"Nasze państwo od początku istnienia jest oblegane przez nieprzyjaciół. Wywiad stanowi pierwszą linię obrony. Musimy się nauczyć, jak właściwie go zorganizować, by wiedzieć, co dzieje się wokół nas" - mówił Dawid Ben Gurion, twórca i pierwszy premier Izraela, ogłaszając decyzję o utworzeniu Mossadu, najważniejszej do dziś izraelskiej agencji wywiadowczej. Mossad rozpoczął działalność w 1951 r., jednak już wtedy osoby ją tworzące miały spore doświadczenie w działalności wywiadowczej. A na ich szlaku kluczową rolę odegrała Polska.
Pierwsze organizacyjne szlify w Warszawie zbierał młody Ben Gurion. Urodził się w Płońsku, w 1904 r. przeniósł się do obecnej stolicy, gdzie rok później zaczął działać w syjonistycznej organizacji Poalej Syjon. Wprawdzie już rok później wyemigrował do Palestyny, by tam w praktyce wcielać w życie postulaty ruchu syjonistycznego, ale polski epizod nadał rozpędu jego politycznej karierze, która uczyniła z niego najwybitniejszego izraelskiego przywódcę w historii.
Jednak zanim Ben Gurion założył Izrael i stworzył w nim Mossad, powstało kilka organizacji, które okazały się później zalążkiem izraelskiej agencji wywiadowczej. Jedną z nich był Bejtar. Założono go w Rydze w 1923 r. i był jedną z wielu wtedy organizacji syjonistycznych. Dopiero po wielu latach okazała się ona organizacją wyjątkową - spotkali się w niej bowiem Ze'ew Żabotyński oraz Menachem Begin. Żabotyński urodził się w Odessie, większość młodości spędził w ówczesnej Rosji. Od samego początku swej obecności w życiu publicznym wzywał do radykalnych działań, walki z bronią w ręku o stworzenie izraelskiego państwa.
Jego marzeniem było także stworzenie „nowego Żyda" jako osoby odważnej, niebojącej się wyzwań, niechętnej do negocjacji, ale gotowej do walki. Właśnie tym wyróżniał się od innych ówczesnych organizacji syjonistycznych, które na pierwszym miejscu stawiały powolny proces ubiegania się o powołanie Izraela poprzez żmudne negocjacje z Brytyjczykami (w ich rękach znajdował się mandat do kontroli tego terenu). Młodszy od Żabotyńskiego o 33 lata Begin pochodził natomiast z Brześcia nad Bugiem. Obaj spotkali się na początku lat 30. w Warszawie, gdzie znajdowała się centrala Bejtaru. Nieopierzony młokos szybko przypadł do gustu założycielowi tej organizacji, który uczynił z niego swoją prawą rękę.
O Beginie szybko zaczęto mówić „mały Żabotyński". Obaj wspólnie rozwijali Bejtar, który - choć był organizacją międzynarodową z oddziałami w krajach Europy Środkowej oraz Bliskiego Wschodu - szczególnie mocno kwitł w Polsce. W Warszawie mieszkała ponad połowa wszystkich członków tej organizacji. Od początku wzbudzała sprzeczne emocje. Bejtar wspierał Benita Mussoliniego, uważając go za wyrazistego przeciwnika komunizmu - ale w Polsce co chwila ścierał się z działaczami Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR).
Organizacja Żabotyńskiego i Begina miała wsparcie polskiego rządu, który pomagał jej w organizacji szkoleń wojskowych przygotowujących ją do walki o niepodległy Izrael. W 1939 r. Żabotyński przekonał rząd II Rzeczypospolitej do tego, by ten udzielił kredytu na szkolenie wojskowe jego innego ruchu, Nowej Organizacji Syjonistycznej - i podkreślał, że pożyczone mu wtedy 212 tys. zł traktuje jako dług honorowy, który niepodległy Izrael spłaci Polsce, jak tylko uzyska niepodległość.
W czasie II wojny światowej wielu członków Bejtaru wstąpiło do Żydowskiego Związku Wojskowego i walczyło w powstaniu w getcie warszawskim. Ale już bez swoich liderów. Żabotyński zmarł w 1940 r. na zawał serca, natomiast Begin został aresztowany przez Rosjan w Wilnie w 1939 r. Wolność odzyskał dopiero na mocy traktatu Sikorski-Majski, Związek Radziecki opuścił z armią Andersa. Razem z nią dotarł do Palestyny. Tam uzyskał zwolnienie z przysięgi wojskowej i został na miejscu, by walczyć o niepodległy Izrael. Tam spotkał swoich współtowarzyszy z Bejtaru, którzy działali w innej radykalnej organizacji syjonistycznej - Irgunie.
Irgun był długo uważany za organizację radykalną, jednak dziś historycy podkreślają, że jego działania przyspieszyły proces tworzenia się państwa Izrael. W latach, gdy na jej czele stał Begin, dokonała ona swych najbardziej pamiętnych (i najbardziej brutalnych) akcji, wymierzonych głównie w Brytyjczyków. Jedną z nich był zamach bombowy na hotel King David w Jerozolimie 22 lipca 1946 r. W tym luksusowym, jednym z największych w mieście hoteli ulokowała się administracja brytyjska, która w ramach mandatu ONZ zarządzała terenami ówczesnej Palestyny. Początkowo to uderzenie miało być przygotowane wspólnie przez kilka syjonistycznych organizacji, ale ostatecznie ani Hagana, ani Agencja Żydowska (na jej czele stał Ben Gurion) nie zdecydowały się na taką akcję. Inaczej myślały Hahana oraz Lechi, inna radykalna organizacja założona przez pochodzącego z Polski Abrahama Sterna (część członków Lechi przeszła zresztą szkolenia organizowane przez Wojsko Polskie na Wołyniu oraz w okolicach Andrychowa).
One miały powody do działania - wcześniej Brytyjczycy aresztowali wielu członków tych organizacji. Choć pomysłodawcą całej operacji był Mosze Sneh, pochodzący z Radzynia Podlaskiego i wyszkolony w Polsce szef Hagany, to ostatecznie właśnie Begin i Stern wzięli na siebie odpowiedzialność za przeprowadzenie tej akcji. I okazali się w tym niezwykle skuteczni. 22 lipca 1946 r. o godz. 12.37 w hotelu zdetonowano ładunki wybuchowe dostarczone tam w bańkach na mleko. W wyniku zamachu zginęło 91 osób, a 45 zostało rannych.
To był najbardziej spektakularny, ale niejedyny zamach wymierzony w Koronę przez te organizacje. Brytyjczycy w końcu nie wytrzymali presji i w 1947 r. zrzekli się swego mandatu w Palestynie, otwierając furtkę do stworzenia niepodległego Izraela. Jego utworzenie proklamowano rok później, na czele nowego państwa stanął Ben Gurion. Jednak takie prawicowe organizacje jak Irgun czy Lechi nie miały zamiaru składać broni. Dały się przekonać do tego dopiero trzy lata później, gdy Ben Gurion jej członkom złożył propozycję współpracy we wspólnych państwowych jednostkach. Jedną z nich stał się Mossad.