Templariusze byli potęgą finansową. Na dworach średniowiecznej Europy zdawano sobie sprawę z tego, że kto ma wielkie pieniądze, ten ma apetyt na ogromną władzę. I może tak też rozumował Filip Piękny, król Francji, a zwłaszcza grono jego inteligentnych i niemających skrupułów doradców, z Wilhelmem de Nogaretem na czele. Do rozprawy z templariuszami przygotowali się iście po mistrzowsku. 13 października 1307 r. o świcie wszyscy rycerze w królestwie, w około 600 komandoriach, zostali aresztowani, a ich majątek skonfiskowany.
Zakon templariuszy we Francji przestał istnieć. Wielki mistrz Jakub de Molay i pozostali rycerze trafili do więzień. Część z nich nie przeżyła tortur, inni zostali skazani na śmierć, w tym de Molay, niektórzy trafili na galery. Oczywiście, że z punktu widzenia współczesnego człowieka czyn Filipa Pięknego, ale też papieża Klemensa V, którego również należy nazwać okrutnym grabarzem zakonników-rycerzy, musi budzić odrazę. Ale czyż jeden i drugi nie kierowali się interesem własnego państwa - Francji i Stolicy Apostolskiej - likwidując templariuszy?