Kolędowanie z kozą i szczodraki. Tak dawniej obchodziliśmy święto Trzech Króli na Lubelszczyźnie

Rafał Gliński
Muzeum Wsi Lubelskiej
O zwyczajach kolędniczych oraz tradycjach związanych ze świętem Trzech Króli na Lubelszczyźnie porozmawiałem z pracownikami Muzeum Wsi Lubelskiej: Haliną Stachyrą i Łukaszem Tarkowskim.

Czy każdy mógł zostać kolędnikiem?

Łukasz Tarkowski: Kolędnikami byli przeważnie młodzi chłopcy albo kawalerowie. W okresie Bożego Narodzenia chodzili od chałupy do chałupy i śpiewali pieśni, które nazywamy kolędami. Współcześnie kolędy śpiewa się przede wszystkim o Bożym Narodzeniu, natomiast kiedyś wykonywano również np. kolędy noworoczne - nazywane życzącymi, gdyż miały życzyć gospodarzom, aby dobrze powodziło się w gospodzie, zwierzęta się odpowiednio chowały, a na polu był urodzaj - kolędy gospodarskie. Z kolei kawalerowie życzyli pannom szybkiego zamążpójścia - są to tzw. kolędy dla panny (młodzieżowe), które miały na względzie cel matrymonialny.

Jakie stroje ubierali kolędnicy?

ŁT: Tak jak i dzisiaj, kolędnicy często się przebierali. Występowali zazwyczaj z rekwizytami, taki jak gwiazda kolędnicza czy szopka. Mieli przebrania pasterzy, dziada z brodą, Żyda, Turka, ale też zwierząt - nosili tzw. maszkary. Taka kozia maszkara będzie nam towarzyszyć 6 stycznia w skansenie podczas tradycyjnego kolędowania. Zaprezentujemy kolędowanie z kozą na podstawie relacji z Błoń (gm. Szczebrzeszyn), podczas którego kolędnicy wchodząc do izby z maszkarą przedstawiali krótką scenkę - koza zabawiała widzów skacząc, kłapiąc pyskiem i uderzając rogami na szczęście - kolędnicy śpiewali wtedy: „Skakała kozunia pomiędzy kozami aż się przewróciła do góry nogami”. Wtedy zwierzę upadało, po czym wracało do życia - symbolizowało to obumieranie przyrody na zimę i jej odżywanie na wiosnę.

Były jakieś inne maszkary oprócz kozy?

ŁT: Najbardziej popularną maszkarą była koza. Kolędowano również z maszkarami turonia, bociana czy niedźwiedzia. Te zwierzęta symbolizowały zdrowie, siłę i płodność. Wizyta kolędników u gospodarza miała zapewnić wszystkie te pożądane przymioty.

Czy kolędnicy otrzymywali zapłatę za swoje "usługi"

ŁT: Oczywiście, kolędnikom należała się zapłata za wizytę. Było nią najczęściej jedzenie albo kilka groszy, jeżeli chałupa była bogatsza. Jeśli tego nie otrzymali, obrzęd był niepełny i nie nabierał mocy sprawczej.

Kolędowano również z żywym inwentarzem, prawda? Często miało to miejsce?

ŁT: Zdarzało się. Dawniej kolędowano z żywymi zwierzętami, takimi jak koń, baran czy koza. Było to jednak problematyczne, gdyż duże zwierzę mogło mieć problem z wejściem do chałupy. Chodzenie z żywym inwentarzem oraz z maszkarami było najstarszą formą kolędowania, jaka się zachowała do dzisiaj.

Gdzie można spotkać tradycyjnych kolędników w woj. lubelskim?

ŁT: Kolędników z gwiazdą można spotkać na Lubelszczyźnie po dziś dzień. Są grupy, które wracają do tradycji i odtwarzają dawne obrzędy. Chodzenie z maszkarą kozy można zobaczyć na Roztoczu.

Jak wyglądała tradycja święta Trzech Króli na Lubelszczyźnie?

Halina Stachyra: Trzech Króli zamykało trwające 2 tygodnie święta godnie - tzw. gody Bożego Narodzenia. W tymże dniu wynoszono np. snop niemłóconego zboża (żyta) z izby, który był wnoszony w Wigilię Bożego Narodzenia. Nazywano go przeważnie "król" lub "trzech króli". Od godów do Nowego Roku siedź prządko jeno do zmroku. A od Nowego Roku do Trzech Króli do samej wieczerzy – pisał Zygmunt Gloger. Na wsi mówiło się, że "chodzą spać z kurami". Wynikało to głównie z braku oświetlenia - wieś nie była wówczas zelektryfikowana.

Jak dawniej obchodzono ten dzień?

HS: To święto zamykało okres tzw. świętych wieczorów, podczas których nie wykonywano prac zbiorowych, takich jak darcie pierza, przędzenie wełny czy włókien lnianych i konopnych. Obawiano się, że np. nie wybieli się odpowiednio płótno lniane, młócenie lub przędzenie włókien mogło przywołać wilki, które snuły się wokół chałupy. Należało w tym czasie śpiewać kolędy i spędzić go w towarzystwie rodziny i bliskich.

Jak zmieniała się forma obchodzenia Trzech Króli na przestrzeni lat? Czy kultywujemy dawną tradycję?

HS: Ten dzień wyglądał bardzo podobnie do tego. czego doświadczamy obecnie. Mianowicie, święcono kredę, kadzidło, które robiło się samemu z owoców jałowca i suszonego ziela z dodatkiem żywicy. Do kościoła na ich poświęcenie wybierały się głównie kobiety. Następnie na drzwiach chałup wypisywano symbole "C+M+B" - inicjały imion Trzech Króli.

Na czym polega szczodrowanie?

HS: Trzej Królowie przybyli do nowonarodzonego dzieciątka z cennymi darami, jak przystało na władców ze Wschodu. Przynieśli w darze mirrę, kadziło i złoto, więc szczodrze obdarowali Jezusa. Na pamiątkę tego wydarzenia w wigilię tego święta (5.01 - przyp. red.) wieczorem był zwyczaj wręczania podarunków dzieciom, czeladzi i krewnym. Stąd nazywano ten wieczór poprzedzający Trzech Króli "szczodrym wieczorem". Z kolei po święcie następował "szczodry dzień" - od tego dnia wzięły swą nazwę szczodraki. Na Lubelszczyźnie była to bardzo popularna, aczkolwiek archaiczna forma kolędowania. Mali chłopcy, w wieku 8-12 lat (w podobnym wieku byli gwiazdorzy, którzy nieśli gwiazdę betlejemską) pojawiali się pod oknem chałupy wiejskiej i czekali na wezwanie gospodarza do rozpoczęcia kolędowania. Wręcz się o nie upominali słowami: „Każcie śpiewać, każcie!”. Kiedy otrzymali owo zezwolenie intonowali: „Pieczono tu szczodraki - szczodraki powiadały nam. Szczodra Pani, miłowani daj za okno nam. A jak nie dasz szczodroka, to daj chleba greń kawałek. Zapłaci Ci sam Pan Jezus za ten szczodry dzień”. Następnie wybrzmiewały różne przyśpiewki, które przypominały o tym, co wydarzyło się w Betlejem, jak chociażby: „Latały ptaszki, latały. Pana Jezusa szukały. Gdzie się Pan Jezus narodził? Do piekła dróżkę zagrodził”.

Skąd wywodzi się ta tradycja szczodraków?

HS: Jedna mieszkanka Karczmisk uważała, że tradycja szczodrowania wzięła się stąd, z tej małej miejscowości na Powiślu Lubelskim. Jak tłumaczyła, tradycja głosi, że Trzej Królowie w drodze powrotnej z Betlejem odwiedzili Karczmiska - wielki świat zawitał wtedy do małej wioski, osadzonej w głuszy.

Łukasz Tarkowski – pracownik działu Edukacji i Promocji Muzeum Wsi Lubelskiej
dr Halina Stachyra – kustosz dyplomowany Muzeum Wsi Lubelskiej

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kultura i rozrywka

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia