Gdy kampania północnoafrykańska zbliżała się do końca, alianccy sztabowcy zaczęli przygotowania do desantu na Europę. Sycylia, ze względu na swe wysunięte położenie, miała być pierwszym celem ataku. Świadomość strategicznej ważności Sycylii mieli Niemcy. Wyspa była bazą operacji lotniczych Luftwaffe.
Ponadto alianckie przygotowania do inwazji nie uszły uwadze niemieckiego wywiadu. Aby uniknąć zdecydowanego oporu na sycylijskich plażach, alianci musieli zmylić Niemców.
Na pomysł, by wprowadzić Niemców w błąd przy pomocy ciała zmarłego, był porucznik Charles Christopher Cholmondeley z wywiadu wojskowego MI5. Zaproponował, by podrzucić do okupowanej Francji nadajnik radiowy, który miałby posłużyć aliantom do dostarczania Niemcom odpowiednio spreparowanych informacji. Nadajnik miałby mieć przy sobie "szpieg", którego spadochron się nie otworzył. Pomysł ten został odrzucony jako niepraktyczny i niewykonalny, jednak kilka miesięcy później zainteresowała się nim sekcja B1, niewielki, wydzielony zespół pracowników "Komitetu XX".
Szef zespołu, pracującego w ciasnym i dusznym piwnicznym pokoju gmachu Admiralicji, porucznik Ewen Montagu, oficer wywiadu marynarki, pisał później, że do wykorzystania pomysłu Cholmondeleya skłoniła go konieczność opracowania planu zmylenia Niemców przed lądowaniem na Sycylii.
Mięso mielone. Makabryczny żart porucznika
Porucznik Charles Cholmondeley.
(fot. Wikimedia Commons)
W pierwszej chwili zamierzano wykorzystać pomysł ze spadochronem, ale wobec tego, iż Abwehra wiedziała o przestrzeganej przez aliantów zasadzie nieprzewożenia ważnych dokumentów drogą lotniczą nad terytorium nieprzyjaciela, zespół zdecydował, że fałszywych danych ma Niemcom dostarczyć ofiara katastrofy lotniczo-morskiej u wybrzeży Hiszpanii. To miało tłumaczyć, dlaczego od śmierci ofiary do znalezienia jej na brzegu minęło kilka dni oraz rozwiązywało sprawę tajnych dokumentów, które tylko tą drogą mogły trafić w ręce Niemców.
Wysłano telegram do kapitana Alana Hillgartha attaché morskiego ambasady brytyjskiej w Madrycie o pilne przysłanie na konsultacje kogoś pewnego i zaufanego. Hillgrath wysłał porucznika Salvadora Augustusa Gómez-Bearego.
Beare przyleciał do Londynu, gdzie Montagu wtajemniczył go w plany operacji Beare uznał za najlepsze miejsce do zwodowania ciała okolice Huelvy, gdzie działał Adolf Clauss, wyjątkowo aktywny niemiecki agent.
Gdy plan był już gotów, operacji należało nadać nazwę kodową. Montagu wybrał z listy dostępnych nazw słowo "mincemeat" (mięso mielone).
Dzięki pomocy patomorfologa Bernarda Spilsbury'ego Montagu i jego ludzie wiedzieli, jakiego ciała mają szukać, jeśli miało być uznane za ciało topielca. Po żmudnych poszukiwaniach zdołano odszukać zwłoki 34-letniego mężczyzny, który zmarł w końcu listopada 1942 roku na chemicznie zainfekowane zapalenie płuc spowodowane zatruciem trutką na szczury. Ponieważ zmarł na zapalenie płuc, płyny w jego płucach mogły uchodzić za takie, jakie zbierają się w płucach człowieka, który utonął i dość długo przebywał w morzu.
Następnie należało stworzyć "legendę" kapitana Rogal Margines, Williama Martina. Według wymyślonego życiorysu urodził się on w 1907 roku w Cardiff. Rangę brevet majora nadano Martinowi dlatego, że oficerowi z niższym stopniem nie powierzono by tajnych dokumentów, natomiast jego względnie młody wiek nie pozwalał na obdarzenie wyższym stopniem.
Zakupiono mundur polowy z odpowiednimi dystynkcjami i naszywkami, buty i płaszcz. By wyglądał na znoszony, Cholmondeley chodził w nich dzień w dzień przez trzy miesiące. Bieliznę dostarczyła rodzina tragicznie zmarłego historyka Herberta Alberta Laurensa Fishera. Potrzebna była także legitymacja ze zdjęciem, ale ponieważ nieboszczykowi nie da się zrobić zdjęcia imitującego żywego człowieka, wykorzystano zdjęcie podobnej osoby.
Narzeczona i bilety do kina uwierzytelniają denata
Dla uprawdopodobnienia legendy przydano Martinowi narzeczoną imieniem Pam, z jej zdjęciem w portfelu, liścikami miłosnymi, a także listem od ojca majora, w którym ojciec wyrażał niezadowolenie z wyboru przyszłej żony syna. W kieszeniach znalazł się także komplet kluczy, kupony biletów do kina sprzed paru dni, list z klubu w Londynie itp. Drobiazgi. By jeszcze bardziej ożywić stworzoną przez siebie postać, Montagu postanowił pokazać, że Martin był nieco lekkomyślny. Miała o tym świadczyć nota z banku o przekroczeniu stanu konta, niezapłacony rachunek i przepustka do gmachu COHQ.
W czasie, gdy Montagu i jego zespół przygotowywali legendę Martina, trwało preparowanie dokumentów mających przekonać Niemców, że lądowanie będzie miało miejsce nie na Sycylii, lecz gdzie indziej.
Scenariusz zakładał atak na Sardynię jako krok pośredni przed inwazją w południowej Francji przy jednoczesnym uderzeniu na Bałkany. Przyjęto, że zamiast oficjalnych dokumentów, plany inwazji zostaną przedstawione w prywatnym liście gen. Archibalda Nye'a, wiceprzewodniczącego Imperialnego Sztabu Generalnego do gen. Harolda Alexandra, brytyjskiego głównodowodzącego w Afryce Północnej. Na wpół prywatny sposób Nye informował swego respondenta, że ten miałby uderzyć na Sardynię i następnie Korsykę, podczas gdy gen. Henry Wilson na Grecję. Miało to stworzyć wrażenie, że alianci dysponują wystarczającymi siłami, by przeprowadzić równolegle dwie wielkie operacje desantowe w odległych rejonach.
Pożegnano go psalmem
Okręt HMS "Seraph". Dowódca Jewell stoi drugi z lewej.
Ciało majora Martina, odziane w mundur Royal Marines i obłożone suchym lodem, zostało umieszczone w szczelnie zamkniętym stalowym cylindrze z napisem "przyrządy optyczne".
Cholmondeley i Montagu odbyli podróż furgonetką do Holy Loch w Szkocji i dostarczyli ciało na pokład okrętu podwodnego HMS "Seraph". Montagu przygotował operację za pośrednictwem admirała Barry'ego odpowiedzialnego za flotę podwodną.
"Seraph" opuścił Holy Loch 19 kwietnia 1943 roku i przez Morze Irlandzkie i Zatokę Biskajską skierował się ku Huelvie na wybrzeżu hiszpańskim. Miejscowość ta została wybrana, bowiem prądy morskie w tym miejscu sprzyjały wykonaniu zadania.
O godz. 4.30 30 kwietnia "Seraph" wynurzył się w odległości kilkuset metrów od hiszpańskiego brzegu. Porucznik Jewell kazał wydobyć pojemnik z ciałem na pokład; załoga została poinformowana, że jest to ściśle tajny pomiarowy instrument meteorologiczny i otrzymała rozkaz zejść pod pokład. Oficerowie, którzy byli wtajemniczeni w plany, otwarli cylinder, wypełnili powietrzem kamizelkę ratunkową i przytroczyli do pasa płaszcza majora Martina teczkę z dokumentami.
Odczytano Psalm 39, jakkolwiek żadnej uroczystości pogrzebowej rozkazy nie przewidywały, po czym ciało zostało spuszczone na wodę. Należało jeszcze zatopić cylinder, w którym to celu ostrzelano go z pistoletu, ale blaszana rura nie chciała opaść na dno. Oficerowie denerwowali się gdyż świtało, a na horyzoncie widać było światła kutrów rybackich. Jewell zdecydował się wysadzić cylinder przy pomocy plastiku. Błysk wybuchu i huk z pewnością zaalarmował hiszpańskich rybaków, ale "Seraph" zaraz oddalił się i zanurzył.
Jewell po wszystkim nadał radiogram do centrali: "Mincemeat wykonane", a po przybyciu do Gibraltaru wysłał do Montagu pocztówkę: "Przesyłka doręczona".
"Brytyjski oficer wpadł do wody jeszcze za życia"
Ciało w stanie zaawansowanego rozkładu zostało znalezione niedaleko brzegu przez miejscowego rybaka, który natychmiast powiadomił policję. Policjantom nie spieszyło się jednak i dopiero wieczorem zwłoki majora Martina dotarły do koszar piechoty. Do Huelvy zabrała je następnego dnia rano motorówka. Wkrótce dowiedział się o nim rezydent Abwehry, Adolf Clauss. Zwłoki przewieziono do kostnicy na cmentarzu Nuestra Señora de la Soledad, gdzie czekał sędzia marynarki wojennej, porucznik Pascual del Pobil, a także lekarze dr Eduardo Fernández del Torno i dr Eduardo Fernández Contioso, którzy mieli dokonać autopsji.
Towarzyszył im amerykański lotnik, William Watkins, którego samolot lądował przymusowo pod Huelvą trzy dni przed wyłowieniem zwłok i którego poproszono o zidentyfikowanie majora Martina jako ewentualnego pasażera jego Bell P-39 Airacobra.
Watkins nie rozpoznał denata i wyjaśnił, że kamizelka ratunkowa jest modelu brytyjskiego oraz że jego samolot jest jednoosobowym myśliwcem i nie może przewozić żadnych pasażerów. Autopsja w niewielkim, zamkniętym pomieszczeniu i w rosnącym upale przeprowadzona została pobieżnie, Fernández nie zauważył przebarwienia skóry, charakterystycznego dla zatrucia fosforem i spiesznie wydał opinię: "Młody brytyjski oficer wpadł do wody jeszcze za życia, nie wykazywał oznak stłuczeń i utonął w wyniku uduszenia spowodowanego zanurzeniem w wodzie. Ciało przebywało w wodzie od ośmiu do dziewięciu dni".
Montagu polecił umieszczenie nazwiska majora Martina na liście ofiar brytyjskich, która w miesiąc później została opublikowana na łamach dziennika "The Times". Montagu spodziewał się, że Niemcy będą oczekiwali takiego potwierdzenia. Przez przypadek na liście znalazły się również nazwiska dwóch innych oficerów, których samolot rozbił się 24 kwietnia w drodze do Gibraltaru, co dodatkowo uprawdopodobniło historię Martina. Kolejnym etapem operacji był ciąg pilnych depesz Admiralicji do ambasady domagających się zwrotu za wszelką cenę - ale z zaleceniem dyskretnego działania, by nie wzbudzić zainteresowania władz hiszpańskich - dokumentów z teczki Martina. Papiery zostały przekazane ambasadzie 13 maja z zapewnieniem, że "nic nie brakuje".
Hitler bunkruje Sardynię
Komandor porucznik Ewen Montagu.
(fot. Wikimedia Commons)
Niemiecki agent dotarł do dokumentów dwa dni wcześniej. Koperty z zachowaniem wszystkich środków ostrożności otwarto, listy sfotografowano i zwrócono Hiszpanom. Zdjęcia natychmiast przesłano do Berlina, gdzie zajął się nimi niemiecki wywiad.
Gdy zwrócone przez Hiszpanów dokumenty dotarły do Londynu, zajęli się nimi specjaliści, którzy stwierdzili ponad wszelką wątpliwość, że listy zostały otwarte, ponownie złożone i zapieczętowane. To spowodowało, że do Churchilla - przebywającego w tym czasie w USA - wysłano depeszę: "Mincemeat połknięte w całości".
Drobiazgowość, z jaką Montagu i jego ludzie stworzyli osobowość Martina, okazała się skuteczna. Po wojnie wyszło na jaw, że Abwehra sprawdziła nawet datę odcinków biletów kinowych (22 kwietnia 1943) i potwierdziła ich autentyczność.
W rezultacie Hitler był tak przekonany o prawdziwości fałszywych dokumentów, że kłócił się z Mussolinim twierdzącym, że Sycylia będzie pierwszym obiektem ataku. Uważał, że atak na Sycylię - jeśli nawet nastąpi - będzie wybiegiem aliantów.
Hitler nakazał wzmocnienie obrony Sardynii i Korsyki, a feldmarszałka Rommla posłał do Aten celem utworzenia nowej Grupy Armii. Nawet łodzie patrolowe, trałowce i stawiacze min zostały odwołane z Sycylii. Przypuszczalnie najgorszym krokiem z punktu widzenia III Rzeszy było odwołanie do Grecji z frontu wschodniego dwóch dywizji pancernych i włoskiego II Korpusu.
Operacja "Husky" rozpoczęła się 10 lipca lądowaniem aliantów na Sycylii. Niemcy przez jeszcze dwa tygodnie byli przekonani, że jest to uderzenie pozorowane dla ułatwienia uderzenia na Sardynię i Grecję. W rezultacie wojska alianckie napotkały względnie niewielki opór, a wyzwalanie Sycylii zakończyło się 9 sierpnia.
Ewen Montagu za swój udział w operacji "Mincemeat" został odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego. Po wojnie został prawnikiem. W roku 1953 napisał książkę "Człowiek, którego nie było", na podstawie której w roku 1955 powstał film o tym samym tytule.
Sukces operacji "Mincemeat" zaowocował w niespodziewany sposób - Niemcy przestali wierzyć znajdowanym dokumentom. Na przykład w dwa dni po D-Day Niemcy znaleźli opuszczoną barkę desantową w estuarium rzeki Vire w Normandii, na pokładzie której znaleziono ściśle tajne dokumenty wskazujące przyszłe cele aliantów. Hitler, uważając, że jest to oszustwo podobne do tego z operacji "Mincemeat", kazał zignorować dokumenty.
Operacja "Mincemeat" przeszła do legendy, jednak nie zostało do końca wyjaśnione kim w rzeczywistości był człowiek, którego ciało użyto w operacji. Został pochowany jako Major Martin na cmentarzu w Huelvie.
W książce "Tajemnice HMS Dasher" autorzy John i Noreen Steele sugerują, że ciało znalezione na brzegu hiszpańskim to jedna z ofiar eksplozji na zbudowanym w USA lotniskowcu eskortowym, która zdarzyła się 27 marca 1943 roku. Ich zdaniem w operacji użyto zwłok Johna Melville'a, 37-letniego marynarza.
Teorię ich obalił jednak w 1996 roku historyk-amator, Roger Morgan, historyk-amator, znalazł dowód, że "Martin" był walijskim włóczęgą i alkoholikiem o nazwisku Glyndwr Michael, który zmarł spożywszy trutkę na szczury. Morgan znalazł jego nazwisko w londyńskim Archiwum Kew Gardens. Rok później na płycie grobu, na zlecenie brytyjskiego rządu, dopisano: Glyndwr Michael, served as major William Martin, RM.
Do dziś grobem opiekuje się konsulat niemiecki w Huelvie.
Oprac. na podstawie artykułu z Wikipedii, autorstwa, udost. na licencji CC-BY-SA 3.0