Pierwsze winobranie w Zielonej Górze

Winobranie 1946 roku: w barze z beczek świętuje rodzina Jankowskich
Winobranie 1946 roku: w barze z beczek świętuje rodzina Jankowskich Archiwum rodzinne
Czego Rosjanie nie dali rady wypić, to wywieźli. Z Zielonej Góry (Grünbergu) zniknęło 200 tysięcy litrów szampana, 200 tysięcy litrów wina i 50 tysięcy litrów koniaku. Na pierwsze powojenne winobranie zostały głównie puste beczki.

W 1945 roku dzisiejsze województwo lubuskie Armia Czerwona traktowała jako swoją strefę okupacyjną hitlerowskich Niemiec. Rozkaz był jasny: brać wszystko, co się może przydać w ZSRR.

W pierwszej kolejności opustoszały słynne zielonogórskie piwnice, winiarnie i składy win. Rosjanie wypili i wywieźli 200 000 litrów szampana, 200 000 litrów wina. Większość z wytwórni win musujących Gremplera. Zniknęło też 50 000 litrów koniaku.

Do wagonów kolejowych żołnierze wstawili też 540 maszyn zabranych z tutejszych fabryk i fabryczek. Zdewastowali albo wywieźli turbiny z elektrowni, piece z kotłowni, maszyny włókiennicze, materiały z zakładów budowy mostów i wagonów.

Z Sulęcina zwycięska armia wywiozła 4 000 ton mączki kartoflanej, 400 krów, 100 dużych łóżek i tyleż szaf, kilkadziesiąt pianin, zastawy stołowe, bieliznę i odzież mieszkańców.

Komendant wojenny - porucznik Iwan Filipow, i jego zastępca - młodszy porucznik Iwan Szyto, kazali Niszczyc to, co się nie mieściło w wagonach. W Łagowie czerwonoarmiści obrócili w ruiny urząd pocztowy, dworzec, mleczarnię, 37 budynków mieszkalnych i zabudowań gospodarskich.

Z Gorzowa Wielkopolskiego (Landsberg an der Warthe) Rosjanie wywieźli urządzenia fabryki ciężkiego przemysłu wojennego Panksch i Glueckauf, fabrykę maszyn rolniczych, kotłów parowych i motorów spalinowych Jehne u. Sohn, młyn wodno-motorowy, a także skóry i narzędzia z zakładu rymarskiego. Rabunkiem dowodził pułkownik Dragun.

Z gminy Bledzew zniknęły 42 traktory, 134 bryczki, 6 000 ton siana.

Brali także Polacy. Batalion sanitarny 5. Dywizji Wojska Polskiego w sierpniu i wrześniu 1945 r. wywiózł z gminy Lubomierzyce 50 całkowitych umeblowań domów, 80 kompletów jadalń, 80 kompletów sypialń.

Jesienią 1945 roku w rozszabrowanej Zielonej Górze polskie władze postanowiły wyprawić tradycyjne winobranie. Miało ono dowodzić, że do miasta powróciła normalność.
Obwieszczenie o Winobraniu w 1945 r. Obwieszczenie o Winobraniu w 1945 r. (fot. archiwum)

Winobranie urządzano zazwyczaj pod koniec września lub na początku października. Ale po odprawieniu pociągów do ZSRR w Zielonej Górze nie było nawet beczki młodego wina. Mimo to 21 września 1945 roku wiceburmistrz Wielgosz wezwał obywateli miasta do wywieszenia chorągwi o barwach narodowych. Na ulicach pojawiły się odezwy władz miasta. Powód? Na winobranie zaproszono przedstawiciela rządu z Warszawy.

Część historyków podejrzewa, że jesienią 1945 roku winobrania nie było. Niektórzy pionierzy twierdzą, że jednak było. Wspominają, że na ulice miasta wystawiono beczki z… piwem.

- My organizowaliśmy korowody winobraniowe, a pracownik browaru, jadąc na koniu, otwierał imprezę - z dumą opowiadał Stanisław Prałat, nieżyjący już prezes Stowarzyszenia Pionierów Zielonej Góry, który w browarze przepracował ponad 50 lat.

I dodał:
- Wozy były odmalowane, opony wybielone, konie czyściutkie, z wypastowanymi kopytami.

Na wozy ładowano kufy, czyli wielkie beczki o pojemności nawet 5000 litrów. Jedną taką beczkę przerobiono na sklep z piwem.

- Ludzie bawili się przez cały dzień. Stoiska handlowe mieli prywatni kupcy, a przysiąść można było na beczkach wypożyczonych z browaru - wspomina pionier Remigiusz Jankowski.

Niebawem w Zielonej Górze ruszyło kilka prywatnych wytwórni win: przy ulicach Moniuszki, Ceglanej, placu Matejki i na tyłach ulicy Żeromskiego, przed konkatedrą. Pod koniec lat 40. Miejski Handel Detaliczny ustawiał swoje stragany nawet na placu Powstańców Wielkopolskich. Tradycja winobrania wracała.

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia