośniejszych wydarzeń w dziejach. Po stu z górą latach niewoli zamek królów polskich na Wawelu przestaje być siedzibą cudzą, przechodzi na własność narodu. (…) Wawel nasz! Jaki urok, jaką siłę magiczną posiadają te słowa”.

Odbudowa Wawelu i odbudowa Polski

Zniszczony przez Austriaków arkadowy dziedziniec wawelski podczas restauracji. Zdjęcie wykonane w 1915 r.
Zniszczony przez Austriaków arkadowy dziedziniec wawelski podczas restauracji. Zdjęcie wykonane w 1915 r. Archiwum Narodowe w Krakowie

Ruszyła restauracja zamku. Zaczęto usuwać austriackie przeróbki i obmurowania z krużganków dziedzińca arkadowego. Położono nowe dachy i hełmy wieżowe, odnowiono obramowanie okien i fasadę bramy wjazdowej. „Józefa Jezierskiego ilustrowany przewodnik po Krakowie i okolicy” z 1913 r. donosił już, że „Wawel obecnie jest własnością kraju i ma służyć po wieczne czasy na pomieszczenie rezydencji cesarskiej. (…) Cesarz przeznaczył z prywatnej swej szkatuły 100.000 koron rocznie, a Sejm uchwalił takąż kwotą co roku przyczyniać się do restauracji zamku, którą rozpoczęto w roku 1905 od usunięcia wszelkich zmian, jakie w budowlach zamku wprowadził dla celów swoich zarząd wojskowy. W r. 1909 ukończona została restauracya południowego skrzydła zamku. (…) Prześliczne kolumny, arcydzieło Bartłomieja Berrecciego, uwolniono od obmurowań, dzięki czemu odzyskały one swój dawny wygląd, który czarował niegdyś gości królewskiego zamku”. Przewodnik precyzował, że można było zwiedzać parter i dwa piętra, choć uprzedzał, że np. arrasy znajdowały się w pałacu carskim w Gatczynie pod Petersburgiem.

Wojsko ostatecznie opuściło wzgórze w 1911 roku. W dzienniku budowy zanotowano czerwonym atramentem pod sobotnią datą 1 lipca 1911 r.:

„W dniu dzisiejszym oddała wojskowość resztę budynków na Wawelu na dobro kraju”.

„Poruszyły się duchy królów i bohaterów, śpiących snem wiecznym w podziemiach katedry, zaszumiał w powietrzu nad Wawelem niewidziany sztandar polski, z królewskiego zamku w cudowny poranek dzisiejszy wionęło tchnienie ogromnej, acz niemej radości - bo oto nasz Wawel się wreszcie stał naszym, nie tylko symbolicznie i dziejowo, ale i realnie”

- pisała „Nowa Reforma”.

Remont trwał nieprzerwanie przez następne lata. W 1912 r. zamek odwiedził jedyny następca tronu, który przeżył cesarza Franciszka Józefa - arcyksiążę Karol Franciszek. Jednak i on nie skorzystał z przyszłej rezydencji. Prof. Adolf Szyszko-Bohusz, nadzorujący przez wiele lat prace na wzgórzu, zapisał we wspomnieniach: „Odbudowa Wawelu na kilkanaście lat wyprzedziła odbudowę niezależnej Polski”, w 1918 r. Austro-Węgry upadły, a Karol Estreicher doprecyzował, że z rezydencji skorzystał ktoś inny:

„W r. 1927 zamieszkał w pałacu prezydent Rzeczypospolitej [Ignacy Mościcki]. Była to pierwsza od półtora wieku wizyta głowy państwa na Wawelu, pełna symbolicznego znaczenia, jako powrót do dawnej świetności i chwały”.

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia