Urodzili się w promieniu zaledwie 25 kilometrów od siebie. Stali się legendami II wojny światowej, szanowanymi nawet przez wrogie armie aliantów. Na podstawie dostępnych relacji wojskowych można powiedzieć, że nigdy nie zhańbili munduru, nie zachowali się niegodnie. Król zatopień brytyjskich statków i rekordzista w niszczeniu radzieckich czołgów. Dowódca U-Boota Otto Kretschmer z Hajduk Nyskich. I Kurt Knispel, dowódca pantery, z Saliszowa koło Podlesia.
Wikipedia myli się w sprawie Otto Kretschmera. Niemieckie Heidau, gdzie przyszedł na świat 1 maja 1912 roku, to nie Golanka Mała koło Legnicy, ale Hajduki Nyskie koło Nysy. Król tonażu, król zatopień, zwany też Milczącym Otto albo Wilkiem Atlantyku chodził jako chłopiec do szkoły w Hajdukach. Do Kriegsmarine, czyli niemieckiej marynarki wojennej wstąpił w wieku 18 lat jako ochotnik, jeszcze przed dojściem Hitlera do władzy.
W wieku 24 lat pierwszy raz trafił na okręt podwodny. Kiedy wybuchła II wojna światowa, był już dowódcą U-Boota U-23. W kwietniu 1940 roku został kapitanem najnowszej wersji łodzi podwodnej na wyposażeniu niemieckiej floty U-99. W wilczych stadach brał udział w słynnej bitwie o Atlantyk. Do końca swojej wojennej kariery, który nastąpił 13 marca 1941 roku, według historyka i biografa Terence'a Robertsona spędził na morzu 213 dni. Zatopił 47 alianckich statków o łącznej pojemności 274 tysięcy ton. Głównie transportowców, płynących w konwojach z Kanady do Anglii.
Według historyków wojskowości jest najlepszym podwodniakiem nie tylko w dziejach II wojny światowej, ale w ogóle w dziejach marynarki wojennej. W całej okupowanej Europie Niemcy sprzedawali pocztówki z jego podobizną. Na jego cześć skomponowano marsz wojskowy. W internecie można znaleźć archiwalny film, na którym jego U-Boot w asyście statku z wojskową orkiestrą honorową, wyrusza na kolejny patrol. Jego okręt miał na kiosku namalowany symbol szczęścia - złotą podkowę i tak był zwany przez załogę.
Kretschmer walczył w początkowym okresie wojny. Na morzu obowiązywały jeszcze jakieś zasady. Jego biograf pisze, że Cichy Otto często atakowanej załodze pozwalał skorzystać z tzw. przywileju strzału przed rufę. Jego okręt wyłaniał się na kursie angielskiego transportowca i z pokładowego działa strzelał ostrzegawczo przed dziobem zatrzymywanego statku. To był znak, że załoga może bezpiecznie zejść do łodzi ratunkowych, zostawiając okręt i cały ładunek na pastwę atakującego. Kiedy wszyscy już zeszli do szalup, Kretschmer kazał strzelać do pustej jednostki, aż do jej zatopienia. Potem wracał do rozbitków na łodziach, zostawiał im konserwy i ciepłe koce, wskazywał pozycję i najbliższy ląd.
Kapitan Kretschmer atakował według własnej strategii bojowej. Niepostrzeżenie dostawał się do środka konwoju, a potem wystrzeliwał torpedy, jedną na każdy statek. Na pierwszym patrolu zatopił jednostki o łącznej pojemności 46 tys. ton, co zostało niepobitym rekordem do końca wojny. Za największy sukces uważany jest patrol U-99 w listopadzie i grudniu 1940 roku. Jego łódź podwodna storpedowała samotny frachtowiec "Casenare", ale załoga przed opuszczeniem pokładu wysłała sygnał SOS. Usłyszał go brytyjski krążownik pomocniczy HMS "Laurentic". Oba okręty wojenne spotkały się 250 mil na zachód od wybrzeży Irlandii. U-99 wyszedł ze spotkania zwycięsko. Cichy Otto zatopił też drugi płynący na pomoc krążownik pomocniczy HMS "Patroclus", a 2 grudnia 1940 roku posłał na dno brytyjski niszczyciel HMS "Forfar".
W marcu 1941 roku wilcze stado złożone z trzech U-Bootów (U-99, U-100 i U-37) zaatakowało konwój o kryptonimie HX - 112 płynący z Halifax w Kanadzie do Wielkiej Brytanii. Łódź kpt. Kretschmera wdarła się niepostrzeżenie do środka konwoju. W nocy Cichy Otto zaatakował jednocześnie 3 tankowce i 2 transportowce. Okręty zatonęły. Trafiony torpedą został też kolejny tankowiec, ale udało mu się utrzymać na powierzchni. Otto Kretschmer wydał rozkaz powrotu do bazy, ale po drodze odebrał sygnał od rozbitków z U-100, którym dowodził jego przyjaciel. Łódź została zatopiona przez niszczyciel HMS "Vanoc", a załoga czekała w szalupach na pomoc.
Płynący na pomoc U-99 został namierzony sonarami przez brytyjskie niszczyciele i obrzucony bombami głębinowymi. Łódź doznała dotkliwych zniszczeń i musiała natychmiast wynurzyć się na powierzchnię. Wtedy niszczyciele zaczęły ostrzał z artylerii pokładowej. Kapitan U-Boota nadał sygnał, że poddaje się, żeby ratować załogę. Z 43 osób załogi zginęło trzech marynarzy. Reszta, z kapitanem, trafiła do niewoli.
Ośmiu podwodniaków
Zachowywał się z godnością. Posiadał szacunek dla samego siebie, skromność i uprzejmość. Był bystry i odważny, miał maniery oficera i dżentelmena - tak wspominał Otto Kretschmera brytyjski admirał George Creasy, który przesłuchiwał go na początku kwietnia 1941 roku.
Kapitan U-99 trafił do obozu jenieckiego. Najpierw w Szkocji, a potem dla większego bezpieczeństwa został przewieziony przez Brytyjczyków do Kanady i tam osadzony w kolejnym obozie. Założył w niewoli tajną grupę wywiadowczą o nazwie "Lorient".
Jakimś cudem udało mu się nawiązać kontakt z niemieckim wywiadem i przekazywał admirałowi Donitzowi informacje na temat zatopienia swojego okrętu oraz plany obozów jenieckich. Zaczął przygotowywać grupową ucieczkę z obozu. Według jego biografa w 1942 niemieckie dowództwo floty wysłało do wybrzeży Kanady podwodną łódź, która miała odebrać trzech wysokich oficerów - uciekinierów. Cała operacja nosiła kryptonim "Kiebitz". Brytyjczycy odkryli plany ucieczki i odizolowali Otto Kretschmera. W niewoli przebywał do 1947 r. Został zwolniony i powrócił do Niemiec jako jeden z ostatnich jeńców.
W 1955 roku Cichy Otto znów wstąpił do niemieckiej marynarki wojennej, tym razem do Bundesmarine. Dosłużył się stopnia kontradmirała. Pod koniec kariery, w latach 1965-196 był dowódcą sił morskich NATO na Bałtyku. Zmarł 8 sierpnia 1998 roku w Straubingu w Bawarii. Uległ wypadkowi w czasie wakacyjnego wyjazdu. Umarł w szpitalu z powodu odniesionych obrażeń. Miał 86 lat.
- Wydaliśmy niedawno książkę o historii naszej wioski. Ktoś w grupie redakcyjnej wspominał o niemieckim kapitanie U-Boota, urodzonym w Hajdukach, ale nie udało nam się tego potwierdzić - mówi sołtys wioski Jacek Czuchraj.
Otto Kretschmer jest najbardziej znanym, ale nie jedynym dowódcą podwodnego okrętu z czasów II wojny światowej. W samej Nysie urodziło się trzech "pierwszych" na U-Bootach: Kurt Eduard Engelmann, dowódca U-163, Hans Joachim Kuhn z U-1233 oraz Karl Erich Utischill z U-151 i U-2548. Z Opola pochodzi dwóch dowódców: Ernst Urlich Bruller z U-407 oraz Rudolf Lemacke z U-210. W Brzegu urodził się Georg Goschzik z U-2348, a z Głuchołaz pochodził Friedhelm Schweiger z U-313.
Snajper czołgów
Saliszov to niewielka górska wioseczka na granicy Czech. Widać ją z polskiego Podlesia koło Głuchołaz, bo leży na drugim zboczu doliny. Po I wojnie światowej Saliszov należał do Czechosłowacji, choć wioska była zamieszkana w całości przez Niemców sudeckich. Miejscowość była znana z licznych sadów, podobno rosło tam aż 1,3 tysiąca drzew owocowych.
20 września 1921 roku na świat przyszedł tu Kurt Knispel - genialny celowniczy. Człowiek obdarzony bardzo rzadkim darem widzenia i wyobrażania przestrzennego. Trafił radziecki czołg T34 z odległości 3 kilometrów. Biorąc pod uwagę czas przelotu pocisku musiał celować w miejsce przed czołgiem. Oficjalnie zaliczono mu zniszczenie 168 czołgów wroga. Niepotwierdzonych trafień miał 195.
Ojciec Kurta pracował w zakładach mechanicznych w Mikulovicach. Chłopiec początkowo też uczył się na mechanika, ale bardziej podobała mu się kariera wojskowa. W 1938 roku Hitler zajął Sudety i włączył je do Trzeciej Rzeszy. W 1940 roku 19-letni Kurt Knispel ochotniczo wstąpił do Wehrmachtu. Ze względu na umiejętności mechanika trafił do wojsk pancernych. Był szkolony na poligonie w Żaganiu. 22 czerwca 1941 roku Hitler zaatakował Związek Radziecki. Knispel wziął udział w słynnym Planie Barbarossa, początkowo jako zwykły strzelec w czołgu. W 1942 roku przeszedł dodatkowe szkolenie i trafił do batalionu czołgów ciężkich wyposażonych w słynne tygrysy. Knispel walczył na tygrysie w czasie bitwy pancernej na Łuku Kurskim, pod Mińskiem, Smoleńskiem i Leningradem. Potem przerzucono go na front zachodni, do Francji, gdzie walczył pod Cean w Normandii.
W 1945 roku znów walczył na wschodzie, ale na terenie Węgier. Kilka dni przed końcem wojny, 28 kwietnia 1945 roku, został śmiertelnie ranny w czasie ataku czołgów radzieckich. Zmarł w szpitalu w miejscowości Vrbovec koło Znojmo, na południu Czech. Pochowano go w anonimowym grobie wojennym. W 2013 roku czescy historycy z Muzeum Morawskiego na podstawie zachowanych relacji i dokumentów ustalili miejsce zbiorowego pochówku, ekshumowali 15 ciał niemieckich żołnierzy i zidentyfikowali Kurta Knispela. Leżał w dole, w niewielkim sadzie. Jak w swojej rodzinnej wiosce.
Kurt Knispel był nietypowym wojskowym. Mimo wybitnych sukcesów do końca pozostał podoficerem - feldfeblem. Jako jedyny podoficer niemiecki w czasie II wojny światowej za swoje zasługi został wymieniony w komunikacie armijnym. Pomijano go jednak w awansach i odznaczeniach, bo był krnąbrny wobec swoich dowódców. Nosił tatuaż, bródkę i długie włosy. Podobno kiedyś zaatakował pięściami niemieckiego oficera, który pastwił się nad radzieckim jeńcem. Jego towarzysze wspominali, że był bardzo pogodnym człowiekiem. W sporach dot. autorstwa trafień wrogiego czołgu ustępował innym. Nie domagał się nagród i sławy. W czasie odwrotów zawsze wycofywał się ostatni, zabezpieczając innych. Podobno nigdy nie zostawił za sobą towarzysza broni.
Szczątki Knispela po ekshumacji pochowano ostatecznie w Niemczech. Na cmentarzyku w Saliszowie ktoś powiesił kartkę z jego nazwiskiem. Na pamiątkę.
Krzysztof Strauchmann
NOWA TRYBUNA OPOLSKA
[1] Zdjęcie udostępnione jest na licencji:
Creative Commons
Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach. 3.0. Niemcy