Kazimierz Lewenko z Debrzna mógł polecieć w kosmos
Kazimierz Lewanko to zasłużony lotnik, w czasie aktywnej służby należący do jednostki lotnictwa wojskowego w Debrznie. Ten inżynier i pilot samolotów naddźwiękowych był właśnie w trakcie szkolenia na pilota 1. klasy, gdy w 1976 roku został wytypowany jako jeden z kandydatów do programu Interkosmos, podczas którego miał zostać wyłoniony pierwszy polski kosmonauta. Główna Wojskowa Komisja Lotniczo-Lekarska wybrała ich spośród 550 pilotów samolotów naddźwiękowych na podstawie posiadanych akt osobowych i lekarskich. Liczyła się także nieposzlakowana opinia i… znajomość języka rosyjskiego. Wstępny etap rekrutacji zaskoczył kandydatów.
- Rok 1976 - Byliśmy akurat na lotnisku w Konarzynach i nagle informacja od dowódcy: "Zbieraj się, mam cię zawieźć do Debrzna, tu zaraz rozkaz wypiszemy, a z Debrzna zawieziemy do Warszawy". Okazało się, ze przejrzano papiery i pierwszą grupę wybrano w granicach 100 osób. Tych sto osób wezwano na przesłuchanie do Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej do Warszawy. I tam posprawdzano wszystkie parametry, potem krótki wywiad...
W dalszym etapie garstka najlepszych
Do udziału w kolejnym etapie pod koniec sierpnia 1976 roku zaproszono łącznie 17 kandydatów – w tym Kazimierza Lewenkę. Wybrańcy pojechali na szkolenie do Wojskowego Ośrodka Szkoleniowo-Kondycyjnego w Mrągowie. Jak przyznaje lotnik, były to głównie badania i treningi czysto kondycyjne. Nie był to jeszcze typowo „kosmiczny trening”.
- Chodzenie, jeżdżenie na rowerach, odwiedzaliśmy różne miejscowości, a to Świętą Lipkę, a to coś innego – nabieraliśmy kondycji. Po tym obozie myśmy zjechali i doszła informacja, że wybrano czterech - wspomina Kazimierz Lewenko
Pilot w trakcie badań w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej niejednokrotnie był testowany na tzw. wirówce, która sprawdzała odporność człowieka na duże przeciążenie – w czasie startu kosmicznego utrzymanie przytomności w ekstremalnej sytuacji było sprawą kluczową. W późniejszych latach ten element kojarzony z lotami kosmicznymi był już stałym punktem badań okresowych dla pilotów naddźwiękowców.
Realna szansa była bardzo mała
Lotnik wspomina, że nie było też wielkiej rywalizacji między kandydatami – Panował pogląd, że tak naprawdę osoba do lotu w kosmos była już dawno wytypowana, a oni są co najwyżej „kołem zapasowym”. Mirosław Hermaszewski już wówczas był faworytem – przeszedł do następnego etapu, mimo że nie uczestniczył nawet w całości szkolenia. Dla pozostałych kandydatów była to swego rodzaju przygoda, etap w karierze. Jak wspomina Lewenko, w jego przypadku udział w programie był nawet w pewnym sensie stratą czasu, gdyż opóźnił planowany awans na pilota 1. klasy.
- Mirosława Hermaszewskiego w Mrągowie nawet nie było, jak my tam byliśmy. Także myśmy od razu machali ręką, że to pic na wodę. Dali nam trochę wolnego, to pojeździliśmy sobie na rowerkach. Nie miałem nadziei, że polecę w kosmos. Tym bardziej że od razu sobie powiedziałem: który z Polaków uwierzy, że Lewenko to Polak, który poleciał w kosmos?
- wspomina pilot, odwołując się do faktu, że jego nazwisko nie brzmi typowo polsko. Wśród pilotów ta przeszkoda krążyła nawet jako anegdota. Także kto wie, może gdyby pan Kazimierz nieco zmodyfikował swoje nazwisko, pierwszy Polak w kosmosie wywodziłby się jednak z debrzeńskiej jednostki!
Na szkolenie do gwiezdnego miasteczka zaproszono czterech lotników. Jak wiadomo – ostatecznie pierwszym człowiekiem w kosmosie został Mirosław Hermaszewski. – pozostali kandydaci… po prostu wrócili do swojej służby i przerwanych zajęć. Kazimierz Lewenko zrealizował przerwane plany zdobycia stopnia pilota 1. klasy i aż do roku 1990 służył w debrzeńskiej jednostce wojskowej jako pilot samolotów nadźwiękowych. Obecnie wciąż mieszka w mieście i kultywuje pamięć o lotnictwie – to między innymi dzięki jego staraniom na Placu Lotników stanęły pięknie wyeksponowane samoloty wojskowe.
CZYTAJ: W trakcie budowy odkryto ruiny przedwojennego wiaduktu. Zobaczcie, gdzie